Św. Joanna. Patronka niezrozumianych
Myślę, że Joanna musiała zapłacić wieloma upokorzeniami za pójście z Jezusem.
Można śmiało przyjąć ją za patronkę w sytuacjach, gdy najbliżsi nie rozumieją naszego "chodzenia za Panem".
Gdy próbujemy dbać o jedność małżeństwa i równocześnie o jedność z nieznanym dla małżonka Bogiem.
“Następnie wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym.
A było z Nim dwunastu oraz kilka kobiet, które zostały uwolnione od złych duchów i od chorób: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów, Joanna, żona Chuzy, rządcy Heroda, Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały ( udzielając) ze swego mienia.”
Łk 8, 1-3
Joanna, żona Chuzy… Joanna, żona… Joanna… Te słowa odbijają się echem w mojej głowie. Jakby, wymieniona z imienia kobieta chciała dzisiaj, po dwóch tysiącach lat, coś powiedzieć. Była na pewno kimś niezwykłym. Pochodziła z wysokiego rodu. Jej mąż Chuza zarządzał domem Heroda Antypasa. Joanna miała znaczącą pozycję w społeczeństwie. Oczywiście, nie należy tego rozumieć w kategoriach naszych czasów. W tamtej kulturze bowiem, kobieta właściwie przynależała do mężczyzny. Była ograniczona przez prawo, religię, obyczaje i tradycję. Znajdowała się na uboczu życia publicznego. Kobieta nie mogła nawet rozmawiać na ulicy z mężczyzną, też z własnym mężem. Królowała za to w domu.
Ponad zasadami
A Joanna z tego domu… odeszła. I to na dodatek z majątkiem.
Miała pieniądze i postanowiła je wydawać na utrzymanie Nauczyciela i otaczających Go, niepracujących, młodych mężczyzn .”Usługiwała (udzielając) ze swego mienia”. Takie postępowanie kobiety nie mieściło się w ówczesnych standardach (w naszych czasach też budziłoby nieprzychylne komentarze).
Przecież Jezus, chodzący po Galilei, to nie był nasz słodki Jezus z milionów obrazków, ale ktoś zupełnie nieznany. Osobnik niejednoznaczny, a nawet niebezpieczny. Prorok, uzdrowiciel, a według niektórych – szarlatan. Joanna przekroczyła wiele zasad wyruszając z Nim na wędrówkę. Już jej stała, trwająca wiele dni obecność w bezpośrednim otoczeniu Jezusa, była czymś niedopuszczalnym. Słuchała nauki, którą Mistrz hojnie przekazywał swoim uczniom. A przecież, szanowany rabbi Eliezer grzmiał:
“Lepiej byłoby spalić wszystkie słowa Prawa niż włożyć je w ręce kobiety”!
Niewiasty nie mogły studiować świętych ksiąg.
Zniekształcony obraz kobiety
Dlaczego żona Chuzy ruszyła w tę włóczęgę po bezdrożach galilejskich? Może, jak twierdzi lakonicznie Łukasz, należała do tych, ”które zostały uwolnione od złych duchów i chorób”? Coś musiało mocno dotknąć jej wnętrza, jakiejś bolesnej rany, która miała swoje źródło w fatalnym wydarzeniu w raju. Joanna nie mówi o swoim powołaniu, nawróceniu. I chyba dobrze. Dzięki temu mogę uzupełnić jej historię moim życiem. Jedno jest jednak pewne, dla wszystkich jej sióstr – “Jezus przychodzi, aby swą łaską uleczyć pęknięcia, wypełnić otchłanie, skutki grzechu pierworodnego zniekształcające obraz kobiety” (Brat Efraim, ”Jezus Żyd praktykujący”). To wspaniała wiadomość.
Spotkanie z Mistrzem dało Joannie taką siłę, że potrafiła przeciwstawić się tradycji, obyczajom i prawu. Rewolucja w sercu kobiety i konieczność wyruszenia w drogę za Wybawicielem. A co na to jej mąż ? Co na to teściowa? Inne, szlachetne matrony żydowskie? Rabini? Faryzeusze? Myślę, że Joanna musiała zapłacić wieloma upokorzeniami za pójście z Jezusem.
Historia jej powtarza się odtąd w każdym pokoleniu kobiet.
Można śmiało przyjąć Joannę za patronkę w sytuacjach, gdy najbliżsi nie rozumieją naszego chodzenia za Panem.
Gdy próbujemy dbać o jedność małżeństwa i równocześnie o jedność z nieznanym dla małżonka Bogiem.
Oczywiście, najlepsza patronka nic by nie pomogła, gdyby nie otwartość samego Jezusa. Rewolucja naszego Mistrza.
