jozef1807
8685

Cyryl I – KGB – Kościół prawosławny

Cyryl I – KGB – Kościół prawosławny
Posted by Marucha w dniu 2012-08-29 (środa)
Wśród prób dyskredytowania pojednania prawosławno-katolickiego najbardziej ohydną, ale jakże często stosowaną metodą było i jest oskarżanie (także niestety przez księży) Cerkwi i samego Cyryla o związki z KGB, a wręcz o służbę w KGB. W tej stylistyce Cyryl to zwykły agent realizujący kolejne zadanie mocodawcy, jaki ma być Władimir Putin. Z punktu widzenia kanonicznego fakt związków Cyryla z KGB nie może mieć oczywiście decydującego znaczenia, gdyż – jak przypomniał Adam Wielomski – to nie z Cyrylem się jednamy, lecz z Cerkwią, którą on chwilowo reprezentuje. Ale takie „drobnostki” nie interesują naszych „patriotów”.
Głosy te, wcale liczne są dlatego haniebne, bo w ogóle nie biorą pod uwagę historycznego kontekstu, jaki miał miejsce przy zetknięciu się Kościoła prawosławnego z NKWD/KGB. Nie biorą one też w ogóle pod uwagę losów prawosławia w Rosji po 1917 roku. A był to los, którego nasz Kościół nawet w niewielkim procencie nie doświadczył. Jak pisze publicysta „Przeglądu Prawosławnego”, Eugeniusz Czykwin: „Prześladowania, jakim w bolszewickiej Rosji poddano wyznawców Chrystusa można przyrównać jedynie do tych z czasów chrześcijan w pierwszych wiekach chrześcijaństwa w Cesarstwie Rzymskim. Trwały one z różnorakim natężeniem i w różnych formach od zdobycia przez bolszewików władzy w 1917 roku do gorbaczowskiej pierestrojki lat osiemdziesiątych XX wieku”.
W planach bolszewików, którym przyklaskiwały antychrześcijańskie organizacje i wpływowe środowiska na Zachodzie – było całkowite zniszczenie religii, w pierwszym rzędzie Cerkwi prawosławnej. Czykwin pisze dalej: „Walka przybrała najbardziej odrażające formy. W Troicko-Siergijewskiej Ławrze sprofanowano i wyrzucono z grobów szczątki około pięćdziesięciu mnichów. Podobne profanacje miały miejsce w wielu świętych dla prawosławia miejscach, Kijowie, Poczajowie. W walce z religią nie zaniedbywano także „frontu ideologicznego”. Utworzono ruch antyreligijny „Związek Wojujących Bezbożników”, do którego w latach trzydziestych należało kilka milionów obywateli. Stojący na jego czele Jemielian Jarosławski (Miniej Gubelman) stworzył wielki koncern prozy ateistycznej (…) Zwiastunem strasznych czasów, jakie czekały rosyjską Cerkiew, było zamordowanie 2 stycznia 1918 roku w Kijowo-Pieczerskiej Ławrze metropolity kijowskiego Włodzimierza (Bogajawleńskiego). Już w 1918 roku rozstrzelano biskupów saratowskiego Hermogena, stawropolskiego Ambrożego, astrachańskiego Leontija. Łącznie w latach 1917-1920 z rąk bolszewików zginęło 37 biskupów. Do najokrutniejszych represji wobec Cerkwi doszło w 1922 roku, kiedy to Lenin posłużył się pretekstem odmowy wydania przez Cerkiew poświęconych naczyń liturgicznych na rzecz „ratowania głodujących”, i w latach 1937-1938, gdy z rozkazu Stalina realizowano plan ostatecznej likwidacji Cerkwi. Według danych rządowej komisji do spraw rehabilitacji ofiar politycznych represji w 1937 roku aresztowano 136.900 prawosławnych duchownych i świeckich cerkiewnych działaczy. Z tej liczby rozstrzelano 85.300 osób. W 1938 roku aresztowano 85.300, z czego rozstrzelano 21.500 osób.
Według oficjalnych danych, przedstawionych przez Aleksandra Jakowlewa – przewodniczącego komisji badającej przestępstwa popełnione w czasach radzieckich i rehabilitacji osób niewinnie represjonowanych – w okresie od 1917 do 1985 roku zamordowano ponad 50 tysięcy prawosławnych duchownych, a represjonowano blisko 200 tysięcy. Tylko w latach 1918-1938 zamordowano 130 prawosławnych biskupów. Zburzono około 40 tysięcy świątyń”.
W roku 1941, kiedy wybuchła wojna niemiecko-sowiecka, Cerkiew stała już na skraju ostatecznej zagłady. Ledwie kilkunastu hierarchów dogorywało w łagrach, na wolności było jedynie czterech! Z 58.000 parafii zostało 100! I właśnie wtedy nastąpił przełom, a dla niektórych cud. Najechana przez Hitlera Rosja sowiecka zmuszona została do zatrzymania machiny zagłady i podtrzymania przy życiu prawosławnej Cerkwi. Już w czerwcu 1941 roku pozostający na wolności metropolita Sergiusz wydał apel do wiernych o ratowanie Ojczyzny. Nagle wiara w Boga stała się dla reżimu Stalina ratunkiem. Z łagrów zaczęli być zwalniani uwięzieni duchowni, zaprzestano propagandy ateistycznej. Władze zgodziły się na procesję ikony Matki Boskiej Kazańskiej (przepowiednia mówiła, że wtedy Rosja ocaleje) w oblężonym Leningradzie, a potem ikona pojechała do Stalingradu. Ale to był tylko początek. Na początku września 1943 roku Stalin wezwał do siebie Ławrientija Berię i nakazał mu natychmiast przywieźć na Kreml żyjących hierarchów prawosławnych.
