Bos016

Wstydzić się Kościoła.

Zauważyłem, że dziś coraz częściej nie atakuje się już Kościoła wprost. Robi się coś subtelniejszego: każe się nam się go wstydzić. Nie trzeba już walczyć z Ewangelią, wystarczy uczynić z niej powód do zakłopotania.

To nowa forma duchowej strategii: człowieka wierzącego nie trzeba już przekonywać, że Boga nie ma. Wystarczy, by uznał, że mówienie o Nim publicznie jest „nie na miejscu”. Że wiara to sprawa prywatna, intymna, najlepiej zamknięta w czterech ścianach. Wtedy świat osiąga cel: chrześcijaństwo bez świadectwa, Kościół bez głosu.

To uderza mnie coraz bardziej. Widzę ludzi, którzy jeszcze niedawno z dumą klękali w ławce, dziś spuszczają głowę, gdy temat religii pojawia się przy stole. Widzę młodych, którzy wstydzą się przeżegnać w restauracji, księży, którzy boją się mówić o grzechu, żeby nie „zrazić”. Widzę wierzących, którzy czują się winni nie dlatego, że zdradzili Boga, lecz dlatego, że Go wyznają. To coś więcej niż kryzys wiary. To kryzys tożsamości.

Świat nauczył się wykorzystywać nasz własny wstyd przeciwko nam. Pokazuje błędy, zgorszenia, przestępstwa. I żeby było jasne, ma rację, gdy domaga się sprawiedliwości. Ale potem wykonuje ruch, którego nie widać: zamienia odpowiedzialność za grzech konkretnych ludzi w poczucie winy całej wspólnoty. I w ten sposób zaszczepia w nas coś niebezpiecznego: poczucie, że przynależność do Kościoła sama w sobie jest kompromitująca.

To działa, bo wstyd jest emocją głębszą niż gniew. Nie rodzi buntu, ale paraliż. Człowiek zawstydzony nie walczy, tylko się cofa. A im bardziej się cofa, tym bardziej zaczyna wierzyć, że jego miejsce rzeczywiście jest w cieniu. Tak rodzi się Kościół, który przeprasza za swoje istnienie.

A przecież Kościół, którego się wstydzimy, to ten sam Kościół, który przyniósł światu miłosierdzie, edukację, szpitale, kulturę, poezję, piękno. Ten sam Kościół, w którym codziennie dokonują się tysiące cichych aktów dobra: pojednań, przebaczeń, nawróceń, które nie trafią do mediów. Ten sam Kościół, który przez wieki uczył ludzi modlitwy, uczciwości i nadziei. Ten sam Kościół, który wychował rzesze świętych, pokazujących najpiękniejsze oblicze człowieczeństwa. Czy naprawdę mamy się tego wstydzić?

Kiedy świat mówi: „Wstydź się Kościoła”, odpowiadam w sercu: „Wstydzę się raczej tego, jak łatwo zapomnieliśmy, czym Kościół naprawdę jest.” Bo Kościół to nie instytucja, której trzeba bronić. To Ciało Chrystusa. To miejsce, gdzie grzesznik staje się świętym. To przestrzeń, w której człowiek może upaść i zostać podniesiony. Gdy klękam przy Ołtarzu, wiem, że nie jestem lepszy od nikogo. Wiem, że sam potrzebuję łaski. Ale wiem też, że właśnie w tym miejscu ta łaska się objawia. I dlatego nie mogę się go wstydzić.

Kocham Kościół nie dlatego, że jest bez skazy, ale dlatego, że w jego ranach rozpoznaję Rany Chrystusa. Kocham go za to, że przetrwał wszystkie ludzkie zdrady, słabości i głupoty. Kocham go, bo jest wierny mimo naszej niewierności. Kocham go, bo w nim wciąż bije serce Boga. Cicho, niezauważalnie, ale nieustannie.

Dotychczas, w moim jeszcze krótkim dziewięcioletnim kapłańskim życiu, widziałem w Kościele rzeczy, których wielu nigdy nie zrozumie. Widziałem ludzi, którzy płakali z wdzięczności po spowiedzi. Widziałem umierających, którzy z pokojem w oczach przyjmowali ostatnie namaszczenie. Widziałem małżonków, którzy po latach zdrad odnajdywali w sobie siłę do przebaczenia. Widziałem dzieci z pierwszą Komunią, których oczy mówiły więcej o Bogu niż niejedna teologiczna księga. Tego się nie da wyjaśnić. To się tylko widzi, gdy się kocha.

Nie wstydzę się Kościoła. Wstydziłbym się raczej, gdybym pozwolił, by świat zabił we mnie miłość do niego.
Wstydziłbym się, gdybym milczał, gdy plują na to, co święte. Wstydziłbym się, gdybym przestał wierzyć, że pośród wszystkich słabości, grzechów i pomyłek, Bóg wciąż przychodzi, działa, przemienia i zbawia.


Świat lubi mówić, że Kościół się kończy. Ale ja wiem, że to nieprawda. Wiem, bo codziennie widzę ludzi, którzy mimo wszystko wciąż przychodzą. Widzę tych, którzy klękają, spowiadają się, modlą, dziękują. Widzę, że w najciemniejszych czasach wiara nie znika, tylko dojrzewa. Bo może właśnie teraz, gdy wstyd jest największy, Bóg oczyszcza swój Kościół, by na nowo był Jego, a nie nasz.

Może właśnie w tym wstydzie jest ukryta nadzieja. Bo Kościół, który przestanie się wstydzić świata i nauczy się na nowo płakać nad sobą, stanie się znów wiarygodny. Nie triumfalny, ale prawdziwy. Nie wyniosły, ale święty. Może ten czas jest nam potrzebny, byśmy odkryli, że Kościół nie jest nasz, ale Boży. W tym tkwi jego siła, której nie odbiorą mu nasze słabości.

Ks. Tomasz Białoń.
6567
V.R.S.

1. Jeśli już nie trzeba atakować Kościoła wprost to samo w sobie daje do myślenia.
2. Atak na Kościół, także w jego metodach "nie wprost" został doskonale zdiagnozowany przez Papieży XIX wieku oraz początku XX wieku (gdy ta taktyka się rozwijała obok frontalnego ataku naturalizmu i sceptycyzmu) jako liberalizm i modernizm, więc wystarczy sięgnąć do tej diagnozy, żeby się zorientować jak się przed nim bronić.
Upraszczając, podstawową jego metodą jest dialektyczny "dialog postępowy" między światem a modernistami wewnątrz Kościoła, który prowadzi do stopniowego rozmywania Wiary i przysłowiowego "przesuwania szafy".
2. "człowieka wierzącego nie trzeba już przekonywać, że Boga nie ma" - nie trzeba, bo m.in. przekonano go że Bóg jest taki jaki mu się jawi w doświadczeniu religijnym, w efekcie, jak to pisał już w 1 poł. XX w. Chesterton, przysłowiowy pan Jones, deklarując że czci Boga, czci tak naprawdę samego siebie.
3. Wstyd (łac. verecundia) jako uczucie jest w szczególności obawą przed tym co hańbiące, przed napiętnowaniem, pogardą. Może pojawiać się zatem, w oderwaniu od rozumu - bez rozumnej podstawy, jeśli społeczność nie funkcjonuje w oparciu o porządek Boży - i tu jest źródło problemu. Jeśli zatem ktoś chce nań odpowiedzieć
4. "Kościół to nie instytucja, której trzeba bronić" - oczywiście że trzeba i jest to podstawowym obowiązkiem chrześcijanina w ramach oddawania Panu Bogu chwały na tym świecie. Obowiązek ten jest oczywiście zróżnicowany na poszczególnych szczeblach Kościoła - od Papieża w dół a dramatyczne skutki jego długotrwałego zaniechania i demontażu murów i mechanizmów obronnych oglądamy dookoła.

