polski
2395
Świadectwo Stefano Gennariniego z 1991 roku. Świadectwo o Ewangelizacji w krajach Europy Wschodniej WYGŁOSZONE NA SYNODZIE BISKUPÓW W 1991 ROKU - SESJI SPECJALNEJ POŚWIĘCONEJ EUROPIE ["UT TESTES SIMUS …Więcej
Świadectwo Stefano Gennariniego z 1991 roku.
Świadectwo o Ewangelizacji w krajach Europy Wschodniej
WYGŁOSZONE NA SYNODZIE BISKUPÓW W 1991 ROKU - SESJI SPECJALNEJ POŚWIĘCONEJ EUROPIE ["UT TESTES SIMUS CHRISTI QUI NOS LIBERAVIT"]
Ostatnich dwadzieścia lat mojego życia spędziłem przepowiadając Ewangelię jako katechista wędrowny w wielu krajach Europy Zachodniej i Wschodniej. W 1981 roku, gdy w Polsce został ogłoszony stan wojenny, byłem w drodze między Kielcami a Piotrkowem. Widziałem z bliska zawalenie się reżimu komunistycznego. Znam trochę to, co było przedtem i potem.
Pozwólcie jednak, że się przedstawię - nazywam się Stefano Gennarini. Urodziłem się w Mediolanie w rodzinie katolickiej o głębokiej wierze religijnej. W moim domu życie sakramentalne, modlitwa, czytanie Pisma świętego były obecne już od dzieciństwa. Po liceum klasycznym ukończyłem studia w zakresie fizyki teoretycznej, napisawszy pracę o cząstkach elementarnych. Wkrótce po opublikowaniu pracy znalazłem się w kryzysie …Więcej
polski
Co rozumiemy przez ewangelizację?
Upadek marksizmu stawia Kościołowi głębokie pytanie odnośnie do jego misji. Taki upadek nie jest tylko bankructwem jednego z systemów polityczno-ekonomicznych. Marksizm, wewnątrz cywilizacji zachodniej, jest skrajnym wynikiem pewnego rodzaju humanizmu, który, wykluczywszy transcendencję, ześwieccza eschaton, ustanawiając jako jedyny cel historii człowieka miasto …Więcej
Co rozumiemy przez ewangelizację?

Upadek marksizmu stawia Kościołowi głębokie pytanie odnośnie do jego misji. Taki upadek nie jest tylko bankructwem jednego z systemów polityczno-ekonomicznych. Marksizm, wewnątrz cywilizacji zachodniej, jest skrajnym wynikiem pewnego rodzaju humanizmu, który, wykluczywszy transcendencję, ześwieccza eschaton, ustanawiając jako jedyny cel historii człowieka miasto ziemskie. Nie wystarczy negowanie jego ateizmu, aby go skorygować; nie wystarczy zaakceptowanie własności prywatnej i zanegowanie walki klas - doszlibyśmy w najlepszym wypadku tylko do Rousseau: człowiek jest dobry, to niegodziwe struktury społeczno-ekonomiczne czynią go nieszczęśliwym i złym. Właśnie w momencie, w którym jest głoszone zawalenie się komunizmu, wydaje się, że w tej formie nieco rozcieńczonej i skorygowanej marksizm prawie wygrał i wtargnął do całej kultury współczesnej, aż do ukazywania się tu i tam również wewnątrz Kościoła, i to nie tylko w Ameryce Łacińskiej. Jak inaczej wytłumaczyć pewne tendencje, które chcą utożsamiać ewangelizację z rozwojem społecznym lub podporządkować ją realizacji pewnego planu społeczno-politycznego, choćby nawet chodziło o jedność Europy?

Antropologia: oto prawdziwy problem!

Do jakiej antropologii trzeba się odwołać? Co jest tym głębokim wymiarem, który określa jakość antropologii chrześcijańskiej i ją charakteryzuje? U podstaw antropologii chrześcijańskiej leży wydarzenie, które jest dokonanym faktem. To ono stanowi jej fundament. Ono też przewyższa każdy rozwój historyczny; w Chrystusie, w Jego wcieleniu, śmierci i zmartwychwstaniu, Bóg wchodzi w człowieka, życie Boże zamieszkuje w ciele, a człowiek jest wyniesiony na prawicę Boga. Jest to dzieło Ducha Świętego. W tym wydarzeniu, objawionym w pełni czasów, spełnia się eschaton, przenika ono historię i zawiera już wszystko. Nie ma nic większego ponad to wydarzenie. Rozciągnąć dynamizm trynitarny tego wydarzenia na każdego człowieka i na całą ludzkość, aby Bóg i człowiek "stali się dwoje w jednym ciele" - oto zadanie Kościoła i stąd też zadanie ewangelizacji w każdym pokoleniu.
