MILCZENIE PASTERZY... BEEECZEEENIE OWIEC.

Milczenie pasterzy KS. BENEDICT HUGHES CMRI ––––– W poprzednich numerach The Reign of Mary pisaliśmy o całkowitym odstąpieniu przez hierarchię soborowego kościoła od nauczania wiernych, zwłaszcza …Więcej
Milczenie pasterzy
KS. BENEDICT HUGHES CMRI
–––––
W poprzednich numerach The Reign of Mary pisaliśmy o całkowitym odstąpieniu przez hierarchię soborowego kościoła od nauczania wiernych, zwłaszcza w dziedzinie moralności. Św. Paweł pouczał biskupów: "głoś słowo, nalegaj w porę, nie w porę; przekonywaj, proś, karć z wszelką cierpliwością i nauką" (II Tym. 4, 2). Przekonuj? Karć? Jedyną rzeczą za jaką można by zostać skarconym przez tych biskupów jest obstawanie przy tradycyjnym katolicyzmie! Nie, ci najemnicy zupełnie wyrzekli się swej odpowiedzialności za nauczanie i napominanie wiernych. Błąd modernistycznego soborowego kościoła widać równie wyraźnie przez pryzmat tego, czego nie uczy jak przez to, czego naucza.
Ta refleksja powróciła minionego lata. Stowarzyszenie pod nazwą The Center for Medical Progress ujawniło kilkanaście tajnych materiałów wideo demaskujących organizację Planned Parenthood. W tych dokumentalnych filmach, można zobaczyć jak kierownictwo tej niesławnej instytucji …
Więcej
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU udostępnia to
11
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU
Grzechy wołające o pomstę do nieba
Nauka I.
"Głos krwi brata twego woła do Mnie z ziemi" (Gen. 4, 10).
"Krzyk Sodomy i Gomory rozmnożył się i grzech ich ociężał zbytnie" (Gen. 18, 20).
Grzech ma to do siebie, że nie mówi nigdy: "Dosyć, poprzestań", lecz ciągnie, niejako gwałtem porywa człowieka za sobą i w coraz większą wtrąca go przepaść nieprawości. Z grzechem dzieje się podobnie, jak z lawiną …
Więcej
Grzechy wołające o pomstę do nieba

Nauka I.

"Głos krwi brata twego woła do Mnie z ziemi" (Gen. 4, 10).

"Krzyk Sodomy i Gomory rozmnożył się i grzech ich ociężał zbytnie" (Gen. 18, 20).

Grzech ma to do siebie, że nie mówi nigdy: "Dosyć, poprzestań", lecz ciągnie, niejako gwałtem porywa człowieka za sobą i w coraz większą wtrąca go przepaść nieprawości. Z grzechem dzieje się podobnie, jak z lawiną. Garść śniegu na szczytach gór, poruszona skrzydłem ptaka, spadając z wysokości, rośnie, olbrzymieje, staje się potężną masą i stoczywszy się w dolinę, druzgoce mieszkania ludzkie, zagrzebuje całe osady, wsie i miasteczka. Grzesznikowi zdaje się zawsze, że ten grzech, który popełnia, to jeszcze rzecz mała; ale ten grzech pcha go siłą nieprzepartą do występków i zbrodni coraz to cięższych, tak dalece, że człowiek lekceważąc sobie wszelkie natchnienia i przestrogi Ducha Świętego, ostatecznie wpada w grzechy noszące piętno osobliwszej złości. Takimi są owe grzechy przeciw Duchowi Świętemu, o których mówiłem w poprzednich trzech naukach; takimi są grzechy, o których chcę mówić w nauce dzisiejszej i następnej, grzechy wołające o pomstę do nieba czyli grzechy tak niegodziwe, iż Pan Bóg zwykle karze je szczególnym sposobem, aby te kary i chłosty były odstraszającym dla drugich przykładem. – Dziwna ich nazwa "grzechy wołające o pomstę do nieba", boć przede wszystkim wykraczają przeciw bliźniemu, a grzechy, które wykraczają wprost przeciw Panu Bogu, są z natury grzechami cięższymi. Mimo to ta nazwa jest słuszna, bo te grzechy tak bardzo naruszają, psują, przewracają porządek przyrodzony i moralny, tak bardzo zagrażają istnieniu rodzaju ludzkiego, którego zachowaniem Pan Bóg się opiekuje, iż Pan Bóg jako najwyższy rządca świata, słysząc niejako głos przyrody wzywającej Go na pomoc, czuje się jakoby zmuszonym grzechy te jak najdotkliwiej karać. Zaledwie taki grzech popełniony, a natychmiast woła jakby krzykiem wielkim do nieba, przyzywając ku pomście odwieczną sprawiedliwość Bożą.

Takie grzechy Pismo święte wymienia cztery, z których dzisiaj za łaską Bożą objaśnię wam dwa pierwsze, tj. umyślne mężobójstwo i grzech sodomski, aby wskazać wam ich szkaradę.

I. Umyślne zabójstwo.

1. Nie każde odebranie życia jest grzechem. Jako uczy św. Augustyn, "gdy usłyszysz, że Pan Bóg mówi: Nie zabijaj, nie rozumiej tego o drzewach, bo te nie czują, choć mają pewien rodzaj życia, ani o zwierzętach nierozumnych, bo te nie mają żadnej z nami społeczności". Pan Bóg pozwolił nam jeść zwierzęta, więc też je zabijać. – Również nie każde zabicie człowieka jest grzechem; niejedno jest dozwolonym, a nawet słusznym. Tak żołnierz na wojnie sprawiedliwej ma prawo bronić się przeciw nieprzyjacielowi, więc ma też prawo go zabić, gdy tenże godzi na życie jego. Podróżny ma prawo bronić się przeciw rozbójnikowi chcącemu wydrzeć mu życie. Osoba, na której cześć godzi bezecnik, w obronie uczciwości swojej może napastnika bez grzechu zabić albo okaleczyć. Zwłaszcza zaś zwierzchność ma prawo wielkich zbrodniarzy karać śmiercią, albowiem jak uczy Apostoł (Rzym. 13, 4), "nie bez przyczyny miecz nosi".

Nadto zdarzają się wypadki nieszczęśliwe, że niejeden traci życie, np. przy spuszczaniu, rąbaniu drzewa, strzelaniu kamieni, na polowaniach, przy obchodach uroczystych itp. Jeżeli sprawca tego nieszczęścia nie ma winy moralnej, tj. jeżeli nie chciał zabić drugiego i nie postępował lekkomyślnie, wtedy śmierć nie obciąża jego sumienia, nie może mu za grzech być poczytaną.

Co więcej, gdyby kto zabił kogo w napadzie wielkiego uniesienia, gniewu, wściekłości, w gorączce, namiętności, albo z wielkiej nieostrożności, lekkomyślności, ale bez dostatecznego namysłu i zastanowienia, nie jest to jeszcze grzechem wołającym o pomstę do nieba, choćby nawet swoją drogą było grzechem bardzo wielkim. Nie jest to grzechem, o jakim tu mowa, dlatego, że nawet takie zabójstwo nie jest jeszcze umyślnym.

2. Grzechem wołającym do nieba jest zabójstwo umyślne, tj. popełnione z wiedzą, wolą, rozwagą, bez słusznej przyczyny.

Takiej zbrodni dopuścił się Kain na bracie swym Ablu. Takiej zbrodni na Panu Jezusie dopuścili się żydzi, choć bowiem nie ukrzyżowali Go rękami własnymi, gdyż to uczynili siepacze rzymscy, jednak byli przyczyną, że Piłat wydał im Go na ukrzyżowanie.

Niestety ta zbrodnia nierzadko dzieje się i dzisiaj. Oto rzuci kto pożądliwym okiem na cudze pieniądze, te pieniądze chciałby posiąść; więc czyha na ich właściciela, zasadza się i przy zdarzonej sposobności zabija, morduje człowieka. Drugi znowu żywi w sercu straszną zawziętość na sąsiada, z którym się pokłócił może przy tańcu lub innej zabawie i potem się procesował; dysząc tedy zemstą upatruje chwilę odpowiednią i gładzi go ze świata. Nieraz grzeszne niewiasty dopuszczają się tej zbrodni na nieszczęśliwym owocu, który noszą pod sercem lub już na świat wydały. (Wspominam tu mimochodem, że takie osoby, co niszczą życie dziecięcia, czy przyszło już na świat czy jeszcze nie przyszło, czy tego dokażą od razu czy powolnym niszczeniem życia, np. zaniedbywaniem, a nawet takie, co usiłują je zniszczyć, choćby nie zniszczyły, bo im się nie udało, jako też ci wszyscy, którzy im do tego pomagają uczynkiem lub choćby tylko radą, nie tylko popełniają grzech wołający o pomstę, lecz nadto ściągają na siebie wielką klątwę kościelną czyli wykluczenie z Kościoła). Przecież zwierzę i najdziksze troszczy się o swe potomstwo, strzeże go nawet z narażeniem życia, a niejeden człowiek, niejedna katoliczka zabija dziecię własne, nawet nim je ochrzczono. – Tu dotąd należą stowarzyszenia tajemne anarchistów, którzy rozszerzeni po świecie mordują wszystkich, co im niewygodni, przeciwni ich bezbożnym zamiarom, a nawet takie osoby, które im nic nie zawiniły.

3. Ach, okropny to grzech takie zabójstwo umyślne, szkarada jego nadzwyczajna. Uważcie, co stoi w Piśmie świętym (Gen. 4, 10-12): "Rzekł Pan do Kaina: Coś uczynił? Głos krwi brata twego woła do mnie z ziemi. Teraz tedy przeklętym będziesz na ziemi, która otworzyła gębę swą i przyjęła krew brata twego z ręki twojej. Gdy sprawować ją będziesz, nie da tobie użytków swoich. Tułaczem i zbiegiem będziesz na ziemi". Tak uczy Pismo św. Ale nie potrzeba nawet Pisma św., aby poznać, że zabójstwo umyślne jest wielką zbrodnią.

a) Poznamy to, gdy porównamy wartość życia z wartością innych dóbr. Otóż dobrem człowieka jest majątek i dlatego grzeszy ten, kto okrada bliźniego. Większą zaś wartość wedle Pisma św. ma dobre imię: "Lepsze jest dobre imię niż wielkie bogactwa", czytamy (Przyp. 22, 1) i dlatego kto je odbiera człowiekowi, popełnia zazwyczaj większy grzech, niż gdyby go skrzywdził na majątku. Największą jednak wartość ma życie, wedle Pisma św. "lepszy jest pies żyjący niż lew zdechły" (Ekl. 9, 4). Kto tedy bliźniemu odbiera życie, ten pozbawia go dobra najcenniejszego.

b) Już rozum też wskazuje, że morderca krzywdzi Pana Boga. Przecież Pan Bóg sam mówi o Sobie: "Ja zabiję i Ja ożywię". Pan Bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo Swoje, Pan Bóg jeden też ma prawo człowiekowi odebrać życie, kiedy chwilę uzna za stosowną i dlatego to Pan Bóg surową karę naznacza nawet na zwierzęta, nakazując (Gen. 9, 5; Exod. 21, 28) zabić zwierzę, które by człowiekowi zaszkodziło na ciele. Zabójstwo tedy jest zuchwałym targnięciem się na prawa Majestatu Bożego, co więcej jest zuchwałym, złośliwym napadem na samego Pana Boga, albowiem zabójca psuje, niweczy arcydzieło Boże, uśmierca człowieka stworzonego na obraz Boży.

c) Zarazem jednak zabójca straszliwą krzywdę wyrządza bliźniemu, boć obowiązkiem naszym jest wspierać bliźniego, a więc bronić jego życia, ostrzegać go przed niebezpieczeństwami i pomagać mu we wszelkich przygodach. Zabójca jednak czyni przeciwnie, bo czyha na życie bliźniego i mu je odbiera. Jakież to wykroczenie i przeciw sprawiedliwości i przeciw miłości bliźniego, skoro mu odbiera to, co najdroższego można mieć na ziemi! – Wszakżeż człowiek oddaje wszystko, choćby i największe skarby ziemskie, byle ratować życie; oddaje je, gdyż wszystko inne można powetować, odzyskać, lecz życia nigdy, przenigdy. Zabójca uniemożliwia zamordowanemu dążenie do celu wiecznego; uniemożliwia wszystko dobro, jakiego by zamordowany przy dłuższym życiu mógł dokonać dla dobra swego i krewnych i ludzi innych; zabójca odbiera mu możliwość przygotowania się na śmierć a może nawet wtrąca go w otchłań potępienia, jeżeli ofiara jego zbrodni, jeśli zabity on człowiek w chwili odebrania mu życia znajdował się w stanie grzechu śmiertelnego.

d) Ponieważ wreszcie zabity był członkiem społeczeństwa, przeto zabójca straszliwą krzywdę wyrządza rodzajowi ludzkiemu, całemu społeczeństwu, jak ten, któryby odciął jeden członek, wyrządza krzywdę ciału całemu. Wyrządza krzywdę rodzinie jego. Co tam za boleść, co za łzy na widok ofiary ręki zbrodniczej! Zdarza się częstokroć, że żona i dziatki pozbawione na zawsze jedynej podpory, jedynego opiekuna, żywiciela. Wyrządza krzywdę wszystkim ludziom społem, bo morderca tą zbrodnią, o ile może, obala wszystkie podstawy, na których spoczywa dobro społeczne; jeżeli bowiem nikt nie jest pewien życia swego, cóż zatem jeszcze na świecie może być nietykalnym?

4. Ponieważ tedy zabójca wykracza przeciw prawu i Pana Boga i ludzi, czyż dziwić się będziecie, że tą zbrodnią brzydzą się i karzą ją i Pan Bóg i ludzie?

a) Ludzie brzydzą się nią do tego stopnia, że zabójcę uznają za takiego, którego ściga jedno nieszczęście po drugim, i są tego samego zdania, które pod natchnieniem Bożym wypowiada Psalmista (54, 24): "Mężowie krwawi i zdradliwi nie dojdą do połowice dni swoich", lecz raczej – aby użyć słów Pana Jezusa wyrzeczonych do św. Piotra w Ogrójcu (Mt. 26, 52) – "wszyscy, którzy biorą miecz, mieczem poginą". Jakoż Kain zabił Abla, a sam zginął od Sanecha (Gen. 4). Gdy żydzi zwyciężyli okrutnego Adonibezeka, który końce rąk i nóg obciął siedemdziesięciu królom, okaleczyli go tak samo, a wtedy uznał, że to słuszna na niego kara (Sędz. 1). Abimelech na jednym kamieniu zamordował 70 swych braci, a oto kamieniem rzuconym przez niewiastę przy oblężeniu miasta sam zabity został (Sędz. 9). Absalon zabił brata swego Amnona, ale sam też zginął nędznie, gdy zawisł na drzewie (2 Król. 18). Z zabójców Juliusza Cezara, wodza rzymskiego, ani jeden trzech lat nie dożył.

Dla tej obrzydliwości zabójstwa wszystkie narody karzą je najsurowszymi karami, zazwyczaj śmiercią. Zbyt wielką złością jest zabójstwo umyślne, aby u sędziów sprawiedliwych mogło spodziewać się pobłażliwości. Nawet pogańscy Grecy i Rzymianie, przyrodzonym jedynie światłem rozumu wiedzeni, uznali to za konieczne, aby morderca, ten srogi nieprzyjaciel Boga i ludzi, oddał życie za życie. Tak było też zawsze u ludów chrześcijańskich w czasach dawniejszych: krew za krew. A jeżeli gdzie w naszych czasach za podnietą niedowiarstwa zniesiono karę śmierci jak w Szwajcarii lub we Włoszech, tam odczuwać się daje zgubny skutek takich ustaw, jak tego dowodzą owe zbrodnie królobójstw, tak iż coraz silniej odzywają się głosy, aby karę śmierci na zabójców przywrócić, przynajmniej w pewnych przypadkach.

b) Chociażby jednak zabójca uszedł kary ludzkiej, niech nie liczy na to, że będzie szczęśliwym. Jeżeli bowiem ludzie brzydzą się zabójstwem i je karzą, o ileż więcej tą zbrodnią brzydzi się i karze ją Pan Bóg nieskończenie święty i sprawiedliwy! Stąd to orzekł Pan Bóg zaraz po potopie (Gen. 9, 6): "Ktobykolwiek wylał krew człowieczą, będzie wylana krew jego, na obraz bowiem Boży uczynion jest człowiek". Podobny rozkaz wydał Pan Bóg żydom (Exod. 21, 12): "Kto uderzy człowieka, chcąc zabić, niechaj śmiercią umrze" i znowu później (Num. 35, 31): "Nie weźmiecie okupu od tego, który winien krwi, natychmiast i sam umrze". Dlatego to zabójca, u żydów musiał śmierć ponieść nawet i wtedy, jeśli schronił się do ołtarza świątyni, jako na nietykalne miejsce ucieczki. Nie tylko zaś śmiercią doczesną Pan Bóg nakazuje karać zabójców, lecz karze ich także potępieniem wiecznym, czytamy bowiem w Piśmie św. (Apok. 21, 8): "Mężobójcom... część ich będzie w jeziorze gorejącym ogniem i siarką, co jest śmierć wtóra".

