V.R.S.
112,2 tys.

Słudzy szatana

z relacji Janiny MazurSławentyn

“Miałam wtedy 11 lat. [1]7 września 1939 r. było już ciemno, gdy do naszego domu wpadło dwu ukraińskich rezunów, Garan i Hatłan. Znałam ich, bowiem byli z naszej wsi. Stanęli na ganku. Wyszedł do nich nasz ojciec, Franciszek Niżałowski. Jeden z Ukraińców zażądał oddania broni. Słyszałam jak ojciec odpowiedział, że broni nie posiada. Wtedy Garan kazał Hatłanowi strzelić. Kula przebiła skroń i ojciec upadł martwy. Z mamą stałyśmy w drugiej izbie i przez otwarte drzwi widziałyśmy jego śmierć. Po strzałach ukryłyśmy się pod łóżkami. Napastnicy szukali nas, nie spalono też domu w obawie, aby nie spalili się sąsiedzi Ukraińcy. Następnego dnia wyznaczeni Ukraińcy pozbierali pomordowanych Polaków na drabiniaste wozy i zakopali na polskim cmentarzu w trzech zbiorowych mogiłach. Później rodziny ekshumowały swoich bliskich i pochowały ich w oddzielnych grobach. Z opowiadań ocalałych mieszkańców wsi wiem, że napad rozpoczęli oni od uroczystej mszy w cerkwi, w której miejscowy ksiądz grekokatolicki poświęcił przeznaczone do mordowania Polaków karabiny, kosy, widły, siekiery i noże, głosząc: „żeby żniwa była obfite”.

W mordzie brali udział niektórzy nasi sąsiedzi. Większość zamordowanych Polaków zginęła od ciosów siekier, noży i wideł, a tylko nieliczni zostali zastrzeleni, głównie ci, którzy próbowali ratować się ucieczką. Pierwszą ofiarą zbrodni była Pani Gutowska, żona kierownika szkoły, która mieszkała w pobliżu cerkwi. Była w ostatnim miesiącu ciąży Oprawcy nożem rozpruli jej brzuch. Jej córeczkę Romcię zakłuto nożami. Florian Kiustro, zięć Anny Denegi, był torturowany, obcięto mu język, nos, uszy, palce u ręki i nóg. Ukrainiec Perekop, który ukrył Polaka – Władysława Świdera, za to, że nie chciał wydać jego kryjówki został zarąbany siekierą.”

(za: H. Komański, S. Siekierka – Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim)

opis rzezi w Szumlanach – 18.09.1939

“Zamordowano rodziny właścicieli folwarków Gilewskiego i Gołembskiego, po 3 osoby, rodzinę kierownika szkoły Engela (4 osoby) oraz około 20 innych rodzin polskich. Bandzie przewodził ukraiński ksiądz z Trościańca, powiat Brzeżany. (…) W liście wysłanym 17 grudnia 1941 r. przez polskiego rządcę z dworu w Szumlanach Jana Serafina do Polskiego Komitetu Pomocy w Brzeżanach, pisał on: „Mord w Szumlanach rozpoczął się od sprofanowania rzymskokatolickiego kościoła. Banda rozbiła drzwi kościoła, z którego wyniesiono następnie obrazy, chorągwie, szaty liturgiczne i wszystko, co się w nim znajdowało. W akcji brała udział młodzież męska i żeńska. Następnie pocięto na części przedmioty, nadające się na przeróbkę spódnic, chustek itp., przy czym przy podziale dochodziło do bójek, a zwyciężał silniejszy. Z kolei uformował się pochód. Kilku z mołojców ubrało się w niezniszczone jeszcze szaty liturgiczne, wsiadło na konie i wśród szyderczych okrzyków, śmiechów i dzikiej wesołości ruszono na wieś. Zabrano oczywiście kielichy, komunikanty i inne świętości, które rozrzucano po drodze. Nie należy zapominać, że zarówno świętokradcy, jak cała zresztą wieś byli katolikami, a tylko obrządku greckiego. Ta profanacja trwała trzy dni, żadnej władzy wtedy nie było. W międzyczasie mordowano nocą rodziny polskie i rabowano ich dobytek. W tym to czasie wymordowano wszystkich Polaków w Szumlanach”

(za: L. Kulińska, A. Roliński: Antypolska akcja nacjonalistów ukraińskich w Małopolsce Wschodniej w świetle dokumentów Rady Głównej Opiekuńczej 1943 – 1944).

