Pan Jezus

W jakim celu przychodzą na modlitwę...
+"Dlatego gdy zabieracie się za dawanie czegoś Mnie, Dawcy wszelkiego dobra, zacznijcie raczej od zauważenia tego, co już wam dałem, a nie budowania sobie posążków własnej wiary"

+"Ponieważ gadulstwo nigdy nie było i nie będzie prawdziwą modlitwą, która słucha i zachwyca się swoim Rozmówcą, a nie sobą i swymi osiągnięciami"

+"w jakim celu przychodzą na modlitwę, bo jeśli po to tylko, aby coś odmówić, o wracają na start, nieusprawiedliwieni, nie poznając Tego, który chce najpierw bliskości z wami, potem postawy słuchania i na końcu, Anetko to ważne: na końcu dopiero waszego mówienia"

+"O zdziwisz się, najdroższa, dla niektórych tym treningiem będzie nierzadko długa męcząca cisza, która nie jest ciszą, lecz walką z rozproszeniami. Dla innych smakowanie Mojego choćby tylko jednego Słowa, będzie ciężkim treningiem, bo gdy pokarm ten napełni ich wnętrzności goryczą okaże się, że nigdy wcześniej go nie próbowali naprawdę"


Bo zajrzałam do Jana od Krzyża, on pisze o rozeznawaniu słów słyszanych przez umysł.

,,Tak, mój syn był bardzo ostrożny, wszak uczyniłem go doktorem Kościoła, aby badał i rozeznawał duchy, mówiąc, że żadna fałszywa nauka z prawdy nie pochodzi, ale gdy walą się fundamenty, co może zdziałać sprawiedliwy, drobinko Moja najdroższa? Ty także musisz, Moja mała na czas rozpoznawać sztuczki złego, aby w porę zastąpić mu drogę, posługując się mieczem ducha to jest Słowem Moim. Zastąp mu drogę i powal, bo choćby tysiąc padło u boku twego i dziesięć tysięcy po twojej prawicy, ciebie to nie spotka.

Nie możesz moja mała, trwożliwie oglądać się na innych, mówiąc, że oni tak nie mają, że nie słyszą Mojego Słowa i nie mówię do nich. O najdroższa mówię tak samo jak do ciebie, a jednak nie słyszą i nie odpowiadają, z tej prostej przyczyny: nie chcą bardziej być niż mieć i zapomnieli, że droga za Mną, napisz: za Mną, nie przede Mną, to najpierw przyjmowanie, a potem dawanie, nie na odwrót. Nie możecie zasypywać Mnie prezentami mówiąc: to dla Ciebie ten post, ta droga krzyżowa, ten drugi już dziś różaniec. Anetko, podejmowanie się wspinaczki, po to, aby potem spaść na sam dół, nie ma żadnego sensu, można się jedynie nieźle poobijać nie osiągając celu.

Dlatego gdy zabieracie się za dawanie czegoś Mnie, Dawcy wszelkiego dobra, zacznijcie raczej od zauważenia tego, co już wam dałem, a nie budowania sobie posążków własnej wiary, które mają usta, ale nie mówią. Ponieważ gadulstwo nigdy nie było i nie będzie prawdziwą modlitwą, która słucha i zachwyca się swoim Rozmówcą, a nie sobą i swymi osiągnięciami. Zobacz, drobinko, śmiejesz się w duchu, gdy maluchy otwierają szeroko buzie ze zdziwienia, bo coś usłyszały po raz pierwszy w swym krótkim dotąd życiu. A wy zmęczeni codziennością, nie tylko nie potraficie zauważyć, co wam daje, ale nie ma w was ani odrobiny wrażliwości na Moje Słowa. Pamiętasz, Moja, nasza Mama, przypomniała tobie nie tak dawno, że uczestnicząc w Eucharystii, trzeba to czynić z taką czułością wobec Mnie jakbyś podnosiła niemowlę tak małe i delikatne, do swego policzka, aby je przytulić. Widzisz, podobnie, powinniście czynić, Moim Słowem.

Ach, otrzymując dziś słowo: ,,Ojcze " ,,Tato " przeżuwajcie je tak długo aż w waszych ustach będzie słodkie jak miód, niczym pyszny cukierek, którego smak chcecie bardzo długi czas odczuwać, a więc nie przez 3 sekundy waszej modlitwy, lecz i długo potem. Jak to uczynić? Proste, przyjąć je jak dziecko z zachwytem i miłością: Ach, jeśli Bóg to mój tata, tu i teraz, co z tym uczynię? On jest Moim Ojcem, co to dla mnie oznacza? Jaki będę dla moich dzieci, jeśli je posiadam? A jeśli nie, czy zdaje sobie choć trochę sprawę Kim jest Mój prawdziwy Ojciec, co mi daje i co dać może, i wreszcie: Czy jestem zdolny przyjąć Jego dary? Wasze malutkie serca, tak szybko biegną przez modlitwę Ojcze nasz, bez chwili nawet spoczynku, kogo bardziej to męczy Mnie, który jestem dla was cały tu i teraz, czy moje dzieci, zachowujących się jak sportowcy amatorzy, bez treningu i przygotowania, biorą udział w zawodach, biegnąc po nagrodę życia wiecznego i wracając na start, przed rozpoczęciem wyścigów. Tak, chcecie, pójść na łatwiznę życia duchowego, bo powiecie: nikt mnie nie uczył i po co mam tak wiele rozmyślać o jednym słowie? Zaprawdę powiadam tobie, Moja mała Anetko, która już poznałaś modlitwę w ciszy, trzeba to uczynić po to, aby najpierw zobaczyć, Kim jest Ten, który nagradza i że dał już wystarczająco duży zadatek życia wiecznego i gwarancję zwycięstwa w tych zawodach.

