Urząd ds. Wyznań czas przywrócić

(foto. GP) Kryzys postępuje, Unia Europejska nie ma ochoty dawać kasy i nawet najbardziej zagorzali zwolennicy PO (poza może Tomaszami Wołkiem i Lisem) zauważają, że z wolnością prasy coś jest nie tak …Więcej
(foto. GP)
Kryzys postępuje, Unia Europejska nie ma ochoty dawać kasy i nawet najbardziej zagorzali zwolennicy PO (poza może Tomaszami Wołkiem i Lisem) zauważają, że z wolnością prasy coś jest nie tak. Na szczęście dla rządu zawsze można się zasłonić Kościołem.
Gdy w każdej właściwie dziedzinie wychodzi niekompetencja obecnej władzy bądź jej autorytarne zapędy, niełatwo jest obecnej ekipie rządowej utrzymać się na swoich stołkach. Dlatego postanowiła ona szybko znaleźć nowego wroga, przeciw któremu będzie mogła skierować swoje lotne szwadrony, zarówno dziennikarskie, jak i piarowskie. Kibole jednak już się przejedli, handlarze dopalaczami mają wszystkie argumenty, by wygrać w sądach z władzą, a pedofile, których można by wykastrować, jakoś szczególnie nie obrodzili. I dlatego padło na Kościół, który powoli jest uznawany za winnego nie tylko rozprzestrzeniania się „mowy nienawiści”, ale także porażek rządu Tuska. A przy okazji próbuje się ocenzurować ostatni w pełni wolny kanał komunikacji …Więcej
,,Stefanek,,
Jeszcze trochę i masoneria będzie pisała kazania dla kapłanów kaznodziejów.
,,Stefanek,,
Zamiast kazań – przemowy Tuska
Cenzurowanie (określane ładnym mianem „przyglądania się”) kazań, próby wymuszenia milczenia hierarchów kościelnych i księży w sprawach trudnych i niewygodnych wpisują się nie tylko w piarowską strategię rządu, ale także w jego pomysł na stopniowe zamrażanie debaty w Polsce. Niedzielne (a także świąteczne) msze święte są nadal istotnym kanałem komunikacji społecznej …Więcej
Zamiast kazań – przemowy Tuska

Cenzurowanie (określane ładnym mianem „przyglądania się”) kazań, próby wymuszenia milczenia hierarchów kościelnych i księży w sprawach trudnych i niewygodnych wpisują się nie tylko w piarowską strategię rządu, ale także w jego pomysł na stopniowe zamrażanie debaty w Polsce. Niedzielne (a także świąteczne) msze święte są nadal istotnym kanałem komunikacji społecznej. Księża mają co tydzień ok. 15 min, by nauczać wiernych. Biskupi zaś w każde większe święto głoszą homilie, które są omawiane (często złośliwie, ale jednak) w mediach. Ale kazanie można zastąpić słowem na niedzielę premiera.

Władza bowiem, choć kontroluje już niemal wszystkie telewizje i większą część prasy, na potężny kanał informacji, jakim jest Kościół, nadal wpływ ma niewielki. I nie jest w stanie doprowadzić do sytuacji, w której księża, jak TVN24 czy „Gazeta Wyborcza”, będą powtarzali, że zamiana ciał ofiar katastrofy smoleńskiej to nic wielkiego i w zasadzie „nic się nie stało”. Nie udało się też skłonić duchownych, by zaczęli zapewniać, że in vitro jest w porządku, a posłowie i radni PO popierający aborcję to fajni katolicy. Co gorsza znalazł się nawet arcybiskup, który jasno przypomniał politykom rządzącej formacji, że mogą głosować, jak chcą, ale do komunii potem pójść nie mogą, jeśli poprą rozwiązania przeciwne życiu.