z relacji Kazimierza Górskiego – rzeź w Tucznej

“Pierwszy napad nacjonalistów ukraińskich na Polaków zamieszkałych w tej wiosce odbył się w nocy z wtorku na środę popielcową (21-22 lutego 1944 roku). Charakterystyczną cechą napadu było to, że napastnicy mordując i zabijając mieszkańców, nie rabowali ich dobytku i nie palili zabudowań. Nielicznym Polakom udało się uciec od siekiery lub bagnetu. Mnie po kryjomu wywiozła do Przemyślan – pod snopkiem słomy, na którym siedziała jako woźnica – moja matka.Niepośredniąrolę odegrał ksiądz grekokatolicki z Chlebowic Świrskich, Tyktor Grzegorz, który początkowo zachęcał do bratobójczych morderstw, wołając do Ukraińców z kościelnej ambony:

– Bierzcie się do dzieła, bo pieczone gołąbki nie polecą same do gąbki.

Później wręcz szantażował swoich wiernych, wykrzykując w kościele:

– Ukraińcy nie mogą przyjść na święcone, jeśli nie zlikwidują Lachów.

Morderstwa nie były aprobowane przez wszystkich Ukraińców, ale nikt nie ośmielał się przeciwdziałać. Jedynie sołtys wsi Tuczna miał pretensje do siepaczy, że zabijali starszych wiekiem Polaków. Po masakrze w wiosce pozostały jedynie rodziny mieszane, lecz nie na długo. Większość z nich opuściła swoje domostwa lub została zamordowana.

Widziałem leżącego na śniegu Andrzeja Górskiego z wydłubanymi oczami i 20 ranami zadanymi nożem. Widokiem poćwiartowanego siekierą dziecka Marii Ostaszewskiej, mającego ok. trzech lat, byłem bardzo wstrząśnięty.

Druga seria morderstw nastąpiła w noc poprzedzającą ruskie święta wielkanocne 22 kwietnia, ale mnie już wtedy nie było w Tucznej i nie znam żadnego nazwiska ofiar tego napadu. Prawdopodobnie pozostaną nieznane.”

(za książką J. Wyspiańskiego: Barbarzyństwo OUN – UPA)

z relacji Danuty Koniecznej – rzeź w Korościatynie
“Miałam już prawic dziesięć lat, kiedy banderowcy napadli na polską wioskę Korościatyn. Tego dnia było jeszcze wcześnie i ludzie nie zdążyli się ukryć. Banda działała w trzech grupach. Pierwsza szła i mordowała. Drudzy kradli, co się dało. Ostatnia grupa to przeważnie wyrostki 12- 14-letnie — zwalniali z łańcuchów bydło i podpalali domostwa. Słyszałam, jak w domu mówiono, że bandą tą dowodził młody ksiądz wyznania greckokatolickiego z naszych Monasterzysk, nazwiska jego nie pamiętam.

Ludzie się bronili, ale zginęło wtedy 160 Polaków. Pamiętam, jak stałam z moimi rodzicami i innymi sąsiadami przed domem i patrzyliśmy na łunę. Rano ludzie saniami zaprzężonymi w konie podążali do Korościatyna. Ja też tam byłam. Pamiętam, jakby to było wczoraj. To, co tam zobaczyłam, było makabryczne. W zdewastowanych, spalonych domach, na podwórkach, w ogrodach, na stacji kolejowej — wszędzie leżeli zamordowani ludzie. Tego nie można opisać. Tego nic mogę zapomnieć. Widziałam ludzi pozabijanych siekierami i nożami. Mieli odrąbane ręce, nogi, rozłupane głowy, obcięte uszy i powyrywane języki, wydłubane oczy, rozprute brzuchy i rozwleczone jelita. Kobiety miały obcięte piersi. Nie oszczędzali nawet niemowląt. Widziałam maluśkie dziecko z roztrzaskaną o ścianę głową. Pamiętam, jak stara kobieta stała nad zmasakrowanym ciałem swojej córki, mówiła do niej, żeby wstała i włożyła płaszcz, który jej przyniosła, bo jest zimno i pora iść do domu.”

