DLACZEGO INTELIGENTNI LUDZIE DAJĄ SIĘ NABRAĆ NA NAJWIĘKSZE KŁAMSTWA
Poniższe informacje opierają się na raporcie pierwotnie opublikowanym przez A Midwestern Doctor. Kluczowe szczegóły zostały uproszczone i zredagowane dla większej przejrzystości i wyrazistości. Przeczytaj oryginalny raport tutaj .
Współczesna edukacja nie czyni cię bardziej inteligentnym. Sprawia, że łatwiej tobą sterować.
Dlatego tak wielu „inteligentnych” ludzi nie widzi tego, co jest tuż przed ich oczami.
Dlatego tak wiele osób mówiło ci, żebyś „zamknął się” i zaszczepił się.
I jest ku temu powód. W 1903 roku człowiek o nazwisku John D. Rockefeller postanowił przeprojektować amerykański system edukacji – nie po to, by wykształcić myślicieli, lecz posłusznych pracowników, którzy nigdy nie będą kwestionować autorytetów.
Jak otwarcie stwierdza Mattias Desmet: „Nasze wykształcenie i nauczanie w szkole być może uczą nas myśleć jak wszyscy inni, a nie myśleć niezależnie ”.
Po przeczytaniu tego tekstu nigdy już nie będziesz myślał o szkole (ani o inteligencji) w ten sam sposób.
Wcześniej inteligencję rozumiano jako coś bardzo wielowymiarowego. Obejmowała ona komponenty emocjonalne, fizyczne, intuicyjne, kreatywne i duchowe.
Dzisiaj? Dzisiaj liczy się tylko jedno: inteligencja intelektualna – taka, która dobrze wypada w testach i przestrzega zasad bez zadawania pytań.
To niezwykle wąskie spektrum zainteresowań doprowadziło do epidemii „inteligentnych głupców” – ludzi, którzy potrafią rozwiązywać równania, ale nie potrafią dostrzec otaczającej ich rzeczywistości lub kwestionują rzeczy, które nie mają sensu.
Czy zdarzyło ci się kiedyś spotkać ludzi, którzy na papierze wydają się inteligentni, ale kiedy próbowałeś z nimi rozmawiać o prawdziwych problemach i danych, nie udało ci się dojść do niczego?
A co z lekarzami, którzy najwyraźniej nie potrafią wyjść poza ramy recepty, którą czytają?
Niektórzy mają bystre umysły, ale ich osąd jest zaćmiony. Recytują zasady, ale nie potrafią rozpoznać prawdy.
Jedną rzeczą, której nauczyliśmy się w ciągu ostatnich pięciu lat, jest to, że inteligencja nie oznacza, że jesteś odporny na kontrolę umysłu.
Może być nawet odwrotnie.
Im bardziej wykształceni są ludzie, tym bardziej wydają się przewidywalni i programowalni.
Edukacja powinna w idealnym przypadku kształcić ludzi o wolnych poglądach. Zamiast tego promuje konformizm.
Studenci są karani za kreatywne rozwiązania; studenci medycyny są upominani za kwestionowanie ortodoksji. Tak jest od lat i sytuacja się pogarsza.
Okazuje się, że system szkolnictwa publicznego nie zawodzi przypadkiem. On tak został zaprojektowany.
W 1903 roku Rada Edukacji Ogólnej Johna D. Rockefellera rozpoczęła restrukturyzację amerykańskich szkół, aby kształcić „posłusznych pracowników”. Celem nie było oświecenie ani nawet użyteczna edukacja – chodziło o kontrolę.
Dyrektor Rockefellera przyznał, że ich wizja to populacja wyszkolona w posłuszeństwie, a nie w myśleniu.
I tak jest do dziś, a może nawet gorzej.
W latach 70. system edukacji został oddany całkowicie pod kontrolę federalną.
Zniknął lokalny charakter i kreatywność.
Ciekawość została zastąpiona posłuszeństwem.
A z pokolenia na pokolenie światło krytycznego myślenia stawało się coraz słabsze.
Właśnie dlatego dziś mamy ludzi wykształconych, którzy wykonują rozkazy, ale nie potrafią rozpoznać oszustwa – nawet gdy patrzy im się prosto w twarz.
Czy zauważyłeś kiedyś, że ludziom z wyższym wykształceniem trudniej jest dostrzec propagandę?
Oto tragedia „dominacji lewej półkuli mózgu”.
Współczesna edukacja uczy uczniów zapamiętywania list i algorytmów. Nie zachęca ich ani nie nagradza do myślenia, wyobrażania sobie ani zadawania pytań. Wręcz przeciwnie, czasami wręcz ich zniechęca.
Większość amerykańskich uczniów to umysły mechaniczne, wykonujące cudzy kod. A dorastając, robią dokładnie to samo.
Inteligencja „prawej półkuli mózgu” – kreatywnej, intuicyjnej i holistycznej – była systematycznie tłumiona. Nawet edukacja naukowa tłumi ciekawość. Ale nauka jest pełna cudów. W rzeczywistości ciekawość zazwyczaj poprzedza odkrycia naukowe.
Ale profesorowie wolą studentów, którzy postępują zgodnie z instrukcjami, a nie takich, którzy sami dokonują odkryć.
Pewien profesor z Ivy League przyznał nawet, że uwielbiał uczyć studentów, jak dedukować odpowiedzi, ale oni tego nie robili. Narzekali, że to „niewygodne”. Wow.
Na egzamin chcieli tylko wzorów.
Właśnie w ten sposób system promuje intelektualną sztywność. Sztywność, która nie sprzyja odkryciom, kreatywności i rozwiązaniom.