4 września 1943 roku doszło na Kremlu do niebywałego wydarzenia, po północy Wódz przyjął trzech najbardziej znaczących hierarchów, którzy przeżyli – Sergiusza, Aleksieja i Nikołaja. Rozmowa trwała dwie godziny – rozmowa Belzebuba z ocalałymi cudem pasterzami Kościoła prawosławnego. Na spotkaniu był obecny naczelnik IV oddziału III Zarządu NKWD płk G.G. Karpow. On też sporządził notatkę ze spotkania i przejął „opiekę” nad hierarchami. Ustalenia były jasne – zwołanie soboru, wybór Patriarchy, a potem podpisanie umowy przewidującej otwarcie seminariów, świątyń a nawet klasztorów. Stalin nalegał na szybkość działań – nakazał NKWD oddanie do dyspozycji hierarchów nawet samolotów, byle Sobór odbył się w kilka dni.
I tak się stało – już 8 września Rosja miała nowego patriarchę, został nim Sergiusz, co zostało ustalone jeszcze przy okazji spotkania ze Stalinem. Zachowało się zdjęcie przedstawiające uczestników Soboru Biskupów z 8 września 1943 roku. Widzimy na nim resztkę prawosławnej hierarchii po bolszewickim pogromie, ludzi o twarzach noszących ślady tego, co przeszli. Wszyscy mają poważne oblicza, nikt się nie uśmiecha. I te oczy – jakby pytali sami siebie – „Czy to nie jest jakiś szatański wybieg? Czy dobrze robimy? Czy nie zdradzamy Chrystusa?”. Temu zdjęciu powinni przyjrzeć się wszyscy wydający lekką rączką wyroki, rzucający oskarżenia siedząc w wygodnych fotelach przy ekranie komputera, anonimowi bohaterowie forów internetowych, różne mydłki i kaznodzieje z Bożej łaski. To wstrząsające zdjęcie mówi więcej niż morze przelanego atramentu czy tysiące stron bezsensownych wpisów w sieci.
Wybór był jasny – albo idziemy na układ zaproponowany przez Stalina ze wszystkimi tego konsekwencjami, albo Cerkiew znika z powierzchni ziemi, dosłownie, nie w przenośni. Ci ludzie z poważnymi twarzami, patrzący gdzieś naprzód, w otchłań – nie mogli wiedzieć co stanie się za miesiąc, rok, dwa lata. Trwała wojna, Stalin nie był już taki złowieszczy, ale musieli iść na układ z człowiekiem, który wydał rozkaz zabicia dziesiątków tysięcy duchownych i zburzenia tysięcy cerkwi. Czy mogli o tym zapomnieć? Na pewno nie, ale musieli milczeć. Mogli się za to modlić, bo tego nawet aparat NKWD nie mógł skontrolować. Ci ludzie przeszli tak wiele, że gdyby uznali, że słusznym jest brak zgody na propozycje Stalina i powiedzenie „nie” – nie przestraszyli by się tego, bo byli gotowi na śmierć. Ale czy mogli być pewni, że Bóg od nich tego wymaga? Czy czasem nie był to znak, że trzeba zrobić coś innego? Musieli znać filozofię Nikołaja Bierdiajewa, który pisał, że bolszewizmu nie można pokonać przy pomocy siły fizycznej, ale można go przetrzymać, przezwyciężyć duchowo. Musieli być pewnie, że tak będzie.
W następnych latach otwarto 20.000 świątyń, liczba duchownych znacząco wzrosła, otwarto seminaria. Różnie ocenia się motywy, jakimi kierował się Stalin. Historycy monumentalnej, bardzo obiektywnej „Historii Rosji. XX wiek” (Moskwa 2009, t. 1-2) zwracają uwagę na konieczność mobilizacji narodu do walki z Niemcami oraz na względy międzynarodowe i chęć poprawienia wizerunku ZSRR przed konferencją w Teheranie. Pewnie to prawda, ale jak wytłumaczyć fakt, że Stalin nawet w okresie swoich największych triumfów i potem w czasie zimnej wojny – nie złamał układu podpisanego z Cerkwią? Zrobił to dopiero niby liberalniejszy (ale chyba głupszy) Nikita Chruszczow, który znowu nakazał niszczenie świątyń i wzmocnienie ateizacji. Nigdy jednak nie doszło już do sytuacji z lat 30. Pozostało za to jedno – kuratela służb specjalnych (KGB). To one były „odpowiedzialne” za funkcjonowanie Cerkwi w wyznaczonych ramach. I to wtedy doszło do swoistej symbiozy Cerkwi i KGB. Jej początek miał jednak miejsce na spotkaniu Stalina z hierarchami 4 września 1943 roku. Cerkiew wegetowała, ale istniała, płomień się tlił.
Przed takimi dylematami stał także młody Wołodia Gundajew, czyli późniejszy Cyryl I. Wiedział jakie są reguły gry. Jego dziadek Wasilij, duchowny prawosławny, spędził w łagrach i na zsyłkach 30 lat! Ojciec siedział trzy lata, też był duchownym. I Wołodia także wybrał tę drogę. Mamy więc do czynienia nie z przypadkowym człowiekiem, „wyselekcjonowanym” przez KGB, ale członka rodziny o jasnej przeszłości, rodzinie, która chciała być prawosławna także w ZSRR, państwie na wskroś ateistycznym.
