V.R.S.
21,6 tys.

Gdy katolik ucieka od strasznych czasów (1)

Ludzie listy piszą czyli przed erą "chatów" i "e-maili"

Na wiosnę roku 1969 Kamila Unwin, córka Raynera Unwina, poprosiła Johna Ronalda Reuela Tolkiena o pomoc w napisaniu szkolnego wypracowania na temat: Co jest celem życia? Był on już wówczas popularnym pisarzem, którego fantastyczne baśnie dzieci rewolucji lat 60-tych przyjęły na swoje sztandary, zaś Rayner Unwin był jego wydawcą. Odpowiedź była obszerna i obejmowała pytanie pomocnicze:
"Jakiemu celowi/planowi służą rzeczy żyjące poprzez to, że żyją? (...) Pytanie: dlaczego życie, wspólnota rzeczy żyjącej, pojawiło się w fizycznym Wszechświecie, stawia następującą Kwestię: czy istnieje Bóg, Stwórca i Projektant, Umysł, któremu nasze umysły są podobne (albowiem od Niego pochodzą) tak możemy Go w części objąć rozumem."
Jak Tolkien podsumował swój list:
„Jeżeli nie wierzysz w osobowego Boga pytanie o cel życia nie ma sensu i nie znajduje odpowiedzi. Do kogo lub czego skierujesz tego rodzaju pytanie? (...) Ci, którzy wierzą w osobowego Boga, Stwórcę, nie uważają, że Wszechświat jako taki jest godny kultu, choć wnikliwe jego badanie może być jednym ze sposobów oddania czci Bogu. I choć jako żyjące stworzenia jesteśmy (w części) częścią wszechświata i w nim się znajdujemy, nasze wyobrażenia o Bogu i sposób ich wyrażania będą w znacznym stopniu wyprowadzane z kontemplacji świata wokół nas (chociaż tu trzeba wskazać, że istnieje także objawienie skierowane do wszystkich i do poszczególnych osób).
Można zatem powiedzieć, że głównym celem życia, dla każdego z nas, jest powiększanie, stosownie do naszych zdolności, naszego poznania Boga wszystkimi środkami jakie posiadamy i by skłaniało nas to do oddawania chwały i dziękczynienia. Jest czynienie tak jak mówimy w Gloria in excelsis: laudamus te, benedicamus te, adoramus te, glorificamus te, gratias agimus tibi propter magnam gloriam tuam. Chwalimy Cię, błogosławimy Cię, wielbimy Cię, wysławiamy Cię, dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja.
I w momentach uniesienia możemy wezwać wszystkie rzeczy stworzone by przyłączyły się do nas w tym chórze, mówiąc we własnym imieniu jak w Psalmie 148 i Pieśni Trzech Młodzieńców w Rozdziale II Księgi Daniela: CHWALCIE PANA... wszystkie góry i pagórki, wszystkie sady i lasy, wszystkie rzeczy pełzające i ptaki skrzydlate (...)”


List powyższy stanowi wykład prawdy katolickiej nauczanej ongiś w katechizmach o tym, że człowiek, kierując się ku Bogu jako celowi najwyższemu ostatecznemu, powinien żyć na ziemi jako stworzenie Boże ad maiorem Dei Gloriam - by powiększać chwałę Bożą. Ów motyw, motyw Bożej chwały pojawia się także w innych listach Tolkiena - do syna Krzysztofa pisał w styczniu 1944 roku następująco:

„Pamiętaj o swoim aniele stróżu. To nie pulchna niewiasta z łabędzimi skrzydłami! Ale, przynajmniej takie mam przeczucie, tak jak jesteśmy duszami z wolną wolą, tak i on był, umieszczeni tak by zwracać się (lub móc zwrócić się) ku Bogu. Lecz Bóg jest (można tak rzec) również za nami, wspierając nas, podtrzymując (jako stworzenia). Jasnym punktem mocy, gdzie ta linia życia, ta duchowa pępowina nas dotyka jest nasz Anioł, zwrócony ku Bogu za nami, w stronę, w wymiarze którego nie dostrzegamy, i ku nam. Ale oczywiście nie wpadaj w znużenie, wyglądając ku Bogu, w swojej wolnej woli i sile (dostarczanych niejako z tyłu, jak mówiłem). Jeśli nie jesteś w stanie osiągnąć wewnętrznego pokoju, który jest dany nielicznym (a najmniej mnie) w czasach zamętu, pamiętaj, że próba osiągnięcia go nie jest bezcelowa, lecz że jest konkretnym aktem. (…) Jeśli tego jeszcze nie robisz, nabierz zwyczaju modlitw chwalebnych. Odmawiam je często (po łacinie): Gloria Patri, Gloria in excelsis, Laudate Dominum, Laudate Pueri Dominum (które szczególnie cenię), jeden z psalmów na niedzielę oraz Magnificat; również Litanię Loretańską (wraz z modlitwą Sub tuum preasidium). Jeśli masz je w pamięci, nie będziesz potrzebował pocieszenia. Dobrą i godną rzeczą jest również pamiętać kanon Mszy świętej, aby móc go odmówić w duchu, jeśli kiedyś trudna sytuacja pozbawi cię możliwości wysłuchania Mszy.”