Zabójstwo ma też to do siebie, że zazwyczaj, choć je wykonano najprzebieglej, zostawia poszlaki, ślady, po których wykrywają zabójcę, choć nieraz po wielu latach. Przed kilkunastu laty zamordowano zimą urzędnika pocztowego, który miał przy sobie znaczną ilość pieniędzy. Znaleziono trupa na śniegu. Urzędnicy i pocztowi obejrzeli miejsce zbrodni natychmiast, ale nie znaleziono innego śladu prócz drzazgi. Zabrano ją. Przełożony poczty, spostrzegłszy nazajutrz, że u kija listonosza była szczerba, przyłożył do niej drzazgę i oto pokazało się, że to było to samo drzewo, że przystawało do szczerby jak najdokładniej. Na ten widok listonosz zbladł, przyznał się do wszystkiego i wydał pieniądze, które zakopał pod drzewem. Stracono go publicznie.

Liczne też mamy przykłady, jak zbrodniarz dręczony zgryzotami sumienia sam się oddawał w ręce sądu. Pewien człowiek, zamordowawszy chłopczyka, doznał uczucia, jakoby ten chłopczyk chodził wciąż za nim krwią oblany i wołał: "Czemuś mię zabił?". Żałując za zbrodnię, wstąpił do surowego zakonu i dziewięć lat wiódł tam życie pokutnicze, ale nie mógł uzyskać spokoju, bo wciąż widział owego chłopczyka wołającego za nim: "Czemuś mię zabił?". Wreszcie nie mogąc znieść zgryzot sumienia, wyznał przed opatem zabójstwo, opuścił zakon i oddał się w ręce sądu, prosząc o karę, którą mu też wymierzono. – Podobny wypadek zaszedł w Galicji. W roku 1874 Katarzyna Nalepkowa wzięła na wychowanie czteroletnie dziecię po siostrze zmarłej i mały z nim spadek, jaki został po matce. W roku następnym dziecko umarło. Wkrótce spostrzegli sąsiedzi, że kobieta posmutniała i oglądając się wciąż poza siebie, chwytała z tyłu za odzież swoją. Z ciekawości pytali ją, czemu to czyni, a ona odrzekła, że Tomuś zmarły poszarpuje ją za spódnicę i wyzywa, i prosiła ich, aby jej na to co poradzili. Poradzili jej iść do księdza, który rozpatrzywszy się w sprawie, zapytał ją, jak ją Tomuś przezywa. Odpowiedziała: "Woła za mną: zbóju, zbójczyni!". Ksiądz zmiarkował, co się święci, i objaśnił ją, że to sumienie ją dręczy i dręczyć będzie na wieki, jeśli sama nie odda się w ręce sądu. Uczyniła to, skazano ją na 20 lat więzienia, ale umarła już drugiego roku. – Albo w r. 1855 było dwóch zbrodniarzy przebiegłych, od których nie można było wydobyć zeznania a poszlaki były za małe. Ale sumienie dręczyło ich: pierwszego niepokoił ptaszek, który wciąż pukał do okna i jakoby wołał: "Zabójco, zabójco"; drugiego przeraziła burza. Przyznali się tedy sami i odebrali karę zasłużoną.

Czasem sam Pan Bóg karze zabójcę czy to w chwili zbrodni czy później. Pewien zbójca z nabitą fuzją zasadził się w lesie, którędy miał przechodzić kupiec bogaty. Gdy już tenże nadchodzi, zbójca odwodzi kurek i dla pewniejszego strzału przyklęka, ale tym sposobem nadusza żmiję jadowitą. Żmija kąsa go, strzał tedy chybia, a zabójca z boleści krzyczy w niebogłosy. Kupiec nadbiega, a zbójca wyznaje: "O, ja nieszczęśliwy, sprawiedliwiem ukarany. W chwili, gdy chciałem odebrać życie tobie, tracę własne". I skonał niebawem. – To znowu bezecną Drahomirę, która młodszemu synowi kazała zamordować starszego swego syna św. Wacława, ziemia, rozstąpiwszy się, pochłonęła żywo.

Ale chociaż śmierć nie następuje, sumienie ściga zabójcę i zatruwa mu życie. Dzieje się z nim jak z Kainem, pierwszym zabójcą. Przez całe życie klątwa Boża ścigała Kaina: błąkał się jak zwierzę szczute psami i stał się z ludzi pierwszym łupem piekła. Tak zawsze zbrodnia zabójstwa tłoczy sumienie zbójcy ciężarem nieznośnym, obraz zamordowanego ściga go we dnie i w nocy, przestrach miota nim nieustannie, życie samo staje się dlań katuszą i piekłem. Uriasz, zamordowany przez Dawida, stawał temuż ciągle w oczach, tak iż Dawid, za tę zbrodnię pokutując surowo, wołał z boleścią (Psal. 50, 16): "Wybaw mię ze krwi, Boże, Boże zbawienia mego". Konstans cesarz, jak o tym wspomniałem już przy piątym przykazaniu, wciąż widywał swego zamordowanego brata podającego mu naczynie krwi pełne i wołającego: "Pij bracie!". Król Teodoryk zaś, zabójca św. Symmacha, w miejsce ryby mu podanej widział głowę tegoż Świętego, tak iż z przestrachu trzeciego dnia umarł.

c) Co więcej, kara przechodzi nieraz na całą rodzinę. Dlatego woła do zabójcy św. Jan Złotousty: "Innego gubiąc, gubisz krewnych swoich" i znowu indziej: "Potomstwo twoje nieszczęśliwe krwią zarażone się rodzi; zgrzeszyłeś przeciw krwi, otóż krew prześladuje ciebie". Król Saul kazał zabić 85 kapłanów i urządził rzeź między Gobaonitami. Cóż się stało? Sam przebił się mieczem a wszystkich synów jego prócz jednego pozabijano razem. Grzech zabójstwa popełniony przez ojca pozabijał synów. Podobny przykład mamy na królu Achabie i żonie jego Jezabeli. Z chciwości kazali zamordować Nabota, aby posiąść winnicę jego. Zaledwie spełnili tę zbrodnię, stanął przed królem prorok Eliasz, mówiąc (3 Król. 21, 19. 21. 23): "To mówi Pan: zabiłeś, jeszcze posiadłeś.... Na tym miejscu, na którym lizali psi krew Nabotową, będą też lizać krew twoją.... Oto Ja przywiodę na cię złe a wyrznę poślednie twoje i wytracę z Achab... zamknionego i ostatniego w Izraelu... Psi zjedzą Jezabel na polu Jezrahelskim". Te kary Boże spadły na całą rodzinę. Achab w bitwie odniósł ranę śmiertelną i tego dnia skonał a psy lizały krew jego na wozie, na którym go wieziono. Jezabelę zrzucono na bruk z górnej komnaty pałacowej i psy ją rozszarpały i pożarły. Wytracono też 70 synów Achabowych i wszystko rodzeństwo jego. Tak to niewinna krew Nabotowa wołała o pomstę. – Czytamy także w żywocie św. Zygfryda, że przez pokolenia przechodziła kara na potomstwo tych, co zabili synów jego.

5. O, drodzy bracia, ufam, że nie ma tu nikogo, któryby chciał dopuścić się zbrodni umyślnego zabójstwa, choć lękam się, że może niejedna zbrodnia taka zaszła z dziećmi będącymi owocem stosunku grzesznego, bo dziwnie często umierają dzieci takie. W każdym razie strzeżcie się tego, co wiedzie do tej zbrodni, strzeżcie się zwłaszcza gniewu i zazdrości. Nie mścijcie się na nikim, nie złorzeczcie też nikomu, lecz raczej gdy się wam stanie krzywda, mówcie: "Niech ci Bóg przebaczy", a tak nie powstanie w was nawet pokusa żadna do tej zbrodni. Ale dałby też Pan Bóg, aby w naszej parafii nie było również drugiej zbrodni, drugiego grzechu wołającego o pomstę do nieba, aby nie było u nas

II. grzechu sodomskiego.

Apostoł Paweł św. pragnie, aby pomiędzy chrześcijanami o jakim bądź grzechu nieczystości nie było ani mowy, cóż dopiero o grzechu sodomskim! A jednak niepodobna milczeć zupełnie, trzeba z tego miejsca świętego mówić o nim; bo kto wie, azali i tutaj nie ma takich, co są winnymi tego grzechu a nie wiedzą o jego sprośności, albo poczytują go za zwykły grzech cielesny lub może nawet za mniejszy niż inny grzech nieczystości, skoro tak myślą niektórzy nawet o grzechu zwierzęcym, choć z grzechów nieczystych ten jest najobrzydliwszym. Przykro mi jednak mówić o tym grzechu, mówię o nim jedynie z obowiązku i chciałbym o nim mówić jak najkrócej.

1. Oto grzech ten zowie się: a) sodomskim dlatego, że go się dopuszczano od lat chłopięcych najpierw w miastach Sodomie, Gomorze i pogranicznych (Gen. 18. 19; Jud. w. 7), Grzech ten rozszerzył się z czasem między innymi poganami, tak iż Apostoł mówi o nich (Rzym. 1, 26-27): "Podał ich Bóg w namiętności sromoty. Bo niewiasty ich odmieniły używanie przyrodzone w ono używanie, które jest przeciw przyrodzeniu. Także i mężczyźni, opuściwszy przyrodzone używanie niewiasty, zapalili się w pożądliwościach swoich jeden ku drugiemu, mężczyzna z mężczyzną sromotę płodząc". (Nie mówić z pamięci, lecz odczytać to z Pisma św.).

b) Grzech ten zowie się też niemym α) już dlatego, że jest tak obrzydliwym, tak szkaradnym, iż bez ważnej przyczyny nie godzi się o nim mówić ani go opisywać. β) Ale niemym nazywa się dlatego, że zwykle tym, którzy mu się oddają, zamyka usta na spowiedzi, iż dla wstydu albo milczą o nim całkiem albo też nie odkrywają go spowiednikowi tak, aby tenże mógł poznać, że grzech popełniony jest grzechem sodomskim i jakiego rodzaju grzechem sodomskim. Tym to sposobem tacy grzesznicy przez lata całe spowiadają się świętokradzko i z tego Sakramentu św. zamiast łask ściągają na siebie kary Boże.

2. Grzech ten dzieje się wtenczas, gdy się czyni jakie bądź grzechy cielesne z osobami tej samej płci albo też z osobami płci drugiej, ale w sposób przeciwny przyrodzeniu. Stąd i w małżeństwie prawowitym może grzech ten zachodzić, a zachodzi wtenczas, jeżeli powinności nie spełniają się w sposób wskazany przez przyrodzenie. Dokładniej o tym nie mogę mówić tutaj; kto tedy ma wątpliwości jakie lub w sumieniu czuje niepokój, niech się spyta na spowiedzi, powiedziawszy sam wszystko, aby spowiednik nie potrzebował go badać.

3. Przy wykładzie szóstego przykazania Bożego słyszeliście, że każdy grzech cielesny obrzydliwością jest wielką, albowiem grzech ten niweczy obraz Boży w człowieku, sromoci ciało Jezusowe, którego jesteśmy członkami, i psuje mieszkanie Ducha Świętego. Daleko tedy obrzydliwszym od innych grzechów nieczystości jest grzech sodomski, bo ludzie go popełniający nie zachowują nawet porządku przyrodzonego, który zachowują wszetecznicy inni, lecz szkaradne swe chucie zaspokajają w sposób przeciwny przyrodzeniu, czego nawet nie czynią bydlęta, gdyż te bezwiednie zachowują prawo przyrodzone. Dlatego to grzech ten woła o pomstę do nieba, jak czytamy w Piśmie św. (Gen. 18, 20): "Rzekł Pan: Krzyk Sodomy i Gomory rozmnożył się i grzech ich ociężał zbytnie". Dlatego św. Augustyn mówi o tym grzechu: "To jest ohyda, nieczystość, zbiór wszelkiej nędzy, przed którą uciekają aniołowie a diabli ją widzący zamykają oczy". Św. Antoni zaś uczy: "Grzech sodomski można porównać z zabójstwem, gdyż niszczy naturę ludzką, ale w sposób straszniejszy". Toteż nawet poganie uczciwsi brzydzili się tym grzechem i dlatego chłopczyk Damokles, gdy go idącego do łaźni bezecny król Demetriusz chciał użyć do tego grzechu sromotnego, wolał śmierć ponieść, wskakując w kocioł napełniony wrzącą wodą, niż się dać nadużyć.

4. Toteż straszna kara czeka takich grzeszników. Naturalnie nie minie ich, jeśli pokutować nie będą, kara piekielna, bo uczy Pismo św. (1 Kor. 6, 9-10): "Nie mylcie się,.... sodomczycy.... nie posiędą królestwa Bożego". Z tą karą Pan Bóg pospiesza, jak uczy kardynał Hugo: "Nie ociąga się piekło z pochłonięciem tych grzeszników; czekając na innych grzeszników, uprzedza i porywa tych ohydnych wyrodków".

Ale Pan Bóg karze ten grzech już też na ziemi. Jak straszliwa kara Boża spadła na Sodomę, opisane jest w Piśmie św. (Gen. 19, 24-25): "Tedy Pan dżdżył na Sodomę i Gomorę siarką i ogniem od Pana z nieba i wywrócił miasta te i wszystką naokół krainę, wszystkie obywatele miast i wszystko, co się na ziemi zieleni". Pan Bóg zatracił więc miasta one i mieszkańców ich i wszystką krainę dokoła urodzajną, prześliczną zamienił w brzydkie jezioro siarki i smoły, w Morze martwe, umarłe, bo woda jego tak cuchnąca, że żadna ryba w niej żyć nie może a nawet ptaki i zwierzęta omijają brzegi jego, na których nic nie rośnie z wyjątkiem tzw. jabłek sodomskich, pięknych na pozór a wewnątrz spróchniałych. (Schuster, Handbuch der bibl. Gesch. 1886. I. 155-161). Pan Bóg tedy – wedle słów Pisma św. (2 Piotr 2, 6) – zostawił "przykład dla tych, którzy niepobożnie żyć mieli".

Nie dziw, że również ludzie brzydzą się tym występkiem, który zmierza ku niszczeniu rodzaju ludzkiego. W Rzymie pogańskim, gdy z powodu tego grzechu groziło wyludnienie zupełne, wydano nań prawa surowe. Również ustawy dawniejsze państw chrześcijańskich takiego grzesznika karały karami zawstydzającymi np. wypalaniem piętna na twarzy żelazem rozpalonym.

5. O, najmilsi, strzeżcie się, och, strzeżcie się tego grzechu, bo chociażby pomsta Boża już tu na ziemi nie dosięgła sprośnika takiego, cięższa kara czeka go na świecie drugim. Święty Jan Złotousty zadaje sobie pytanie: "Czemu to i teraz ogień z nieba nie pożera miast i okolic? Czemu ziemi tym grzechem sodomskim zmazanej nie karze Bóg deszczem siarki?". I odpowiada: "Dlatego, że winowajców czeka ogień nierównie sroższy i kara nierównie cięższa w wieczności" (por. jednak zburzenie Martyniki r. 1902).