Powiedzmy sobie jasno – nie znamy szczegółów, jakie były związki Gunadajewa z KGB, ale być musiały, bo inaczej nie było można funkcjonować. Zmierzył się z tym wielkim problemem Vladimir Volkoff, emigracyjny pisarz, biały Rosjanin, znawca służb specjalnych. Jego zdanie na ten temat może wydać się szokujące dla naszych rodzimych antykomunistów, którzy zresztą entuzjastycznie przyjęli wydanie powieści Volkoffa w Polsce. Chyba jednak niezbyt dogłębnie je przeczytali albo w ogóle nie zrozumieli lub udają, że nie rozumieją. Dla nich i dla wszystkich innych przytoczę fragment z powieści Volkoffa pt.„Gość papieża”. Nie wchodząc w szczegóły, młody, nawrócony w czasie wojny, teraz gorliwy chrześcijanin Jurij Gałkin, a jednocześnie szeregowy pracownik KGB, zostaje dostrzeżony przez metropolitę Ilię, który ma wobec niego plany. Dochodzi do momentu, kiedy musi poznać prawdę o funkcjonowaniu Cerkwi w państwie wojującego ateizmu. Spotyka się z metropolitą Leningradu Ilią, jednocześnie pracownikiem KGB. Ten wyjaśnia młodemu Jurijowi największą tajemnicę. Przeczytajmy ten fragment uważnie i do końca:
„Arcybiskup uśmiechnął się.
— Nie wiem, czy jestem tym, za kogo mnie bierzecie, rzadko jest się tym, za kogo biorą nas ludzie, ale jestem Ilja, niegodny arcybiskup, metropolita Leningradu, tak.
Jurij nie wytrzymał. Upadł na kolana u stóp arcybiskupa. Pełnia kapłaństwa apostolskiego nie objawiała się w kapłanie, najbardziej nawet szanowanym, ale w biskupie, w każdym biskupie. Ucałował błogosławiącą go dłoń. Była to duża dłoń robotnika z odlewni stali, czysta, starannie wypielęgnowana, hojna.
— Bądź spokojny, bądź spokojny — powiedział arcybiskup — ale dlaczego nigdy nie myślałeś o kapłaństwie? Czy to nie dobry sposób, aby żyć z taką wiarą jak twoja? Biskupstwo dla ciebie jest nieosiągalne, bo jesteś żonaty, ale kapłaństwo…
— Nie jestem godzien, Wasza Wielebność.
— Sądzisz, że ja jestem?
— Nie mam powołania, Wasza Wielebność. Arcybiskup podrapał się w koniuszek nosa. Jurij mówił dalej.
— Jestem człowiekiem Służby, nie sakramentów.
— „Służba” znaczy wiele rzeczy. Jesteś dumny ze służby tutaj?
Jako że Jurij wydał się zaskoczony tym pytaniem, Ilja uśmiechnął się ponownie pod wąsem.
— Twój przełożony nie jest z ciebie zadowolony, a ty z niego? W KGB myślenie nie należało do zwyczajów.
— Mój przełożony nie jest ze mnie zadowolony?
— Dziwi cię to? Po pierwsze masz ślub kościelny, co jest bardziej odważne niż rozważne. I nie żona tego chciała, bo jest niewierząca. Nie bardzo chcesz szpiegować myślących inaczej, kiedy inaczej znaczy religijnie; tak, on już się na tym poznał, „on” nie jest taki głupi mimo pozorów (palcem wskazał sufit), „on” tkwi jeszcze tylko w epoce stalinowskiej. Poza tym źle układasz akta, nie uczestniczysz w spotkaniach poświęconych indoktrynacji politycznej, i co jeszcze… Krótko mówiąc, nie jesteś popularny u góry. Zresztą, sam wiesz, jaki masz stopień, a powinieneś być już co najmniej majorem. Czy to cię nie zaskoczyło?
Jurij nie odpowiedział. Wiedział, że w KGB należało wszystko rozumieć z półsłówek i że po półsłówkach było się ocenianym, ale odkąd siedział z tym „niegodnym arcybiskupem” w tej — jakby pozaczasowej — kapsule, nie wiedział, czy trzymać się nadal sztywnych, służbowych zasad.
— Nie sądzę, by czekała cię wielka kariera w Służbach Bezpieczeństwa Politycznego — powiedział arcybiskup. — A gdyby cię przeniesiono do innych służb, byłbyś zaskoczony?
— Mam zwyczaj być posłusznym rozkazom.
— Wszelkim, jakiekolwiek by były?
— Nie wydano mi jeszcze takiego, który byłby sprzeczny z…
— Z czym?
— Z moim pojęciem tego, co dozwolone, a co zabronione.
— A gdyby dano ci rozkaz, abyś został kapłanem? Widząc zaskoczenie Jurija, dorzucił.
— Poczekaj, coś ci pokażę. Nie powiesz, że nie jestem starannie przygotowany, by przemówić ci do wyobraźni.
Arcybiskup wstał, zdjął biały kłobuk, postawił go na biurku, zdjął welon i także położył go na biurku, zdjął ikonę z piersi przeżegnał się, ucałował ją i położył na welonie. Potem zaczął rozpinać jedwabną riasę. Najpierw guzik górny przy szyi, potem lewy na wysokości pasa, potem prawy na wysokości pasa. Rozłożył dwie ogromne poły sutanny i zdjął ją tak, jak zdejmuje się płaszcz. Pod spodem ubrany był w mundur generała KGB, obwieszony orderami.
Jurij także wstał, aby okazać szacunek. Patrzył, a zmęczenie i niezrozumienie wciąż w nim rosło.