(za: Wołyń – relacje świadków historii – wybór świadectw z kwartalnika „Karta”)

rzeź w Iławczach

“W nocy z 1 na 2 marca 1944 r. na zagrody polskie napadła bojówka UPA. Jednym z głównych organizatorów ludobójczych mordów był miejscowy ksiądz grekokatolicki o nazwisku Raich. Jego dwóch synów brało osobiście udział w wielu napadach i mordach dokonywanych na Polakach. (…) Zostali zamordowani: (…) Kałdus Antonina, obcięto obie piersi i uszy, (…) Kałdus Tekla, Ukrainka zamężna za Polakiem, obcięto jej głowę i wbito na pal (…)”

(za: H. Komański, S. Siekierka – Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim)

z relacji ks. Antoniego Adamiuka (Busk)

“Kiedy zabrakło ukraińskich księży – Ukraińcy zaczęli się garnąć do kościoła i polskich kapłanów. Wiele razy słyszałem, jak Ukraińcy narzekali i przeklinali swoich księży, za to, że zamiast zajmować się sprawami Bożymi trudnili się polityką, a kiedy zbliżył się front, to pouciekali. To oni byli głównymi szerzycielami nienawiści do Polaków. Zdarzali się jednak i wśród nich dobrzy kapłani, jak np. ks. proboszcz z Usieszkowa, ks. Wanio czy proboszcz z Buska ks. Kałyniewicz. W tym czasie spowiadaliśmy po 12 i 14 godzin na dobę. W każdej chwili groziła śmierć. Zdarzało się, że w biały dzień, na przedmieściach, dokonywano morderstw.”

(za: H. Komański, S. Siekierka – Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim)

z listu ks. Emila Kobierzyckiego do Kurii Metropolitalnej lwowskiej na uchodźstwie w Lubaczowie z 24.09.1947 r. – mord w Halerczynie

“(…) Śp. Ks. Michał Duszeńko został zamordowany na plebanii w Hallerczynie-Wysocku w nocy z 2 na 3 września 1943 r. około godz. 2-giej. Banda uzbrojonych ukraińców otoczyła plebanię, w której, w krytycznej chwili był tylko Ks. Duszeńko oraz jego gospodyni z córką. Oddano kilka strzałów do sypialni Ks. Duszeńki. Gospodyni z córką schroniła się do spiżarki, do której wejście było niewidoczne i w ten sposób uniknęła śmierci. Po wyłamaniu okien w sypialni, dostali się zbrodniarze do wnętrza i tu kilkoma strzałami karabinowymi i rewolwerowymi zastrzelili Ks. Duszeńkę. Następnie zdemolowali wnętrze mieszkania, porozrzucali książki i papiery, niczego nie zabierając ze sobą. Tej samej nocy, ci sami zbrodniarze zamrodowali w sąsiedniej wsi Kadłubiska dwie rodziny polskich osadników w liczbie 11 osób, w tym małe dzieci, jedno nawet w kołysce (…) Z dochodzeń wynikło, że mordu dokonali miejscowi ukraińcy za namową miejscowego księdza ukraińskiego, którego nazwiska w żaden sposób sobie teraz przypomnieć nie mogę. (…) Zabezpieczywszy kościół i majątek kościelny, zabrałem zwłoki śp. Ks. Duszeńki ze sobą do Brodów i tam urządziliśmy mu w niedzielę 5 września manifestacyjny pogrzeb i pochowali na cmentarzu w Brodach. Gospodyni jego przeniosła się z całym jego majątkiem osobistym na mieszkanie do sąsiedniej wioski Ponikowicy, lecz niedługo została w czasie ogólnej rzezi w tej wiosce zamordowaną a cały majątek rozrabowany.”

(za: ks. J. Wołczański: Eksterminacja Narodu Polskiego i Kościoła Rzymsko-Katolickiego przez ukraińskich nacjonalistów w Małopolsce Wschodniej w latach 1939-1945)

