V.R.S.
51,2 tys.

Jan Paweł II do hinduskich pogan (4)

Kenia

Nairobi, 07.05.1980 r.


"Drodzy przyjaciele, obecność dziś tutaj członków wspólnoty hinduistycznej przynosi mi wielką przyjemność (...) Wasze korzenie znajdujemy w czcigodnych dziejach Azji, do których mam wiele szacunku i estymy. Pozdrawiając was chętnie przypominam fakt, że Sobór Watykański II w swojej deklaracji Nostra Aetate zamanifestował braterskie podejście całego Kościoła Katolickiego do religii niechrześcijańskich. Poprzez powyższe ukazał swe zadanie rozbudzania jedności i miłości między jednostkami i narodami oraz swe zaangażowanie w promowanie wspólnoty między wszystkimi ludźmi. Powyższy dokument szczególnie odnosił się do hinduizmu oraz wartości religijnych jakie przyjmują jego zwolennicy.
I dziś Kościół Katolicki chętnie łączy się ze wszystkimi swymi braćmi w dialogu na temat tajemnicy człowieka i tajemnicy Boga. Cel życia, natura dobra, droga do szczęścia, znaczenie śmierci i końca naszej ziemskiej podróży - wszystkie te prawdy stanowią przedmiot naszej wspólnej służby człowiekowi w jego wielu potrzebach oraz promowaniu jego pełnej godności ludzkiej.
I pod znakiem tej godności ludzkiej i braterstwa witam wam dzisiaj serdecznie i z miłością braterską."

źródło:
To members of the Hindu community, Nairobi (May 7, 1980) | John Paul II

Nairobi, 18.08.1985 r.

"(...) Podczas mojej pierwsze wizyty w Kenii oświadczyłem w moim przesłaniu do społeczności hinduistycznej: "Cel życia, natura dobra, droga do szczęścia, znaczenie śmierci i końca naszej ziemskiej podróży - wszystkie te prawdy stanowią przedmiot naszej wspólnej służby człowiekowi w jego wielu potrzebach". Chciałbym potwierdzić dziś te słowa, są one również prawdziwe jeśli chodzi o relacje Kościoła Katolickiego z ludem muzułmańskim.
Potrzeby ludzkości są różnego rodzaju. Przede wszystkim są potrzeby duchowe, takie jak nasze stałe poszukiwanie sensu w życiu oraz nasze pragnienie życia w sposób godny naszej ludzkiej godności jako dzieci Bożych. Jednocześnie nie możemy lekceważyć materialnych potrzeb człowieka, które dziś w wielu krajach afrykańskich, znaczonych suszą i głodem oznaczają podstawową walkę o przetrwanie. Myślę tu szczególnie o ucieczce uchodźców (...) Sytuacja uchodźców w dzisiejszym świecie musi stać się obiektem troski wszystkich wiernych religii, którzy doceniają godność człowieka. Jest to pilna potrzeba wymagająca braterskiej solidarności i współpracy na rzecz cierpiących. (...)
Bliskie więzi łączące nasze poszczególne religie - nasz kult Boga i wartości duchowe, które szanujemy motywują nas byśmy stali się braterskimi sojusznikami w służbie na rzecz rodziny ludzkiej (...) Jesteśmy wszyscy dziećmi tego samego Boga, członkami wielkiej rodziny ludzkiej, zaś nasze religie mają szczególną rolę do wypełnienia w powściąganiu opisanego zła i tworzeniu więzi zaufania oraz wspólnoty. Wola Boża jest taka by wszyscy, którzy Go czczą, nawet jeśli nie są zjednoczeni w tym samym kulcie, byli mimo to zjednoczeni w braterstwie i wspólnej służbie na rzecz dobra wszystkich.
Nasza obecność tutaj zebranych - hinduistów, muzułmanów i chrześcijan zebranych w przyjaźni stanowi pełen nadziei znak w pluralistycznym świecie pełnym napięć. Żadna z grup religijnych nie może pozwolić sobie na życie i działanie w izolacji. Szanując nawzajem swoje przekonania potrzebujemy pomocy drugich (...) Dziś stoi przed nami wyzwanie by pomóc światu żyć w pokoju i harmonii z szacunkiem dla godności ludzkiej wszystkich. W tym działaniu Bóg miłości i pokoju będzie z nami. Niech Bóg błogosławi wam wszystkim!
źródło:
To the Islamic and Hindu communities in Kenya, John Paul II, 18 August 1985 | John Paul II


podobne tematy:
“Paczamama” 1993 czyli Jan Paweł II do czcicieli wudu
Jan Paweł II i Przyjście Pana Buddy
V.R.S.
@Weronika....S
Okoliczności świadczą że Jan Paweł II był osobą (być może jedną z niewielu osób), która szczerze wierzyła w “Kościół Soborowy” i "nowy adwent" - posoborową “odnowę”. Dlatego swoje “nauczanie” opierał na najbardziej nowatorskich i heterodoksyjnych fragmentach dokumentów VII - Lumen gentium, Unitatis redintegratio, Dignitatis humanae, Nostra aetate czy Gaudium et spes.
Buberowska …Więcej
@Weronika....S

Okoliczności świadczą że Jan Paweł II był osobą (być może jedną z niewielu osób), która szczerze wierzyła w “Kościół Soborowy” i "nowy adwent" - posoborową “odnowę”. Dlatego swoje “nauczanie” opierał na najbardziej nowatorskich i heterodoksyjnych fragmentach dokumentów VII - Lumen gentium, Unitatis redintegratio, Dignitatis humanae, Nostra aetate czy Gaudium et spes.