— Proszę mnie zrozumieć — powiedział generał — nie proponuję ci, żebyś został złym kapłanem, żeby poprawić trochę nienajlepiej rozpoczętą karierę. Proponuję, abyś spróbował zostać dobrym kapłanem w służbie Naszego Pana i Kościoła prawosławnego, ale proponuję, abyś służył w trochę niecodzienny sposób, abyś dał świadectwo wiary niecodziennym męczeństwem.
Usiadł.
— Najpierw muszę opowiedzieć o sobie. Kim jestem? Generałem KGB? Tak. Metropolitą Leningradu? Tak? Większość oficerów KGB nie wie, że jestem jednym z nich, ale wiedzą o tym szef i jego najbliżsi współpracownicy. Większość wiernych prawosławnych nie wie, że jestem człowiekiem KGB, ale wie patriarcha i jego najbliżsi współpracownicy. Dla KGB jestem człowiekiem KGB przy patriarsze, dla patriarchy jestem człowiekiem Kościoła w KGB. Rozumiesz, że Kościół nie może negować tego, że KGB jest realne, chyba że chce zejść do podziemia, a KGB ze swojej strony, kiedy zawiodła eksterminacja i infiltracja, nie może negować Kościoła. Muszą utrzymywać stosunki. Może sytuacja byłaby prostsza, gdyby KGB oddelegowało generała, który nie byłby człowiekiem Kościoła, a Kościół kapłana, który nie byłby człowiekiem organów, byłoby w ten sposób dwóch konsulów, którzy musieliby się dogadać… Historia chciała inaczej. Nie pierwszy raz ludzie Kościoła mają bezpośrednią lub pośrednią władzę polityczną. Jest na to mnóstwo przykładów. Najpierw u nas, patriarcha Filaret doradzający synowi cara Mikołajowi, a w wielu innych krajach… Papież i cesarze, królowie? A święty Bernard z Clairvaux, którego radzili się wszyscy. Dziś na Cyprze Jego Wielebność Makarios? U Francuzów Richelieu i ojciec Józef. Czyż oni wszyscy nie pracowali dla polityki? Możesz mi zarzucić, że wszyscy ci kapłani pracowali dla władzy legalnej, uznającej Kościół Chrystusowy. Ale nie kanonik francuski Feliks Kir. A czy Kościół nie potrzebuje uczestniczyć we władzy, tym bardziej, im mniej jest przez nią uznawany? Nasz święty Filip został zaduszony przez Iwana Groźnego, ale dlaczego? Bo chciał wpływać na jego politykę. A nasz Hermogen umarł z głodu za Polaków. Dlaczego? Bo wierzył w rosyjską wolność. Tak więc zgadzam się, że wzajemne infiltrowanie się organów komunistycznych i Kościoła Chrystusowego może szokować, ale nie mamy, my, prawosławni, wygody, jaką daje zewnętrzne papiestwo, zewnętrzne w sensie narodowym, a więc będące poza zasięgiem lokalnych władz. Nasza tradycja to tradycja Kościołów lokalnych, z konieczności związanych z lokalnymi państwami. Oczywiście udawanie, że tak nie jest, dodaje pewności i można odprawiać nabożeństwa w najdalszym zakątku Syberii w kaplicy z ociosanych bali, ale trzeba też i innych ludzi, ludzi innego pokroju, Juriju Nikołajewiczu, którzy, wyrażę się metaforycznie, stawiają na jedną kartę los swojej duszy, oddając Kościołowi inne usługi, których ten Kościół potrzebuje natychmiast.
Powiem szczerze, od jakiegoś czasu cię obserwuję i widzę, że nie jesteś w pełni panem sytuacji. Jesteś zbyt czysty. Nie proponuję ci losu, który odpowiada dokładnie twojemu temperamentowi. Gdybym znalazł oficera KGB, który byłby zdolniejszy do wykonania tej misji, pozwoliłbym ci zgnić pomiędzy aktami, ale nie zaproponowano mi takiego, który byłby w stanie grać podwójną rolę i zarazem zostać naprawdę wierzącym, a to było dla mnie najważniejsze. Wiesz, jak to się odbywa. Jeżeli jedne służby proszą inne o personel, oddaje się zawsze tych, których się nie szanuje albo nie lubi, takich, których można się pozbyć bez żalu. Nie będę ukrywał, że generał Nełgomonow nie ma żalu, że się z tobą rozstanie… Zresztą, lepiej, że tak jest. Ryzykujesz mniej niż ktokolwiek inny. Możesz stracić wolność, zdrowie, ale nie duszę. Jeżeli coś takiego miałoby nastąpić, wycofałbyś się, wiem. Pytania?
Ilja przyjął wojskowy ton, aby zakończyć jednym słowem.
Jurij nie wiedział, co ma powiedzieć.
Kapłan…? Przez jego umysł przepływały obrazy. Czarno-złote ikony, iskrzące się puchary, noworodki do zanurzenia w chrzcielnicy, posty i bicie czołem, zgryźliwe staruszki (dużo zgryźliwych staruszek), kadzielnica, którą trzeba pięknie harmonijnie kołysać, nie kończąca się liczba modlitw, recytatywów do nauczenia na pamięć… I Wiera! Wiera jako żona kapłana! Na pewno nie będzie to tradycyjna Matuszka, specjalistka od solanek i marynat.
— Co będę miał robić? — zapytał.
Zachowasz posadę w KGB i zostaniesz promowany na wyższy stopień z możliwościami awansu. Będziesz moim sekretarzem. Rozumiesz, że Kościół nie może się zgodzić, abym miał sekretarza, który nie będzie związany z Kościołem, a KGB nie może się zgodzić, abym miał sekretarza, który będzie związany tylko z Kościołem.
