V.R.S.
581

Papież Pius X: mamy do czynienia ze społeczeństwem nieprawym

z Editae saepe – encykliki o świętym Karolu Boromeuszu:

W tym czasie panowania pożądliwości, gdy wszelkie niemal poznanie prawdy zostało zamącone i zaćmione, trzeba było bezustannie walczyć z błędami, a wspólnota ludzka staczając się w najgorsze występki, zdawała się gotować sobie straszną zagładę. Zaczęli się wówczas pojawiać pełni pychy i buntowniczy ludzie, „nieprzyjaciele krzyża Chrystusowego… którzy ziemskie rzeczy miłują… których bogiem jest brzuch” (por. Flp 3, 18-19). Dążąc nie do naprawy obyczajów, ale do zanegowania w umysłach ludzkich prawd Wiary, we wszystko wprowadzali oni zamęt, sobie i innym coraz szerszą wytyczali drogę swawoli, a wreszcie – wysługując się najbardziej zepsutym władcom i ludowi, u których chodzili jak w jarzmie – odrzuciwszy powagę i przewodnictwo Kościoła, usiłowali wytępić jego naukę, ustrój, karność.

Potem – idąc w ślady niegodziwców, do których odnosi się groźba: „Biada wam, którzy nazywacie złe dobrem, a dobre złem” (Iz 5, 20) – swój buntowniczy zamęt i tę klęskę zadaną wierze i obyczajom nazwali odnową, siebie zaś samych – tymi, co przywracają dawne normy. W rzeczywistości jednak byli oni niszczycielami. Osłabiwszy bowiem siły Europy przez konflikty i wojny, stali się oni piastunami przeniewierstw i rozłamów dnia dzisiejszego, w których w jednorodnym jakby ataku skupiona, odnowiona została owa troista walka, której trzy elementy występowały dotychczas z osobna; walka, z której Kościół wychodził zawsze niezwyciężony i bez strat. Te trzy elementy to: krwawe prześladowania właściwe pierwszym wiekom; wewnętrzna zaraza błędów; i wreszcie – występujące pod pozorem obrony świętej wolności – ta epidemia występków oraz wywrócenie karności, jakiego chyba i w wiekach średnich nie znano. Temu tłumowi zwodzicieli przeciwstawił Bóg odnowicieli prawdziwych, i to zarazem świętych, którzy mieli albo hamować ten pęd ku przepaści a pożar wygaszać, albo naprawiać wyrządzone szkody. (…)

My, złączeni z Chrystusem w Kościele, „rośniemy we wszystkim w Nim, który jest głową, Chrystus, a z Niego całe ciało (…) otrzymuje swój wzrost i buduje się w miłości” (Ef 4, 15-16), a Matka Kościół z każdym dniem bardziej wypełnia tajemnice woli Bożej, to jest, by „w zarządzonej pełności czasów odnowić wszystko w Chrystusie” (Ef 1, 9-10). Nie myśleli o tym tamci promotorzy ponownego ustanowienia – wedle własnego pomysłu – wiary i karności; ci, których zakusom przeciwstawił się Boromeusz. Nie lepiej też zdają sobie z tego sprawę także i ci nam współcześni, z którymi, Czcigodni Bracia, aktywnie musimy walczyć. I oni bowiem wywracają naukę, prawa i urządzenia Kościoła, zawsze mając przy tym na ustach dążenie do „kultury i cywilizacji” – nie dlatego jednak, żeby się o nie tak bardzo troszczyli, ale dlatego, by za tymi hasłami na pokaz łatwiej mogli ukryć zło swoich zamysłów.

Jaką zaś rzecz prowadzą, wokół czego się trudzą, jaką drogę obrali, każdy z Was łatwo dostrzega, a i My ich zamysły wcześniej już ujawniliśmy i potępiliśmy. Zadaniem, jakie przed sobą stawiają, jest bowiem powszechne odstępstwo od wiary i karności Kościoła; odstępstwo od tego dawnego – które doprowadziło do rozdarcia epokę Karola – gorsze przez to, że w sposób bardziej wyrachowany kryje się ono i rozpełza po samym niemal krwiobiegu Kościoła; gorsze i przez to, że dziś z większą niż wówczas konsekwencją z absurdalnie sformułowanych przesłanek wyciągane są najdalej idące wnioski.

Jedna i druga zaraza ten sam ma początek. Jest nim nieprzyjaciel, który na zgubę śpiącego rodzaju ludzkiego „nasiał kąkolu między pszenicą” (Mt 13, 25); ten sam szlak tajemny i pogrążony w ciemności; ten sam sposób postępowania i ten sam punkt docelowy. (…)

Co jednak czyni walkę dzisiejszą cięższą od poprzedniej to to, że o ile wichrzyciele czasów dawniejszych niektóre przynajmniej rzeczy ze skarbca objawionej przez Boga nauki uznawali zwykle za pewne i stałe, to dzisiejsi, jak się wydaje, nie spoczną, dopóki wszystkich tych prawd nie ujrzą wyrwanych z korzeniami. A kiedy zburzona zostanie podstawa religii, w sposób konieczny musi się też rozpaść sama więź społeczna. (…)