mord w Litowisku

“Litowisko (…) Miejscowy ksiądz greckokatolicki Pasiecznik pochodził ze wsi Popowce. Powszechnie był znany ze swych antypolskich poglądów i aktywnej działalności w szerzeniu nacjonalistycznych poglądów i ścisłej współpracy z OUN i UPA. Na kazaniach w cerkwi w Litowisku nawoływał otwarcie do mordowania Polaków i wykorzystywał w tym celu uczucia religijne. Znaczna część Ukraińców z tej wsi w okresie okupacji niemieckiej i drugiej okupacji sowieckiej w latach 1941 do 1945 była nastawiona wrogo do Polaków i brała udział w grabieniu i paleniu polskich gospodarstw oraz mordowaniu Polaków. We wsi działała ban-derowska bojówka UPA. Według relacji Polaków, byłych mieszkańców wsi Litowisko, niedaleko za cerkwią był las, w którym znajdował się na niewielkim wyrębie użytkowany przez banderowców bunkier. Na tym wyrębie banderowcy zamordowali ponad 20 Polaków oraz tych Ukraińców, którzy pochodzili z rodzin mieszanych, ale odmawiali mordowania członków swoich rodzin, uważających się za Polaków oraz tych Ukraińców, którzy potępiali dokonywane zbrodnie przez swoich sąsiadów.”

(za: H. Komański, S. Siekierka: Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie tarnopolskim 1939-1946)

Pismo dowódcy Okręgu AK Lwów do Delegata Rządu na Kraj z 6 września 1943 r. w sprawie rozmów z metropolitą Andrzejem Szeptyckim

“Do Pana Pełnomocnika Rządu R.P. na Kraj,

W dniu 15.8.43 r. ks. Szczepan w imieniu K.Z.W. Lwów przeprowadził rozmowę z metropolitą Szeptyckim. Ks. Szczepan wyraził przekonanie, oparte na opinii całego społeczeństwa polskiego, że winę za wypadki, które się obecnie rozgrywają na terenie Małopolski Wschodniej, ponosi duchowieństwo greckokatolickie, i że Polacy czują żal do Metropolity za jego ustosunkowanie się do wypadków, jak również za brak zdecydowanego z jego strony przeciwstawienia się zbrodniczej akcji prowadzonej w stosunku do Polaków.

Metropolita Szeptycki wyraził ubolewanie z powodu tego stanu rzeczy, niemniej stwierdził, że Polacy zbyt dużo wyrządzili krzywd Ukraińcom w okresie państwowości polskiej, aby on mógł teraz tej akcji zapobiec, a nawet gdyby osobiście chciał się jej przeciwstawić, musi się liczyć z innymi czynnikami, które wpływają na takie, a nie inne ustosunkowanie się jego do tej sprawy.”

z książki Bp Grzegorza Chomyszyna z lat 30-tych XX w.: “Problem ukraiński”:

“Zamiast bowiem zapobiec złemu, duchowieństwo raczej dawało i daje firmę, pod którą zło wzmaga się i wzmacnia. Duchowieństwo bowiem, jako mniejszość, nie miało i nie marozstrzygającego głosu. Tego rodzaju mentalność jest mentalnością ogółu naszego duchowieństwa i jest naszą bolesną tragedją, która skończy się katastrofą duchowieństwa i narodu. Z tego też powodu spadnie przekleństwo J. C hrystusa na duchowieństwo za to, że nie zorjentowało się w sytuacji i nie zapobiegło niebezpieczeństwu, że nie odczuło zatrucia naszego nacjonalizmu już w korzeniu, który idzie zawsze na lewo, jak też i za to, że nie zabezpieczyło, jak należy, naszych instytucji przed tym zgubnym wpływem, albo, że samo nie postarało się założyć takich samych instytucji pod wpływem Kościoła. Jak dowodzi doświadczenie i rozwój naszego nacjonalizmu, nie lewi ustąpią pod naszym naciskiem, lecz oni to kopną duchowieństwo, gdy w zrosną w siłę pod dotychczasową egidą naszego duchowieństwa. Dzięki tej formie katastrofa w prawdzie się opóźni, ale wybuchnie zato z tern większą mocą ku ruinie Kościoła naszego i narodu.”

“Jeszcze boleśniejszą ranę muszę odkryć, a mianowicie zanik ogółu naszego duchowieństwa. Naród, chociażby jak nawet błądził i poszedł na manowce, jeszcze nie jest zgubiony, kiedy jego duchowieństwo nie poddało się ogólnej zarazie gorączki nacjonalistycznej (…) Nikt nie zaprzeczy, że ogół duchowieństwa jest dla kwestji życiowych Kościoła obojętny, albo nawet po części obcy i nie odczuwa potrzeby ścisłej współpracy z Kościołem. Jednakowoż item silniejsza jest natomiast jego gorliwość w sprawach narodowych. Ogół naszego duchowieństwa, ogarnięty gorączką chorobliwego nacjonalizmu, jeszcze więcej podsyca go w narodzie.”