— Będziesz także pracował w parafii. To dobre doświadczenie. Będziesz mnie informował o tym, co się tam dzieje. Będziesz mnie informował o kontaktach, jakie będziesz utrzymywał z KGB.
— Komu będę zdawał sprawę. Arcybiskup uśmiechnął się raz jeszcze.
— Ależ mnie. Mnie i tylko mnie. To właśnie jest piękne. Ja mam dwóch szefów, zdaję sprawę Jego Świątobliwości Patriarsze Aleksemu, z jednej strony, i towarzyszowi Andropowowi, z drugiej strony, ty podlegał będziesz tylko mnie. Zastanów się. Zakomunikujesz decyzję generałowi Nełgomonowi, on mi ją przekaże.
Zaczął wkładać czarne welony. Mundur zniknął pod sutanną, a biały kłobuk odzyskał dawne miejsce na jego głowie”.

(Cyt: Vladimir Volkoff, „Gość papieża”, Klub Książki Katolickiej, Dębogóra 2005, ss. 214-219)
Ważny jest też główny motyw tej powieści – Jurij, już jako kapłan i jednocześnie pracownik KGB, podejmuje się misji ratowania papieża zagrożonego zamachem. Marzy też o pojednaniu chrześcijan w duchu Fatimy, gdzie udaje się po cywilnemu.
Jeden publicystów „Myśli Polskiej” napisał, że antychrześcijańskie siły na Zachodzie są bardzo niezadowolone, że Cerkiew w Rosji przetrwała okres panowania bolszewizmu i ateizmu. A przecież jednym z celów rewolucji była jej ostateczna likwidacja. Stąd ten paroksyzm wściekłości, stąd ujadanie i rzucanie obelg.
To, że Cerkiew ocalała i że dokonało się to w takich okolicznościach jak te opisane wyżej – jest bez wątpienia czymś, co wymyka się ludzkiemu osądowi.
Jan Engelgard
sol.myslpolska.pl/…/cyryl-i-–-kgb-–…
jozef1807
Ks. Chrostowski o pojednaniu z prawosławiem.
ZACHOWAJ ARTYKUŁPOLEĆ ZNAJOMYM
Wizyta Patriarchy Cyryla I w Warszawie i w Polsce przyniesie błogosławione owoce, jeśli uda się nam wspólnie odnieść się do tej bolesnej przeszłości naznaczonej dramatami i męczeństwem komunizmu, a z drugiej strony
– wspólnie przyczynić się do tego, aby miejsce Ewangelii w świecie było bardziej widoczne.

A tu dramatyczne …Więcej
Ks. Chrostowski o pojednaniu z prawosławiem.
ZACHOWAJ ARTYKUŁPOLEĆ ZNAJOMYM

Wizyta Patriarchy Cyryla I w Warszawie i w Polsce przyniesie błogosławione owoce, jeśli uda się nam wspólnie odnieść się do tej bolesnej przeszłości naznaczonej dramatami i męczeństwem komunizmu, a z drugiej strony
– wspólnie przyczynić się do tego, aby miejsce Ewangelii w świecie było bardziej widoczne.


A tu dramatyczne głosy słuchaczy.
Ks. prof Chrostowski w RM - 17.08.2012 r.

MAMY MÓWIĆ WSPÓLNYM GŁOSEM
Rozmowa z ks. prof. Waldemarem Chrostowskim, biblistą i konsultorem Rady Episkopatu Polski ds. dialogu religijnego.

Od 16 do 19 sierpnia br. naszą Ojczyznę odwiedza Patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl I. Przyjeżdża na zaproszenie Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Księże profesorze, czy w sytuacji aktualnych nieporozumień i zranień na tle historycznym jest możliwe dojście do porozumienia?
Ja myślę, że tę wizytę można rozważać na różnych płaszczyznach, ale wyróżniłbym trzy najbardziej podstawowe – przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, a więc ustawienie tej wizyty w perspektywie czasu. Co dotyczy przeszłości, relacje między Polakami a Rosjanami są naznaczone różnymi zaszłościami, które sięgają aż początków XVII wieku. Wiemy, że Polacy krótko byli na Kremlu, natomiast później Rosjanie byli znacznie dłużej w Polsce. Trwały zabory i głównie z tym nam się to kojarzy. Trwa pamięć o rozbiorach aż po dzień dzisiejszy. Przypomnijmy, że po stronie rosyjskiej to caryca Katarzyna dokonała rozbiorów – z pochodzenia Niemka urodzona w Szczecinie. Natomiast ten wymiar przeszłości ma jeszcze jedno uwarunkowanie. Po I wojnie światowej, a dokładnie po rewolucji bolszewickiej, relacje polsko-rosyjskie nabrały nowego kształtu, dlatego że najpierw Rosja carska, a później Polska, znalazły się pod panowaniem komunizmu. W związku z tym tego, co się wydarzyło po roku 1917, nie można rozpatrywać dokładnie w takich samych kategoriach, bo pamiętajmy, że Rosjanie też przeszli gehennę komunistyczną, że wymordowano dziesiątki milionów ludzi, że zginęły dziesiątki tysięcy duchownych prawosławnych, zarówno kapłanów, jak i zakonników i zakonnic, że Cerkiew ucierpiała bardzo mocno w latach 20. i 30., że została zdziesiątkowana i upokorzona i ten stan trwał aż do lat 90. XX w. Tu mamy jedno wspólne wyzwanie, a mianowicie, że oba Kościoły i oba narody stawiają mocniej niż ktokolwiek inny pytanie o naturę komunizmu. Czym był ów międzynarodowy socjalizm, który poczynił takie spustoszenia w Rosji carskiej, a później w Związku Radzieckim oraz poczynił takie ogromne spustoszenia w Polsce? To pytanie jest odsuwane na daleki plan, rzadko kto zastanawia się nad naturą komunizmu, tymczasem we wzajemnych relacjach polsko-rosyjskich to pytanie i ta kwestia wychodzi jako jedna z pierwszoplanowych.