Powyższe przykłady stanowiły wyraz katolickiej formacji Tolkiena, głębokiego sensus fidei, jakie posiadał, wyrażającego się w jego licznych pismach. Przebija z nich świadomość "czasów zamętu" a jednocześnie upadku świata i ludzkości, która nie jest w stanie podnieść bez Bożej pomocy. W mrocznych latach II wojny światowej, które wkrótce dla Tolkiena miały stać się jeszcze mroczniejsze (choćby z powodu stanięcia jego ojczyzny po tej samej stronie co otwarcie bezbożny i zbrodniczy Związek Sowiecki) pisał do swego syna Michała Tolkiena (list z marca 1941):

„W tym upadłym świecie naszymi jedynymi przewodnikami są rozwaga, mądrość (rzadka w młodości, zbyt późna w starości), czyste serce i wierność woli (…) Z mroku mojego życia, tak bardzo zawiłego, stawiam przed Tobą jedną wspaniałą rzecz godną miłości na tej ziemi: Najświętszy Sakrament... W nim znajdziesz romantyczne przeżycie, chwałę, honor, wierność i prawdziwą drogę wszystkich twoich miłości na ziemi i więcej: Śmierć, która, co sprawia boski paradoks, kończy życie i wymaga oddania wszystkiego, ale dzięki której smakowi (lub przedsmakowi) wszystko czego poszukujesz w swoich ziemskich relacjach (miłość, wierność, radość) może zostać utrzymane, lub nabrać zabarwienia realności, wiecznej trwałości, której pragnie serce każdego człowieka.”

Tę samą prawdę przekazywał innemu synowi, w kolejnych latach burzy, która tym razem uderzała bezpośrednio w sferę duchową Kościoła - w liście do Krzysztofa Tolkiena z 1 listopada 1963 r.

"Potrzeba niesłychanej woli niewiary by uznać, że Jezus nigdy nie istniał, że nie wypowiadał słów, które zanotowano – zbyt niesłychanych by mogły zostać wymyślone przez kogoś w owym czasie jak na przykład: „zanim Abraham przybył, ja jestem” (J 8), „ten kto mnie widzi, widzi Ojca mego” (J 9), czy zapowiedź Najświętszego Sakramentu w J 9: „ten kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew ma życie wieczne” (…) Jest dla mnie trudne do uwierzenia by ktoś kto przyjął choć raz Komunię, przynajmniej z dobrą intencją, mógłby Go potem odrzucić, bez ciężkiej winy (…) Jedynym ratunkiem na słabnącą wiarę jest Komunia. Choć zawsze niezmienny, doskonały, pełny i nienaruszony Najświętszy Sakrament nie działa raz na zawsze w każdym z nas. Podobnie jak akt wiary musi być podtrzymywany i wzrastać dzięki praktyce. (…) Osobiście jestem przekonany o prymacie Piotrowym, zaś rozejrzenie się po świecie nie pozostawia wiele wątpliwości który kościół (jeśli uznamy chrześcijaństwo za prawdziwe) jest Prawdziwym Kościołem, świątynią Ducha) umierającą lecz żywą, grzeszną ale świętą, samo odnawiającą się i oczyszczającą. Lecz dla mnie Kościół, którego uznaną głową na ziemi jest papież ma podstawowy argument za swoją prawdziwością to że zawsze (i nadal to czyni) chronił Najświętszy Sakrament i oddawał mu najwyższą cześć, przyznając mu (jak to zamierzył Chrystus) pierwsze miejsce. (…) To przeciwko temu tak naprawdę wybuchła zachodnioeuropejska rewolucja (zwana reformacją) – przeciwko „bluźnierczej bajce Mszy św.” - zaś kwestia wiary i uczynków były tylko przykrywką. Uważam, że największą reformę naszych czasów przeprowadził św. Pius X: przenosząc wszystko, co, choć potrzebne, ten Sobór jest w stanie osiągnąć. Zastanawiam się w jaki stanie byłby teraz Kościół, gdyby nie ta reforma. (…) Od początku zapałałem miłością do Najświętszego Sakramentu – i dzięki łasce Boga nigdy nie wygasła, lecz zaiste! Nie zawsze byłem jej godny.”