Joanna i inne poszły za Nim. Odtąd, jak to stwierdził brat Efraim –
“Dla apostołów, dla rodzącego się Kościoła, Opatrzność miała twarz kobiety”.
Trwać do końca
Ale to nie koniec historii żony Chuzy. Czytając dalej tekst Łukasza, dochodzimy do tragicznych wydarzeń w Jerozolimie. Nauczyciel z Nazaretu staje przed Herodem Antypasem. Łukasz relacjonuje ich spotkanie: ”Na widok Jezusa Herod bardzo się ucieszył. Od dawna bowiem chciał Go ujrzeć, ponieważ słyszał o Nim i spodziewał się, że zobaczy jakiś znak, zdziałany przez Niego…” Łk 23, 8-11. Skąd u tetrarchy takie zainteresowanie skazańcem? Kto mu opowiadał o Jezusie, o Jego cudach?
Może Chuza, jego zarządca, wspomniał o Nauczycielu, z którym wędrowała jego żona. A może ona sama dzieliła się swoją fascynacją z innymi kobietami z otoczenia władcy? A kto tę rozmowę przekazał Łukaszowi? Niektórzy badacze twierdzą, że urzędnik rzymski i przyjaciel tetrarchy Manaen, który później został chrześcijaninem. Ja jednak, kobiecym uchem, słyszę tutaj głos Joanny.
Słowo prowadzi nas dalej. Pod krzyż.
“Wszyscy Jego znajomi stali z daleka a również niewiasty, które Mu towarzyszyły od Galilei przypatrywały się temu.” Łk 23, 49. Była tam też Joanna. Dbała o Nauczyciela gdy żył, teraz patrzyła na Jego śmierć. Chciała oddać mu ostatnią posługę. Józef zdjął ciało Jezusa z krzyża.
Złożył w grobie. ”Były przy tym niewiasty, które z Nim przyszły z Galilei. Obejrzały grób i w jaki sposób zostało złożone ciało Jezusa. Po powrocie przygotowały wonności i olejki lecz zgodnie z przykazaniem zachowały spoczynek w szabat” Łk 23, 55-56. Niewiasty, mimo bólu i lęku po stracie Nauczyciela, wiedziały, że trzeba wszystko wypełnić do końca.
Wszystko ma sens…
Co przeżywały kobiety oczekując całą dobę aby namaścić ciało Mistrza? To był chyba najsmutniejszy szabat w ich życiu. Jezus wszedł do odpoczynku Boga. One wyglądały świtu.
Nie wiedziałam, że Łukasz jeszcze raz wymieni żonę Chuzy z imienia. I ma to miejsce w najpiękniejszym (przynajmniej dla mnie) kontekście. Wraz z Joanną stajemy w poranek dnia pierwszego przy grobie Jezusa. Wonności i olejki przygotowane. Kamień odsunięty od wejścia. Kobiety wchodzą do środka… Grób jest pusty, zaskoczenie i bezradność. A po chwili pojawiają się przed nimi jacyś mężczyźni. Mają w sobie coś niezwykłego, co karze kobietom pochylić się aż do ziemi. –“Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj, zmartwychwstał.” Najwspanialsze słowa jakie można usłyszeć! Jest w nich radość w najczystszej postaci. Ci w lśniących szatach musieli być samą energią, siłą i światłem. “Przypomnijcie sobie jak wam mówił, będąc jeszcze w Galilei: Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzeszników i ukrzyżowany, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie. Wtedy przypomniały sobie Jego słowa.” Łk 24, 5-8.
Joannie też wszystko się przypomniało z tej galilejskiej wędrówki. I wszystkie rany niezrozumienia, upokorzeń i niesprawiedliwych sądów w jednej chwili zostały uleczone. O świcie dnia pierwszego układanka życia zalśniła fantastycznymi kolorami. Więc to wszystko miało sens. Więc to wszystko ma sens… -“Jest to niezwykłe – mówi brat Efraim – kobieta, która pierwsza zgrzeszyła jest również pierwszą, która została zbawiona, i to w sposób cudowny”.
Pamięć u żony Chuzy okazała się zbawienna. Ona przypomniała sobie słowa Nauczyciela o zmartwychwstaniu. Niestety, apostołowie mieli problem z pamięcią. To o czym opowiadały Maria Magdalena, Joanna i Marta, matka Jakuba, uznali za “czczą gadaninę i nie dali im wiary”. Potrzebowali więcej czasu lub bardziej wiarygodnych świadków. Pierwsza ewangelizacja kobietom raczej nie wyszła. Myślę jednak, że nie załamały się tym niepowodzeniem. I tak przecież miały rację. Dobrze, że Cię poznałam Joanno, żono Chuzy, rządcy Heroda. Twoja droga była piękna i… jakoś bardzo mi znajoma.