Drugi wymiar to jest teraźniejszość. Jest ona także naznaczona zaszłościami, a wydaje się, że jedną z nich jest katastrofa smoleńska. Otóż, intryguje nas, martwi i smuci nie to, co o tej katastrofie i jej okolicznościach wiemy, ale raczej to czego nie wiemy. Pod tym względem jest bardzo dużo do zrobienia. Oczywiście, nie jest to sprawa pomiędzy Kościołem katolickim a Cerkwią prawosławną, tym niemniej Kościół i Cerkiew mogą się przysłużyć do tego, abyśmy poznali więcej prawdy niż znamy do tej pory. Obie strony mają wrażenie, że nie znają tego, co mają prawo i powinny wiedzieć. Nie można więc wyobrazić sobie współczesnych relacji polsko-rosyjskich bez tego uwarunkowania, bez pamięci o tym, co wydarzyło się 10. kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. Chodzi o to, aby ten dramat nas nie dzielił ani nie różnił, lecz abyśmy uświadomili sobie, że obydwa narody są w jakimś sensie, choć w różny sposób, ofiarami tej katastrofy przez to, że jesteśmy ofiarami niewiedzy, ignorancji, manipulacji i jest to coś, na co wspólnie powinniśmy powiedzieć „nie”.
Ksiądz Profesor mówił także o wymiarze przyszłości. Czy są jakieś inicjatywy, działania, które możemy podjąć wspólnie dla dobra obydwu Kościołów?
W tym wymiarze wyzwania dla nas są mocno wyczuwalne i widoczne, a wskazał na nie bardzo słusznie, zarówno ks. abp Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, jak i Patriarcha Cyryl I. Chodzi o to, że współcześni chrześcijanie – katolicy w Polsce i prawosławni w Rosji – stają wobec niezwykle trudnego problemu laicyzacji, sekularyzacji, spłycenia życia społecznego i religijnego, ataków wymierzanych w doktrynę, a nade wszystko w moralność chrześcijańską. Tutaj chrześcijanie różnych wyznań mogą, a nawet powinni się przeciwstawić i działać wspólnie. Tu okazuje się, że Kościół katolicki w Polsce z Cerkwią rosyjską znajduje wspólny język i może skutecznie działać, czego nie można powiedzieć o tzw. ekumenizmie ze wspólnotami protestanckimi. Wiele takich wspólnot zabrnęło w sprawach etycznych, a nieraz i doktrynalnych, tak daleko, że właściwie mówienie wspólnym głosem jest niemożliwe. W przypadku rosyjskiej Cerkwi prawosławnej jest możliwe i niezwykle potrzebne mówienie wspólnym głosem w sprawie fundamentalnych wartości chrześcijańskich oraz miejsca Ewangelii we współczesnym świecie.
Podczas tej wizyty zostanie podpisane orędzie do narodu polskiego i do narodu rosyjskiego. Czy takie kroki są konieczne?
Przede wszystkim pamiętajmy, że jest to drugi dokument podpisywany z naszym sąsiadem. Rosja nie jest gdzieś na innym kontynencie, choć jej terytoria rozciągają się także w Azji, ale jest naszym bezpośrednim sąsiadem i obecna granica polsko-rosyjska znajduje się od Warszawy nieco ponad 200 km. Jest to sąsiedztwo, które wymaga klarowności i kroków w budowaniu pewnych więzów, by nie powiedzieć budowania przyjaźni, bo jesteśmy narodami słowiańskimi. Rola Kościoła jest tu ogromna, gdyż nie porusza się on na płaszczyźnie politycznej, ale na płaszczyźnie duchowej i to co najważniejsze dokonuje się w ludzkim sercu, w ludzkim sumieniu. W związku z tym oddziaływanie tego dokumentu jest silniejsze niż jakakolwiek polityczna wypowiedź. My w czasie PRL-u widzieliśmy naszych przywódców, którzy obściskiwali się z przywódcami radzieckimi, nasłuchaliśmy się o wiecznej przyjaźni i kto jest starszy, ma to wszystko w głowie. Nie o takie gesty i uściski tu chodzi, jakie miały miejsce w Warszawie na dworcu, na lotnisku czy w Białowieży, lecz chodzi o budowanie pomostów wzajemnego zrozumienia i – gdzie jest to możliwe – także współpracy.
Dokument został opracowany i będzie przedstawiony przez najwyższej rangi przedstawicieli Kościoła katolickiego i Cerkwi prawosławnej w Rosji. Czy można go porównać do słynnego listu „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”?
Myślę, że jest to dość trafne porównanie – aktualne porozumienie a list biskupów polskich do biskupów niemieckich. Mimo wszystko tamten list nie miał aż takiej rangi. To biskupi polscy 20 lat po II wojnie światowej wyciągnęli rękę do biskupów niemieckich, mówiąc: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Ta druga część zwrotu wielu Polakom wydawała się swoistą prowokacją i tak była przedstawiana przez państwowe środki przekazu. Okazało się jednak z czasem, że one wykuły nową przyszłość między Polakami a Niemcami. Teraz mamy do czynienia z rzeczywistością dużo głębszą i o wiele dalej posuniętą. To nie jeden Episkopat pisze do drugiego i czeka na odpowiedź, ale obydwa Episkopaty dokonały wcześniej zbliżenia, podejmowały wcześniej kontakty i dokonywały uzgodnień, a teraz doszły do porozumienia i przygotowały wspólny dokument. Nie musimy już czekać na odpowiedź z drugiej strony, ale musimy czekać na reakcję wiernych po obydwu stronach! Spodziewamy się, że ta reakcja będzie taka jak duch tego dokumentu tzn. będzie miała przede wszystkich charakter duchowy, religijny, teologiczny, etyczny, moralny, bo to są dobra, które ten dokument i podpisujący go starają się osiągnąć.