List do Hebrajczyków, gdy chce wyrazić to jedyne wydarzenie zbawienia człowieka, mówi: "Ponieważ zaś dzieci mają jako wspólne krew i ciało, On także stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć pozbawić mocy tego, który ma władzę nad śmiercią, to znaczy diabła, i tak wyzwolić tych, którzy z powodu lęku przed śmiercią przez całe życie byli poddani w niewolę". Antropologia biblijna mówi więc, że człowiek podczas całego życia jest poddany niewoli demona i że Chrystus wziął ciało z Maryi, aby wchodząc w śmierć mógł spowodować eksplozję śmierci, zniweczyć grzech w ciele i dzięki swojemu zmartwychwstaniu zesłać z nieba początek nowego życia, Ducha Świętego. To właśnie Duch Święty daje świadectwo i tchnie w naszego ducha to wydarzenie, dając nam zwycięstwo nad śmiercią, to jest życie wieczne.
W ciągu 20 lat wędrownego apostolatu jesteśmy świadkami - widzieliśmy i dotykaliśmy rękoma - jak bardzo jest to prawdziwe. Poprzez przepowiadanie i sakramenty ludzie otrzymują naprawdg Ducha Świętego, otrzymują od Chrystusa zmartwychwstałego zdolność przebaczania; oto ile odbudowanych małżeństw. I dalej zdolność kochania w wymiarze krzyża, kochania nieprzyjaciela, kochania aż poza granice śmierci, to jest "jak ja was ukochałem", to znaczy nosząc grzechy drugiego człowieka, wypełniając w ten sposób prawo Chrystusa. Mówi św. Jan: "Kto nienawidzi brata, jest zabójcą, a żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego". Kto ma życie wieczne, wobec wydarzenia, które go zabija, może dać życie, może – jak mówili Ojcowie z III wieku - mieć wolność wejścia na krzyż. W tym świetle Humanae vitae, metody naturalne, otwarcie na życie, akceptowanie starych rodziców lub chorych w domu, wszystkie normy Kościoła nie tylko nie są ciężarem, który uciska, lecz ochraniają skarb Bożego życia zamieszkującego w nas i są pomocą dla miłości wzajemnej, dla życia seksualnego, dla budowania chrześcijańskiej rodziny. Chciałbym dać wam możliwość słuchania doświadczeń tysięcy rodzin wdzięcznych Panu i Kościołowi i dlatego gotowych wyruszyć, by głosić Ewangelię. "Wzrastajcie i mnóżcie się" jest przykazaniem Bożym danym mężczyźnie i kobiecie "na początku".
Ponieważ dzisiaj, w społeczeństwie po-chrześcijańskim, brakuje doświadczenia życia wiecznego, Ducha Świętego działającego w nas, z powodu niedostatku prawdziwej ewangelizacji, jesteśmy świadkami rozkładu korzeni bycia osobą. Niezdolny do cierpienia, a zatem do kochania naprawdę, człowiek jest zmuszony do kontemplacji swojego egoizmu, do prób wypełniania w jakikolwiek sposób pustki swojego bytu: i dlatego normy Kościoła jawią mu się jedynie jako przygniatające jarzmo.
Problemem nie jest odrzucenie norm lub ich złagodzenie, lecz ponowna ewangelizacja i doprowadzenie do rozbłyśnięcia światłości i nieśmiertelności, które przekształcają człowieka - aby Kościół był, jak mówi Sobór Watykański II w Lumen Gentium, sakramentem zbawienia dla świata. Wszystko: liturgia, duszpasterstwo, sama parafia - są środkami, aby rozbłysło światło tego wydarzenia, które Chrystus przyniósł człowiekowi.