Bóg działa cuda w Najświętszym Sakramencie i tam, gdzie oddaje się Mu cześć w duchu i prawdzie. W liście z listopada 1944 roku tak Tolkien przekazywał synowi Krzysztofowi zasłyszane podczas niedzielnej Mszy Św. opisy cudów jakie miały miejsce w sanktuarium w Lourdes: "Takie to proste, i w istocie: takie są cuda (…) Byłem głęboko poruszony historią małego chłopca (która ma potwierdzenie oczywiście w faktach) z jej pozornie smutnym zakończeniem i następującym potem nagłym, niespodziewanym radosnym finałem".
Tolkien był równocześnie świadomy że zamęt czasów, "duch czasu", może prowadzić do najgroźniejszego zagrożenia, zagrożenia dla duszy czyli kryzysu wiary. Rok po "optymistycznym" otwarciu przez Jana XXIII Vaticanum II, gdy ów potępiał "proroków nieszczęścia", w listopadzie 1963 roku tak pisał do Krzysztofa:

„Mówisz jednak o kryzysie wiary. To nieco inna kwestia: w końcu wiara jest aktem woli, inspirowanym przez miłość. Nasza miłość może przygasnąć, a wola ulec zmurszeniu na widok błędów, głupstw, a nawet grzechów Kościoła i jego kapłanów, ale nie sądzę by ktoś kto miał wiarę stracił ją z tych powodów (a zwłaszcza ktoś nawet z niewielką wiedzą historyczną). Skandale są zwykle okazją do pokus – podobnie jak nieprzyzwoitość do pożądliwości, która nie tworzy lecz pobudza. Są wygodne – zwracają bowiem nasze oczy z nas samych i naszych własnych błędów na kozła ofiarnego (…) Pokusa by nie wierzyć (co oznacza odrzucenie naszego Pana i Jego nakazów) czyha wewnątrz nas. Nakłania by znaleźć pretekst na zewnątrz. Im silniejsza jest ta wewnętrzna pokusa, tym bardziej i mocniej będziemy dali się powodować skandalami innych. Myślę że jestem podobnie wyczulony jak ty (i każdy chrześcijanin) na skandale – wśród duchowieństwa i świeckich. Dość miałem cierpień w życiu z powodu nierozumnych, zmęczonych, ciemnych, a nawet złych księży; ale znam siebie na tyle że wiem, że nie opuszczę Kościoła (co oznaczałoby dla mnie wypowiedzenie wierności Naszemu Panu) z tego typu powodów".

Owe współczesne zagrożenia jeszcze wyraźniej naświetlił w liście do Michała Tolkiena z roku 1968:

„”Trendy” w Kościele są... poważne, zwłaszcza dla tych, którzy przyzwyczaili się znajdować w nim pociechę i pokój w czasach przejściowego zamętu, a nie jeszcze jedną aferę konfliktów i zmian (…) Jestem świadomy, że dla Ciebie podobnie jak dla mnie, Kościół, który dawniej był schronieniem, teraz często wydaje się pułapką. A oprócz niego nie ma dokąd pójść! (…)
„Protestanckie” sięganie wstecz w poszukiwaniu „prostoty” i bezpośredniości – które, oczywiście, mimo że zawiera okruch dobrych lub przynajmniej zrozumiałych intencji, jest pełne błędu i zaiste próżne. Albowiem „pierwotne chrześcijaństwo” jest i mimo wszelkich „badań” pozostanie w większości nieznanym; albowiem „prymitywizm” nie zapewnia wartości i jest, a także była w przeważającej mierze odbiciem ignorancji. Poważne nadużycia występowały w takim samym stopniu w chrześcijańskiej liturgice na początku jak obecnie. Ponadto, ponieważ „mój Kościół” nie został zamierzony przez Naszego Pana jako coś statycznego lub pozostającego w wieku dziecięcym, ale jako żywy organizm (przypominający roślinę), który rozwija się i zmienia (…) Nie ma podobieństwa między „ziarnem gorczycy” a w pełni wyrośniętym drzewem musztardowym. Dla tych co żyją w czasach rozgałęziania punktem odniesienia jest Drzewo, albowiem dzieje żyjącego organizmu są częścią jego życia, a historia ta jest święta. Mądrzy ludzie wiedzą, że rozpoczęło się ono od nasienia, ale próżnością jest próba jego ustalenia i wykopania, gdyż nasienie to już nie istnieje, zaś cnota i moc trwają teraz w Drzewie. W ramach kultywacji władze, opiekunowie Drzewa powinni się o nie troszczyć, stosownie do posiadanej mądrości, przycinać je, usuwać narośle, pozbawiać pasożytów, i tak dalej (…) Ale z pewnością mu zaszkodzą jeżeli będą dotknięci obsesją powrotu do nasienia bądź nawet do lat pierwszej młodości rośliny kiedy była (jak sobie wyobrażają) piękna i niedotknięta złem. Inny motyw (mylony teraz z tym prymitywistycznym, nawet w umysłach reformatorów) to aggiornamento: uwspółcześnienie, co niesie swoje własne śmiertelnie poważne niebezpieczeństwa, tak jak było to już widoczne na przestrzeni dziejów.”