W tej pełnej nieprawości i głupoty wojnie – do której napędzania i rozszerzania przyłączają się jako potężni sprzymierzeńcy i pomocnicy niekiedy nawet ci, którzy bardziej niż inni powinni współdziałać z Nami i o Naszą sprawę się troszczyć; wobec tak wielorakich błędów i tak rozmaitych ponęt występków, z których i jedne, i drugie mamią także wielu z naszych, opętanych ułudą nowości i ideologii albo wiedzionych niezdrową nadzieją, że Kościół może przyjaźnie dostosować się do upodobań czasu – otóż w tej wojnie, rozumiecie to jasno, Czcigodni Bracia, musimy aktywnie stawiać opór i tą samą bronią, której niegdyś używał Boromeusz, odpierać impet nieprzyjaciół w czasach dzisiejszych.

Po pierwsze więc – jako że kierują oni atak, niby na twierdzę, na samą wiarę, czy to otwarcie jej przecząc, czy podstępnie ją zwalczając albo wypaczając zręby jej doktryny -miejmy w pamięci to, co tak często zalecał Karol: „Pierwsza i największa troska Pasterzy powinna skupiać się na tym, co dotyczy zachowania w całości i w nienaruszonym stanie wiary katolickiej, którą pielęgnuje i której naucza święty Kościół rzymski, a bez której niemożliwe jest podobać się Bogu”. I dalej: „W tym względzie żadna gorliwość nie może być tak wielka, jak tego rzecz w sposób oczywisty wymaga” (9). Dlatego „kwasowi nieprawości heretyckiej”, który, jeśli go nie powstrzymać, zepsuje całe ciasto – to jest nieprawym opiniom, które wnikają do wewnątrz w oszukańczej postaci, a które w jedno zebrane określamy mianem modernizmu – trzeba przeciwstawiać zdrowie, jakie daje nauka Kościoła; stale też trzeba powtarzać za Karolem: Jakże ogromne powinno być oddanie i troska biskupa, gdy chodzi o zwalczanie herezji; o ileż większej wymaga ono pieczołowitości niż inne zadania”.

Nie ma potrzeby przytaczać innych słów świętego męża, w których przypominał on orzeczenia papieży rzymskich, prawa i kary ustanowione na tych biskupów, których troska o oczyszczanie swoich diecezji z „kwasu heretyckiej nieprawości” byłaby zbyt luźna. Warto jednak zwrócić baczną uwagę, na wnioski, jakie wyciąga on z tych papieskich zarządzeń: „Dlatego – mówi – sprawując tę wieczystą troskę i wiekuistą straż, powinien biskup zważać przede wszystkim na to, żeby ta najzaraźliwsza ze wszystkich choroba herezji nie tylko nie przeniknęła do powierzonej mu trzody, ale żeby nawet jakikolwiek jej symptom się nie pojawił. Gdyby się jednak zdarzyło – co oby Chrystus Pan w dobroci i miłosierdziu swoim odwracał – że przeniknie ona do trzody, wówczas niechaj ze wszystkich sił stara się ją jak najprędzej usunąć, ze wszystkimi zaś, którzy by tą zarazą zostali dotknięci lub o nią byli podejrzani, niech postępuje według przepisu kanonów i dekretów papieskich”.

Nie można jednak ani usunąć zarazy błędów, ani się przed nią ustrzec, jeżeli nie będzie się przywiązywać najwyższej wagi do dbałości o właściwe nauczanie duchowieństwa i ludu. Bo „wiara ze słuchania, a słuchanie przez słowo Chrystusowe” (Rz 10, 17). A konieczność wpajania uszom wszystkich prawdy jeszcze bardziej narzuca się w chwili obecnej, kiedy, jak widzimy, wirus zła zatruwa cały krwioobieg państwa, włącznie z miejscami, w których najmniej by się go można było spodziewać. W tej sytuacji do wszystkich odnoszą się dziś słowa Karola: „Jeżeli ludzie stykający się z heretykami nie będą utwierdzeni w podstawach wiary i pewni, to trzeba się bardzo obawiać, że mogą oni zostać przez nich łatwo wciągnięci w jakiś fałsz bezbożności lub niegodziwej doktryny”.

Dziś bowiem, kiedy łatwiejsza stała się komunikacja, także wymiana błędów – podobnie jak i innych rzeczy – zyskała większy zasięg, co w połączeniu z całkowitym rozkiełznaniem pożądliwości sprawia, że mamy do czynienia ze społeczeństwem nieprawym, w którym „nie masz prawdy… nie masz znajomości Boga” (Oz 4, 1) – z ziemią, która ,jest spustoszona, bo nie masz, kto by uważał w sercu” (Jer 12, 11). Dlatego też My – przyjmując za Nasze własne słowa Karola – „dołożyliśmy wielu starań, by wszyscy wierni Chrystusowi, i każdy z nich z osobna, zostali wykształceni przez naukę podstawowych prawd wiary chrześcijańskiej” (…).”