Gdzie dzisiaj głosi się Kerygmat, jeśli zakłada się wiarę u wszystkich lub prawie u wszystkich? Albo jeśli zastępuje się wiarę swoistego rodzaju religijnością naturalną, która teraz już w całym świecie została wyparta przez zeświecczenie i trwa w formach coraz bardziej zdegradowanych? Kto głosi dzisiaj z "parresia", z całą otwartością nawrócenie w naszych parafiach?
Ojcowie Kościoła nazywali przepowiadanie kerygmatyczne (nie jakiekolwiek przepowiadanie) nasieniem Ducha, ponieważ to właśnie poprzez głupotę przepowiadania Jezus Chrystus zmartwychwstały zechciał udzielać swojego Ducha. "Idźcie, głoście Ewangelię każdemu stworzeniu... Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony". Nie można zastąpić tego głoszenia Ewangelii etyką, zaangażowaniem społecznym, polityką, które są zawsze jego konsekwencjami. Dlatego żadna argumentacja, nawet pożądany pokój ekumeniczny, nie może się temu przeciwstawić i opóźniać nakazu Pana.
Św. Paweł mówi: Aby tylko Chrystus był przepowiadany, choćby przez rywalizację... Obyśmy naszą gorliwością mogli pobudzić do zazdrości naszych braci, dodać sobie wzajemnie odwagi do świętego współzawodnictwa. Pozostawić te masy na Wschodzie i Zachodzie jak owce bez pasterza, na pastwę sekularyzacji i sekt, nie służy żadnemu ekumenizmowi, żadnemu Kościołowi, żadnemu pokojowi. Bóg zażąda za to rachunku od naszego pokolenia. Aby jednak móc ogłaszać Kerygmat, mówili Ojcowie idąc za św. Pawłem, trzeba być posłanymi - posłanymi z wysoka - a Chrystus zmartwychwstały powierzył to przepowiadanie kolegium Apostołów z Piotrem pośrodku, który po przejściu przez tygiel próby otrzymał polecenie, by utwierdzał swoich braci. "Szatan domagał się, by was przesiać, ale ja modliłem się za ciebie... a ty, nawróciwszy się, utwierdzaj twoich braci".
Nie może istnieć przepowiadanie apostolskie inaczej jak tylko w jedności z Piotrem. Wbrew sprowadzonej na bezdroża interpretacji historii, dzisiaj coraz bardziej rozpowszechnionej, Piotr w historii Kościoła był zawsze skałą opatrznościową, wsparciem dla każdego zrywu ewangelizacyjnego. Także dla Cyryla i Metodego kryterium ważności ich przepowiadania była jedność z Rzymem. Jest to punkt węzłowy ekumenizmu i prawdziwego pokoju ekumenicznego. Nie możemy oszukiwać Kościołów odłączonych i pozbawiać ich daru Piotra. Wielu oskarża dzisiaj Kościół, obwiniając go za wiele zła w historii. Pewnego dnia zobaczą go, jak zajaśnieje w Niepokalanej, w Niewieście przybranej słońcem, której Syn, mężczyzna, zwyciężył czerwonego smoka. Rzym zroszony krwią Piotra i Pawła zaprasza nas poprzez odnowę liturgiczną, abyśmy wszyscy pili z kielicha nowego i wiecznego przymierza, który uczyni nas zdolnymi do dawania świadectwa życiu nieśmiertelnemu aż po męczeństwo.
Tylko wtedy możemy wyjść z tego Synodu, jak apostołowie wyszli z Wieczernika zjednoczeni z Piotrem, aby ewangelizować, jeśli mamy doskonałą jedność, którą nam daje Duch Święty w jednej jedynej treści wiary. Kościół katolicki jest komunią, ponieważ jest tylko jeden Duch. Kto wychodzi z koinonii tego ducha, przestaje być katolikiem. Św. Paweł w drugim Liście do Tymoteusza mówi: "On zbawił nas, wzywając do świętego powołania, nie na podstawie naszych uczynków, lecz według swojego postanowienia i swojej łaski; łaski, która została nam dana w Jezusie Chrystusie już od [zarania] wieczności, ale została odsłonięta dopiero teraz, wraz z objawieniem Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa, który zniweczył śmierć i sprawił, że zajaśniało życie i nieśmiertelność poprzez głoszenie Ewangelii, której zostałem ustanowiony heroldem, apostołem i nauczycielem".