Jakie znaczenie ma podpisanie tego dokumentu i jaką rangę ma ten dokument?
Treść tego dokumentu powinna dać do myślenia katolikom i chrześcijanom innych wyznań w Polsce oraz prawosławnym i chrześcijanom innych wyznań w Rosji. Jedni i drudzy mamy coś do zrobienia, dlatego dobrze będzie wsłuchać się w głos biskupów katolickich i prawosławnych i dobrze będzie ten dokument wziąć sobie do serca.
Księże profesorze, a czy możemy traktować tę wizytę Cyryla I w Polsce jako część realizacji planów Ojca Świętego Jana Pawła II?
Można to ustawić na dwóch biegunach. Z jednej strony – szkoda, że tak późno i z naszej perspektywy szkoda, że Jan Paweł II, który tak bardzo pragnął stanąć na rosyjskiej ziemi, nie mógł tego dokonać, aczkolwiek przelatywał nad rosyjskim terytorium podczas swoich pielgrzymek na Daleki Wschód. Wysyłał wtedy też telegramy do przywódców Rosji, a także spotykał się z przywódcami Związku Radzieckiego, a później Rosji, z Michaiłem Gorbaczowem. Te kontakty istniały, choć nie było ich na tak wysokim szczeblu na poziomie kościelnym. Myślę, że z tego punktu widzenia jest szkoda, bo wiele rzeczy można było osiągnąć znacznie wcześniej. Jednak pamiętamy przysłowie, które mówi, że lepiej późno niż wcale.
Jakie znaczenie ma ta wizyta, zarówno dla wiernych Kościoła katolickiego w Polsce, jak i dla prawosławnych z Cerkwi rosyjskiej
Dobrze, że doczekaliśmy się tych odwiedzin i są to odwiedziny na terenie Polski, dlatego że przybywa do nas Patriarcha Moskwy i Wszechrusi – człowiek, który na rozległym terytorium Rosji liczącym sobie ok. 200 mln wiernych, jest osobą znaczącą i szanowaną. Dobrze, że przybywa do nas, bo to nam pokazuje ekumenizm w praktyce i jego konkretne skutki. Myślę, że szacunek, jaki mu okazujemy, pod wieloma względami przypomina to, co się wydarzyło podczas pielgrzymek Jana Pawła II i pielgrzymki Ojca Świętego Benedykta XVI. To jest bardzo ważne i dobrze, że atmosfera tej wizyty jest sprzyjająca pojednaniu. Sam patriarcha dał poznać, że zna to co się dzieje w Kościele katolickim w Polsce, że ceni sobie polską duchowość i pobożność katolicką, że wie także o codziennej współpracy między katolikami a prawosławnymi – pamiętajmy, że w Polsce, a zwłaszcza przy wschodniej granicy żyją tysiące prawosławnych, więc to jest znacząca grupa wiernych. To są sprawy bardzo ważne, które sprawiają, że ta wizyta jest godna najwyższego uznania.
Jakim więc owoców tej wizyty oczekujemy?
Wizyta Patriarchy Cyryla I w Warszawie i w Polsce przyniesie błogosławione owoce, jeśli uda się nam wspólnie odnieść się do tej bolesnej przeszłości naznaczonej dramatami i męczeństwem komunizmu, a z drugiej strony – wspólnie przyczynić się do tego, aby miejsce Ewangelii w świecie było bardziej widoczne.
Bardzo dziękuję, Księże Profesorze, za rozmowę.
tahamata
Tak, ale Ty chcesz po ludzku normalizować sytuację z prawosławnymi zamiast zawierzyć Niepokalanej. Żadnego znaczenia nie ma schizmatycka liturgia dopóki nie uznają Prymatu Piotrowego. Trudno się cieszyć z "pojednania" jak się pamięta, jak mocno Aleksy protestował przeciw wizycie naszego umiłowanego JP2 w Rosji.... To były prawdziwe znaki, teraz obserwujemy teatr...
jozef1807
To co powiedziała w Fatimie NMP nie mam zamiaru podważać, bo sam często to powtarzam.Że nie powiedziała nic więcej, nie wynika że rola katolików aby odszczepieńców przekonywać do powrotu, jest zakazana.Na dodatek NMP chodziło o Rosję jako państwo a nie Kościół prawosławny, który obejmuje wiele krajów.
tahamata
jozef1807 — 2012-08-30 17:36:09:
Rolą katolików jest w pierwszym rzędzie przekonać wschodnich schizmatyków aby uznali papiestwo. Gdyby takich spotkań nie było, nie będzie można mówić o uzdrowieniu sytuacji na linii Prawosławie-KK.
Nieprawda. Matka Boża w Fatimie zleciła poświęcenie Rosji Jej Niepokalanemu Sercu, co miało skutkować nawróceniem Rosji. Zatem rolą katolików jest modlić się i …Więcej
jozef1807 — 2012-08-30 17:36:09:
Rolą katolików jest w pierwszym rzędzie przekonać wschodnich schizmatyków aby uznali papiestwo. Gdyby takich spotkań nie było, nie będzie można mówić o uzdrowieniu sytuacji na linii Prawosławie-KK.