Mamy więc lekarzy, którzy potrafią zapamiętać protokoły, ale nie potrafią leczyć; naukowców, którzy postępują zgodnie z modelami danych, ale ignorują rzeczywistość, oraz ekspertów, którzy bronią kłamstw, posługując się nieskazitelną logiką opartą na fałszywych przesłankach i selektywnie wybranych danych.
Wszyscy są genialni – ale są ślepi.
Im są inteligentniejsi, tym ta ślepota staje się niebezpieczniejsza.
Ważne badanie zatytułowane „Wyrafinowanie poznawcze nie osłabia ślepej plamki uprzedzeń” wykazało, że osoby o wysokiej inteligencji są bardziej podatne na błąd potwierdzenia. Są one biegli w obronie swoich przekonań, ale nie w rozpoznawaniu prawdy.
Dlatego właśnie „inteligentni” ludzie są często najłatwiej podatni na hipnozę.
Jej intelekt służy jej ego, a nie rzeczywistości.
Ich celem nie jest zrozumienie. Ich celem jest zwycięstwo.
Są uwięzieni w mentalnym kołowrotku – biegną coraz szybciej, ale nigdzie nie docierają. I w ten sposób się wyczerpują.
Kiedy ludzie tracą równowagę psychiczną, emocjonalną lub fizyczną, łatwo nimi manipulować.
Przywódcy sekt, ruchy polityczne i korporacje wykorzystują to.
Bez punktu odniesienia nawet najbystrzejsze umysły wierzą w absurdy, bronią rzeczy nie do obrony i słuchają szaleńców.
To samo działo się zawsze w historii. Niektórzy zdają się uważać, że jesteśmy dziś mądrzejsi, bardziej zaawansowani i trudniejsi do zmanipulowania. Ale to nieprawda. Ci, którzy mają wiedzę i władzę, mogą wykorzystać te słabości aż nazbyt łatwo.
W rzeczywistości każde imperium powstaje z odwagi i kreatywności, zanim popadnie w intelektualną dekadencję.
Gdy elity tracą kontakt z rzeczywistością, zastępują mądrość ideologią. Ich idee stają się ważniejsze niż prawda, która jest tuż przed nimi.
Już niedługo cywilizacja, która podbiła świat, nie będzie nawet potrafiła jasno myśleć.
Ameryka może właśnie wkraczać w tę ostatnią fazę – imperium intelektu, które oderwało się od rzeczywistości.
Wiesz o czym mówię.
Nasi eksperci głoszą kompletne bzdury, a większość ludzi przytakuje. Bycie „właściwym” i przynależność do właściwego zespołu jest ważniejsze niż rozsądek.
I tak właśnie umierają cywilizacje. Nie przez inwazje, ale przez intelektualną nierównowagę.
Ale na szczęście jest nadzieja.
Internet przełamał monopol fałszywych „ekspertów”. Po raz pierwszy społeczeństwo może szukać mądrości wykraczającej poza wiedzę wykwalifikowanych ekspertów.
Ludzie zaczynają dostrzegać zrównoważoną inteligencję – połączenie logiki, emocji, intuicji i doświadczenia życiowego.
I czują się przyciągani do tych, którzy ich ucieleśniają.
Spójrzcie na ludzi takich jak Joe Rogan i Jimmy Dore. Żaden z nich nie ma wykształcenia akademickiego, ale obaj są pragmatyczni, ciekawi świata i otwarci – cech, których brakuje współczesnym „intelektualistom”.
Łączą one punkty pomiędzy przeszłością i teraźniejszością, lewicą i prawicą, nauką i historią.
I dlatego ludzie im ufają. To zrównoważone umysły w niezrównoważonym świecie.
Tymczasem „eksperci” wygłaszający nam wykłady w telewizji są często emocjonalnymi wrakami.
Weźmy na przykład Petera Hoteza, chaotycznego rzecznika szczepionek. Jest on idealnym symbolem tego, co się dzieje, gdy intelekt bierze górę nad mądrością.
Genialne na papierze. W praktyce ślepe.
Ty również, podobnie jak ja, prawdopodobnie należysz do tych milionów.
To ważne przesunięcie w stronę autentycznych głosów stanowi punkt zwrotny. Jesteśmy w trakcie korekty kulturowej, która przywraca nam rozsądek.
Zrównoważona inteligencja pozwala nam wyraźnie rozpoznać, kiedy coś – a nawet cały świat – jest w rozsypce. To harmonia między rozumem a sercem, wiedzą a intuicją, rozumem a rzeczywistością.
Bez zrównoważonej inteligencji stajemy się mechanicznymi konsumentami propagandy.
Nasze zbiorowe przebudzenie zależy od przywrócenia równowagi intelektualnej.
Aby myśleć jasno, trzeba czuć głęboko.
Aby rozpoznać prawdę, trzeba pozostać mocno osadzonym w rzeczywistości.
Naprawdę inteligentni ludzie kultywują wszelkie formy mądrości – nie tylko te, których nauczyli się w szkole i w miejscu pracy.
Inteligencja bez empatii nie jest geniuszem – jest dysfunkcją.
Przyszłość nie należy do „najmądrzejszych” spośród nas. Należy do tych, którzy myślą krytycznie, twardo stąpają po ziemi i potrafią przejrzeć iluzje.
To jest istota zrównoważonej inteligencji – nasza najskuteczniejsza obrona przed oszustwem.
Źródło: Dlaczego inteligentni ludzie dają się nabrać na największe kłamstwa