Buberowska filozofia dialogu, fenomenologia, personalizm i tzw. humanizm integralny sprawiły że odchodził od rzeczywistości obiektywnej w stronę subiektywizmu (autentyczność modlitw, uczuć i doświadczeń religijnych, subiektywne przeżycia, itp.) .

Bóg Jana Pawła II nie jest zatem Bogiem Objawienia danego Kościołowi - w zakresie w jakim Objawienie może ograniczać w nawiązywaniu relacji z człowiekiem tj. gdy mówi “nieekumenicznie” np. Kto nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży (J 3, 36), Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał (J 5, 23), Jeżeli nie uwierzycie, że JA JESTEM pomrzecie w grzechach swoich (J 8, 24), Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie (J 14, 6) (przyjęcie założenia że Objawienie może ograniczać relacje Boga z człowiekiem jest absurdalne same w sobie).
Jest Bogiem, który “jednoczy się jakoś” i który chce wejść w relację “Ja – ty” z każdym człowiekiem, dlatego pokonuje wszelkie przeszkody jakie ją mogą ograniczać, choćby przeszkodą tą mogłaby być Prawda objawiona przez tego samego Boga.

W takim ujęciu Kościół ma głosić Ewangelię, ale jednocześnie Bóg działa poza Kościołem, wykorzystując inne religie oraz wyznania i to co w nich dobre jako środki zbawienia. Dlatego np. każda sekta może być środkiem otwierającym drogę do komunii świętych jeżeli przeżycie religijne człowieka w tej sekcie jest autentyczne (tj. ma on poczucie że szuka Boga i go znajduje) oraz nakłania człowieka do czynienia dobrze. Kościół jest zatem dalej narzędziem i środkiem zbawienia, ale niekoniecznym, jednym z wielu, najbardziej zbliżonym do ideału. Jest jedynie - wzgofnie z teorią innego rewolucjonisty de Lubaca - “sakramentem” czyli znakiem (modelem pokazującym wzorcową, najlepszą relację z Bogiem) i taką rolę ma pełnić, co pozwala mu na wchodzenie w interakcje z innymi systemami wierzeń i aprobatę dla ich elementów uznawanych za pomocne do zbawienia – jak napisano w Nostra Aetate 2: “prawdziwe i święte” (np. Asyż).

W takim ujęciu prawda – dogmat ma wartość jedynie relatywną tj. ma wartość jako środek nakłaniający człowieka do czynienia dobrze i wchodzenia w osobistą relację z Bogiem, a nie wartość samą w sobie (jako coś co jest wymagane do przyjęcia w ramach aktu wiary do zbawienia zgodnie z Objawieniem). W takim też ujęciu wartość ma stopień oddalenia danej osoby / systemu religijnego od Ewangelii (i możemy mówić, choć logicznie jest to szaleństwo o 100 %, 90 % czy 50 % “prawdy” oraz o 100 %, 90 % czy 50 % jedności) i teoretycznie wpływa on na stopień bliskości relacji “Kościoła posoborowego” z inną religią a w konsekwencji z osobami wyznającymi tę religię, w tym np. zakres płaszczyzny wspólnych dobrych dzieł. Teoretycznie, bo praktycznie i tak to jest udawanie, gdyż pseudo-ekumenizm wojtyliański, poza ozdobnymi cytatami z Talmuda, Koranu czy pogańskich "mędrców" Wschodu i tak próbuje odwoływać się do rzekomo "wspólnych" pojęć osiągalnych na gruncie rozumowym, takich jak Bóg, pokój, cel życia człowieka - rzekomo wspólnych, bo fałszywe religie oczywiście zniekształcają ich znaczenie osiągalne przez człowieka na gruncie rozumowym (czyli faktyczne "ziarna prawdy" w rozumieniu św. Justyna Męczennika a nie te wymyślone przez rewolucjonistów "nowego adwentu").