Rada Tolkiena na ten, rozpoczynający się wówczas dopiero kryzys (sam Tolkien zmarł w roku 1973 a zatem tuż do uruchomieniu kolejnej fali rewolucji w Kościele):
"Myślę, że nie możemy nic więcej zrobić, jak tylko modlić się, za Kościół, za Wikariusza Chrystusowego, i za nas samych; jednocześnie praktykując cnotę wierności, która zaprawdę jedynie wtedy staje się cnotą, kiedy człowiek znajduje się pod presją by ją porzucić."

Jak rozumiał Tolkien wierność i jak reagował na czasy, w których przyszło mu żyć a które obejmowały Wielką Wojnę, która spustoszyła Europę, rozwój niebezpieczeństw takich jak neopogaństwo niemieckie, sowiecki komunizm i masoński amerykanizm i towarzyszącą im rewolucję technologiczną zmierzającą do globalizacji sukcesu ideologii, która w tej walce by zwyciężyła, będzie tematem kolejnych już części krótkiego cyklu, do którego skłoniła mnie próba wrogiego przejęcia dorobku pisarza przez neo-marksizm w wydaniu lat ostatnich czyli serial produkcji znanej firmy Amazon na motywach jego powieści.

NOE NOE udostępnia to
4
Można zatem powiedzieć, że głównym celem życia, dla każdego z nas, jest powiększanie, stosownie do naszych zdolności, naszego poznania Boga wszystkimi środkami jakie posiadamy i by skłaniało nas to do oddawania chwały i dziękczynienia. Jest czynienie tak jak mówimy w Gloria in excelsis: laudamus te, benedicamus te, adoramus te, glorificamus te, gratias agimus tibi propter magnam gloriam tuam. …Więcej
Można zatem powiedzieć, że głównym celem życia, dla każdego z nas, jest powiększanie, stosownie do naszych zdolności, naszego poznania Boga wszystkimi środkami jakie posiadamy i by skłaniało nas to do oddawania chwały i dziękczynienia. Jest czynienie tak jak mówimy w Gloria in excelsis: laudamus te, benedicamus te, adoramus te, glorificamus te, gratias agimus tibi propter magnam gloriam tuam. Chwalimy Cię, błogosławimy Cię, wielbimy Cię, wysławiamy Cię, dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja.
V.R.S. udostępnia to
758
Można zatem powiedzieć, że głównym celem życia, dla każdego z nas, jest powiększanie, stosownie do naszych zdolności, naszego poznania Boga wszystkimi środkami jakie posiadamy i by skłaniało nas to do oddawania chwały i dziękczynienia. Jest czynienie tak jak mówimy w Gloria in excelsis: laudamus te, benedicamus te, adoramus te, glorificamus te, gratias agimus tibi propter magnam gloriam tuam. …Więcej
Można zatem powiedzieć, że głównym celem życia, dla każdego z nas, jest powiększanie, stosownie do naszych zdolności, naszego poznania Boga wszystkimi środkami jakie posiadamy i by skłaniało nas to do oddawania chwały i dziękczynienia. Jest czynienie tak jak mówimy w Gloria in excelsis: laudamus te, benedicamus te, adoramus te, glorificamus te, gratias agimus tibi propter magnam gloriam tuam. Chwalimy Cię, błogosławimy Cię, wielbimy Cię, wysławiamy Cię, dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja.