Skutki Mszy Świętej

"(...) Tym przeciw czemu [protestanci] najzagorzalej występowali była doktryna katolicka, że Msza jest ofiarą nie tylko uwielbienia i dziękczynienia, lecz również prośby i przebłagania a jej owoce mogą przynieść korzyści innym, podczas gdy jest jasne, że sakrament jako taki może pomóc jedynie przyjmującemu. Tu Sobór Trydencki wstawił do definicji wiary (Sessio XXII, can. III): "Gdyby ktoś mówił, że Msza jest tylko ofiarą pochwalną i dziękczynną (...) a nie przebłagalną; albo że pomaga wyłącznie przyjmującemu [Komunię] i nie powinna być składana za żywych i umarłych, za grzechy, kary, zadośćuczynienia ani w innych potrzebach - niech będzie wyklęty". W kanonie tym, który podsumowuje porządek wszystkich skutków ofiary, Sobór podkreśla przebłagalną i błagalną naturę ofiary. Należy odróżnić przebłaganie (propitiatio) i błaganie (impetratio), gdyż drugie odwołuje się do dobroci Bożej a pierwsze do miłosierdzia Bożego. Oczywiście różnią się one także jeśli chodzi o przedmiot, gdyż podczas gdy prośba jest nakierowana na nasze troski duchowe i doczesne oraz wszelkiego rodzaju potrzeby, przebłaganie odnosi się do naszych grzechów (peccata) oraz kar doczesnych (poenae), za które należy zadośćuczynić przez dzieła pokuty lub wynagrodzenia (satisfactiones) w tym życiu, bądź przez odpowiadające im cierpienia w Czyśćcu. We wszystkich tych aspektach błagalna i przebłagalna Ofiara Mszy jest w najwyższym stopniu pomocna zarówno żywym, jak i umarłym. Jeśli pytamy o podstawę w Piśmie doktryny wyrażonej przez Sobór Trydencki, możemy po pierwsze poczynić następujące uwagi ogólne: podobnie jak w Starym Testamencie, obok ofiar chwały i dziękczynienia, istniały ofiary przebłagalne i błagalne (Kpł 4, 2 Sm 24,21 et seq.), tak też Nowy Testament jako jego antytyp musi mieć również ofiarę, która służy wszystkim tym celom i je spełnia. Jednakże, zgodnie z proroctwem Malachiasza, jest nią Msza, która ma być sprawowana przez Kościoł wszędzie i w każdym czasie. W konsekwencji Msza jest ofiarą błagalną i przebłagalną. Odnosząc się w sposób szczególny do charakteru przebłagalnego, zapis ustanowienia wyraźnie wskazuje, że Krew Chrystusa jest w kielichu na odpuszczenie grzechów (Mt 26,28). Głównym źródłem naszej doktryny jest jednakże tradycja, która od najwcześniejszych czasów głosi proszalną wartość Ofiary Mszy. Według Tertuliana (Ad scapula, ii), chrześcijanie składali ofiarę pro salute imperatoris; wedle Chryzostoma (Hom. xxi in Act. Apost., n. 4), o płody ziemi i w innych potrzebach. Św. Cyryl Jerozolimski (zm. 386) opisuje liturgię Mszy jego czasów w sposób następujący (Katecheza Mistagogiczna 5, n. 8) "Po duchowej ofierze [pneumatike thysia], dopełniany jest bezkrwawy kult [anaimaktos latreia]; modlimy się do Boga nad tą ofiarą przebłagalną [epi tes thysias ekeines tou ilasmou] o pokój powszechny kościołów oraz właściwe kierownictwo świata, za cesarza, żołnierzy i towarzyszy, za słabych i chorych, za będących w utrapieniu, zaś, mówiąc ogólnie, za wszystkich w potrzebie pomocy modlimy się i składamy tę ofiarę [tauten prospheromen ten thysian]. Następnie wspominamy patriarchów, proroków, apostołów, męczenników, by Bóg, dzięki ich modlitwom i wstawiennictwu, łaskawie przyjął nasze prośby. Potem modlimy się za zmarłych (...) gdyż wierzymy że jest to bardzo pomocne [megisten onesin esesthai], gdy wobec świętej i wspaniałej Żertwy [tes hagias kai phrikodestates thysias] zanosimy za nich swe modlitwy. Zabitego za nasze grzechy Chrystusa składamy w ofierze [Christon esphagmenon yper ton emeteron amartematon prospheromen] by przebłagać miłosiernego Boga - w imieniu tych, którzy już odeszli i za nas samych." Ten piękny fragment, brzmiący jak dzisiejszy modlitewnik, jest interesujący z więcej niż jednego powodu. Po pierwsze, ukazuje że starożytność chrześcijaństwa uznawała składanie ofiary Mszy za zmarłych, tak jak dzisiejszy Kościół uznaje Msze Requiem, co potwierdzają również inni niezależni świadkowie np. Tertulian (De monog., x), Cyprian (Ep. lxvi, n. 2), i Augustyn (Confess., ix, 12). Po drugie, informuje nas że nasze tzw. Msze o świętych miały również swój prototyp wśród wczesnych chrześcijan i także jeśli chodzi o tę kwestię znajdujemy inne świadectwa np. Tertuliana (De Cor., iii) i Cypriana (Ep. xxxix, n. 3). Przez Mszę o świętym rozumiemy nie składanie Ofiary Mszy świętemu, co byłoby niemożliwe bez haniebnej idolatrii, lecz ofiarę składaną samemu Bogu z podziękowaniem Mu za zwycięskie ukoronowanie świętych oraz w celu uzyskania skutecznego wstawiennictwa świętego u Boga. Takie jest autentyczne wyjaśnienie Soboru Trydenckiego (Sess. XXII cap, iii) (...)
Podczas gdy oddanie czci i dziękczynienie są skutkami Mszy odnoszącymi się wyłącznie do Boga, skutek błagania i zadośćuczynienia odnosi się z drugiej strony do człowieka. Dlatego te dwa ostatnie skutki Mszy są również nazywane przez teologów "owocami Mszy" (fructus missae) i to rozróżnienie prowadzi nas do dysputy dotyczącej trudnej i często stawianej kwestii czy Ofierze Mszy należy przypisywać nieskończoną czy skończoną wartość. (...) Oprócz wskazanego wcześniej rozróżnienia między oddaniem czci i dziękczynienia z jednej strony a błaganiem i zadośćuczynieniem z drugiej, musimy również wyraźnie rozróżnić między wewnętrzną a zewnętrzną wartością Mszy (valor intrinsecus, extrinsecus). Co do jej wartości wewnętrznej, bez wątpienia wobec nieskończonej godności Chrystusa jako Żertwy i Najwyższego Kapłana w jednej Osobie, ofiarę tą należy uważać za posiadającą nieskończoną wartość, jak ofiara Ostatniej Wieczerzy i Ofiara Krzyża. Jednakże tutaj musimy ponownie mocno podkreślić fakt, że kontynuowane wciąż ofiarne działanie Chrystusa znajdującego się w Niebie nie służy i nie może służyć dodawaniu nowych odkupieńczych zasług oraz uzyskaniu nowej obiektywnej wartości - stanowi ono po prostu, można tak powiedzieć, przybicie stempla odkupieńczych zasług ostatecznie, w sposób doskonały uzyskanych w Ofierze Krzyża, na monecie posyłanej w obieg wśród ludzi. Takie jest również nauczanie Soboru Trydenckiego (Sess. XXII cap. ii): "której to krwawej ofiary owoce są najobficiej uzyskiwane przez tę bezkrwawą [czyli Mszę]". Albowiem, nawet jeśli chodzi o swój charakter ofiary pochwalnej i dziękczynnej, Msza czerpie całą swą wartość i moc wyłącznie z Ofiary Krzyża, którą Chrystus w Niebie czyni nieprzerwanie pożyteczną (por. Rz 8,34, Hbr 7,25). Nie ma jednakże żadnego powodu, dla którego ta wewnętrzna wartość Mszy wynikająca z Ofiary Krzyża, w takim zakresie w jakim przedstawia ofiarę uwielbienia i dziękczynienia, nie działałaby na zewnątrz inaczej niż w pełnej swej nieskończoności, albowiem wydaje się nie do pojęcia, że Ojciec Niebieski mógłby przyjąć ofiarę swego Jednorodzonego Syna inaczej niż z nieskończonym upodobaniem. W konsekwencji, tak jak przepowiedział Malachiasz, Bóg we Mszy jest w nieskończonym stopniu czczony, uwielbiony i chwalony. Przez Naszego Pana Jezusa Chrystusa zostaje Mu złożone przez ludzi w stopniu nieskończonym, godnym Boga dziękczynienie za wszystkie Jego dobrodziejstwa.
Jednakże, gdy rozpatrujemy Mszę jako ofiarę błagalną i wynagradzającą, sytuacja jest inna. Podczas gdy zawsze powinniśmy uważać jej wewnętrzną wartość za nieskończoną, gdyż jest to ofiara samego Boga-Człowieka, jej wartość zewnętrzna musi być z konieczności skończona z uwagi na ograniczenia człowieka. Zakres tak zwanych "owoców Mszy" jest zatem ograniczony. (...) Proszalna wartość ofiary jest zawsze ograniczona, tak jak jej wartość przebłagalna i wynagradzająca. Większa lub mniejsza miara owoców z niej czerpanych będzie naturalnie zależała w znacznym stopniu od osobistego wysiłku i godności, pobożności i żarliwości tych, którzy sprawują Mszę lub są przy niej obecni. (...)
Stajemy teraz przed trudną kwestia: w jaki sposób Ofiara Eucharystyczna uzyskuje swe skutki i owoce? (...) Po pierwsze, należy wyjaśnić że w każdej ofierze Mszy uczestniczą cztery różne kategorie osób. Na czele wszystkich stoi oczywiście Najwyższy Kapłan, sam Chrystus. Aby uczynić Ofiarę Krzyża dla nas owocną i zabezpieczyć jej zastosowanie, składa sam siebie w ofierze, niezależnie od zasług lub braku zasług Kościoła, celebransa i wiernych obecnych przy ofierze, i jest dla nich opus operatum.
Po Chrystusie, na drugim miejscu przychodzi Kościół jako osoba prawna, która, zgodnie z wyraźnym nauczaniem Soboru Trydenckiego (Sess. XXII, cap. i), otrzymała z rąk swego Boskiego Założyciela ustanowienie Mszy oraz zadanie stałego wyświęcania kapłanów oraz sprawowania przez nich najczcigodniejszej Ofiary. Tego pośredniego szczebla między Chrystusem a celebransem nie należy pomijać ani eliminować, gdyż zły i niemoralny kapłan, jako urzędnik Kościoła, nie składa swej własnej ofiary, która zaiste mogłaby być jedynie nieczysta, lecz jest to nieskalana Ofiara Chrystusa i jego czystej Oblubienicy, której nie może splamić żadna niegodziwość celebransa. Jednakże temu szczególnemu, ofiarniczemu działaniu Kościoła, składającego ofiarę razem z Chrystusem, musi również odpowiadać szczególna kościelno-ludzka zasługa jako owoc, który, choć sam w sobie jest owocem działania Kościoła, jest mimo to całkowicie niezależny od godności celebransa i wiernych a zatem tworzy dla nich opus operatum.
Kiedy jednakże, jak słusznie wskazuje de Lugo, kapłan ekskomunikowany lub suspendowany sprawuje pomimo zakazu Kościoła, owa zasługa Kościoła jest zawsze tracona, albowiem kapłan taki nie działa już w imię i w ramach misji Kościoła. Jego ofiara jest mimo to ważna, gdyż z mocy swych święceń kapłańskich, sprawuje ją w imię Chrystusa, choć przeciw Jego życzeniom, jako własną ofiarę Chrystusa i nawet taka Msza pozostaje co do istoty nieskalana i niesplamiona przed Bogiem. Jesteśmy zatem skłonieni by poprzeć kolejny pogląd de Lugo, to jest że wielkość i zakres owego działania Kościoła jest zależna od większej lub mniejszej świętości panującego papieża, biskupów i duchowieństwa na całym świecie i z tej przyczyny w czasach rozkładu duchowieństwa i rozluźnienia obyczajów (zwłaszcza w kurii papieskiej i pośród episkopatu) owoce Mszy, wynikające z ofiarniczego działania Kościoła, mogą, w pewnych okolicznościach, z łatwością stać się bardzo niewielkie.
Po Chrystusie i Jego Kościele na trzecim miejscu występuje kapłan-celebrans, albowiem on jest przedstawicielem, przez którego prawdziwy, mistyczny Chrystus składa ofiarę. Jeśli zatem celebrans jest człowiekiem wielkiej osobistej nabożności, świętości i czystości, przyniosą one dodatkowy owoc, który posłuży nie tylko jemu, lecz również tym, do których stosuje Mszę. Wierni są zatem prowadzeni zdrowym instynktem, gdy wolą kiedy Msze za ich intencje odprawia prawy i świątobliwy kapłan niż niegodny, albowiem, obok głównego owocu Mszy, zabezpieczają w ten sposób ów owoc szczególny, wypływający ex opera operantis, z pobożności celebransa.
Wreszcie, na czwartym miejscu należy wymienić tych, którzy aktywnie uczestniczą w Ofierze Mszy to jest ministrantów, zakrystianina, organistę, kantorów oraz całą kongregację, która łączy się z ofiarą. Kapłan zatem modli się również w ich imieniu: offerimus. To że skutek wynikający z tego (mówiąc metaforycznie) ofiarnego działania jest całkowicie zależny od godności i pobożności biorących udział i wypływa wyłącznie ex opere operantis jest jasne bez potrzeby dalszej demonstracji. Im żarliwsza modlitwa, tym obfitszy owoc. Najściślejszy jest udział w Ofierze tych, którzy przyjmują Komunię Świętą podczas Mszy albowiem w ich wypadku szczególne owoce Komunii są dołączane do tych Mszy. (...) Jednakże, jak już podkreślaliśmy brak rzeczywistej czy duchowej Komunii ze strony wiernych nie czyni Ofiary Mszy nieważną lub nieprawowitą (...)
Oprócz aktywnych uczestników są również bierni uczestnicy Ofiary Mszy. Są to osoby, na rzecz których - być może nawet bez ich wiedzy i wbrew ich życzeniu - składana jest Najświętsza Ofiara. Są ich trzy kategorie: wspólnota, celebrans oraz osoba (lub osoby), do której Msza jest w sposób szczególny stosowana. Każdej z tych trzech grup odpowiada ex opere operato szczególny owoc Mszy, czy to proszalny skutek Ofiary Błagalnej czy też przebłagalny i wynagradzający skutek Ofiary Przebłagalnej. (...) Ponieważ, według słów Kanonu Mszy, modlitwa i ofiara są składane za wszystkich obecnych, cały Kościół, papieża, biskupa miejsca, wiernych żywych i umarłych a nawet "za zbawienie całego świata", musi przede wszystkim istnieć "ogólny owoc" (fructus generalis) dla całej ludzkości, którego przyniesienie spoczywa bezpośrednio w woli Chrystusa i Jego Kościoła, i nie może tego zakłócić żadna przeciwna intencja celebransa. W owocu tym uczestniczą nawet ekskomunikowani, heretycy i niewierni, to jest by w ten sposób doprowadzić do ich nawrócenia. Drugi rodzaj owocu (fructus personalis, specialissimus) przypada osobistemu udziałowi celebransa albowiem byłoby niesprawiedliwe gdyby - niezależnie od jego godności i pobożności (opus operantis) — nie uzyskał nic z ofiary. Pomiędzy tymi owocami znajduje się trzeci, tak zwany "szczególny owoc Mszy" (fructus specialis, medius, or ministerialis), który zwykle ma zastosowanie do konkretnych żywych lub zmarłych osób zgodnie z intencją celebransa lub darczyńcy stypendium. "Zastosowanie" go spoczywa na tyle wyłącznie w rękach kapłana, że nawet zakaz Kościoła nie może uczynić go nieskutecznym, choć celebrans w takim wypadku zgrzeszyłby przez nieposłuszeństwo. Co do istnienia tego szczególnego owocu Mszy, słusznie bronionego przez Piusa VI przed jansenistycznym synodem w Pistoi (1786) mamy również świadectwo chrześcijańskiej starożytności, składającej Ofiarę za poszczególne osoby i w szczególnych intencjach. Aby zabezpieczyć we wszystkich wypadkach pewny skutek owego fructi specialis, Francisco Suárez (De Euch., disp. lxxix, Sect. 10) mądrze radzi kapłano by zawsze dodawali do pierwszej "drugą intencję" (intentio secunda), która w razie nieskuteczności pierwszej, zajmie jej miejsce.
Ostatnim i całkowicie odrębnym problemem jest szczególny sposób skuteczności Ofiary Wynagradzającej. Jako ofiara przebłagalna Msza posiada podwójną funkcję zmazywania aktualnych grzechów, zwłaszcza śmiertelnych (effectus stricte propitiatorius), jak również odbierania, w sytuacji osób będących już w stanie łaski, pozostałych do odbycia kar doczesnych (effectus satisfactorius). Główne pytanie brzmi: czy ten podwójny skutek ex opere operato powstaje pośrednio czy bezpośrednio? Co do przebaczenia grzechu należy (...) wskazać, że ofiara przebłagalna Mszy nie jest w stanie uzyskać przebaczenia grzechów śmiertelnych bez skruchy i pokuty a zatem jedynie czyni to pośrednio, uzyskując łaskę nawrócenia (Sobór Trydencki, Sess. XXII, cap. ii: "donum paenitentiae concedens"). Jednakże, przy tym ograniczeniu Msza może doprowadzić do odpuszczenia nawet najpoważniejszych grzechów (Sobór Trydencki, 1. c., "Crimina et peccata etiam ingentia dimittit"). (...) Co do odpuszczenia kary doczesnej za grzech, następuje ono, jak się wydaje, w sposób bezpośredni (...) Bez współpracy i skruchy grzesznika niemożliwe jest przebaczenie grzechów przez Boga, nie można tego jednak powiedzieć o zwykłym odpuszczeniu kary. (...)"
(za: The Catholic Encyclopedia, hasło: Sacrifice of the Mass)

podobne tematy:
Akwinata o ważności i godziwości Mszy Świętej
Dwa ryty: Msza Święta
Wychowanie do uczty: Msza jako “tajemnica paschalna”
Zasada lex orandi – lex credendi w dawnej praktyce

baran katolicki
V.R.S. Gratuluję bardzo wzniosłego artykułu. Jest naprawdę na solidnym poziomie. Niestety pospolity Katolik mający szczęście w nieszczęściu uczestniczyć w NOM w jeszcze katolickiej Polsce niewiele z pana artykułu uchwyci za prawdę. Pierwsze pytanie z mojej strony, które pozwolę sobie postawić to zapytanie o owoce skutków Mszy Świętej w żywocie doczesnym pospolitego Katolika? Po czym i jak rozpoznać …Więcej
V.R.S. Gratuluję bardzo wzniosłego artykułu. Jest naprawdę na solidnym poziomie. Niestety pospolity Katolik mający szczęście w nieszczęściu uczestniczyć w NOM w jeszcze katolickiej Polsce niewiele z pana artykułu uchwyci za prawdę. Pierwsze pytanie z mojej strony, które pozwolę sobie postawić to zapytanie o owoce skutków Mszy Świętej w żywocie doczesnym pospolitego Katolika? Po czym i jak rozpoznać w sobie i u innych Boże działanie płynące ze pobożnego słuchania Mszy Świętej?
V.R.S.
To jest tłumaczenie fragmentu artykułu z The Catholic Encyclopedia. Generalnie artykuły były tam dość rzetelnie opracowywane.
A co do pana pytania: poznajemy oczywiście po owocach. Oczywiście część z nich (jak np. w wypadku zmarłych) jest dla nas zwykle niedostrzegalna (chyba że ktoś ma prawdziwe doświadczenia mistyczne). A owoce widzialne są różnorakie - od pomocy i pociechy Bożej w różnych …Więcej
To jest tłumaczenie fragmentu artykułu z The Catholic Encyclopedia. Generalnie artykuły były tam dość rzetelnie opracowywane.
A co do pana pytania: poznajemy oczywiście po owocach. Oczywiście część z nich (jak np. w wypadku zmarłych) jest dla nas zwykle niedostrzegalna (chyba że ktoś ma prawdziwe doświadczenia mistyczne). A owoce widzialne są różnorakie - od pomocy i pociechy Bożej w różnych trudnościach po dobre uczynki.