Rodzice i chlebodawcy, patrzcie, doglądajcie, miejcie oczy na wszystko, co się dzieje między dziećmi i czeladzią. Napomykam tylko, co macie czynić. Oto uważajcie, co dzieci robią, jak się bawią; każde dziecko, każdy sługa i każda służebnica powinni mieć osobne posłanie swoje, ażeby nie spali razem nawet ci, co są płci tej samej. Z niejednej obory, z niejednej komory, z niejednego kąta ciemnego, gdzie śpią parobcy, dziewczyny, gdzie bawią się dzieci, – choć się wam zdaje, że w domu nie dzieje się nic niegodnego, – wznosi się krzyk o pomstę do nieba....

Wy wreszcie, nieszczęśliwi, jeśli jesteście tutaj tacy, na których sumieniu grzech ten ciąży, proszę was i zaklinam, spowiadajcie się z niego czym prędzej, odrzucając wstyd fałszywy. Jeśli zaś trudno wam go przełamać w parafii, idźcie do spowiedzi choćby daleko, szukajcie spowiednika choćby na końcu świata, bylebyście grzech swój wyznali ze skruchą i tym sposobem odzyskali łaskę Bożą i prawo do szczęśliwości wiecznej. Amen.

–––––––––

Grzechy wołające o pomstę do nieba

Nauka II.

"Wdowie i sierocie szkodzić nie będziecie. Jeśli obrazicie je, będą wołać do Mnie,
a Ja wysłucham wołanie ich" (Exod. 22, 22-23).

"Oto zapłata robotników, którzy żęli pola wasze, która zatrzymana jest od was, woła:
i wołanie ich weszło do uszu Pana zastępów" (Jak. 5, 4).

W przeszłej nauce wskazałem wam, kiedy zabójstwo człowieka jest grzechem, kiedy zwłaszcza jest grzechem wołającym o pomstę do nieba, wskazałem wam, że to grzech tak straszliwy, iż brzydzą się nim już ludzie, a tym więcej Pan Bóg, jedni zaś i drudzy go karzą; co więcej, iż brzydzi się nim ten sam, który go popełnił, tak iż wydaje się zwykle sam, jeśli zbrodni jego nie odkryli inni. – Większą jeszcze – wedle św. Antonina – jest ciężkość tej nieczystości, jaka działa się w Sodomie i Gomorze, które to miasta dla tego grzechu spotkała też surowsza kara Boża niż grzeszników podczas potopu. Podczas potopu wielu, jak uczy Piotr św., pokutowało w chwili ostatniej i choć tacy nie uratowali życia doczesnego, uniknęli wiecznego potępienia. W Sodomie zaś i miastach przyległych – wedle zdania ogólnego – szczęśliwymi były chyba dzieci, nie mające rozumu, wszyscy zaś inni, nawet chłopcy i dziewczęta, już zarażeni tym grzechem, pozostali w niepokucie do śmierci. – Ale, najmilsi, nie mniej wołającymi o pomstę są i te dwa grzechy, o których za łaską Bożą będę mówił dzisiaj, tj. uciśnienie ubogich, wdów i sierót, jako też zatrzymanie zapłaty sługom i robotnikom.

I. Uciśnienie ubogich, wdów i sierót.

1. Im kto bardziej opuszczony, bez opieki, nad tym też tym więcej trzeba się litować, tym ochotniej ujmować się za nim. Do tych zaś należą przede wszystkim ubodzy, wdowy i sieroty. Dlatego to ich powinniśmy miłować więcej niż innych i nimi opiekować się troskliwiej niż innymi. – Z tego względu Pan Bóg nakazuje surowo, abyśmy takie osoby pocieszali i bronili słowem a także dopomagali im uczynkiem wedle sił i możności. Wszakżeż Pan Bóg wydał przykazanie już w starym zakonie (Exod. 22, 22): "Wdowie i sierocie szkodzić nie będziesz"; (Deut. 24, 19): "Gdy będziesz żął zboże na polu swym a zapomniawszy snop zostawisz, nie wrócisz się, abyś go wziął, ale przychodniowi i sierocie i wdowie wziąć dopuścisz, abyć błogosławił Pan Bóg twój we wszelkiej robocie rąk twoich". Toż przykazanie Pan Bóg wydał co do zbiorów z drzew oliwnych i z winnic (Deut. 24, 20-21). Z tego względu też ubogich przede wszystkim poleca Pan Jezus, kiedy się odzywa (Mt. 25, 45): "Pókiście nie uczynili jednemu z najmniejszych tych, aniście Mnie uczynili". Według tego tedy, jak zapowiada, sądzić nas będzie, cośmy uczynili tym najmniejszym, czyśmy względem potrzebujących wypełniali lub nie uczynki miłosierne co do duszy i co do ciała; wedle tego będzie nagradzał i karał. Dlatego też uczy św. Jakub (1, 27): "Nabożeństwo czyste i niepokalane u Boga i Ojca to jest: nawiedzać sieroty i wdowy w ucisku ich i niezmazanym siebie zachować od tego świata".

Należą więc tu dotąd ubodzy, zwłaszcza tacy, co w ubóstwie żyją bez własnej winy; wdowy, które przez śmierć męża utraciły podporę swoją i pomoc; sieroty bez ojca i matki a przynajmniej bez ojca lub bez matki. Ci wszyscy zasługują na głębokie politowanie, bo nieraz całkiem są opuszczeni a sami sobie nie mogą ani radzić ani dopomóc.

2. A jednak iluż to winnych tego grzechu! Tego grzechu bowiem dopuszczają się ci wszyscy, którzy względem ubogich, wdów i sierót dopuszczają się niesprawiedliwości i obchodzą się z nimi bez miłości i miłosierdzia. Ale przejdźmy do szczegółów!

W dawniejszych czasach dopuszczał się tego grzechu Faraon względem żydów. Z żydów dopuszczali się tego grzechu zwłaszcza faryzeuszowie, którzy uciskali biednych a za to odmawiali długie modlitwy. Ale też za to gromił ich Zbawiciel (Mt. 23, 14): "Biada wam doktorowie i faryzeuszowie obłudnicy, iż wyjadacie domy wdów, modlitwy długie czyniąc: dlatego większy sąd odniesiecie".

W czasach dzisiejszych tego grzechu są winnymi tacy opiekunowie, co niedbale, nierzetelnie zarządzają majątkiem sierocym, fałszują rachunki, aby gdy sieroty przyjdą do pełnoletności, wykwitować ich z wszystkiej spuścizny. – A na równi z nimi grzeszą przybrani rodzice, ojczymowie czy macochy czy tacy, co dzieci krewnych lub obcych wzięli na wychowanie, jeśli takie dzieci z pierwszego małżeństwa lub wzięte na wychowanie poniewierają, biją, pastwią się nad nimi i dzieciom własnym oddają pierwszeństwo we wszystkim.

Tu dotąd należą dalej tacy chlebodawcy, gospodarze, co sieroty wzięte na służbę napędzają do takiej roboty, do jakiej jeszcze są za słabe; żywią je nędznie, ubierają nędznie, nie dbają o nich, o ich wychowanie religijne i moralne. Pełno po wsiach i miasteczkach bolesnych przykładów, jak takie sieroty bywają poterane i za łyżkę lichej strawy i lichy przyodziewek muszą się wysługiwać całe łata, ledwie raz kiedyś mogąc iść do kościoła. Przy bydełku to rośnie i umiera, na pół zbydlęcone, a chlebodawca taki zakamieniały, bez sumienia, iż go głowa nie zaboli, sumienie go nie ruszy.

Tego grzechu przeciw wdowom (z którymi równają się kobiety opuszczone przez męża siedzącego gdzieś w świecie), winni są ci, co należytości jakichś domagają się od wdów niesprawiedliwie, wszczynają z nimi swary, procesy, aby z nich coś wydusić niesłusznie, bo rachują na to, że kobieta taka, pozbawiona opieki mężowskiej, nie da sobie rady. Sami przeciw takim kobietom buntują czeladź lub nawet dorosłe lub dorastające dzieci, tak iż owe kobiety nieszczęśliwe w ustawicznym żyją zmartwieniu, w kłopotach, we łzach dla zuchwalstwa służebnych czy dla krnąbrności dzieci wyrodnych. Słowem grzeszą ci wszyscy, którzykolwiek jakie bądź szkody wyrządzają wdowom i zatruwają im życie.

Tego grzechu winni są też adwokaci i sędziowie, jeśli w skargach, procesach postępują niesprawiedliwie, tj. jeśli adwokaci sprawy powierzonej nie bronią sumiennie a sędziowie sądzą niesprawiedliwie na korzyść bogaczy z oczywistą krzywdą biednych wdów i sierót, kiedy nie chcą wysłuchać skarg choćby najsprawiedliwszych lub ich sprawy przedłużają nad miarę i bez potrzeby.

Należą też tu dotąd lichwiarze, co biednym potrzebującym pożyczają pieniędzy na wysoki procent lub wyzyskują w sposób inny albo dla długów na subhastę podają bez potrzeby, wyzuwając z resztek ojcowizny, każąc sprzedać ostatnią krówkę z obory. Iluż oni utrapień, zachodów, kłopotów przyczyną! Lichwiarzami są także ci, co biednym, inne rzeczy potrzebującym, wypożyczają je za opłatą zbyt wysoką, jako też tacy, co to od biedaka, zmuszonego sprzedać rzecz jaką, może jaki sprzęt domowy, kupują za bezcen i tak biedaka wtrącają w nędzę jeszcze większą, zamiast go z niej wydobyć.

Wreszcie przeciw ludziom ubogim, mizernym, opuszczonym grzeszą jacykolwiek przełożeni, urzędnicy i zwierzchność mający, nakładając na nich niesprawiedliwe ciężary, roboty, podatki, krzywdząc ich w jakikolwiek sposób, wydzierając im niesprawiedliwie mienie, posiadłość. Tak za dawnych czasów czynili niektórzy panowie, straszliwie gnębiąc poddaństwo, wydzierając chaty, ostatek mienia a nawet życie samo. Ciężkie to zaprawdę w dawniejszych czasach były stosunki w krajach wszystkich. U nas w Polsce z początku była równość większa niż indziej, ale gdy się przypatrzono sąsiadującym Niemcom, którzy nieraz – jak opisuje ich własny historyk – w zimie dla rozgrzania nóg rozpłatali brzuch poddanemu Słowianinowi, za ich przykładem działy się również nadużycia wielkie, choć jeszcze nie takie, jak w sąsiednich krajach niemieckich i moskiewskich. Ale też przeciw temu uciskowi ludu powstawali u nas kapłani żarliwi jak X. Skarga, Balzam i wielu innych, grożąc karą Bożą. Król Jan Kaźmierz po uratowaniu Częstochowy uroczystym ślubem we Lwowie oddając strapione królestwo pod opiekę Maryi, wspomina wyraźnie o tym ucisku i tym to grzechom przypisuje nieszczęścia i klęski srogie, jakie wówczas spadły na Polską koronę. Niestety nie zdołał przeprowadzić zmiany. Ale ku chlubie narodu naszego trzeba mi wypowiedzieć, że po Francuzach naród nasz był zaraz drugim, który 1791 roku konstytucją trzeciego maja przygotował zniesienie poddaństwa. Nieprzyjaźni jednak sąsiedzi, u których było jeszcze poddaństwo, to właśnie wzięli za powód do rozebrania naszego narodu, ale sami później, nie z własnej woli lecz zmuszeni okolicznościami, znieśli poddaństwo, choć temuż zniesieniu przez naród nasz przeszkodzili pierwej. – Toteż dzisiaj, w ogólności mówiąc, o wiele mniej tego grzechu między prywatnymi. Ale i teraz nieraz każą biednym pracować w miejscach niezdrowych, nie dadzą im dosyć czasu do jedzenia i odpoczynku, nie pozwolą święcić niedzieli, słowem żądają więcej, niż człowiek zdoła wytrzymać. Dopuszczają się takiego ucisku najczęściej fabrykanci, co to, gdy robotnicy nie chcą pracować za cenę przez nich podaną, nie tylko od roboty oddalają ich sami, lecz nadto przeszkadzają im, aby roboty nie dostali gdzieindziej.

Choć jednak dzisiaj mniej ucisku między prywatnymi, za to większego niż w dawniejszych czasach ucisku dopuszczają się niejedne rządy, nie pomnąc nawet przysiąg na Trójcę Przenajświętszą, dlatego, że są potężne, na całych narodach ujarzmionych, chcąc ich oprócz wolności, którą im odebrały, pozbawić dóbr większych od majątku i wolności, bo języka i religii. To jest również krzywda wołająca o pomstę do nieba. Ale też znaki kary, wiszącej nad takimi państwami, mimo pozornej ich potęgi, widocznymi są dla tych, co nie są zaślepieni.

Otóż wszyscy tacy dopuszczają się grzechu uciśnienia ubogich, wdów i sierót.

3. Grzech ten gorszym jest od niesprawiedliwości zwykłej, bo odznacza się nieludzkością nienaturalną, okrucieństwem oburzającym i wykracza nie tylko przeciw sprawiedliwości, lecz nadto przeciw miłości i miłosierdziu. Dlatego mówi jeden z pisarzów kościelnych: "Jeśli w ogień wieczny wrzucony będzie, kto z własności swojej nie udzielił biednym potrzebującym, gdzież, pytam, wrzucon będzie, kto dobra ubogich albo zabrał gwałtownie albo postąpił z nimi zdradliwie?". Kto tedy krzywdzi, uciska ubogich, wdowy i sieroty; kto wydziera im ich własność lub wyzyskuje dla siebie ich biedę: ten popełnia grzech, wołający o pomstę do nieba. Dlatego Pan Bóg sam oświadczył przez Mojżesza (Exod. 22, 22-24): "Wdowie i sierocie szkodzić nie będziecie. Jeśli obrazicie je, będą wołać do Mnie, a Ja wysłucham wołanie ich i rozgniewa się zapalczywość Moja i pobiję was mieczem i będą żony wasze wdowami a synowie wasi sierotami". Polecił też Pan Bóg prorokom, aby o ten grzech upominali żydów. Dlatego wołał na żydów prorok Izajasz (10, 1): "Biada, którzy ustawują prawa niezbożne i piszący niesprawiedliwość napisali, aby ucisnęli na sądzie ubogie i gwałt uczynili sprawie poniżonych ludu Mego, aby były wdowy łupem ich a sieroty aby obdzierali". Podobnie przestrzegał żydów prorok Jeremiasz (21, 12): "Domie Dawidów, to mówi Pan: Sądźcie rano sąd a wyrywajcie gwałtem uciśnionego z ręki potwarce, aby snadź nie wyszło jako ogień zagniewanie Moje a nie zapaliło się a nie był, kto by ugasił dla złości spraw waszych". Dlatego to uczy Mędrzec (Syr. 35, 17-19): "Nie wzgardzi Pan modlitwami sieroty ani wdowy, jeśliby wylała mowę wzdychania. Izali łzy wdowy na twarz nie spływają a krzyk jej przeciw temu, który je wywodzi? Z twarzy bowiem wstępują aż do nieba, a Pan wysłuchający nie będzie się w nich kochał". Mianowicie o lichwiarzach mówi św. Leon Wielki: "Chcą się nazywać chrześcijanami a nie są nimi ci, co, parci żądzą niegodnego zysku, lichwą zbogacić się pragną". Jak taki lichwiarz dokucza bliźnim, świadczy przysłowie islandzkie: "Głośniejszym jest grzmot od dźwięku rogu, ostrzejszym głód od kolca ostrego, świetniejsze światło słoneczne od blasku pochodni, ale nawet sam diabeł nie jest gorszym od lichwiarza".

