Sprawiedliwość Boża jest nieodłączna od Miłosierdzia Bożego

Bóg jest miłością (1 J 4, 8).

W ostatnich wiekach przedsoborowych, a w szczególności w XIX i na początku XX wieku, w teologii i w kaznodziejstwie zauważalna była tendencja do przedstawiania zniekształconego obrazu Boga (trochę podobnie jak w błędach jansenizmu). W kazaniach najczęściej bardzo mało mówiło się o wielkiej dobroci Boga, natomiast przeakcentowano temat kary Bożej i Sprawiedliwości Bożej.

Nic więc dziwnego, że Chrystus sam przyszedł, aby to zmienić. Objawił się wielu mistykom, min. św. Faustynie Kowalskiej, aby przypomnieć duchowieństwu i wiernym o Jego wielkiej Dobroci i Miłosierdziu:
Córko Moja, mów kapłanom o tym niepojętym miłosierdziu Moim (Dzienniczek 177). W tym czasie również sam Bóg Ojciec objawiając się Matce Eugenii E. Ravasio powiedział: Przychodzę, aby wygnać przesadny lęk, który Moje stworzenia odczuwają wobec Mnie. Pragnę dać im do zrozumienia, że Moja radość polega na tym, abym był znany i kochany przez Moje dzieci, to znaczy przez całą ludzkość obecną i przyszłą. Wielu innych mistyków w XIX i na początku XX wieku otrzymało objawienia o podobnej treści, min. s. Józefa Menendez oraz sługa Boża s. Konsolata Betrone

Niestety w naszych czasach posoborowych, bardzo często popada się w drugą skrajność – akcentuje się samo tylko Miłosierdzie Boże, pomijając zupełnie Sprawiedliwość Bożą. Prowadzi to do zniekształcenia prawdziwego obrazu Miłosierdzia Bożego, a co za tym idzie – do zuchwałego lekceważenia norm moralnych a nawet do zaniku poczucia grzechu. Przypominał o tym św. Jan Paweł II: Nawet w dziedzinie myśli i życia kościelnego pewne tendencje prowadzą w sposób nieuchronny do zaniku poczucia grzechu. Niektórzy, na przykład, dążą do zastąpienia przesady występującej w przeszłości inną przesadą: przechodzą od widzenia grzechu wszędzie do niedostrzegania go nigdzie; od zbytniego akcentowania lęku przed karą wieczną do głoszenia miłości Bożej, która miałaby wykluczać wszelką karę za grzech; od surowości stosowanej w celu wyprostowania błędnych sumień do pozornego poszanowania sumienia do tego stopnia, że przestaje istnieć obowiązek mówienia prawdy (Św. Jan Paweł II, adh. apost. Reconciliatio et paenitentia 18).

Należy więc zawsze i przede wszystkim pamiętać o Dobroci i Miłości Boga, o Jego Miłosierdziu, lecz nie wolno nigdy zapominać o Sprawiedliwości Bożej, która jest nieodłączna od Miłości i Miłosierdzia Bożego. Należy jednak Sprawiedliwość Bożą rozumieć właściwie, to znaczy w świetle Miłosierdzia. Nigdy nie wolno przeakcentować i stawiać na pierwszym miejscu Sprawiedliwości Bożej. Nawet Katechizm Soboru Trydenckiego poucza, że nade wszystko należy ukazywać Miłość naszego Pana Jezusa Chrystusa (Katechizm Rzymski – wstęp, 10).

Miłość jest najważniejsza. Miłość jest istotą chrześcijaństwa. Bóg jest Miłością. Nawet tzw. sprawiedliwa „kara Boża”, jest wyrazem Miłości i Miłosierdzia Bożego. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje (Hbr 12, 6). Bóg nie tylko miłuje, ale jest Miłością (1 J 4, 8), dlatego nawet Jego Sprawiedliwość jest nieodłączna od Miłości i Miłosierdzia. Kara ukazana jest jako pewnego rodzaju pedagogia Boża, w której jednakże ostatnie słowo należy zawsze do miłosierdzia (Św. Jan Paweł II, Katecheza – 25 lipca 2001).

Bóg jest naszym kochającym Ojcem i pragnie naszego szczęścia wiecznego. Pragnie także naszego szczęścia doczesnego na tyle, na ile nie sprzeciwia się to naszemu szczęściu wiecznemu. Jeżeli Dobry Bóg widzi, że ludzie przez dłuższy czas trwają w grzechach i nie myślą o pokucie, idąc po śmierci całymi masami na wieczne potępienie - wówczas często dopuszcza karę w postaci wojny. Bóg nie chce tego, lecz jest jakby zmuszony, ponieważ bardzo nas kocha. Jednak najpierw zawsze ostrzega i nawołuje do pokuty, np.
posyłając Najświętszą Dziewicę Maryję, która objawiała się w Fatimie i nawoływała świat do nawrócenia. Kara w postaci wojny jest ostatecznością, gdy wszystkie inne środki zostaną wyczerpane.

Podczas wojny ludzie najczęściej zwracają się do Boga.
Jak trwoga to do Boga mówi stare polskie przysłowie. W ten sposób Dobry Bóg dopuszczając doczesne nieszczęścia, ratuje bardzo wiele dusz od wiecznego potępienia. Czyni to z Miłosierdzia, które jest nieodłączne od Sprawiedliwości. Bóg nie jest mściwy - jak myślą niektórzy - lecz zawsze pragnie tylko naszego szczęścia, dlatego czasami jest zmuszony używać bolesnych środków, aby skłonić nas do opamiętania się. Tak czyni każdy prawdziwie kochający ojciec, gdy widzi swoje dziecko idące prosto w przepaść. Gdy takie dziecko uparcie odrzuca napomnienia i nawoływania ojca, ten w końcu zostaje doprowadzony do ostateczności, dlatego zagniewany podbiega i daje dzieciakowi przysłowiowego 'klapsa". Czyni to z miłości do dziecka, dla jego dobra. Taki jest nasz Ojciec Niebieski: Bóg jest miłością (1 J 4, 8).

Nie czekajmy, aż Tato Niebieski da nam przysłowiowego "klapsa", aby nas ratować. Już teraz nawracajmy nasze serca i módlmy się codziennie (zwłaszcza odmawiajmy codziennie różaniec), także w intencji nawrócenia zatwardziałych grzeszników. Ofiarujmy nieustannie Bogu Ojcu zasługi Chrystusa, a wraz z nimi samych siebie i wszystkie nasze cierpienia - zwłaszcza podczas każdej Mszy świętej - w intencji zadośćuczynienia i wynagrodzenia Bogu za grzechy Polski i świata. Dopełnijmy braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół (Kol 1, 24).