Tekst pochodzi z blogowni Stacji7
stacja7.pl/swieci/sw-joanna-patronka-niezrozumianych/
Można śmiało przyjąć ją za patronkę w sytuacjach, gdy najbliżsi nie rozumieją naszego "chodzenia za Panem".
Gdy próbujemy dbać o jedność małżeństwa i równocześnie o jedność z nieznanym dla małżonka Bogiem.
“Następnie wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym.
A było z Nim dwunastu oraz kilka kobiet, które zostały uwolnione od złych duchów i od chorób: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów, Joanna, żona Chuzy, rządcy Heroda, Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały ( udzielając) ze swego mienia.”
Łk 8, 1-3
Joanna, żona Chuzy… Joanna, żona… Joanna… Te słowa odbijają się echem w mojej głowie. Jakby, wymieniona z imienia kobieta chciała dzisiaj, po dwóch tysiącach lat, coś powiedzieć. Była na pewno kimś niezwykłym. Pochodziła z wysokiego rodu. Jej mąż Chuza zarządzał domem Heroda Antypasa. Joanna miała znaczącą pozycję w społeczeństwie. Oczywiście, nie należy tego rozumieć w kategoriach naszych czasów. W tamtej kulturze bowiem, kobieta właściwie przynależała do mężczyzny. Była ograniczona przez prawo, religię, obyczaje i tradycję. Znajdowała się na uboczu życia publicznego. Kobieta nie mogła nawet rozmawiać na ulicy z mężczyzną, też z własnym mężem. Królowała za to w domu.
Ponad zasadami
A Joanna z tego domu… odeszła. I to na dodatek z majątkiem.
Miała pieniądze i postanowiła je wydawać na utrzymanie Nauczyciela i otaczających Go, niepracujących, młodych mężczyzn .”Usługiwała (udzielając) ze swego mienia”. Takie postępowanie kobiety nie mieściło się w ówczesnych standardach (w naszych czasach też budziłoby nieprzychylne komentarze).
Przecież Jezus, chodzący po Galilei, to nie był nasz słodki Jezus z milionów obrazków, ale ktoś zupełnie nieznany. Osobnik niejednoznaczny, a nawet niebezpieczny. Prorok, uzdrowiciel, a według niektórych – szarlatan. Joanna przekroczyła wiele zasad wyruszając z Nim na wędrówkę. Już jej stała, trwająca wiele dni obecność w bezpośrednim otoczeniu Jezusa, była czymś niedopuszczalnym. Słuchała nauki, którą Mistrz hojnie przekazywał swoim uczniom. A przecież, szanowany rabbi Eliezer grzmiał:
“Lepiej byłoby spalić wszystkie słowa Prawa niż włożyć je w ręce kobiety”!
Niewiasty nie mogły studiować świętych ksiąg.
Zniekształcony obraz kobiety
Dlaczego żona Chuzy ruszyła w tę włóczęgę po bezdrożach galilejskich? Może, jak twierdzi lakonicznie Łukasz, należała do tych, ”które zostały uwolnione od złych duchów i chorób”? Coś musiało mocno dotknąć jej wnętrza, jakiejś bolesnej rany, która miała swoje źródło w fatalnym wydarzeniu w raju. Joanna nie mówi o swoim powołaniu, nawróceniu. I chyba dobrze. Dzięki temu mogę uzupełnić jej historię moim życiem. Jedno jest jednak pewne, dla wszystkich jej sióstr – “Jezus przychodzi, aby swą łaską uleczyć pęknięcia, wypełnić otchłanie, skutki grzechu pierworodnego zniekształcające obraz kobiety” (Brat Efraim, ”Jezus Żyd praktykujący”). To wspaniała wiadomość.
Spotkanie z Mistrzem dało Joannie taką siłę, że potrafiła przeciwstawić się tradycji, obyczajom i prawu. Rewolucja w sercu kobiety i konieczność wyruszenia w drogę za Wybawicielem. A co na to jej mąż ? Co na to teściowa? Inne, szlachetne matrony żydowskie? Rabini? Faryzeusze? Myślę, że Joanna musiała zapłacić wieloma upokorzeniami za pójście z Jezusem.
Historia jej powtarza się odtąd w każdym pokoleniu kobiet.
Można śmiało przyjąć Joannę za patronkę w sytuacjach, gdy najbliżsi nie rozumieją naszego chodzenia za Panem.
Gdy próbujemy dbać o jedność małżeństwa i równocześnie o jedność z nieznanym dla małżonka Bogiem.
Oczywiście, najlepsza patronka nic by nie pomogła, gdyby nie otwartość samego Jezusa. Rewolucja naszego Mistrza.
Joanna i inne poszły za Nim. Odtąd, jak to stwierdził brat Efraim –
“Dla apostołów, dla rodzącego się Kościoła, Opatrzność miała twarz kobiety”.