4. A jakież przyczyny okrucieństwa takiego? Są nimi wprawdzie wszystkie grzechy główne, ale szczególniej trzy namiętności: pycha, łakomstwo, gniew, tak zaślepiają człowieka, iż odważa się na takie uciemiężenie. Te trzy namiętności pobudzały już Faraona do ciemiężenia żydów: wyniosłość wzbudzała w nim chęć utrzymania władzy nad nimi, chciwość sprawiała, iż pragnął mieć więcej robotników do prac ciężkich; złość pobudzała go do mściwości, gdy doznawał na sobie kar Bożych. Podobnie faryzeuszami w uciskaniu biednych powodowały te trzy namiętności. – Tak jest i dzisiaj. Gdy pycha wkradnie się do serca, chciałby pyszny zrównać się z wyższymi i dlatego chce posiadać jak najwięcej majątku, bez względu, czy posiędzie go sposobem prawym czy nieprawym, aby potem móc go użyć na przepych. Inni czynią to z łakomstwa, jedynie dlatego, aby posiadać coraz więcej, choć tego majątku nie użyją sami i nie pozwolą innym korzystać z niego. Przede wszystkim jednak złość wiedzie do uciemiężania. Niech tylko jakiemu możnemu kto się nie podoba, co nie czapkuje mu dosyć, wtedy używa wszelkich sposobów, aby go zgnębić, poniżyć. Dzieje się to także między równymi sobie biedakami, jeśli jeden drugiemu wejdzie w drogę.

5. Gdzie przyczyny grzeszne, tam skutki muszą być opłakane. Jeśli Pan Bóg karze grzech każdy, to tym więcej takie, o których Sam powiada, że wołają o pomstę do nieba. Wszakżeż powiedział – jak słyszeliście – że nie przyjmie modlitw ludzi takich, lecz że mężów wytraci mieczem i że gniew Jego tak się zapali, iż nikt nie zdoła go ugasić. A również Pan Jezus wypowiedział faryzeuszom za ten grzech straszliwe biada, tj. potępienie wieczne.

Jakoż wiele przykładów pomsty Bożej za ten grzech mamy w dziejach świata. Król egipski Faraon doszedł w uciskaniu żydów do tego stopnia okrucieństwa, iż wszystkie dziatki nowonarodzone płci męskiej kazał topić w rzece Nilu. Jakiż był koniec jego? Oto Pan Bóg na Faraona i na Egipcjan, służących mu za narzędzie do jego okrucieństw, spuścił plagi rozliczne i wielkie, na ostatku zaś Faraona wraz z wojskiem zatopił w wodach Morza Czerwonego. – Podobny los spotkał Achaba i rodzinę jego też za ten grzech, jak o tym słyszeliście w nauce poprzedniej. – To znowu czytamy o Sennacherybie, gnębiącym Izraelitów, iż gdy im chciał zadać cios ostateczny, anioł Pański jednej nocy położył mu trupem 185,000 żołnierzy. – Cesarzowa Eudoksja wdowie Kalliotropie przemocą wydarła rolę. Św. Jan Złotousty upominał ją o to, ale na próżno, owszem przez zemstę cesarzowej posłano go na wygnanie, gdzie umarł. Ale też cesarzowa skończyła wkrótce śmiercią nagłą, gwałtowną. – W mieście Padwie żyła uboga wdowa, która jakiemuś bogatemu sknerze była winna nieco pieniędzy. Ten żądał od niej więcej, niż się należało. W opłakanej niedoli swojej wdowa udała się do tamtejszego biskupa X. Juwencjusza, żaląc się przed nim na niesprawiedliwość owego łakomca. Biskup do owego bogacza posłał natychmiast diakona z pieniędzmi, aby mu zapłacił tyle, ile by żądał, ale zarazem żeby go upomniał o tę niesprawiedliwość. Kiedy upomnienia nie pomogły, diakon wyliczył żądaną sumę pieniędzy, ale zaledwie złożył ją na stole, aż tu nienasycony on niewolnik mamony padł nieżywy. – Do św. Amnona rodzice przynieśli chłopca ukąszonego przez psa wściekłego i prosili go o uzdrowienie tegoż. Ale święty odparł: "Czemuż mi się naprzykrzacie, skoro uzdrowienie syna zależy od was? Oddajcie wdowie wołu, któregoście jej ukradli, a syn będzie zdrowym". Zdumieli się rodzice, gdy usłyszeli, że św. Amnon wiedział o ich tajnym grzechu, zwrócili krzywdę, a wtedy chłopiec na prośbę św. Amnona odzyskał zdrowie. – A czyż nie mamy i dzisiaj kary za ucisk czasów dawniejszych? Ach, wedle wielu pisarzów kościelnych klęska socjalizmu, udającego przyjaciela ludu biednego, to kara Boża za zbytnie przez niejednych bogaczy wyzyskiwanie pracy w pocie czoła. – Toteż możemy mieć nadzieję, że Pan Bóg i nadal będzie się ujmował czy za poszczególnymi ludźmi czy za całymi narodami uciśnionymi i będzie karał i kruszył czy poszczególnych ludzi czy rządy bezecne, dopuszczające się na słabszych ucisku wołającego do nieba o pomstę. Czemu? Bo wyraźnie uczy Pismo św. (Łk. 1, 52), że Bóg "składa mocarzy z stolicy".

6. Ale dlatego też, najmilsi, niechże serce wasze nie uwodzi się srogością przeciw biednym, których sama nędza gnębi! Nie dręczmy ubogich, wdów i sierót, lecz owszem ujmujmy się za nimi według sił i możności, pocieszajmy ich w smutku i opuszczeniu, brońmy od grzechów i podstępów ludzkich, wreszcie wyświadczajmy dobrodziejstwa nędzą uciśnionym, wspierając ich dobrą radą i czynem i starajmy się im osłodzić los ich twardy. Jeśli tak czynić będziemy, postąpimy prawdziwie wedle nauki Chrystusowej i będziemy mieli chwałę tak u ludzi jak u Pana Boga. Uczy bowiem Pismo święte (Przyp. 21, 21): "Kto naśladuje sprawiedliwości i miłosierdzia! najdzie żywot, sprawiedliwość i chwałę". Zyskamy tedy, że Pan Bóg ulituje się też nad wszelkim naszym uciskiem i wedle słów Pisma świętego (Treny 5, 21) "odnowi dni nasze jako z pierwu".

Pozostaje mi jeszcze mówić o czwartym grzechu wołającym o pomstę do nieba, jest nim zaś

II. zatrzymanie zapłaty sługom i robotnikom.

1. Pan Bóg mógł wszystkich stworzyć w takim stanie, iżby jeden nie potrzebował posługi drugiego, a jednak uczynił inaczej, bo chce, abyśmy pomagali sobie wzajemnie. Dlatego to, stworzywszy Adama, następnie Ewę utworzył na to, aby – wedle Pisma św. (Gen. 2, 20) – "była pomocnicą podobną jemu" tj. żeby nie przepędzała czasu, nie powiem, na plotkach, boć tego uczynić nie mogła, gdyż oprócz Adama była wtedy sama tylko, lecz żeby zamiast na lenistwie spędzała go na pracy wspólnie z mężem. Podobnie Pan Bóg postanowił co do wszystkich ludzi, aby człowiek wspierał człowieka, jak ręka rękę myje. Dlatego to Pismo św. wypowiada (Ekl. 4, 10): "Biada samemu, bo jeśli upadnie, nie ma, kto by go podniósł". Natomiast wedle orzeczenia Ducha Świętego (Przyp. 18, 19) "brat, który bywa wspomagan od brata, jako miasto mocne". – Ażeby się zaś ludzie wspierali nawzajem, rozporządziła Opatrzność Boża, żeby na świecie byli bogaci i ubodzy. Obydwa stany Chrystus Pan uświęcił, jednym i drugim dostarczając łask potrzebnych do nabycia królestwa wiecznego i sprawiając, aby pierwsi naśladowali Pana Boga w rządzie najsprawiedliwszym i najmiłosierniejszym, drudzy aby brali z Niego przykład sługi, jakim się stał aż do śmierci. Pan Jezus upodlił niejako w tym życiu stan służących, ale zapewnił im bezpieczeństwo dorobków, nakazując wypłacić, co wysłużył sobie czy to sługa domowy czy rzemieślnik czy też robotnik inny. Wszakżesz bowiem Pan Jezus mówi wyraźnie (Mt. 10, 10; Łk. 10, 7): "Godzien jest robotnik zapłaty swojej". Tę zapłatę należy oddawać w czasie umówionym i bez jakiegokolwiek odciągania czy wytrącania czyli bez pokrzywdzenia, jak to mówiłem już przy objaśnieniu czwartego przykazania Bożego (Kaz. 54, cz. I, nr 2). Przecież sama już ugoda zobopólna, wyraźna czy domyślna, wymaga tego. Tym więcej należy to czynić, bo Pan Bóg nakazuje przez Mojżesza (Deut. 24, 14-15): "Nie odmówisz myta potrzebującemu i ubogiemu bratu twemu,... ale tegoż dnia oddasz mu zapłatę pracy jego". Dlatego to Tobiasz upominał syna (Tob. 4, 15): "Ktokolwiek ci będzie co robił, natychmiast zapłatę mu oddaj, a zarobek najemnika twego niech u ciebie żadnym sposobem nie zostaje". Wyjątkowo chyba powinien by gospodarz służącemu zatrzymać zapłatę umówioną a oddać ją rodzicom jego, skoro tego, jak mają prawo, żądają rodzice, albo jeśli widzi, że sługa zasługi marnuje na obrazę Boską, bo pieniądze dawać do ręki takiemu to miecz dawać w ręce szalonego; mógłby też zatrzymać albo odciągnąć zapłatę, jeśli sługa albo nie chce pracować i opuszcza służbę a przez to chlebodawcy wyrządza krzywdę albo szkodę wyrządza umyślnie, ze złej woli. Ale i wtedy nie godzi się wytrącić ponad słuszność.

2. Ależ niestety niektórzy zatrzymują zapłatę bez przyczyny dostatecznej. Tak czynił Laban Jakubowi. Jakub służył Labanowi przez 20 lat wiernie i sumiennie pracował niestrudzenie na słocie i chłodzie i sprowadzał błogosławieństwo Boże na dom Labana, a jednak Laban, obchodząc się z nim niepoczciwie, nierzetelnie, posądzał go o kradzież i po dziesięćkroć odmieniał mu zapłatę. Pan Bóg jednak ulitował się nad Jakubem i zaprowadził go szczęśliwie do Ziemi świętej.

Otóż za dni naszych wielu postępuje na podobieństwo Labana. Tak czynią ci majstrowie czy chlebodawcy, którzy swej czeladzi, wyrobnikom czy najemnikom nie płacą myta umówionego albo ujmują go bez słusznej przyczyny; bez potrzeby, czasem z czystego niedbalstwa i obojętności zwłóczą tak długo, iż biedni ludzie cierpią niedostatek, nędzę, a niekiedy przypłacają zdrowiem lub nawet życiem. – Czasem się zdarzy, że sługa, służąca musi opuścić służbę ze względu na zbawienie duszy, bo ją na służbie namawiają lub bierze ją pokusa ciągła do jakiego grzechu np. nieczystości. Otóż jeśli zachodzi okoliczność taka, gospodarz nie ma prawa zatrzymywać sługi lub nie wydawać jej zapłaty za czas, przez który służyła. Grzeszy też chlebodawca, który wytrącał słudze za szkodę uczynioną nieumyślnie, nawet choćby była wina jakaś np. nieostrożność, byleby nie było złośliwości, ze strony sługi; dosyć jest skarcić, upomnieć, aby był uważny i oględny. – Albo ileż to wykroczeń co do jedzenia. Niejeden daje jadło niezdrowe lub zgoła morzy głodem, woląc wyrzucić jadło zepsute niż wpierw, zanim się zepsuje, dać je do zjedzenia. – To znowu przeznacza do spania miejsce wilgotne, cuchnące; albo daje pościel po chorych lub po umarłych na choroby zaraźliwe. Inny przeciąża pracą, lekkomyślnie naraża na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego kalectwa; w razie zaś choroby nie ma o nich starania lub natychmiast wyrzuca ich z domu bez litości i miłosierdzia; albo w czasie służby lub roboty spotka ich jaka nieszczęśliwa przygoda, nie wynagradza wedle słuszności.

Jeśli czeladź, wyrobnicy oprócz myta w pieniądzach mają wymówioną zapłatę w naturaliach, np. odzież, płótno, len, zboże, tedy obowiązkiem jest dawać im to sumiennie, rzetelnie: nie gorsze, nie takie, co się prawie na nic nie zda, lecz takie samo, jakie zachowuje się dla siebie. Tymczasem, ileż to i pod tym względem krzywd po wsiach czy miastach. Nieraz biednego sługę czy wymiernika zbywają zbożem niewyczyszczonym, pod ziemniaki rolą najgorszą itd.

Co do rzemieślników dodaję to jeszcze. Niektórzy rzemieślnicy robią na rachunek i umawiają się o zapłatę, czy to kwartalną, czy półroczną, czy całoroczną. Otóż należy i tu też wypłacać w czasie umówionym, a tymczasem wielu nie pilnuje czasu umówionego i sprawia, że tacy rzemieślnicy sami cierpią przez to biedę, albo dostają się w trudne położenie. Wszakżeż oni żyją z tego, co pięciu palcami zarobią z dnia na dzień. Tymczasem jakież to widzimy praktyki niesprawiedliwe! Oto rzemieślnik musi czekać i czekać bez końca. Gdy się upomni o swoje, ileż to musi nasłuchać się wymówek a nawet i obelg, czy klątw rozmaitych, ileż musi najeść się goryczy! Niejeden rzemieślnik, aby odebrać swoje, ostatecznie musi się procesować, włóczyć po adwokatach, po sądach, a to przecież nikomu nie miłe. Rzemieślnikom lepiej płacić wcześniej, niż później.

3. Powiedzcie, czyż takie postępowanie z domownikami, najemnikami lub rzemieślnikami zgadza się z sumieniem, ze sprawiedliwością? O, nie, ono krzywdzi i Pana Boga i bliźniego.

a) Człowiek taki niesumienny krzywdzi Pana Boga, bo lekceważy Jego przykazanie (Syr. 7, 22-23): "Nie obrażaj czeladnika wiernie pracującego ani najemnika wydawającego duszę swą. Sługa mądry niech ci będzie miły jako dusza twoja: nie omylaj go w wolności i nie zostawuj go w ubóstwie"; lekceważy też owo przykazanie, które Pan Bóg dał przez Mojżesza (Deut. 24, 14), a które wam już przytoczyłem dzisiaj: "Nie odmówisz myta potrzebującemu i ubogiemu bratu twemu". Krzywdzi Pana Boga, bo Pan Bóg domaga się, abyśmy wypełniali przykazania Jego, wołając (Deut. 27, 1): "Strzeżcie wszystkiego przykazania, które przykazuję wam dziś" i zapowiadając błogosławieństwo za wypełnianie ich a przekleństwo za ich przestępowanie. Dziwić się zaś nie można temu, bośmy sługami Pana Boga; jeśli tedy nie wypełniamy rozkazów Jego, gardzimy Panem Bogiem.

b) Że człowiek zatrzymujący zapłatę krzywdzi bliźniego, po tym, com powiedział, nie potrzebuję mówić więcej.

4. Ale potrzeba mi wskazać wam, dlaczego ci wszyscy, którzy krzywdzą sługi i robotników, popełniają grzech wołający o pomstę do nieba. Otóż na to wskazuje już rozum. Przecież jeśli każda niesprawiedliwość jest grzeszną, tym grzeszniejszą musi być wobec tych, którzy nie mogą się upomnieć z łatwością, wobec robotników, którzy zarobiony grosz potrzebują zaraz, aby utrzymać życie. Zatrzymanie tedy zapłaty dowodzi braku nie tylko sprawiedliwości lecz nadto miłosierdzia. – Zresztą Pismo św. wyraźnie zatrzymanie zapłaty piętnuje jako grzech wołający o pomstę do nieba. Przez Mojżesza w miejscu, które już przytoczyłem dzisiaj (Deut. 24, 14-15), powiada Pan Bóg: "Nie odmówisz myta potrzebującemu i ubogiemu bratu twemu,... ale tegoż dnia oddasz mu zapłatę za pracę jego przed słońca zachodem, bo ubogi jest, a z tego żywi duszę swoją, aby nie wołał do Pana i byłoć poczytane za grzech". Mędrzec zaś Pański nie waha się twierdzić, że ci, co robotnikowi zatrzymują myto, popełniają grzech, który się równa morderstwu, pisze bowiem (Syr. 34, 25): "Chleb niedostatecznych żywot ubogich jest: kto odejmuje go, człowiekiem krwi jest". Jeszcze dobitniej odzywa się św. Jakub Apostoł (5, 4): "Oto zapłata robotników, którzy żęli pola wasze, która zatrzymana jest od was, woła i wołanie ich weszło do uszu Pana zastępów". Dlatego dawniej skargi biednych musiały być w trzech dniach rozstrzygnięte.