Stefano Gennarini / Zob. "L'Osservatore Romano", 8 grudnia 1991 / 6 grudnia 1991

łatwiej dostępne:
neo.kawiarenka.pl/neokatechumenat/1_3.htm
polski
Czym jednak jest to ziarno?
Zrodziło się ono wśród biednych z baraków Madrytu w czasach Soboru. W środowisku, gdzie nie była możliwa żadna abstrakcja, gdzie rzeczywistość grzechu można było dotykać rękoma, Bóg poprzez dwie osoby - artystę, Kiko Arguello, nawróconego z ateistycznego egzystencjalizmu i misjonarkę, Carmen Hernandez, absolwentkę chemii i teologii - zechciał podarować narzędzie …Więcej
Czym jednak jest to ziarno?
Zrodziło się ono wśród biednych z baraków Madrytu w czasach Soboru. W środowisku, gdzie nie była możliwa żadna abstrakcja, gdzie rzeczywistość grzechu można było dotykać rękoma, Bóg poprzez dwie osoby - artystę, Kiko Arguello, nawróconego z ateistycznego egzystencjalizmu i misjonarkę, Carmen Hernandez, absolwentkę chemii i teologii - zechciał podarować narzędzie ewangelizacji, aby prowadzić dalej odnowę, której życzył sobie Sobór.Ówczesny arcybiskup Madrytu, Casimiro Morcillo, po powrocie z Soboru wszedł w kontakt z tą małą wspólnotą z baraków (złożoną z Cyganów, złodziei, ex-więźniów, prostytutek itp.) i dostrzegł w tej rzeczywistości odpowiedź na to, czego poszukiwał Sobór. Słowo głoszone tym ludziom pełnym grzechów dokonywało przemiany życia, która była później przypieczętowana i karmiona przez liturgię. To on chciał, żeby to ziarno zostało zaniesione do parafii. I to właśnie w parafiach przybrało ono formę "itinerarium formacji katolickiej ważne dla współczesnego społeczeństwa i dla naszych czasów" - żeby użyć słów papieża z listu uznającego Drogę Neokatechumenalną - aby obudzić na nowo wiarę obwieszczeniem Kerygmatu, sprawić, by wzrastała łaska Chrztu poprzez pokarm Słowa i Eucharystii, by przygotować łono, w którym to nasienie - jak mówił Paweł VI do wspólnot neokatechumenalnych w 1977 roku - mogłoby się rozwinąć aż do osiągnięcia tej wiary dojrzałej, której domaga się wypełnienie misji w zeświecczonym społeczeństwie.
Dzisiaj w Madrycie, miejscu swoich narodzin, Droga ta sprawiła, że ponownie odżyły parafie - pośród nich te z historycznego centrum, mało uczęszczane i w większości przez starszych, stały się żarliwymi ośrodkami życia wspólnotowego i misyjnego, są pełne młodych. Socjolog Konferencji Episkopatu Hiszpanii z danymi statystycznymi w ręku wykazywał w sprawozdaniu, że w parafiach, w których jest obecna droga neokatechumenalna, wszystkie dziedziny działalności parafii, z uczęszczaniem na msze niedzielne włącznie, ponownie kwitną. Obok kościoła, odnowionego w swoim wnętrzu, powstają "katechumenia" finansowane przez braci. Na parterze wielka sala na 300-400 miejsc dla spotkań, na piętrach sale dla liturgii pojedynczych wspólnot (Droga jest oparta przede wszystkim na celebracji liturgicznej), które w środy (liturgia Słowa) i w niedziele po pierwszych nieszporach (Eucharystia) wypełniają się młodymi, dorosłymi, małżeństwami, podczas gdy z końcem tygodnia Madryt pustoszeje i pełne są tylko dyskoteki. I są jeszcze sale dla katechezy narzeczonych, dorosłych, zaplecze, poradnie małżeńskie itp.
Siła uzdrawiania tkanki społecznej (ratowanie narkomanów, alkoholików, uzdrawianie małżeństw, otwarcie na życie, pomoc starszym, chorym, osobom upośledzonym, biednym...) jest tak oczywista, że władze miejskie Madrytu wspomagają finansowo budowanie tych "katechumeniów".