Trwać do końca
Ale to nie koniec historii żony Chuzy. Czytając dalej tekst Łukasza, dochodzimy do tragicznych wydarzeń w Jerozolimie. Nauczyciel z Nazaretu staje przed Herodem Antypasem. Łukasz relacjonuje ich spotkanie: ”Na widok Jezusa Herod bardzo się ucieszył. Od dawna bowiem chciał Go ujrzeć, ponieważ słyszał o Nim i spodziewał się, że zobaczy jakiś znak, zdziałany przez Niego…” Łk 23, 8-11. Skąd u tetrarchy takie zainteresowanie skazańcem? Kto mu opowiadał o Jezusie, o Jego cudach?
Może Chuza, jego zarządca, wspomniał o Nauczycielu, z którym wędrowała jego żona. A może ona sama dzieliła się swoją fascynacją z innymi kobietami z otoczenia władcy? A kto tę rozmowę przekazał Łukaszowi? Niektórzy badacze twierdzą, że urzędnik rzymski i przyjaciel tetrarchy Manaen, który później został chrześcijaninem. Ja jednak, kobiecym uchem, słyszę tutaj głos Joanny.
Słowo prowadzi nas dalej. Pod krzyż.
“Wszyscy Jego znajomi stali z daleka a również niewiasty, które Mu towarzyszyły od Galilei przypatrywały się temu.” Łk 23, 49. Była tam też Joanna. Dbała o Nauczyciela gdy żył, teraz patrzyła na Jego śmierć. Chciała oddać mu ostatnią posługę. Józef zdjął ciało Jezusa z krzyża.
Złożył w grobie. ”Były przy tym niewiasty, które z Nim przyszły z Galilei. Obejrzały grób i w jaki sposób zostało złożone ciało Jezusa. Po powrocie przygotowały wonności i olejki lecz zgodnie z przykazaniem zachowały spoczynek w szabat” Łk 23, 55-56. Niewiasty, mimo bólu i lęku po stracie Nauczyciela, wiedziały, że trzeba wszystko wypełnić do końca.
Wszystko ma sens…
Co przeżywały kobiety oczekując całą dobę aby namaścić ciało Mistrza? To był chyba najsmutniejszy szabat w ich życiu. Jezus wszedł do odpoczynku Boga. One wyglądały świtu.
Nie wiedziałam, że Łukasz jeszcze raz wymieni żonę Chuzy z imienia. I ma to miejsce w najpiękniejszym (przynajmniej dla mnie) kontekście. Wraz z Joanną stajemy w poranek dnia pierwszego przy grobie Jezusa. Wonności i olejki przygotowane. Kamień odsunięty od wejścia. Kobiety wchodzą do środka… Grób jest pusty, zaskoczenie i bezradność. A po chwili pojawiają się przed nimi jacyś mężczyźni. Mają w sobie coś niezwykłego, co karze kobietom pochylić się aż do ziemi. –“Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj, zmartwychwstał.” Najwspanialsze słowa jakie można usłyszeć! Jest w nich radość w najczystszej postaci. Ci w lśniących szatach musieli być samą energią, siłą i światłem. “Przypomnijcie sobie jak wam mówił, będąc jeszcze w Galilei: Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzeszników i ukrzyżowany, lecz trzeciego dnia zmartwychwstanie. Wtedy przypomniały sobie Jego słowa.” Łk 24, 5-8.
Joannie też wszystko się przypomniało z tej galilejskiej wędrówki. I wszystkie rany niezrozumienia, upokorzeń i niesprawiedliwych sądów w jednej chwili zostały uleczone. O świcie dnia pierwszego układanka życia zalśniła fantastycznymi kolorami. Więc to wszystko miało sens. Więc to wszystko ma sens… -“Jest to niezwykłe – mówi brat Efraim – kobieta, która pierwsza zgrzeszyła jest również pierwszą, która została zbawiona, i to w sposób cudowny”.
Pamięć u żony Chuzy okazała się zbawienna. Ona przypomniała sobie słowa Nauczyciela o zmartwychwstaniu. Niestety, apostołowie mieli problem z pamięcią. To o czym opowiadały Maria Magdalena, Joanna i Marta, matka Jakuba, uznali za “czczą gadaninę i nie dali im wiary”. Potrzebowali więcej czasu lub bardziej wiarygodnych świadków. Pierwsza ewangelizacja kobietom raczej nie wyszła. Myślę jednak, że nie załamały się tym niepowodzeniem. I tak przecież miały rację. Dobrze, że Cię poznałam Joanno, żono Chuzy, rządcy Heroda. Twoja droga była piękna i… jakoś bardzo mi znajoma.
Tekst pochodzi z blogowni Stacji7
stacja7.pl/swieci/sw-joanna-patronka-niezrozumianych/