5. Skoro zatrzymanie zapłaty jest tak wielkim grzechem, nie dziwmy się, że na takich ludzi przychodzą kary Boże. Pismo św. o dwóch grzechach wypowiada, że zaślepiają człowieka tj. nieczystość i pijaństwo. Do nich bezpiecznie można dołączyć łakomstwo, zwłaszcza jeśli dochodzi do tego stopnia iż człowiek nim kierowany zatrzymuje zapłatę robotnikom. Co więcej, prędzej jeszcze otrząsa się człowiek z pierwszych dwóch grzechów niż z łakomstwa, bo to nie występuje tak jawnie. Pan Bóg majątek tak zebrany nazywa ogniem. Stąd to czytamy w Księdze Joba (20, 15): "Bogactwa, które pożarł, zwróci, a z brzucha jego Bóg je wyciągnie". Człowiek taki ponosi szkody już tu na ziemi. Robotnicy okradają go i wyrządzają mu psoty rozliczne. Przy tym takiemu trudniej dostać sługę. W pewnej wiosce austriackiej gospodarz obiecywał nadzwyczaj wysokie zasługi, ale później tyle wytrącał za każdą drobnostkę, że mało co im wypłacał a nieraz zatrzymywał nawet ich rzeczy. Trudno było bronić się, bo umiał wszystko urządzić zręcznie. Ale doprowadził do tego, że sług nie mógł dostać i wreszcie kilka ostatnich lat życia spędził w nędzy. Ale po cóż szukać przykładów daleko, skoro nie ma prawie parafii, w której by nie było takich niegodziwych chlebodawców czy chlebodawczyń, co to żywią nędznie, wytrącają zasługi niesprawiedliwie i nawet zabierają sługom ich rzeczy, gdy ci, nie mogąc wytrzymać dokuczania, uchodzą przed czasem. Tacy z trudnością dostają sługi. Najważniejsza jednak, że tacy okrutnicy nie mogą dostąpić odpuszczenia grzechów, boby wpierw musieli wynagrodzić krzywdy, a im się zdaje w zaślepieniu, że nikomu nie wyrządzili żadnej krzywdy

6. Wiedzcie bowiem, że i tacy mają wymówki swoje, naturalnie słabe. Powiadają, że muszą się oglądać na przyszłość i dlatego ociągają się z zapłatą, aby jeszcze cokolwiek pracować pieniędzmi. O, niechże tacy pamiętają, że najlepszym sposobem zabezpieczenia się na przyszłość to sprawiedliwość. Dlatego to mówi Psalmista (36, 25): "Młodym byłem i zestarzałem się a nie widziałem sprawiedliwego opuszczonego ani nasienia (tj. potomstwa) jego szukającego chleba". Pan Jezus zaś uczy (Mt. 6, 31-33): "Nie troszczcież się (tj. nie frasujcie się) tedy, mówiąc: Cóż będziemy jeść, albo co będziemy pić, albo czym się będziemy przyodziewać, tego bowiem wszystkiego poganie pilnie szukają. Wie bowiem Ojciec wasz niebieski, że tego wszystkiego potrzebujecie. Szukajcież tedy najpierw królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego, a to wszystko będzie wam przydane". O, tak, sprawiedliwość nikogo jeszcze nie przywiodła do biedy, lecz chyba przywiodły ludzi do nędzy lenistwo, niezaradność, marnotrawstwo i krzywdy wyrządzane drugim.

Inny znowu tłumaczy, że naprawi winę przy śmierci przez dobry testament. Ale czy to słuszna? więc taki chce majątku wyrzec się wtedy, gdy go nie będzie mógł już używać. A kto go upewnił, że zdoła zrobić testament? Kto go upewnił, że to, co przeznaczył, dostanie się ubogim? Czyż nie znacie wypadków, że najlepsze zamiary, jakie chciano wykonać przy śmierci, obróciły się w niwecz, bo testamentu nie zrobiono zawczasu, a przy śmierci krewni nie dopuścili do testamentu albo testament zrobiony później unieważnili.

1. Wyłożyłem wam, najmilsi, w dwóch naukach szkaradę grzechów wołających o pomstę do nieba. O, strzeżcie się ich pilnie! Niech życie bliźniego będzie dla was rzeczą świętą i nietykalną: baczcie, byście tego życia nie uszkodzili w niczym. Na samo wspomnienie grzechu sodomskiego drżyjcie, bo ten grzech obrzydliwością wielką jest w oczach Bożych; jest zbrodnią, przed którą wzdryga się nawet przyrodzenie; jest sprośnością, która człowieka stawia niżej zwierzęcia. Nie zasmucajcie, nie zatruwajcie nigdy serca tych, co są w biedzie i nędzy, bo nie wiecie, co jeszcze spotkać was może. Wreszcie bądźcie sumienni w wypełnianiu zobowiązań względem sług i robotników. Za przykład bierzcie sobie owego gospodarza ewangelicznego, o którym powiedział Pan Jezus (Mt. 20, 8): "Gdy wieczór przyszedł, rzekł pan winnicy sprawcy swemu: Zawołaj robotników i oddaj im zapłatę począwszy od ostatnich aż do pierwszych". Postanówcie sobie tę regułę, żeby wszystkim, co pracują u was, umówioną zapłatę oddawać, jak się należy i o swoim czasie.

2. Aby zaś uniknąć tych grzechów, strzeżcie się też grzechów mniejszych, które by was z czasem zawiodły do tych grzechów okropnych, które wam objaśniłem. Niech w sercu waszym nie zagnieżdża się nienawiść, zajadłość nieużyta, zazdrość a choćby gniew gwałtowny, bo ileż zabójstw przyczyną były te grzechy. Aby ustrzec się grzechu sodomskiego, unikajcie też innych grzechów nieczystych, mając Boga na pamięci i przed oczyma i unikając ludzi bezbożnych, rozwiązłych, a za to często przystępując do sakramentów świętych. Aby nie popaść w zatwardziałość na nędzę bliźnich, nie zamykajcie uszu na wołanie opuszczonych i potrzebujących, lecz idąc za przykładem Joba i pamiętając, że to jest najmilszym Bogu nabożeństwem, bądźcie pociechą i podporą wdowom i sierotom. Wreszcie wobec sług i robotników postępujcie według przepisów miłości chrześcijańskiej tj. (Gal. 5, 13-14) "przez miłość ducha służcie jeden drugiemu, wszystek bowiem zakon w jednej się mowie wypełnia: Będziesz miłował bliźniego twego, jako samego siebie". Amen.

–––––––––––

Nauki katechizmowe ułożone na podstawie nauk różnych autorów przez Kapłana Archidiecezji Gnieźnieńskiej (1), autora dzieła: Kazania o męce i śmierci Pana naszego Jezusa Chrystusa. Tom V. O przykazaniach. (O przestąpieniu przykazań. – O cnocie i doskonałości chrześcijańskiej). Poznań. Nakładem i czcionkami Drukarni i Księgarni św. Wojciecha. 1910, ss. 284-308. (2)

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Imprimatur.

Gnesnae, die 1. mensis Februarii 1907.

Consistorium Generale Administratorium.

(L. S.)
Dr. Goczkowski,

Vicarius in Spiritualibus Generalis.

No. 996/07.

Raatz

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przypisy:
(1) Autorem jest ks. Wojciech Andersz.

(2) Por. 1) Kapłan Archidiecezji Gnieźnieńskiej, Przeciwko heretykom. Wiara nie jest to samo co nadzieja.

2) O. M. A. Bellouard OP, Nie zabijaj!

3) Ks. Józef Stagraczyński, a) Grzechy wołające o pomstę do nieba. b) Czego uczy Kościół o piekle.

4) Ks. Józef Krukowski, Grzech niemy, czyli sodomski.

5) O. Mikołaj Łęczycki SI, Pobudki do unikania grzechu śmiertelnego i kilka innych rozważań pobożnych.

6) Ks. Michał Ignacy Wichert, Nauki katechizmowe o Składzie Apostolskim, Przykazaniach Boskich i Kościelnych, o Modlitwie Pańskiej i Sakramentach.

7) Ks. Kazimierz Naskręcki, a) Credo. Krótkie nauki o prawdach wiary katolickiej. b) Dekalog. Krótkie Nauki o Przykazaniach. c) Życie nadprzyrodzone. Krótkie nauki o Sakramentach świętych i modlitwie.

8) Św. Robert kard. Bellarmin SI, a) Katechizm mniejszy czyli Nauka Chrześcijańska krótko zebrana. b) Wykład nauki chrześcijańskiej. (Katechizm większy).

9) Piotr kardynał Gasparri, Katechizm katolicki (Catechismus catholicus).

10) Ks. Jan Józef Gaume, Zasady i całość wiary katolickiej czyli wykład jej historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny, apologetyczny, filozoficzny i socjalny, od stworzenia świata aż do naszych czasów.

11) Ks. Dr I. Schuster, Ks. Gustaw Mey, Historia biblijna dla katolickich szkół.

(Przyp. od red. Ultra montes).

( PDF )

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXV, Kraków 2015
..
Jeszcze jeden komentarz od CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU
Milczenie pasterzy
KS. BENEDICT HUGHES CMRI
–––––
W poprzednich numerach The Reign of Mary pisaliśmy o całkowitym odstąpieniu przez hierarchię soborowego kościoła od nauczania wiernych, zwłaszcza w dziedzinie moralności. Św. Paweł pouczał biskupów: "głoś słowo, nalegaj w porę, nie w porę; przekonywaj, proś, karć z wszelką cierpliwością i nauką" (II Tym. 4, 2). Przekonuj? Karć? Jedyną rzeczą …
Więcej
Milczenie pasterzy

KS. BENEDICT HUGHES CMRI

–––––

W poprzednich numerach The Reign of Mary pisaliśmy o całkowitym odstąpieniu przez hierarchię soborowego kościoła od nauczania wiernych, zwłaszcza w dziedzinie moralności. Św. Paweł pouczał biskupów: "głoś słowo, nalegaj w porę, nie w porę; przekonywaj, proś, karć z wszelką cierpliwością i nauką" (II Tym. 4, 2). Przekonuj? Karć? Jedyną rzeczą za jaką można by zostać skarconym przez tych biskupów jest obstawanie przy tradycyjnym katolicyzmie! Nie, ci najemnicy zupełnie wyrzekli się swej odpowiedzialności za nauczanie i napominanie wiernych. Błąd modernistycznego soborowego kościoła widać równie wyraźnie przez pryzmat tego, czego nie uczy jak przez to, czego naucza.

Ta refleksja powróciła minionego lata. Stowarzyszenie pod nazwą The Center for Medical Progress ujawniło kilkanaście tajnych materiałów wideo demaskujących organizację Planned Parenthood. W tych dokumentalnych filmach, można zobaczyć jak kierownictwo tej niesławnej instytucji omawia sprzedaż części organów pochodzących od poronionych płodów. Ujawnione tam fakty są odrażające dla każdej przyzwoitej osoby i po raz kolejny ukazują potworność, wołającej o pomstę do nieba zbrodni aborcji.

Jednakże, co z przykrością trzeba stwierdzić, te odrażające materiały wywołały potępienie jedynie u liberalnych polityków, którzy zwarli szeregi by chronić swe ukochane Planned Parenthood. Lewicowi politycy jak Nancy Pelosi i jej podobni wezwali jedynie do wszczęcia dochodzenia wobec The Center for Medical Progress, mającego ustalić czy członkowie tego stowarzyszenia nie dopuścili się złamania prawa potajemnie nagrywając wywiady. Jednocześnie, zażarcie przeciwstawili się wszelkim wysiłkom zmierzającym do zaprzestania finansowania rzeźników z Planned Parenthood. Nie powinno to być niespodzianką. Ale tym, co jest szczególnie uderzające, jest słaba, praktycznie niesłyszalna reakcja biskupów Novus Ordo.

Po tym, jak ukazały się te filmy i zostały szeroko zrelacjonowane w mediach, chciałem się dowiedzieć czy soborowa hierarchia wykorzystała okazję by zdecydowanie potępić grzech aborcji, a w szczególności, organizację Planned Parenthood. Można by pomyśleć, że będą wzburzeni na wieść o obrzydliwych praktykach tej grupy i będą rywalizować ze sobą w wyszukiwaniu słów potępienia dla tak przerażających czynów. Spróbujcie sami, mnie nie udało się znaleźć prawie nic na ten temat. W końcu, przyjaciel przesłał mi artykuł ze strony internetowej o nazwie "The Catholic Thing".

Artykuł, napisany 17 sierpnia przez Roberta Royala, opowiada jak autor sprawdzał diecezjalne dokumenty i witryny internetowe większych diecezji. Niektóre z nich nie odnotowały nawet ujawnienia nagrań wideo demaskujących Planned Parenthood. Inni udzielili nieszczerego poparcia katolickiemu nauczaniu i zajęli się czym innym. Ale było jedno oświadczenie, które zasługuje na szczególną uwagę. Blase Cupich, głowa archidiecezji Chicago, to miał do powiedzenia: "Podczas gdy handel szczątkami bezbronnych dzieci jest szczególnie odrażający, powinniśmy być nie mniej przerażeni [podkreślenie dodane] obojętnością wobec tysięcy ludzi, którzy umierają codziennie z powodu braku przyzwoitej opieki lekarskiej; którym załamujący się system imigracyjny oraz rasizm odmawia praw; którzy cierpią przez głód, bezrobocie i niedostatek; którzy ponoszą konsekwencje przemocy w nasyconych bronią dzielnicach; albo są poddawani egzekucjom przez państwo w imię sprawiedliwości". Royal kończy fragment artykułu dotyczący archidiecezji Chicago dodając: "Diecezjalna gazeta nie zawierała niczego innego, chociaż jest tam obszerna relacja na temat poprawienia energooszczędności budynków diecezjalnych".

W swoich komentarzach, Cupich mówi w istocie, że podczas gdy powinna nas przerażać myśl o dzieciach, których żywe ciała są rozszarpywane na sztuki, to powinniśmy być nie mniej przerażeni cierpieniami spowodowanymi bezrobociem, ubóstwem, itp.! Jest to ten rodzaj przewrotnej logiki, która panuje wśród modernistycznej hierarchii. Wydaje się, że nie potrafią dostrzec różnicy między różnymi grzechami. W gruncie rzeczy, ciężkie grzechy są wrzucane do jednego worka razem z niesprawiedliwością społeczną. Ale świadomi swej wiary katolicy wiedzą, że istnieją cztery grzechy "wołające o pomstę do nieba", wśród których jest umyślne zabójstwo. A jeżeli każde morderstwo z premedytacją jest potworne, to co trzeba powiedzieć o akcie wyrywania bezbronnych dzieci z łona matek zanim jeszcze zobaczą światło dzienne, zanim będą mogły zostać ochrzczone?

Ale dla Cupicha (i innych podobnych mu biskupów Novus Ordo), aborcję wrzuca się między brak przyzwoitej opieki lekarskiej, niesprawny systemem imigracji, bezrobocie i inne bolączki społeczne. Nie istnieje poczucie wagi tego przestępstwa. A może jest? Można się zastanawiać czy oni zupełnie zagłuszyli głos sumienia i po prostu chcą się dogadać ze światem. Niezależnie od powodu, ich zawinione zaniechanie głoszenia prawdy nie obejdzie się bez srogiej kary ze strony sprawiedliwego Sędziego. Aż strach pomyśleć o odpowiedzialności tych ślepych przewodników, jak nasz Pan Jezus Chrystus nazywał faryzeuszy. Szkoda biednych dusz ludzi, którzy za nimi podążają i tak jak oni, stają się zatwardziali na prawdy Wiary.