Śmiałaś się dzisiaj jak dzieci pędziły szybko na modlitwę, aby stanąć obok siostry, a ty powiedziałaś: zapraszam, żebyście przyszli, a nie przybiegli. Ale maluchy chciały być blisko ciebie, zatem dały dziś lekcję, Mojej drobince, że do ukochanej osoby przychodzi się bardzo szybko, aby z nią być. Stąd i rachunek sumienia, Anetko, dla Moich dzieci, w jakim celu przychodzą na modlitwę, bo jeśli po to tylko, aby coś odmówić, o wracają na start, nieusprawiedliwieni, nie poznając Tego, który chce najpierw bliskości z wami, potem postawy słuchania i na końcu, Anetko to ważne: na końcu dopiero waszego mówienia. A wy odwracacie tę kolejność dając pierwszeństwo nie Mojemu Słowu, ale potrzebom ciała i myśli zdrożnych, które na modlitwie nękają was, chłoszczą i niepokoją, nie pozwalając nawet na wasze formuły modlitewne. Tak, Anetko, jakby sportowiec startował w zawodach nasycony kilkoma daniami bez rozgrzewki, treningu, bez ...Trenera, który wie lepiej, co jest dla was dobre, zanim Go poprosicie.

O zdziwisz się, najdroższa, dla niektórych tym treningiem będzie nierzadko długa męcząca cisza, która nie jest ciszą, lecz walką z rozproszeniami. Dla innych smakowanie Mojego choćby tylko jednego Słowa, będzie ciężkim treningiem, bo gdy pokarm ten napełni ich wnętrzności goryczą, okaże się, że nigdy wcześniej go nie próbowali naprawdę, nie udając świętych, lecz grzeszników, przede Mną, Panem, który dobrze znam ich serca.
przeciwherezjom
Wiele, wiele razy takie skojarzenie z zawodami sportowymi kojarzą mi się wspólne modlitwy z różnymi grupami w kościołach. Na czas, na zaliczenie. Takie klepanki, potwornie męczące. Włączamy się nieraz, siłą rzeczy, by nie robić zgorszenia, bardziej dlatego, by podkreślić swoją obecność w małym zgromadzeniu Kościoła lokalnego. Ale te modlitwy no jakoś są, ale ich jakość to dno!
Odmawiajmy słowne …Więcej
Wiele, wiele razy takie skojarzenie z zawodami sportowymi kojarzą mi się wspólne modlitwy z różnymi grupami w kościołach. Na czas, na zaliczenie. Takie klepanki, potwornie męczące. Włączamy się nieraz, siłą rzeczy, by nie robić zgorszenia, bardziej dlatego, by podkreślić swoją obecność w małym zgromadzeniu Kościoła lokalnego. Ale te modlitwy no jakoś są, ale ich jakość to dno!
Odmawiajmy słowne modlitwy powoli, spokojnie, od serca.... Jedna część Różańca trwa wtedy niemal godzinę (a nie sportowe 20-30 minut), to prawda, ale i być może jest trochę miła Bogu i można chwilę choć pomedytować, wyżalić się, coś w ciszy Bogu powiedzieć i jak wyżej jest o tym więcej: posłuchać. I nie jest się zmęczonym, tylko wyciszonym, niemal wypoczętym mimo czasem niewygodnej postawy, zimna itp. A Różaniec "sportowy" , czyli ten odmawiany przez 99% katolików czymże jest? Niewątpliwie połowa jednej zdrowaśki starannie rozważonej jest stokroć więcej od niego warta!!! I do tego dochodzi pycha - bo zaliczyłem 20 różańców... Zaliczyłem. Problem w tym , że Bóg nie zaliczył, ale tego dopiero dowiemy się w wielu wypadkach za późno - na Sądzie Bożym....
I przy okazji z innej beczki. Różaniec po łacinie. Jest teraz taka moda. Z jakiego źródła? Bardzo wątpliwego. W nauczaniu Kościoła łacina jest preferowanym językiem w liturgii - także w normalnej Mszy św. posoborowej. W praktyce stosuje się języki narodowe (pozwolenie Papieża Jana XXIII), Kościół jednak wciąż podkreślał preferencję łaciny - co nie oznacza, że jest be, jeśli się jej nie używa. Co do świętego Różańca, to takich zaleceń Kościół nie dawał! Mało tego, Matka Boża chyba we wszystkich swoich objawieniach praktycznie odmawia czy zachęca do odmawiania Różańca w językach narodowych!!! Byłem kiedyś świadkiem, jak pewna grupa odmawiała Różaniec po łacinie - i to sportowo. W jęz. polskim to jakoś w myślach można się trochę skupić, tu już nie idzie, mimo, że rozumiem treść modlitw. Sportowe "Ave Maria" brzmi jak totalny czarodziejski bełkot - nic więcej. Coś strasznego. Mam teraz po tym aż odruch wstrętu nawet do pobożnej formy - powolnej, nawet śpiewanej po łacinie.... Trzeba uważać na przeróżne mody w Kościele - smród szatana bardzo już przenika do wnętrza Kościoła i mody pochodzą właśnie często od diabła.