Nieprawda. Matka Boża w Fatimie zleciła poświęcenie Rosji Jej Niepokalanemu Sercu, co miało skutkować nawróceniem Rosji. Zatem rolą katolików jest modlić się i apelować do hierarchów oraz papieża o wykonanie woli Najświętszej Maryi Panny. Nic ponadto.
jozef1807
Rolą katolików jest w pierwszym rzędzie przekonać wschodnich schizmatyków aby uznali papiestwo. Gdyby takich spotkań nie było, nie będzie można mówić o uzdrowieniu sytuacji na linii Prawosławie-KK. Tysiąc lat jedności Kościola zachodniego ze wschodnim do czegoś zobowiązuje tym bardziej, że to prawosławni w przeciwieństwie do protestantów zachowali sukcesję apostolską i Tradycję, oraz wszystkie …Więcej
Rolą katolików jest w pierwszym rzędzie przekonać wschodnich schizmatyków aby uznali papiestwo. Gdyby takich spotkań nie było, nie będzie można mówić o uzdrowieniu sytuacji na linii Prawosławie-KK. Tysiąc lat jedności Kościola zachodniego ze wschodnim do czegoś zobowiązuje tym bardziej, że to prawosławni w przeciwieństwie do protestantów zachowali sukcesję apostolską i Tradycję, oraz wszystkie Sakramenty Święte. Msza św u prawosławnych jest bardziej zbliżona do Trydenckiej niz NOM.
tahamata
Z punktu widzenia kanonicznego to prawosławni są schizmatykami.
Z punktu widzenia politycznego to prawosławni hierarchowie realizują politykę Kremla.
Z punktu widzenia ludzkiego: można wziąć to pojednanie za dobrą monetę...
stanislawp
System radziecki był systemem rzadów szatana na ziemi.
Ci na najwyższych szczeblach wiedzieli komu służą .
Z całego kraju spływały raporty o cudach i interwencjach Niebios.
Dobrze wiedzieli, że Bóg istnieje i jest żywy. (nawet z całego Imperium Sowieckiego a nawet z całego świata)
ot choćby ten cud w którym młoda dziewczyna została zamieniona w posąg z kamienia. W tym posągu biło wciąż ludzkie …Więcej
System radziecki był systemem rzadów szatana na ziemi.
Ci na najwyższych szczeblach wiedzieli komu służą .
Z całego kraju spływały raporty o cudach i interwencjach Niebios.
Dobrze wiedzieli, że Bóg istnieje i jest żywy. (nawet z całego Imperium Sowieckiego a nawet z całego świata)
ot choćby ten cud w którym młoda dziewczyna została zamieniona w posąg z kamienia. W tym posągu biło wciąż ludzkie serce.
Może ktoś z was znajdzie coś więcej o tym cudzie? Gdzie to było? W Moskwie czy w Leningradzie?
Albo taka Tatiana Biełus w 1991 w Oddesie.
Zmarła na stole operacyjnym na raka mózgu. Stan beznadziejny, czwarty stopień zgnilizny.
Po 3 dniach jednak, gdy rodzina przyjechała z trumną po ciało Tatiana ożyla. Obok na łożu w prosektorium leżała jeszcze nie zszywana czaszka...
wiecej tutaj
Wskrzeszenie Tatiany Bielus 1991
Tylko na najwyższych poziomach wtajemniczenia wiedzą komu organizacja służy.
To samo jest z masonami
Ci wszyscy na niższych poziomach myślą że służą prawdziwemu bogu i ludziom.
A w hinduiźmie?
To samo
Tylko ci na najwyższych poziomach wtajemniczenia wiedzą, że cała władza i dobrobyt im dany pochodzi od księcia zbuntowanego przeciw Bogu Stworzycielowi, zbuntowanego przeciw Mocy Wszechogarniającej i Miłości Absolutnej, którego imienia prawdziwi Izraelici nie byli godzien wypowiadać.

Módlmy się o łaskę nawrócenia polskich masonów.
Jak bardzo są oszukiwani przez szatana masoni świadczy opis - świadectwo Polaka, który brał udział w spotkaniu masonów na którym był B Geremek.
Nawrócony Geremek... to byłoby bardzo niewygodne dla niektórych.
Jak zmarł Geremek?
jozef1807
''Wśród prób dyskredytowania pojednania prawosławno-katolickiego najbardziej ohydną, ale jakże często stosowaną metodą było i jest oskarżanie (także niestety przez księży) Cerkwi i samego Cyryla o związki z KGB, a wręcz o służbę w KGB. W tej stylistyce Cyryl to zwykły agent realizujący kolejne zadanie mocodawcy, jaki ma być Władimir Putin. Z punktu widzenia kanonicznego fakt związków Cyryla z …Więcej
''Wśród prób dyskredytowania pojednania prawosławno-katolickiego najbardziej ohydną, ale jakże często stosowaną metodą było i jest oskarżanie (także niestety przez księży) Cerkwi i samego Cyryla o związki z KGB, a wręcz o służbę w KGB. W tej stylistyce Cyryl to zwykły agent realizujący kolejne zadanie mocodawcy, jaki ma być Władimir Putin. Z punktu widzenia kanonicznego fakt związków Cyryla z KGB nie może mieć oczywiście decydującego znaczenia, gdyż – jak przypomniał Adam Wielomski – to nie z Cyrylem się jednamy, lecz z Cerkwią, którą on chwilowo reprezentuje. Ale takie „drobnostki” nie interesują naszych „patriotów”.''