Ks. Benedict Hughes CMRI

Artykuł z czasopisma "The Reign of Mary", nr 159, Fall 2015 ( www.cmri.org ) (1)

Tłumaczył z języka angielskiego Mirosław Salawa

–––––––––––––––

Przypisy:
(1) Por. 1) Ks. Benedict Hughes, a) A on znowu swoje! Bergoglio wywołuje zgorszenie wśród katolików nonszalanckim podejściem do małżeństwa. b) Zaniechanie potępienia: Bergoglio zaniedbuje obowiązek potępienia zła. c) Franciszek okazuje względy dla ruchu charyzmatycznego. d) Farsa Vaticanum II. Rzetelna ocena soboru po pięćdziesięciu latach. e) Neopapież – fałszywy papież. e) Ciężkie zaniedbanie: Całkowita porażka soborowej hierarchii w egzekwowaniu norm moralnych. f) Nowa encyklika: Bergoglio wykorzystuje koniunkturę na "zmiany klimatyczne". g) Nowa Religia Człowieka. Bergoglio propaguje naturalizm w "papieskich wideo-przesłaniach". h) "Papież" Franciszek kontra św. Franciszek. Haniebna karykatura Wielkiego Świętego.

2) Bp Mark A. Pivarunas CMRI, a) Fałszywa tolerancja i bluźnierstwo Franciszka I (Jorge Bergoglio). b) "Synod o rodzinie" (2014) otwiera ludziom oczy na odstępstwo modernistycznej hierarchii.
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU i jeszcze jeden użytkownik linkuje do tego wpisu
1. NIE BĘDZIESZ MIAŁ BOGÓW CUDZYCH PRZEDE MNĄ.
Wiara w pojęciu katolickim, a modernistycznym
KONFERENCJA I
Wypowiedziana 2 kwietnia 1909 r. w kościele św. Józefa
(po-karmelickim) w Warszawie
PRZEZ
KS. [ABP.] ANTONIEGO SZLAGOWSKIEGO
Profesora Seminarium Metropolitalnego
i Kanonika Metropolitalnego Warszawskiego
––––––––

Co tu czynisz Eliaszu?
(III Król. XIX, 9).
Gdybym szukał słów, aby określić dzisiejsze zgromadzenie, to bym Was nazwał:…
Więcej
Wiara w pojęciu katolickim, a modernistycznym

KONFERENCJA I

Wypowiedziana 2 kwietnia 1909 r. w kościele św. Józefa
(po-karmelickim) w Warszawie

PRZEZ

KS. [ABP.] ANTONIEGO SZLAGOWSKIEGO

Profesora Seminarium Metropolitalnego

i Kanonika Metropolitalnego Warszawskiego

––––––––


Co tu czynisz Eliaszu?

(III Król. XIX, 9).

Gdybym szukał słów, aby określić dzisiejsze zgromadzenie, to bym Was nazwał: poszukiwaczami.

Bywają poszukiwacze złota, poszukiwacze chleba. Wy szukacie rzeczy, cenniejszej nad złoto, potrzebniejszej od chleba. Szukacie prawdy, którą Psalmista przeniósł "nad mnogie kamienie drogie" (Ps. XVIII, 11); umiłował "nad złoto i nad topazjon" (Ps. CXVIII, 127). Szukacie prawdy, tego "chleba żywota i rozumienia", jak ją nazwał Mędrzec Pański (Ekli. XV, 3).

Szukacie prawdy, bo jak trzem mędrcom w drodze do Jerozolimy, zniknęła gwiazda betlejemska, – tak i Wam, wśród czarnych i gęstych chmur doczesnych zajęć i wypadków, zasłoniła się przed wzrokiem duszy gwiazda przewodnia prawdy, – że jej ani tak żywo nie odczuwacie, jakby należało; ani na tyle, nią nie kierujecie się w życiu, ile wymaga od Was sumienie.

Szukacie prawdy w tym błogim przekonaniu, że ją znajdziecie, bo i drogę do prawdy wiecie i prawdę znacie.

Ale, Bracia moi, prawda to wielka królowa, która nie zstępuje na zawołanie każde; – i nie od razu przychodzi i nie ze wszystkim się udziela; ale trzeba zasługiwać się jej i długo i wytrwale i doskonale, zanim okaże swe oblicze promienne.

Objawia się ona w ciszy milczenia, nie zaś w wichrze rozpętanych sporów, "nie w wichrze Pan" (III Król. XIX, 11).

Zstępuje w spokoju i skupieniu, nie zaś we wzruszeniu zabaw i muzyki, "nie we wzruszeniu Pan".

Pozostaje w gorącym umiłowaniu i poświęceniu; – nie zaś w ogniu namiętności i żądz, "nie w ogniu Pan".

"Co tu czynisz Eliaszu?" pytał się Proroka Bóg na górze Horeb; – on odpowiada: "Żalem rozżaliłem się o Pana Boga Zastępów". Jest to pragnienie prawdy i smutek dla prawdy i o prawdę.

I my za Prorokiem dziś powtórzyć możemy: Żalem rozżaliłem się o Pana Boga Zastępów, iż opuścili przymierze Twoje synowie Polscy.

Ach! bo w ostatnich latach powrotna fala bezbożności zalała kraj cały i na zatrutych swych wodach unosi tyle dusz, do niedawna gorąco miłujących Boga.

W katolickim społeczeństwie bezbożna ateistyczna prasa, literatura, odczyty uprawiają stałą nagonkę w hakatystycznym stylu na ideały katolickie, na katolicką prawdę.

Kościół staje się w oczach wielu zgorszeniem, jako zgorszeniem był Grekom przed wiekami Krzyż Chrystusów.

Zgorszenie takie, wypływające z nienawiści dla prawdy, sprowadzające na nas prześladowanie, żłobi Krzyż Zbawiciela na żywocie naszym i upodabnia nas Zbawicielowi.

Ale jest zgorszenie inne, jest prześladowanie stokroć boleśniejsze: zgorszenie, które szerzą odstępcy od Kościoła; prześladowanie ze strony zaprzańców Wiary świętej, zdrajców, którzy niedawno jeszcze byli sługami ołtarza, a dziś stanęli w rzędzie zaciekłych wrogów jego, wyprowadziwszy z Kościoła tysiące wiernych.

Opuścili przymierze Pańskie, zepsowali ołtarze katolickie, zerwali jedność katolicką, oplwali hierarchię katolicką, zbezcześcili najświętsze tajemnice katolickie, imię polskie zohydzili wśród narodów katolickich.

I to jest gorzkość najgorzkniejsza (Iz. XXXVIII, 17), jak mówi Prorok, gdy właśni synowie szarpią łono Matki, gdy mnich do niedawna warchoł, a dziś odstępca, bluźnierstwa wygłasza publicznie.

Wielu odstąpiło od wiary, wielu zachwiało się w wierze, bo winy ludzkie zasłoniły im prawdy Boże.

A przecież prawda Boża jest ponad wszelkie zgorszenia, święta i jasna, jak promień słoneczny, którego nie splami żadne plugastwo ziemskie.

A jako Eliaszowi rzekł Bóg: "zostawię sobie siedem tysięcy mężów, których kolana nie kłaniały się przed Baalem i wszystkie usta, które nie chwaliły go" (III Król. XIX, 18), tak i my, Bracia moi, przyrzeczmy Bogu, że chcemy w narodzie polskim należeć do rzędu tych mężów polskich, którzy nie odstąpili i nie odstąpią nigdy od zasad Katolickiej Wiary; którzy nie popierali i popierać nie będą nigdy żadnych haseł heretyckich i bezbożnych.

Niech usta nasze nie chwalą złego, ani go tłumaczą, przeciwnie zaś, niech nie milczą wtedy, gdy potrzeba wyznać i obronić prawdę. W skupieniu ćwiczeń rekolekcyjnych zastanówmy się dobrze, jakie na nas obowiązki wkładają w obecnych warunkach nasze katolickie przekonania.

Zawrę je w tym zdaniu: wierz mocno, żyj święcie; ani wątpliwości do umysłu nie dopuszczaj, ani złemu przyzwolenia w sercu swym nie dawaj. Naukę Kościoła i jego wyroki przyjmuj bez zastrzeżenia, jako prawdy Boże; a przykazania spełniaj bez uszczerbku, jako wolę Bożą.

Prawd Bożych Kościół uczy, strzeże i broni wytrwale.

Przed dwoma laty Najwyższy Pasterz, Pius X-ty wydał znakomitą swą Encyklikę o zasadach modernistów (Pascendi Dominici gregis, 3 lipca 1907 r.).

Duch Święty, Duch prawdy, kierował ręką Papieża, gdy rzucał gromy na modernistów.

Niebezpieczeństwo bowiem Kościołowi groziło wielkie, dlatego też Papież głos podniósł wielki i gróźb jął się wielkich.

Niektóre z błędów modernistycznych, tyczące się wiary i prawdy, podejmę w ciągu tych ćwiczeń duchownych i zestawię je z nauką katolicką.

Z krótkich tych zarysów modernizmu przekonamy się, jak kierunek ów przekształca i przeinacza zasadnicze dogmaty katolickie, – jak więc słusznie uległ potępieniu przez Papieża Piusa X-go.

* * *

Co stanowi przewodnią myśl modernizmu? zadaje sobie pytanie kardynał Mercier, najznakomitszy współczesny filozof katolicki (1). I taką daje odpowiedź: modernizm nie jest wyrazem postępu i synonimem wiedzy współczesnej, zatem potępienie go przez Papieża Piusa X-go nie jest potępieniem całej wiedzy, którą słusznie nasze pokolenie tak się szczyci.

Modernizm nie jest też zbiorem i syntezą nowoczesnych kierunków naukowych, a więc i jego potępienie nie jest potępieniem najnowszych prawideł krytycznych, których uczeni katoliccy trzymają się i trzymać powinni, aby zapewnić wiedzy katolickiej postęp i rozwój.

Na czym więc polega modernizm?

Istotę modernizmu stanowi twierdzenie, że dusza wierząca z siebie samej i tylko z siebie czerpie całą treść religii i wszystkie do niej pobudki i wszystkie jej sprawdziany.

Religia, mówią moderniści, jest pewnym przejawem duchowym, należy więc go szukać w duszy ludzkiej i odnaleźć go w życiu ludzkim.

Człowiek ma być twórcą swej religii. Z nią na świat przychodzi według zasady immanentyzmu, a zbiorowa dusza ludzkości sama w sobie odnajduje religię, sama z siebie wysnuwa artykuły i dogmaty religijne, sama siebie do wiary pobudza i sama w sobie ją uświadamia i stwierdza.

Moderniści sądzą, że człowiek wytwarza ją w sobie z pomocą właściwego popędu, czy zmysłu religijnego, który znajduje się w każdym z nas, mniej lub więcej rozwinięty, jak na przykład zmysł estetyczny, czy zmysł muzykalny.

Ta skłonność wrodzona, na pół świadoma pobudza nas do pożądania pierwiastka Bożego i Bożego czynnika, – oraz popycha do poszukiwania wyższych ideałów na ziemi.

Ona według modernistów jest tym, co my nazywamy wiarą.

Popęd ów religijny ani nie posiada w sobie rozumowego pierwiastka, ani przemawia do rozumu, ani wytwarza przekonania; – lecz wywołuje uczucia religijne i te uczucia zaspakaja. Rozum zaś uczuciu temu, jak to zwykle bywa, przychodzi z pomocą, zastanawiając się nad nim, bada zjawiska życiowe, wywoływane w duszy przez owo uczucie, oraz je wypracowuje, jako spostrzeżenia, układa w myśli i sądy, aby człowiek mógł je przybrać w szatę słowa i wyrazić w dogmatycznej zasadzie.

Są to według modernistów dalsze już wnioski, wyprowadzane z wewnętrznych przejawów duszy, wyczuwanych owym ślepym popędem religijnym.

* * *

Uważcie, Panowie, że modernistyczne pojęcie o religii i wierze przeczy całkowicie temu, czego nas Kościół uczy w tym przedmiocie.

Religia nie jest wytworem duszy ludzkiej, ona przychodzi z zewnątrz; wiara nie jest ślepą skłonnością, budzącą uczucie, ale jest świadomym przekonaniem rozumu, przemawia do rozumu, który wytwarza sobie z jej pomocą sąd, zdanie.

Wiara wraz z wiedzą tworzą dwa środki, dwa sposoby do poznawania prawdy:

Wiedzą poznajesz, gdy sam badasz i sam stwierdzasz prawdę z pomocą dowodów oczywistych. Wiarą poznajesz prawdę, gdy do niej dochodzisz nie na podstawie osobistych dociekań i doświadczeń, ale opierasz się na świadectwie wiarogodnych osób, których rozumowi i prawdomówności ufamy.

O zniszczeniu Messyny na przykład wiedzą jedni, bo na miejscu oglądali jej ruiny; drudzy zaś, choć jej na oczy nie widzieli, wiedzą z dzienników.

Mamy tu wiarę obok wiedzy na usługach poznawania prawdy.

I wiedza i wiara dają przeświadczenie niemniej pewne i niemniej głębokie. Różnią się tylko pobudką, która nas skłania do przyjęcia prawdy: wiedza bowiem przekonywa dowodami oczywistymi; wiara wspiera się na powadze świadectw.

Wobec dowodów oczywistych wola musi przyjąć orzeczenie rozumu; gdy zaś wiara takiej oczywistości nie przedkłada, zatem w tym wypadku oprócz świadectw, które wpłynąć mają na rozum, aby wytworzył sobie odpowiednie o rzeczy zdanie, potrzeba nadto i usposobienia dobrego ze strony woli.

Wiara i wiedza to dwoje ócz, którymi umysł nasz rozgląda się po przestworzach prawdy.

Oko wiary dalej sięga, niż oko wiedzy; i częściej w życiu posługujemy się wiarą, niż wiedzą.

Wobec rozległości nauki, czymże jest ta drobna cząstka prawdy, którą każdy z nas osobiście zbadał i stwierdził; a jakże olbrzymia jest liczba prawd, które przyjmujemy, wierząc świadectwom uczonych.

Nie zdaję sobie sprawy na przykład, jak można zważyć ziemię i gwiazdy, ale wierzę uczonym, którzy twierdzą, że tego dokazali. Nie rozumiem, co lekarz pisze mi w recepcie, ale, ufając jego wiedzy, powierzam mu bez wahania zdrowie moje i całość mych członków. Nie mogę pamiętać, gdzie i kiedy się urodziłem, ale uznaję i przyjmuję miejsce i datę mych urodzin według świadectwa innych ludzi.

Wiarą posługujemy się zarówno w stosunkach społecznych, jak i w potocznym życiu, bo na stwierdzenie samemu wszystkiego, czego nam codziennie potrzeba, aniby czasu, ani środków nie starczyło.

Wiarą posługuje się wiedza ludzka: historyk wierzy swym źródłom, doktor i chemik bez stwierdzania wierzy swym poprzednikom i nauczycielom, sędzia dowierza świadkom.

Bez wiary upadłaby nauka, rozprzęgłyby się wszelkie stosunki społeczne i rodzinne, a ludzkość cała by zatrzymała się w swym zwycięskim pochodzie ku prawdzie i dobru. Słusznie już Seneka orzekł, że co najlepszego wie człowiek, to poznaje przez wiarę (Ep. 94).

* * *

Jeżeli takie jest pojęcie i wymagania wiary czysto przyrodzonej, którą posługujemy się w życiu codziennym i naukowym, – to i pojęcie wiary religijnej w zasadzie i założeniu nie może być inne, a różni się tylko w stopniu i zakresie.

Według bowiem Soboru Watykańskiego wiara jest to łaska nadprzyrodzona, przez którą za Bożym natchnieniem i pomocą objawienie Boże przyjmujemy za prawdę: nie dlatego, żeśmy rozumem przyrodzonym stwierdzili jego rzeczywistość, lecz dlatego jedynie, że Bóg nam je podał, a Bóg ani mylić się – ani nas zwieść nie może (Sess. III, c. 3).