Jednocześnie, zgodnie z nową teologią, odkupieńcza misja Chrystusa wywarła powszechny skutek zbawczy w tym sensie że nie jest wymagane nawracanie narodów na Wiarę Katolicką, a jedynie dawania świadectwa – znaku, gdyż wystarczy niedookreślona dobra wola osób pozostających poza Kościołem by zostały zbawione (paradoksalnie próba ewangelizacji tych osób przy takim podejściu może im w zbawieniu przeszkodzić bo zostaną pozbawieni niewiedzy o Kościele, która ich chroni i pozwala się zbawić). Oczywiście przy takim pojmowaniu roli Kościoła, Kościół nigdy nie wyszedłby poza grono apostołów i najbliższych uczniów Chrystusa ale “Kościół posoborowy” wierzy że trzeba było postępu ponad 1900 lat by na Vaticanum II dojść do tej nowej świadomości, którą dał mu “Duch Święty” jako znak czasu po to by Kościół na nowo się określił. Ww. osobom nie należy jedynie przeszkadzać, lecz “towarzyszyć”, podkreślając i komplementując ich godność – wzbudziwszy “zadziwienie” człowieka nad sobą, aby nie wpadł w “zezwyczajnienie” (Osoba i czyn, 1969, s. 24-25) – i dobre uczynki. Tu warto przypomnieć sobie wypowiedzi bp Karola Wojtyły na SWII, zwłaszcza w dyskusji o roli Kościoła w świecie współczesnym (wybrane cytaty tutaj: Nowy podręcznik jak pisać soborowe teksty )

Po redukcji do zasadniczych założeń religia posoborowa jest czymś zbliżonym do modernistycznego dogmatyzmu moralnego w nowej odsłonie. Sprowadza bowiem wartość dogmatu do dostarczania właściwych reguł postępowania (także w zakresie uczucia religijnego czyli relacji z Bogiem również w typie buberowskim), których najlepszym (ale nie jedynym) wzorcem i źródłem jest Ewangelia, ale mogą też występować inne pożyteczne źródła będące przejawem autentycznej woli nawiązania relacji z Bogiem (Koran, Talmud, etc.).

Jest, podobnie jak arianizm w IV w. próbą dostosowania religii chrześcijańskiej do współczesnego świata (wówczas też cesarzowi wygodniej było przyjąć że jest jeden Bóg w jednej osobie, tak jak w judaizmie czy potem islamie, bo trynitaryzm postrzegał jako zagrożenie dla “pokoju i bezpieczeństwa” imperium), choć bardziej zuchwałą bo w IV w. wierny katolicki nie miał do dyspozycji prawie 2000 lat Magisterium Kościoła (w którym jest dar Boży i nasza obrona).

W rezultacie tego wszystkiego Kościół przestaje być arką zbawienia i nauczycielem Prawdy, staje się jedynie towarzyszem wędrówki ludzi świata mówiącym ich językiem, żeby zwrócić im uwagę jakie są reguły postępowania i możliwa współpraca - towarzyszenie sobie na tajardowskiej drodze "do pełni Prawdy" oraz do dóbr doczesnych: wolności religijnej, większej równości dystrybucji dóbr materialnych, braterstwa i pokoju (jaki świat daje).

Dlatego Vaticanum II nie ma w ogóle charakteru doktrynalnego, ani przypuszczalnie – jak to wskazywał śp. G. Hesse – z uwagi na odmienny cel, materię i formę nie ma w ogóle charakteru soboru ekumenicznego (w normalnym, tradycyjnym znaczeniu).
Skutki ww. nowych założeń są katastrofalne:
– Kościół przestaje pełnić rolę misyjną w świecie (w znaczeniu właściwym, tradycyjnym),
– powstaje zamęt wewnątrz Kościoła w kwestii zasadniczej tj. roli i charakteru Kościoła oraz zakresu i roli depozytu wiary.

O tym że główni sprawcy przewidywali ów zamęt świadczy m.in. następująca wypowiedź bp Karola Wojtyły podczas obrad Vaticanum II:
„Zgodnie z tym, co zostało powiedziane w nrze 8 (części 1 schematu o Kościele), położenie wiernych katolickich, którzy żyją w łonie Kościoła, wydaje się nie tylko obciążone większą odpowiedzialnością, lecz również trudniejsze i niejako gorsze niż położenie tych, którzy bez własnej winy żyją poza Kościołem (…) Należy jeszcze zwrócić uwagę, aby w wyjaśnianiu myśli ‘poza Kościołem nie ma zbawienia’ w pewien sposób na korzyść tych, którzy bez własnej winy są poza Kościołem nie ukazywać zbawienia wewnątrz Kościoła nazbyt surowo i skąpo, ponieważ sprzeciwia się to słowom: ‘jarzmo moje jest słodkie i brzemię moje lekkie’. A są to słowa samego Zbawiciela.”
marshal76
Aż niebywałe, że większość uwierzyła w te brednie.
V.R.S.
Dużą rolę odegrała siła oddziaływania telewizji.
marshal76
To na pewno, a dzisiaj ta pseudochoroba to potwierdza. Bożek covidowy. Zapewne w 1986 w Asyżu znalazło by się dla niego miejsce ;-)
V.R.S.
Nie wiem. Telewizja w każdym razie w Asyżu była dzięki czemu po latach każdy może zobaczyć co tam wyprawiano.