Dzieci na tym świecie nigdy nie były mile widziane,poza tymi niektórymi wyczekiwanymi przez rodziców,widziano w nich kłopot i nową gębę do wyżywienia,no taka prawda. Starzy ludzie jeszcze to pamiętają że na wsi bardziej troszczono się o zwierzęta niż o gromade dziecisków,których było wszędy kiej maku,a że zimą siedziały na piecu to wiele z nich wpadało do gara z wrzątkiem... Siostra Faustyna wspomina swoje odwiedziny w rodzinnym domu i wizyty sąsiadek które przychodziły z dziećmi na rękach aby je pobłogosławiła. Było to dla niej prawdziwym umartwieniem ponieważ dzieciątka były zasmarkane,zaropiałe a ona każde ucałować musiała. Pan Jezus znając ten ludzki strach przed dziećmi zapowiedział wyraźnie że ktokolwiek jedno z takich dzieci przyjmuje to tak jakby Jego samego przyjął,wyraźniej już do gupich ludzi przemówić nie można. No ale ktoby tam słuchał co sam Zbawiciel powiedział,łatwiej cytować św Pawła,starego kawalera i nieprzyjaciela związków małżeńskich. Jak musicie to się żeńcie ale lepiej być samemu,powiadał ów mędrzec,no i mamy podstawy do traktowania małżeństwa jako gorszej drogi zbawienia. Ale Pan Jezus inaczej nauczał,że małżeństwo jest na obraz Boga i ludzkości,że Trójca Święta jest obecna w nim,no bo tam stwarzają się nowe ludzie więc Bóg sam asystuje,logiczne,no ale jak do tych gupich trafić żeby szanowali proces stwarzania człowieka? Papież Polak wygłosił klątwę że narody zginą przez aborcję bo mordują swoją własną przyszłość, przemawiał też przez zachwycające spotkania z dziećmi,to każdy jełop zapamiętał,to było cacy,matka Teresa też apelowała własnym przykładem zbierania porzuconych na śmietnikach dzieci i wypominała że lęk przed dzieckiem jest oznaką śmierci wiary w Boga.