TOMEK: NIE ZMARNUJĘ SKARBU CIERPIENIA...

Pozwól mi uwierzyć Panie, że w cierpieniu siła, aby miłość nieść. Tam gdzie przyszłość jest zamknięta na nadzieje, tam gdzie człowiek poszukuje Ciebie.” Te słowa piosenki „Pozwól mi uwierzyć” są mottem życiowym Tomasza Żądło – 22-letniego mieszkańca Staszowa.

Tomek od urodzenia jest osobą niepełnosprawną. Chory na porażenie mózgowe nie mógł, jak inni chłopcy, grać w piłkę, biegać, chodzić. Porusza się na wózku. Jednak ta dysfunkcja ruchowa nie ogranicza go jako katolika. Zawsze był osobą wierzącą, ale jego doświadczenia życiowe w pewnym okresie życia pogłębiły jego wiarę. Przyjął cierpienie i odkrył jego wartość. Zrozumiał, że jest ono wyrazem miłości Pana Jezusa, darem zbawienia.

Z uwagi na to, że w Staszowie nie było odpowiedniej szkoły przystosowanej dla osób niepełnosprawnych podjął naukę w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym L.O. w Przemyślu. Nie było mu tam łatwo.

- Czułem się osamotniony, nie miałem oparcia w otoczeniu, moje samopoczucie pogorszyło się. Często odwiedzali mnie moi kochani rodzice, starali się mi pomóc. Wiele też zawdzięczam siostrze Katarzynie – opowiada Tomek. – Bogu dziękuję, że stanęła na mojej drodze. Poznałem ją na spotkaniu Ruchu Czystych Serc. Lubiłem z nią rozmawiać, zwierzać się jej ze swoich problemów, a ona dodawała mi siły i chęci do życia, opiekowała się mną, pomagała mi przetrwać trudne chwile w szkole czy w internacie.

Niektórym moim nauczycielom czy wychowawcom nie podobała się moja głęboka wiara i częste kontakty z osobami duchownymi. Z tego powodu utrudniali mi trochę życie, np nie pozwalali moim rodzicom nocować w internacie kiedy mnie odwiedzali, chociaż rodziny moich kolegów mogły zostawać bez problemów na noc podczas odwiedzin. To wiara dała mi siłę, aby nie gniewać się, lecz błogosławić tych, którzy mi dokuczali. Wierzę, że ona pomaga mi przezwyciężać trudności, które napotykam w swojej działalności, w swoim życiu. Podoba mi się to co robię i nie zrezygnuję, mimo licznych przeciwności. Cierpienie jest drogą do wolności.

To dzięki s. Katarzynie Tomek zdecydował się na szerszą działalność. Działał w Caritasie, w Ruchu Czystych Serc, który był inicjatorem Marszu za Życiem, W Katolickiej Rozgłośni Archidiecezji Przemyskiej – w radiu FARA prowadził audycje, w których opowiadał o sobie i swojej niepełnosprawności, o zaangażowaniu w życie Kościoła.

- Teraz myślę, że siostra Katarzyna była dla mnie znakiem od Boga, Opatrzność Boża ukazała mi drogę mojego życia. Odnalazłem w życiu sens i odpowiedziałem na zaproszenie Boga. Nie pozwoliłem, by moje cierpienie się zmarnowało zgodnie ze słowami błogosławionego Jana Pawła II: „Nie marnuj skarbu cierpienia”.

Podczas pobytu w Przemyślu dowiedział się o Centrum Ochotników Cierpienia, wkrótce został Cichym Pracownikiem Krzyża. Założycielem tej wspólnoty był ks. prałat Ligi Novarese. Urodził się w 1914 r. we Włoszech. Od najmłodszych lat był gorliwym katolikiem. W wieku 8 lat zachorował na gruźlicę, jego stan był bardzo poważny. Swoje młodzieńcze lata spędził więc na cierpieniu i samotności, oddalony od rodziny, zmuszony długi czas przebywać w różnych sanatoriach i szpitalach. Ten czas był dla niego wielką próbą i doświadczeniem, które zaważyło na całej jego duchowości i późniejszej działalności.

W międzyczasie odbył pielgrzymkę do Lourdes, gdzie z całym żarem swej niezłomnej chłopięcej wiary modlił się do Boga za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny o łaskę uzdrowienia. Gdy czekał na odpowiedź, pewnej nocy przyśniła mu się Najświętsza Maryja Panna. Luigino zapytał Ją wtedy – „Matko moja, czy wyzdrowieję?” – „Tak, w miesiącu mi poświęconym!”; zapytał też – „Zostanę kapłanem?” – Maryja przytaknęła; „Pójdę do nieba?” – Maryja uśmiechnęła się. Obiecał więc Matce Bożej, że jeśli dostąpi uzdrowienia, poświęci całe swoje życie cierpiącym. Po pewnym czasie jego choroba zniknęła.

W maju 1947 założył „Centrum Ochotników Cierpienia”, uznane w 1960 przez papieża Jana XXIII, zrzeszające chorych, którzy świadomi swoich obowiązków wynikających z chrztu, chcą aktywnie współuczestniczyć w życiu Kościoła, ofiarując własne cierpienie jako zadośćuczynienie za grzechy świata i jako narzędzie nawrócenia, prowadząc też działalność duszpasterską, apostolską względem innych braci i sióstr cierpiących.

Stowarzyszenie ma swą siedzibę przy Sanktuarium Salus infirmorum (Uzdrowienie chorych) w miejscowości Ariano Irpino we Włoszech. Na świecie są liczne Centra Ochotników Cierpienia. W Polsce Centrum Ochotników Cierpienia założyli ks. Janusz Malski i ks. Ryszard Dobrołowicz, proboszcz parafii Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Głogowie, który w 1986r. spotkał s. Elwirę Miriam Psorully, współzałożycielkę dzieła. Jego siedziba – Dom Uzdrowienie Chorych im. Jana Pawła II znajduje się w Głogowie. Stanowi on centrum rekolekcyjne wspólnoty, organizowane są turnusy rekolekcyjno- rehabilitacyjne, spotkania z chorymi i niepełnosprawnymi.

W diecezji sandomierskiej jedynym liderem Cichych Pracowników Krzyża jest Tomasz Żądło.

- Chciałbym zebrać wspólnotę modlitewną, którzy swoje cierpienie ofiarują za Kościół, a swoje doświadczenia pragną połączyć z cierpieniem Chrystusa. W tej chwili w Staszowie jest grupa 8 osób niepełnosprawnych, z którą mam kontakt. Jestem przekonany, że więcej osób przyłączyłoby się do nas, ale ludzie nie wiedzą, że istnieje taka wspólnota.

Chciałbym rozpropagować dzieło ks. prałata Luigiego Novarese, chciałbym też, aby w naszej diecezji została utworzona Rada Diecezjalna Centrum Ochotników Cierpienia. Osoby zainteresowane przystąpieniem do naszej wspólnoty proszę o kontakt ze mną (tel. 784 418 417, e-mail: 624tomek@gmail.com).

Opiekunem duchowym staszowskiej wspólnoty jest ks. kan. Edward Zieliński, proboszcz parafii św. Barbary w Staszowie.

– Taka postawa jest świadectwem wiary i nadaje wszystkim cierpiącym sens w świetle Chrystusa, który za nas przyjął krzyż i ofiarował siebie dla zbawienia świata. W obecnym roku duszpasterskim, obchodzonym pod hasłem: „Kościół domem i szkołą komunii” także obecność Cichych Pracowników Krzyża przyczynia się do wzmacniania więzi w Kościele jako naszym domu, ale też uczy troski i odpowiedzialności za doprowadzenie do jedności z Bogiem tych, którym brak wiary lub wątpliwości nie pozwalają dojść do pełnej jedności i otworzyć się na łaskę przebaczenia”.

Choć każdy dzień Tomasza usłany jest cierpieniem, to dzielnie znosi swój krzyż, jest pogodny, z jego twarzy promienieje radość. Nie uważa swojego cierpienia za karę, ale za wielką łaskę, bo – jeśli Bóg daje nam swój krzyż to jest to najkrótsza droga do zbawienia – mówi. – Przez ten krzyż daje największy akt miłości. Ta droga też jest ciężka, bo czasem leżę, coś mnie boli, ale wszystko ofiarowuję Panu Jezusowi.

- Moje codzienne życie jest przykładem na złamanie stereotypu, że osoba niepełnosprawna jest zamknięta w czterech ścianach ze swoimi problemami. Ja znajduję czas na modlitwę, naukę, rehabilitację i działalność w ruchach katolickich. Osiągnąłem tak wiele dzięki wierze, której świadectwo otrzymałem od moich kochanych rodziców.

- Tomek jest dla nas wielkim darem – podkreśla jego mama. – Adoptowaliśmy go, gdy miał 3 miesiące. Gdy miał 9 miesięcy dowiedzieliśmy się, że jest chory. Ani przez chwilę nie zawahałam się, byłam pewna, że chcę go obdarować swoją miłością. Pan Bóg postawił Tomka na naszej drodze, czasem była to ciężka droga, krzyż, ale z pomocą Bożą niosę go lekko”.

Tomek ma wspaniałych kochających rodziców, oddanych mu i wspierających go w każdej chwili jego życia. On sam swoje cierpienie składa w ofierze za swoich najbliższych, którzy troszczą się o niego oraz za Kościół i świat.

Dorota Sobolewska-Bielecka

* * *

za: Nie marnuje skarbu
JEZUS DO LUDZKOŚCI udostępnia to
623
JEZUS DO LUDZKOŚCI
3 więcej komentarzy od JEZUS DO LUDZKOŚCI
JEZUS DO LUDZKOŚCI
JEZUS DO LUDZKOŚCI