Zatem wiara religijna nie od nas pochodzi, choć w nas się budzi. Jest to łaska nadprzyrodzona, Boża. Wzmacnia ona umysł nasz, aby właściwy sąd wyrobił sobie o prawdzie Bożej i o świadectwie Bożym. Skłania wolę, aby ten sąd przyjęła i do niego się stosowała; wymaga więc ona uznania prawdy ze strony rozumu i uległości dla niej ze strony woli.

Nie jest to więc w umyśle naszym dowolne jakieś mniemanie, przypuszczenie, czy bierne tylko przyjęcie do wiadomości, ani naiwna łatwowierność religijna, która się kojarzy z zabobonem; ani jakieś widzenia i zjawy w wyobraźni; lub nastroje uczuciowe. Lecz łaska ta wpływa w ten sposób na umysł nasz, że on, uświadamiając sobie własną ograniczoność i, stwierdziwszy rzeczywistość objawienia, uznaje i przyjmuje postanowieniem wolnej woli swojej to wszystko za prawdę, czego uczy Bóg.

A przekonanie to głębokie opiera na Mądrości Bożej, która wszystko przenika i na Prawdomówności Bożej, która jest prawdą samą. Zbierzmy, co się dotąd o wierze rzekło: wiara obok wiedzy jest środkiem poznawania prawdy, jest ona sądem rozumu i na rozum działa; wiara religijna jest nadto łaską nadprzyrodzoną, spływającą z zewnątrz, wspiera się na pobudkach, które nie w nas powstają, ale od Boga pochodzą.

Łaska ta wiary dla nas z tego względu jest konieczna, że rozpoczyna usprawiedliwienie duszy, jako Apostoł mówi: "bez wiary niepodobna jest spodobać się Bogu" (Hebr. XI, 6). Wiara bowiem rozpoczyna nasz związek z Bogiem, umacnia go nadzieja, kończy zaś miłość, pisze św. Augustyn.

* * *

Moderniści twierdzą dalej, że przedmiot wiary, jak i wiara sama, jest wytworem zmysłu religijnego w zbiorowej duszy ludzkości.

Zdanie to przeczy wszelkim pojęciom o religii. Jak bowiem wiara religijna jest łaską nadprzyrodzoną, tak przedmiot wiary zawiera prawdy nadprzyrodzone, a jedno i drugie przychodzi do umysłu mego z zewnątrz od Boga.

Chryste Panie, na toż przecie mam w duszy wiarę nadprzyrodzoną, abym poznał prawdy nadprzyrodzone.

Zanim jednak wyrozumiałem prawdę Objawioną, uwierzyłem na słowo Objawiającego Boga.

Zrozumienie jest owocem wiary, wiara bowiem jest zasługą, zrozumienie nagrodą. "Nie szukaj, abyś wierzył, lecz wierz, abyś zrozumiał", woła św. Augustyn (Tract. XXIX in Evang. Joan. VII).

A św. Ambroży słusznie twierdzi: "Ja od Chrystusa dowodów nie żądam, bo gdy mnie dowody przekonają, ustanie we mnie wiara" (De excessu fratris, l. II, n. 89).

Wiedzę czerpiemy oczyma, ale wiary oko nie tworzy. Wiara natomiast daje duchowi naszemu wzrok, którym oglądamy inne nieznane nam światy, wyższe dobra, nadprzyrodzone skarby.

A jako rozumem stajemy ponad zmysłami, tak wiarą wzbijamy się ponad szranki rozumu i docieramy do prawd, których rozum objąć nie potrafi.

* * *

Moderniści twierdzą, że w popędzie religijnym nie masz wcale pierwiastka rozumowego.

Nie, Panowie, wiara nasza nie jest ślepym, bezmyślnym porywem. W samej wierze rozum ma swoje prawa, choć ograniczone.

Abym w prawdę Bożą uwierzył, powinna ona mi wprzód okazać dowody niezbite swego Boskiego pochodzenia. Muszę więc stwierdzić jej wiarogodność na podstawie sprawdzianów, nieulegających żadnej wątpliwości, co teologowie nazywają: criteria credibilitatis.

Służy mi prawo żądać od prawdy, aby się wobec mnie wywiodła ze swego rodu i pochodzenia.

Boć jeżeli powinienem uznać prawdę, od Boga daną, to w równej mierze ciąży na mnie obowiązek odrzucania wszystkich tych twierdzeń, które podawane są za Boże, a od Boga nie pochodzą. Powinienem więc starannie oddzielać pszenicę prawd Bożych od kąkolu błędów ludzkich.

Uwierzę więc słowom Chrystusa, ale na Boga, wprzód muszę wiedzieć, że Chrystus głosił prawdy, – że głosił te, nie inne; w końcu, że one wszystkich ludzi, zatem i mnie, obowiązują.

Chrystus pozostawił niezatarty ślad swego przebywania na ziemi. Jest On środowiskiem [tj. środkowym punktem] dziejów ludzkich.

Na dowód, że jest przepowiedzianym przez Proroków Bogiem-Człowiekiem, Prawodawcą i Nauczycielem Nowego Zakonu podawał ludowi izraelskiemu nieulegające żadnej wątpliwości dowody.

Powoływał się bowiem na głos Ojca, słyszany przez wielu nad Jordanem, podczas Chrztu Jego; wskazywał na cuda swoje, na uczynki, które dał Mu Ojciec, aby je wykonywał, a których ludzie własną mocą spełniać nie mogli; odsyłał słuchaczów do Ksiąg Pisma Św. Starego Zakonu, które co o Nim zapowiadały, to wszystko w Nim się urzeczywistniło (Jan V).

Nie wszyscy słuchacze Jego przyjęli te dowody, nie dlatego, aby nie były one przekonywające, lecz że nie posiadali odpowiedniego usposobienia woli.

"Wielu uczniów Jego poszło wstecz i już więcej z Nim nie chodzili", pisze Ewangelista.

"Rzekł tedy Jezus do dwunastu: Zali i wy odejść chcecie? Odpowiedział Mu tedy Szymon Piotr: Panie, do kogóż pójdziemy? słowa żywota wiecznego masz! A my wierzymy i poznaliśmy, żeś Ty jest Chrystus, Syn Boży" (Jan VI, 67-70).

Sprawdziany więc i przekonalniki wykazały uczniom dowodnie, że Chrystus, ukazujący się im w postaci ludzkiej, jest Bogiem i Człowiekiem. Jego więc słowa przyjęli, bo pochodziły od Boga Samego.

* * *

Zbawiciel, założywszy Kościół, powierzył w nim Apostołom rządy, oraz zobowiązał ich do głoszenia prawdy, – na całą zaś ludzkość włożył obowiązek słuchania.

Tak bowiem rzekł do Uczniów swoich, zanim wstąpił do nieba: "Dana mi jest wszelka władza na niebie i na ziemi. Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego: nauczając je chować wszystko, com wam kiedykolwiek przykazał. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata" (Mt. XXVIII, 18-20).

"Kto uwierzy i ochrzci się, zbawion będzie: a kto nie uwierzy, będzie potępion" (Mk XVI, 16).

Jako świadectwo ich posłannictwa, jako pieczęć Bożą uwierzytelniającą, daje im moc czynienia cudów. "A cuda tym, co wierzą, te towarzyszyć będą: węże brać będą i choćby co śmiertelnego pili, szkodzić im nie będzie. Na niemocne ręce będą kłaść, i dobrze się mieć będą" (Mk XVI, 17-18).

Pojmujecie, Bracia moi, całą siłę dowodową cudów? Czy rozumiecie mowę, którą cud przemawia do przekonania i do rozumu ludzkiego?

Oto Mojżesz, wysyłany od Boga na dwór Faraona, w niepewności ducha woła: "Nie uwierzą mi i nie usłuchają głosu mego, ale rzeką: Nie ukazał się tobie Pan" (Wyjśc. IV, 1).

Bóg tedy daje mu dwa znaki cudowne, które mają trafić do umysłu Faraona i dworu jego, a mówi:

"Jeżeli nie uwierzą i nie posłuchają mowy znaku pierwszego, uwierzą słowu znaku pośledniego" (Wyjśc. IV, 8).

I od Chrystusa domagają się faryzeusze cudów:

"Nauczycielu, chcemy od Ciebie znak widzieć" (Mt. XII, 38).

A Chrystus im na to: "Rodzaj zły i cudzołożny znaku szuka: a znak mu nie będzie dany, jedno znak Jonasza Proroka. Albowiem jako był Jonasz w brzuchu wieloryba trzy dni i trzy noce: tak będzie Syn człowieczy w sercu ziemi trzy dni i trzy noce" (Mt. XII, 39-40).

Jako więc znak Boskiego Swego posłannictwa, Chrystus daje zmartwychwstanie Swe dnia trzeciego.

I gdy Go po raz wtóry nagabywano: "Cóż za znak okazujesz nam?" odpowiada: "Rozwalcie ten kościół, a we trzech dniach wystawię go". A "mówił o kościele ciała swojego" (Jan II, 18-21).

Uważcie, na rynku pogańskiego miasta staje Apostoł i opowiada Chrystusa Ukrzyżowanego, nawołuje lud do wiary i uległości.

Słuchają go zdziwieni przechodnie, a jednocześnie zadają sobie pytanie, co za dowód, że Chrystus jest Bogiem, i że On przysłał do nas tego męża?

Ale oto Apostoł wobec wszystkich spełnia cud.

Widz stwierdza naocznie rzeczywistość cudownego wydarzenia i tak rozumuje: ten człowiek spełnił cud. Cudów ludzie nie działają; i on również nie uczynił go z własnej mocy, lecz daną sobie od Boga, zatem przychodzi do nas w Bożym poselstwie i w imieniu Bożym głosi naukę, jest ona, prawdziwa i wszystkich obowiązuje; powinienem więc ją przyjąć i według niej żyć, abym Bogu się podobał i otrzymał żywot wieczny, jako mi ten głosiciel wieści.

W ten sposób prawda Boża wywiodła wobec niego swe pochodzenie; on zaś uznał ją ze względu na powagę Boga, Który ją objawił.

Aby uległość nasza względem zasad wiary, mówią Ojcowie Soboru Watykańskiego, odpowiadała wymaganiom rozumu, dołączył Bóg do wewnętrznej łaski Ducha Świętego zewnętrzne dowody, stwierdzające Jego Objawienie; – mianowicie dzieła Boże, przede wszystkim zaś: cuda i proroctwa, które ponieważ jasno wykazują wszechpotęgę i wszechwiedzę Bożą, są pewnymi znakami Objawienia Bożego, przystosowanymi nadto do pojęcia każdego zgoła człowieka nieuprzedzonego.

Dowody owe były poważne wprawdzie, przekonywujące, choć nie oczywiste. Aby więc ktoś na ich podstawie uznał prawdę, musiał nie tylko wyrobić sobie o nich pewny sąd rozumu, ale i przyłożyć do tego dobrą, chętną wolę.

Bez tej dobrej woli moc dowodowa cudów nie trafiała do przekonania człowieka.

Faraon i dwór jego nie wierzy Mojżeszowi. Żydzi o cudach Chrystusa Pana mówią, że przez Belzebuba wyrzuca On czarty; pogańscy filozofowie przypisywali je później czarnoksięskim działaniom, racjonaliści współcześni tłumaczą je, jako legendy, lub podstęp.

Po dziś dzień pozostało to prawdą, że dobra wola, czyste serce i niewinność są najpewniejszym puklerzem wiary; uprzedzenie zaś rozumu, czy zepsucie serca zabija w duszy wszelką wiarę.

* * *

Św. Augustyn doskonale wyraził całą siłę dowodową cudów, gdy powiedział, że gdyby świat nawrócił się bez cudów na wiarę Chrystusową, byłoby to największym cudem.

Apostołowie posłannictwo swe stwierdzali cudami, stąd też na początku Kościoła moc cudów tak obfita była i potężna.

Gdy zaś świadkowie na podstawie owych znaków cudownych uznali Apostołów za głosicieli prawdy, którą Bóg sam objawił, a ludzie obowiązani ją przyjąć, – to ich następcy w Kościele nie już na podstawie cudów dowodzili prawowitości swej władzy i prawowierności swej nauki.

Wykazywali bowiem ludziom, że przez Apostołów w Kościele ustanowieni, od Apostołów wzięli władzę rządów i obowiązek nauczania prawdy Bożej, jako więc ich prawowici następcy weszli w ich prawa i obowiązki.

Oni więc po Apostołach głoszą dotąd nieskażoną prawdę Bożą, bo z nimi, jak i z Apostołami, przebywa Chrystus. Przyobiecał to, gdy rzekł:

"Oto Ja jestem z wami aż do skończenia świata" (Mt. XXVIII, 20).

Nie masz więc tam prawdy Bożej, ani łaski i mocy Chrystusowej, gdzie nie masz następców Apostolskich. Jest natomiast i jest tam tylko, gdzie istnieje nienaruszone owe następstwo, przez Apostołów przekazane.

Gdzież ona przebywa, Bracia moi! Otwórzcie księgę dziejów chrześcijaństwa, poszukajcie imion tych mężów, którzy jako uczniowie Apostolscy, od Apostołów bezpośrednio przez wkładanie rąk wzięli władzę nauczania prawdy Bożej, i udzielania łaski Bożej.

Badajcie, komu oni z kolei pozostawili tę władzę – na kogo z wieku do wieku przechodziła ona i gdzie spoczywa za naszych czasów.

A gdy odnajdziemy prawowitych i prawowiernych spadkobierców Apostolskich, to ich nauczanie przyjmujmy bez zastrzeżenia, nauka bowiem ich nie od nich pochodzi, ale od Boga. Za Bożą ją uznajmy, nie dlatego, że oni jej uczą, ale że przez nich objawia nam ją Chrystus, Bóg, Mądrość i Prawdomówność nieskończona.

Pamiętajmy, że Piotrowi powierzył Chrystus klucze królestwa niebieskiego, Piotra uczynił opoką niepożytą prawdy Bożej.

Piotr następcom swoim pozostawił i klucze władzy i opokę prawdy.

Szukajmy, Bracia moi, tych kluczy, szukajmy tej opoki w Następcach Piotrowych.

Spadkobiercą Piotrowym był jego następca na stolicy Rzymskiej.

Czytamy w księdze dziejów, że na tej stolicy po Piotrze zasiadał Linus, po Linusie Kletus, po Kletusie Klemens, a potem Ewaryst. Przeliczmy tych Grzegorzów, Janów, Leonów, Piusów, którzy w kolei wieków jeden po drugim brali spadek Piotrowego urzędu w Kościele, a na ostatku odnajdziemy:

Piusa IX-go, jak sięgniemy pamięcią w wiek zeszły, po nim nastąpił Wielki Leon XIII-ty, wreszcie Pius X, obecny Następca Piotra, Księcia Apostołów, Nieomylny Nauczyciel prawdy Bożej, Najwyższy Piastun władzy duchownej.

Rozumem więc stwierdziłem Jego prawowitość i prawowierność. Przekonałem się dowodnie, skąd pochodzi Jego władza i nauka, którą głosi, jako Bożą.

I ta uzasadniona pobudka skłania mnie, że biorę od Niego naukę i wierzę w nią nie dlatego, jakobym się sam przekonał o jej prawdziwości, (gdyż badałem jej pochodzenie, nie zaś jej prawdziwość), ale wierzę w nią, bo ona od Boga pochodzi, a Bóg mylić się nie może.

Czego bowiem uczy mnie Papież, jako Najwyższy Rządca Kościoła, tego nie mówi sam z siebie, ale to wziął od Chrystusa, Który przed wiekami rzekł do Piotra: "Paś baranki moje, paś owce moje" (Jan XXI, 15. 17).

Głęboko jesteśmy przeświadczeni, że Chrystus prawdy swej uczy nas przez Papieża i tylko przez Papieża już to bezpośrednio, już też przez Biskupów, następców Apostolskich, którzy z Papieżem w jedności pozostają.