Kościoła nie trzeba sie wstydzić jak i niektórych Religii, które w swoim zwyczają nie mają zabijania i okradanie innych. Ale WSTYDZIĆ to sie może KOŚCIÓŁ za Watykan, który od samego początku stoi po stronie ZŁA. Wiara Chrześcijańska powstała po to by uczynić z istot ludzkich Niewolników, których celem ISTNIENIA tutaj bo tak sobie ZŁO zaplanowało jest w pewnym momencie historii poświecić swoje życie by odpuścić grzech ZŁA. Ja to wiem od dawna a Szablon ZŁA w jakim bierzemy udział dotyczy wiekszości, która te ZŁO ze swoim Centrum obecnym w USA, które to od tak zwanej WOjny Secesyjnej Północ Południe pokazało jak chcą sie pozbywać tych co wiedzieli za dużo. A Niewolnictwo trwa w najlepszy możliwy sposób bo tu na dole ludzi okrada sie NAJWIĘCEJ a czym wiecej płacimy kosztów stałych tym Elity ZŁA nie tylko z USA zyskują na tym najwiecej. Teraz wielu podążających ścieżką ZŁA bedzie udawać DOBRYCH bo zaczynają sami dostrzegać co sie dzieje. Tak ma być i tak miało być. Bez Zła nie byłoby tych co temu ZŁU nie ulegli i na tym polegał oraz polega ten TEST. Czy jesteś w stanie nawet jak jest przyzwolenie na czynienia ZŁA stać sie ZŁY.

IS 2201

Obcych ,,religii" trzeba się wstydzić jak najbardziej i je zwalczać ze wszystkich sił.

Każda Religia należy do Szablonu ZŁA, który ją tu stworzył. Potrzeba KONTROLI to był główny cel oraz poniżania, wstydu, winy tylko ZŁO zapomniało albo jest to celowo uczynione bo istnieje taka możliwość, że możemy zacząć sie rozwijać przez SAMOROZWÓJ. Gdy czujemy nie swoją WINĘ, WSTYD i PONIŻENIE albo Swoje i jednocześnie wiemy, że tylko tu ZŁO może czuć sie jak u SIEBIE. Żeby tu trafić były dwie możliwości. ZŁA przeszłość lub poczucie bycia NIKIM, Ignorowanym, poniżanym. Tylko mało KTO może w tym znaleźć motywacje i nieugietość. Mało kto potrafi mówić Dobre Słowa gdy w tym czasie jest bity w plecy. Na tym to polega. Dobro jest tylko jedno dlatego ci co podążają ścieżką Dobra rozumieją sie bez słów bo wiedzą o tym, że tam gdzie jedna i druga strona pociąga za SPUST tam jest ZŁO.

IS 2201

Każda religia poza katolicką.

Przytaczałem już ten wątek. Polacy jako tacy bo wybili tych co nie głosowaliby od 1989 roku na partie okrągłostołowe i w miedzy czasie na II WŚ. USA zarobiło 53 mld dolarów są przygotowywani by jak BIBLIJNY Jezus Chrystus poświecić dla dla odpuszczenia Grzechów Syjonistów. Ja już to dawno temu zauważyłem ale nie było sensu o tym pisać czy mówić a teraz już jest sens. Gdy w 1999 roku wprowadzono Judaistyczny ZUS było wiadome czyją własnością jesteśmy a Słowa Biblii też o tym mówią. Spisane dokładnie tak by ZŁO mogło czynić swoje dalej. Czy poświecisz życie za ZŁO z Centrum w USA żeby odpuścić ich GRZECHY? Z tego wynika, że jest to obowiązkiem wyborców KO i PiS bo stoją od dawna za nimi a przecież to Dozorcy interesu USA.