“Biskup o tyle ma u nas znaczenie i popularność, o ile idzie po myśli świeckich przywódców— ,,patrjotów “ , o ile schlebia naszym nacjonalistycznym tradycjom i ,,świętościom“ , o ile patronuje akcji różnego rodzaju komitetów nacjonalistycznych, o ile milczy, albo toleruje ich uchybienia. Ale, kiedy Biskup nie chce grać roli patrjotycznego manekina, kiedy nie chce zejść z wysokości swego urzędu biskupiego i nie chce stać się zwykłym agitatorem, a jeszcze więcej, kiedy zajmie kategoryczne i odważne stanowisko, jako Biskup katolicki, jiedy odważy się sprzeciwić złu i publicznie je osądzić, co jest przecież jego świętym obowiązkiem, wówczas nie tylko traci popularność, ale piętnują go jako wroga, szkodnika narodu, którego należy bojkotować, a prasa organizuje na niego formalną nagonkę, niby na dzikiego zwierza. Biskup pozostaje wtenczas osamotniony i opuszczony nawet… przez własny kler.”

“Stanąwszy na wyżej podanych zasadach, należy całkowicie zerwać z dotychczasowym szowinizmem i rozkładowym nacjonalizmem, również z wszystkimi nacjonalistycznymi i lekkomyślnymi przywódcami, a zabrać się do rozumnej i realnej pracy. Wśród dzisiejszej ruiny religijnej, oświatowej, ekonomicznej i politycznej odwołuję się do wszystkich, którzy jeszcze nie stracili sumienia i wiary, ażeby odważnie wystąpili przeciw wszystkim gorszycielom dusz w narodzie naszym. Tylko śmiało i odważnie! Nie trzeba lękać się terroru, i napastliwego krzyku! Im liczniej i odważniej wystąpimy, tem więcej będą się oni nas bać! W tern bowiem leży nasze zło, że wichrzyciele wtedy odważniej występują, kiedy widzą naszą bierność lub zajęczą bojaźliwość.”

z notatek Bp Chomyszyna wydanych pod tytułem “Dwa królestwa”:

“Postawiliśmy naszą prawdę ponad prawdą Bożą albo, jak Apostoł Paweł mówi: „Prawdę Bożą zamienili na kłamstwo” (Rz. i, 25). U nas ma znaczenie sumienie narodowe. W imię tego sumienia narodowego głosi się, że wszystkie środki, nawet nieetyczne, są dozwolone, jeśli chodzi o dobro narodu i budowę państwa. Cerkiew ma służyć polityce, wiara i religia ma stać na jej usługach. Kto myśli inaczej, kto się temu przeciwstawia, ten uważany jest za wroga narodu.”

W. Poliszczuk w: Gorzka prawda pisze:

“Głównymi organizatorami i działaczami UWO-OUN byli haliczanie, w większości pochodzący z rodzin księży greckokatolickich, szczególnie ci, którzy zdobyli wyższe wykształcenie w Polsce.”

“Doncow pisze: „Moralność, o której tutaj mówię, odrzuca „czlowieczeństwo”, które zabraniało szkodzić innym. […] żadne zasady nie mogą zabronić, aby słabszy uległ przemocy silniejszego. Znając tę chociażby zasadę ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, ze zdziwieniem należy obserwować bliskie stosunki między ukraińskim ruchem nacjonalistycznym a Kościołem greckokatolickim i częścią Kościoła prawosławnego. Nie można powiedzieć, że Kościół greckokatolicki, w tym jego hierachia z arcybiskupem Andrijem Szeptyckim na czele, nie znała zasad ideologicznych nacjonalizmu ukraińskiego, pierwsze wydanie Nacjonalizmu D. Doncowa, stanowiącego sformułowanie doktryny, a więc ideologii nacjonalizmu ukraińskiego, drukowane było w Złoczowie w drukarni oo. bazylianów, jednym z czołowych przywódców OUN był doktor teologii, ksiądz greckokatolicki Iwan Hrynioch. Ale wystarczy prześledzić wypowiedzi ojca Stepana Bandery, popa greckokatolickiego, aby przekonać się, że jego i jemu podobnych poglądy były amoralne, w żadnym miejscu nie były zgodne z etyką chrześcijańską. Od tej zasady w Kościele greckokatolickim były nieliczne tylko wyjątki, byli księża, którzy swe życie oddali w obronie życia chrześcijan i byli oni mordowani przez banderowców.”