Poza Papieżem więc prawdy Bożej szukać nie będę, ani jej poza Papieżem od nikogo nie wezmę.

Jeden bowiem tylko Papież ma dla mnie dostatecznie pewne sprawdziany prawdy Chrystusowej. Zatem Papież mi świadczy, że prawda, którą głosi, od Boga pochodzi; – ale Bóg świadczy, że prawda owa jest prawdą. Biorę więc prawdę od Papieża, za Bożą, ale wierzę w nią dla świadectwa Bożego.

Przemawia do mnie Papież, gdy mię uczy prawdy, ale ja w mowie Papieża słyszę głos Chrystusa i dla Chrystusa w prawdę uwierzyłem.

I Biskup, prawowierny następca Apostolski, pozostający w łączności z Papieżem, podaje mi również pewny i dostateczny sprawdzian prawdy Chrystusowej.

Biorę zatem prawdę z ust Biskupa katolickiego, gdyż wziął ją od Papieża, pochodzi zatem ona od Chrystusa, wierzę więc w nią, bo wierzę Chrystusowi.

* * *

Sprawdziany te, którymi kierujemy się w wierze naszej religijnej, nie są i być nie mogą tej samej miary i tej samej wagi dla wszystkich bez różnicy ludzi: lecz zależą i zależeć muszą od wykształcenia i rozumowania każdego poszczególnego osobnika.

Im kto ma więcej nauki, ten też do wiary pobudek żąda głębszych, aby ich siła dowodowa odpowiadała jego wymaganiom krytycznym i była dostateczną przeciwwagą wobec wszystkich trudności, oraz zarzutów, jakie wytworzy on sobie sam w umyśle, lub napotka w dziełach innych uczonych.

Mniejsze natomiast pobudki wystarczą dla umysłów mniej, lub wcale niewyrobionych, które by ani siły dowodów historycznych, czy filozoficznych nie pojęły: aniby im było ich potrzeba wobec mniejszych trudności, napotykanych przy wierzeniu.

Dla prostaczka i dla dziecka dostateczną pobudkę do wierzenia stanowi wzgląd, że tak wierzyli ich ojcowie, lub że tak naucza ich kapłan katolicki, prawowierny, którego oni uważają za wysłannika Bożego.

Te różnice w podawaniu pobudek, dostatecznych do wierzenia, widzimy, zestawiając apologie naukowe, pisane dla wykształconych osób, z popularnym wykładem religii, przeznaczonym dla szerokich warstw ludowych.

* * *

Według zasady modernistycznej, usiłowania zbiorowej duszy ludzkości same w niej wytwarzają zasady religijne za pomocą zmysłu religijnego.

Żadnych więc nakazów i zakazów, żadnej nauki nie ma brać ona z zewnątrz od nikogo. Nic więc nie może jej narzucić się siłą konieczności, co ona byłaby zmuszona przyjąć, jeżeli tego sama w sobie nie wyrobi.

W ten sposób modernizm odrzuca powagę nauczania, którą Chrystus w Kościele Swoim ustanowił; nie uznaje zwierzchności, przez Boga wprowadzonej, aby rozkazywała i nauczała w społeczeństwie chrześcijańskim.

Głosi więc, że nie ogół wiernych w Kościele ma obowiązek słuchania i przyjmowania orzeczeń swej zwierzchności; lecz przeciwnie biskupi, będący w ich mniemaniu uprawomocnionymi tylko przez ogół wiernych rzecznikami, powinni bacznie śledzić wszelkie przemiany zapatrywań na religię, odbywające się w zbiorowej duszy wiernych pod wpływem nowych warunków i postępu, i do tego przystosowywać zasady religijne, obrzędy i rozporządzenia.

Gdy więc modernizm pobudki do wierzenia szuka w duszy poszczególnego wyznawcy i uważa ją za czysto wewnętrzną i podmiotową – to Kościół Katolicki pobudkę tę znajduje w nauczaniu, które do nas z zewnątrz przychodzi od prawowitych i prawowiernych nauczycieli naszych.

Dlatego mam wierzyć i jedynie dlatego wierzyć, że mnie prawowierni następcy Apostolscy uczą prawdy Chrystusowej w prawdziwym Kościele Chrystusowym, gdzie zasiada prawowity Zastępca Chrystusowy.

Dlatego wierzę, gdyż Biskupi katoliccy, pozostający w łączności z Papieżem, a tworzący nieomylny Kościół, uczą mnie, jako prawomocny Urząd, ustanowiony do nauczania prawd objawionych przez Jezusa Chrystusa.

Ten Kościół uczy na podstawie nienaruszonego i niezmiennego podania, – tej zaś nauce powinna odpowiadać wiara moja.

Katolikiem jest więc ten, kto, ufając powadze Kościoła, przyjmuje i wyznaje naukę jego.

Kto zaś ją odrzuca, albo o niej wątpi, tym samym wyłącza siebie duchowo ze społeczeństwa katolickiego.

Na sądzie bowiem i zdaniu Papieża, oraz ogółu Biskupów polegać mogę i polegać muszę. Będąc bowiem sam omylnym tylko człowiekiem, nie umiałbym często odróżnić, co jest przywidzeniem i błędem moim, czy cudzym, a co stanowi prawdę Bożą.

Lecz Biskupi katoliccy z Papieżem na czele, jako nieomylni Spadkobiercy urzędu Apostolskiego, nieomylnie też mnie o tym pouczyć mogą, a z obowiązku swego pouczyć winni.

* * *

Wiara więc nasza, oparta na świadectwie Bożym, stwierdzonym dowodami wyrozumowanymi, – nie jest ślepa, ani bezpodstawna, jak głoszą jej wrogowie, – lecz wiara to rozumna, mądra, światła, godna ze wszech miar umysłu ludzkiego.

Nie tylko bowiem nie łamie praw rozumu, ale go wzmacnia, rozwija i poucza, gdy mówi człowiekowi o Stwórcy i o początku wszechrzeczy, oraz okazuje cel jego ostateczny.

Nie wstydźmy się więc tej wiary, ale ją z chlubą nośmy między ludźmi, jak przystało na prawych synów Kościoła.

Ożywiajcie, Bracia tę wiarę pobożnością i modlitwą; utrwalajcie ją w sobie życiem bogobojnym, uczciwym; pogłębiajcie ją badaniem podstaw wiary i sprawdzianów; wczytujcie się w dzieła uczonych katolickich, abyście, nabywszy właściwego pojęcia o poszczególnych zagadnieniach z dziedziny wiedzy religijnej, umieli je pogodzić z wymagalnikami wiedzy świeckiej.

Niech wasze wyższe wykształcenie zawodowe świeckie idzie w parze z wyższym oczytaniem religijnym. Niech wreszcie waszej wierze odpowiada wasze życie.

* * *

Panowie wzbudźmy w sobie akt Wiary wobec Boga tu obecnego:

Wierzę w Ciebie, o Królu wieków Nieśmiertelny, Niewidzialny, Jedyny Boże, któryś jest i któryś był i który przyjdziesz, Wszechmogący!

Stwórco mój i Zbawco, Wszechpotężny, Przenajświętszy, Wszechwiedzący, wierzę we wszystko, coś objawił, a przez Kościół Swój do wierzenia podał.

Wierzę dlatego, że Ty mówisz i Ty świadczysz i Ty nauczasz.

Dla Twej więc Mądrości Nieogarnionej wierzę, bo Ty mylić się nie umiesz;

dla Twej Świętości Niezmierzonej wierzę, bo Ty mnie zwieść nie potrafisz.

Dlatego rozum mój, jakby iskierkę drobną, składam przed Tobą, Słońcem Mądrości niestworzonej.

Dlatego wolę mą, jakby trzcinę chwiejną, gnę przed Tobą, Opoko prawdy Objawionej.

Bo rozumiem, że Tobie nie wierzyć, to zbrodnia, to szaleństwo.

Na słowo więc Twoje wierzę słowu Twemu.

Wierzę w głębokim przekonaniu swego rozumu.

Wierzę z niezmiennym postanowieniem swej woli,

wierzę w gorącym uczuciu swej duszy, która łaknie prawdy, dąży do prawdy, miłuje prawdę.

Wiem, że poza Tobą daremnie szukałbym prawdy;

w Tobie zaś, Prawdzie Nieskończonej jedynie odnajduję prawdę i ukojenie.

Wierzę więc w Ciebie, o Boże, i wierzę słowu Twojemu.

Wierzę ponad wszelkie względy i dociekania ludzkie,

wierzę ponad wszelkie przypuszczenia naukowe,

wierzę ponad wszelkie sądy i zapatrywania własne,

wierzę ponad wszystko, wierzę pomimo wszystkiego i wbrew wszystkiemu,

wierzę, boś jest Mądrością, przenikającą wszystko, Ty Jeden Bóg i Ojciec wszystkich, Który jesteś nade wszystkie i po wszystkim i we wszystkich nas, teraz i na wieki.

* * *

Wyznaję, żeś prawdę Swą objawił pierwszym rodzicom naszym,

wyznaję, żeś ją pomnożył Mojżeszowi na Synaju;

wyznaję, żeś ją dopełnił Apostołom, a przekazał Kościołowi Swemu.

Wierzę, iż tym Kościołem Twoim, jedynym, prawdziwym, świętym, apostolskim, jest Kościół Rzymski i Katolicki;

wierzę, że on jest jedynie prawomocnym Szafarzem łask Twoich;

jedynie prawowiernym i nieomylnym Nauczycielem prawdy Twojej;

a poza tym Kościołem nie masz ani zupełności łask Twoich, ani całkowitości prawdy Twojej, ani Twego zbawienia.

Przyjmuję bez zastrzeżenia to wszystko, to tylko i tak jedynie, czego i jak uczy mnie Kościół Katolicki, a we wszystkim przystosowuję wiarę moją do Jego nauczania.

* * *

Wierzę, ale, o Boże wspomóż wiarę moją, rozjaśniaj mój umysł, ustalaj mą wolę.

Gdy pyszny rozum mój, czy ludzie przewrotni zechcą mi zasłaniać prawdę Twą, z nieba zesłaną,

wspomóż wiarę moją;

gdy wola wyłamywać się mi pocznie z pod woli i przykazań Twych,

wspomóż wiarę moją;

gdy w ciężkich zawodach życia, w cierpieniu i smutku wiara ma się zachwieje, a zwątpienie wciskać się zacznie do skołatanej i zbolałej mej duszy,

wspomóż wiarę moją;

gdy złe żądze i namiętności rozpętają się we mnie, a osłabnie, czy oziębnie myśl o Tobie i przykazaniach Twoich,

wspomóż wiarę moją.

Spraw, o Panie, abym gorąco wierzył, w co wierzę, stwierdzał słowy, a pełnił uczynkiem.

Niechżeż w tej wierze żyję i w tej wierze umieram, abym po śmierci oglądał, w co teraz za życia wierzę.


AMEN.

––––––––––

Wiara w pojęciu katolickim, a modernistycznym. Konferencya I. Wypowiedziana 2 Kwietnia 1909 r. w kościele św. Józefa (po-karmelickim) w Warszawie przez Ks. Antoniego Szlagowskiego, Prof. Sem. Metr. i Kanonika Metrop. Warsz., Warszawa. Księgarnia "Kronika Rodzinna". Krak. – Przedm. 20. 1909, str. 28. (a)

(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

N. 1794

APPROBATUR.

Varsaviae, die 30 Martii 1909 anni

Judex Surrogatus

Praelatus Metropolitanus

Leopoldus Łyszkowski.

Secretarius Al. Sękowski.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przypisy:
(1) Lettre pastorale pour l'an. 1908 aux fidèles d. dioec. de Malines.

(a) Por. 1) Abp Antoni Szlagowski, a) Zasady modernistów (modernistarum doctrina). b) Nowy Testament Jezusa Chrystusa w przekładzie Ks. Jakuba Wujka SI. c) Comma Joanneum. d) Papiestwo na przełomie dwóch wieków. e) Wiara w życiu.

2) Ks. Włodzimierz Ledóchowski SI, a) Rozumność wiary. b) Wewnętrzna pewność aktu wiary.

3) Św. Pius X, Papież, a) Encyklika "Pascendi dominici gregis" o zasadach modernistów. b) Przysięga antymodernistyczna. c) Przemowa do kardynałów przeciw neoreformizmowi religijnemu. d) Encyklika "Acerbo nimis" o wykładzie nauki chrześcijańskiej.

4) Jan Kardynał Puzyna, Książę Biskup Krakowski, Komentarz do Encykliki Ojca św. Piusa X "Pascendi dominici gregis" o zasadach modernistów.

5) Ks. Dr Andrzej Macko, Znaczenie encykliki o modernizmie.

6) Ks. Stanisław Miłkowski, O modernizmie.

7) Abp Walenty Zubizarreta OCD, O modernizmie (De modernismo).

8) Ks. Andrzej Dobroniewski, Modernizm i moderniści.

9) Ks. [Bp] Czesław Sokołowski, Przysięga antymodernistyczna. Studium krytyczne.

10) Ks. Alojzy Starker SI, Przysięga antymodernistyczna.

11) Abp Józef Teodorowicz, O modernizmie.

12) Wingolf, Czemu jestem katolikiem? Kilka słów o modernizmie.

13) Ks. dr Maciej Sieniatycki, a) Apologetyka czyli dogmatyka fundamentalna. b) Zarys dogmatyki katolickiej. c) System modernistów. d) Modernistyczny Neokościół. e) Problem istnienia Boga. f) Dogmatyka katolicka. Podręcznik szkolny. g) Główne zasady etyki Kanta a etyka chrześcijańska. h) Modernizm w książce polskiej.

14) Bp Kazimierz Tomczak, Modernizm a protestantyzm liberalny.

15) Ks. Antoni Langer SI, a) Rozwój wiary. b) Pojęcie o Bogu w chrześcijaństwie i u filozofów. c) Św. Tomasz z Akwinu i dzisiejsza filozofia.

16) Ks. Marian Morawski SI, a) Filozofia i jej zadanie. b) Dogmat łaski. 19 wykładów o porządku nadprzyrodzonym.

17) Ks. Franciszek Gabryl, Idea ewolucji w teologii katolickiej.

18) Bp Michał Nowodworski, a) Wiara i rozum. b) Liberalizm.

19) Ks. Jan Rosiak SI, a) Wiara i "doświadczenie religijne". b) Suarez (1548 – 1617).

20) Ks. Antoni Słomkowski, Obiektywna wartość odkupienia a symbolizm modernistyczny.

21) Bp Józef Sebatian Pelczar, a) Obrona religii katolickiej. Tom I. Jak wielkim skarbem jest religia katolicka i dlaczego ta religia ma dzisiaj tylu przeciwników. b) Religia katolicka, jej podstawy, jej źródła i jej prawdy wiary. Rozprawy dogmatyczne dla ludzi wykształconych. c) Racjonalizm, progresizm, modernizm. d) Dążności pseudoreformatorskie. e) Zboczenia pseudomistycyzmu: towianizm i kozłowityzm.

22) Jan kard. Bona OCist., a) Actus Fidei. Strzeliste akty Wiary. b) O rozpoznawaniu duchów. c) Przewodnik do nieba. d) Droga do nieba. e) Manuductio ad coelum, medullam continens Sanctorum Patrum, et veterum philosophorum. f) Opuscula ascetica selecta. g) Feniks odrodzony czyli Ćwiczenia duchowne.

23) Św. Robert kard. Bellarmin SI, a) Katechizm mniejszy czyli Nauka Chrześcijańska krótko zebrana (Compendium Doctrinae Christianae). b) Wykład nauki chrześcijańskiej (katechizm większy) (Catechismus, seu: Explicatio doctrinae christianae).

24) Ks. Edmund Elter SI, Religia i jej nakazy. Konferencje rekolekcyjne dla inteligentnych mężczyzn.

(Przyp. red. Ultra montes).

( PDF )

© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXVII, Kraków 2017
1. NIE BĘDZIESZ MIAŁ BOGÓW CUDZYCH PRZEDE MNĄ.
+
RZĄDZĄCYM DEDYKUJĘ:

Grzechy wołające o pomstę do nieba.Więcej