Jednym z widocznych owoców, będącym skutkiem także działania zasady lex orandi -> lex credendi jest wykształcenie sensus fidei/catholicus czyli poczucia tego co katolickie/ortodoksyjne a co nie oraz nabożność czyli szacunek, cześć do sacrum.
Oczywiście na NOM tego pan w sobie nie wykształci, bo jest on narzędziem transmisji nowej ideologii.
baran katolicki
V.R.S. Jakimś cudem zauważam w sobie umiłowanie Przenajświętszego Sakramentu i stałą chęć do codziennej adoracji Przenajświętszej OBECNOŚCI Syna Bożego. Jak to jest możliwe, że taki jak ja "popapraniec" życiowy na stare lata pada na kolana i swoją twarz przed Obliczem Przenajświętszego Sakramentu? Czyżbym był jakim wyjątkiem pośród słuchaczy nieszczęśliwego NOM?
V.R.S.
U luteran też można zauważyć niekiedy umiłowanie do żarliwej modlitwy. Czy jest to owoc luderanizmu? Bynajmniej.
Łaska Boża działa nierzadko na przekór ludzkim planom. Co nie znaczy że mamy stale wystawiać Pana Boga na próbę.
I tak działa np. we Chrzcie udzielanym przez heretyków o ile jest ważny. Nie oznacza to jednak bynajmniej, jak twierdzi posoborowie, że protestancki system religijny jest …Więcej
U luteran też można zauważyć niekiedy umiłowanie do żarliwej modlitwy. Czy jest to owoc luderanizmu? Bynajmniej.
Łaska Boża działa nierzadko na przekór ludzkim planom. Co nie znaczy że mamy stale wystawiać Pana Boga na próbę.
I tak działa np. we Chrzcie udzielanym przez heretyków o ile jest ważny. Nie oznacza to jednak bynajmniej, jak twierdzi posoborowie, że protestancki system religijny jest źródłem uświęcenia i zbawienia. I że należy posyłać dzieci po chrzest do pastorów.
baran katolicki
V.R.S. Proszę wybaczyć ale obowiązki rodzinne nie pozwalają mi na bezpośredni/natychmiastowy/ dialog. Wróciłem z przechadzki ze swoim synem, który również potrzebuje realnej i rzeczywistej obecności doczesnego ojca. Proszę mi powiedzieć, czy pan traktuje mnie jako heretyckiego ludra? W protestanckim towarzystwie Przenajświętszy Sakrament to największe bałwochwalstwo na jakie zdobył się człowiek …Więcej
V.R.S. Proszę wybaczyć ale obowiązki rodzinne nie pozwalają mi na bezpośredni/natychmiastowy/ dialog. Wróciłem z przechadzki ze swoim synem, który również potrzebuje realnej i rzeczywistej obecności doczesnego ojca. Proszę mi powiedzieć, czy pan traktuje mnie jako heretyckiego ludra? W protestanckim towarzystwie Przenajświętszy Sakrament to największe bałwochwalstwo na jakie zdobył się człowiek. Jakże taki jak ja Katolik z krwi i kości ma sobie wytłumaczyć stworzoną uległość wobec Przenajświętszej OBECNOŚCI Syna Bożego na tej ziemi? Na pewno nie jest to owoc działania protestanckich pastorów w owczej/katolickiej/skórze/ na moją osobę.
V.R.S.
"Proszę mi powiedzieć, czy pan traktuje mnie jako heretyckiego ludra? "
---
Proszę mi powiedzieć czy nie jest w stanie pan zrozumieć wyjaśnienia problemu przez analogię?
Tak jak łaska związana z Chrztem u dziecka chrzczonego przez pastora nie jest wynikiem rewolucji protestanckiej i jej rytów, tak też pana cześć do Najśw. Sakramentu nie jest wynikiem posoborowej rewolucji liturgicznej.
baran katolicki
V.R.S. Z czego więc wynika "moja cześć" do Przenajświętszego Sakramentu? Nikt mi tego nie wpoił ani w dzieciństwie ani w latach młodzieńczych, itd. Wiara w Przenajświętszy Sakrament skąd się bierze?