“Organizatorami mordów wołyńskich nie byli chłopi, byli nimi wykształceni w polskich uczelniach haliczanie, ukraińska nacjonalistyczna inteligencja w dużej mierze pochodząca z rodzin popów greckokatolickich: w „prowodzie” OUN był doktor teologii greckokatolickiej ksiądz Iwan Hrynioch.”

“Zanim jednak wskażę na niektóre tylko propagandowe twierdzenia samego M. Łebedia z jego książki, zwrócę uwagę na Słowo wstępne do dwóch pierwszych wydań książki Łebedia — z 1946 i 1987 r., autorstwa nie byle kogo, a samego księdza greckokatolickiego, doktora teologii, Iwana Hryniocha. Ważne w tych wstępach do książki nie to, co on napisał, ale to, czego nie napisał. Na dziewięciu stronach opisał samą UPA i jej twórcę M. Łebedia, ale nawet słowem nie wspomniał o mordowaniu przez UPA ludności polskiej, nie mówiąc już o mordowaniu ludności ukraińskiej.”

“Bez wiedzy o ideologii nacjonalizmu ukraińskiego nie sposób zrozumieć barbarzyńskich metod mordowania bezbronnej ludności, jakie stosowali bojów: karze OUN, szczególnie zaś ze „Służby Bezpeky”, nie sposób zrozumieć dlaczego w wielu przypadkach mordowanie odbywało się w święta greckokatolickie i prawosławne. Np. po likwidacji ludności polskiej w Janowej Dolinie w Wielki Piątek w kwietniu 1943 r. biorące udział w tej akcji bojówki jeszcze w dzień Wielkiejnocy „[…] hulali po okolicznych wsiach polskich, wykańczali Lachów”, jak napisał sprawozdawca z tej akcji; albo tzw. akcja na Św. Piotra i Pawła według juliańskiego kalendarza, tzn. w dniach 11 i 12 lipca 1943 r., podczas której w ponad 100 wołyńskich miejscowościach bojówki OUN-UPA- SB wyrzynały ludność polską; albo napad na Birczę w Wigilię Bożego Narodzenia według kalendarza juliańskiego. Działo się tak dlatego, że ideologia nacjonalizmu ukraińskiego była ideologią neopogańską, czego nauka polska nawet nie podejrzewa.”

W. Poliszczuk w: Dowody zbrodni OUN i UPA

“Niepoślednią rolę w kształtowaniu stosunków polsko-ukraińskich w Halicji odgrywał kler greckokatolicki: Tak zwana “ukrainizacja” w Małopolsce Wschodniej była dziełem przede wszystkim rozpolitykowanego kleru greckokatolickiego. Duchowieństw o unickie w zasadzie nie zajmowało się ani sprawą organizacji własnych diecezji, ani kwestią unormowania stosunków Kościoła z państwem polskim, lecz ich jedynym celem aktywności było tworzenie własnego państwa ukraińskiego z ośrodkiem we Lwowie. Wspomniane już wyżej “Zołocziwske Słowo”po przybyciu do Polski armii Hallera umieściło odezwę kapłana unickiego, w której czytamy: Kto wPoga wierzy, kto ma choćby tyle sił, aby unieść rusznicę albo nóż, idź przeciw lachom pijawkom, a bóg odpuści ci bracie twoje grzechy, jakbyś odbył pielgrzymkę do Ziemi Świętej…. Pamiętajcie bracia i siostry, że nicodpuszczonym grzechem jest dać choćby wody zranionemu lachowi … Zarywajcie drogi za nimi i przed nimi, zabijając ich w śnie i na kwaterach i nie znajcie litości wobec nich … Uczcie nawet małe dzieci, że wojna przeciw lachom to święta wojna.”

80-ta rocznica Rzezi na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej

V.R.S. udostępnia to
928
Nie sposób zrozumieć dlaczego w wielu przypadkach mordowanie odbywało się w święta greckokatolickie i prawosławne. (...) tzw. akcja na Św. Piotra i Pawła według juliańskiego kalendarza, tzn. w dniach 11 i 12 lipca 1943 r., podczas której w ponad 100 wołyńskich miejscowościach bojówki OUN-UPA- SB wyrzynały ludność polską;
Kwal .
@V.R.S...Dobrze, że Pan to zamieścił. Trzeba o tym pamiętać i przekazywać młodszemu pokoleniu...