Fenomen cudu różańcowego, jaki wydarzył się w polskiej parafii, we wsi Garnek w powiecie sokołowskim w województwie mazowieckim. Cud prawdziwy, opowiedziany przez księdza biskupa Zbigniewa Kraszewskiego na spotkaniu Kapłańskiego Ruchu Maryjnego. Naprawdę warto poznać – na czym ten cud polegał i czym był powodowany.

Dedykacja dla manipulanta i zakłamywacza prawdy V.R.S.
VRS manipulant, mąciciel, dwulicowiec, Bożego ks.Bp Zbigniewa Kraszewskiego, który przekazał tę wiadomość o Cudzie w Parafii Garnek, posądził o kłamstwo! Prócz tego nie wierzy w możliwość zaistnienia takiego cudu, co JEST BARDZO WYMOWNE! Wszelkimi możliwymi spekulacjami próbuje udowodnić, że tego cudu nie było i że jest to wyssane z palca!
Jesteś gorszy niż dziad kalwaryjski. A tu słowo Boże do ciebie skierowane:

Jr 13

,,Więc i Ja obnażę twój tren aż do twarzy i ukaże się twoja sromota....''
...A jeżeli pomyślisz sobie:
"Dlaczego to mnie spotkało?"
Z powodu licznych twoich grzechów
zostały odkryte poły twej szaty,
obnażone twe pięty...


...Taki jest twój los,
zapłata ode Mnie za twój bunt
- wyrocznia Pana -
za to, że o Mnie zapomniałaś,
a zaufałaś Kłamstwu...
...Ja również odchylę poły twej szaty8 aż do twej twarzy,
tak że widoczna będzie twoja hańba.
27 Ach, twoje cudzołóstwa i twoje rżenie,
twoja haniebna rozwiązłość!
Na wyżynach i na polach
widziałem twoje obrzydliwości..

Zbigniew Szczypiński: Zaproszenie do lektury! 6 min czytania
04.06.2018
Zbigniew Szczypiński

2018-06-04.
Wierząc, że jeszcze nie przebrzmiały głosy, dotyczące polskiego antysemityzmu i jego źródeł, jakich pełno było w mediach parę tygodni temu, a które pojawiły się bezpośrednio po aferze z próbą nowelizacji ustawy o IPN. (autorstwa wybitnego prawnika, znanego magistra politologii i jednocześnie wiceministra sprawiedliwości – Patryka Jakiego), gorąco polecam lekturę dwóch książek.
Oto one:
„Młyny boże” Jacka Leociakazapiski o Kościele i Zagładzie. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2018
„Spowiedź” Calka Perechodnika wydana przez Ośrodek Karta Warszawa 2004.
To dwie różne książki. Całkiem różne, ale dotyczące tego samego przedmiotu. Mówiące o tym samym, ale nie tak samo.
„Młyny Boże” – dzieło profesora, doktora habilitowanego, kierownika Zakładu Badań nad Literaturą Zagłady w Instytucie Badań Literackich PAN, to studium dotyczące doświadczeń Kościoła katolickiego z Żydami i Holokaustem. Profesor Leociak przedstawia różne źródła polskiego antysemityzmu, przywołuje różnych ludzi Kościoła (hierarchów ale i zwykłych księży), historyków i artystów, pisarzy i urzędników. Poznajemy relacje Watykanu z III Rzeszą i jej kanclerzem a potem wodzem, Adolfem Hitlerem, ale i fenomen cudu różańcowego, jaki wydarzył się w polskiej parafii, we wsi Garnek w powiecie sokołowskim w województwie mazowieckim. Cud prawdziwy, opowiedziany przez księdza biskupa Zbigniewa Kraszewskiego na spotkaniu Kapłańskiego Ruchu Maryjnego. Naprawdę warto poznać – na czym ten cud polegał i czym był powodowany.
Książka Jacka Leociaka ma podtytuł – Zapiski o Kościele i Zagładzie, najważniejsze słowo to „zapiski”. To nie jest całościowy zwarty tom, oparty na gruntownej znajomości wielu źródeł, poddanych krytycznej analizie historyka. To są właśnie wielowątkowe zapiski. Występują tu zarówno papieże kościoła rzymskokatolickiego, jego kardynałowie i biskupi ale i Edyta Stein, ale i Janusz Korczak. Ksiądz Piwowarczyk i Maksymilian Kolbe, ksiądz Trzeciak – ale księża i siostry zakonne, ratujące żydowskie dzieci.
To znakomita książka. Jej lektura wzbogaca o wiedzę o faktach – a to, że opis ich ma charakter zapisków, pozwala na snucie własnych refleksji, na budowanie własnych syntez tego, co działo się w tamten mroczny czas na świecie i w Polsce.
Każdy, kto chciałby mieć własny pogląd na temat źródeł polskiego antysemityzmu, który pozwolił Niemcom na wymordowanie praktycznie wszystkich polskich obywateli pochodzenia żydowskiego – musi przeczytać książkę Jacka Leociaka.

Drugą książką jest „Spowiedź” Calka Perechodnika, polskiego Żyda, polskiego inteligenta, absolwenta otwockiego gimnazjum, wykształconego na studiach w Tuluzie, traktującego Polskę jako swoją ojczyznę, a język polski, polską literaturę uznającego za własne.
Calek Perechodnik po studiach we Francji (jako Żydowi trudno mu było dostać się na Uniwersytet Warszawski) powraca do rodzinnego Otwocka. W sierpniu 1938 roku żeni się z Anną Nusfeld, znaną mu od 1932 roku. Żona jest właścicielką pierwszego kina w Otwocku. W sierpniu 1940 rodzi córeczkę Athalie.
Calek Perechodnik zostaje żydowskim policjantem w otwockim getcie. Pełni tę funkcję przez cały okres funkcjonowania getta w Otwocku, pełni ją w czasie jego likwidacji. Zawierza komendantowi i nakazuje żonie (z dwuletnią wtedy córeczką) stawić się na zbiórkę na peronie stacji kolejowej, wierząc, że jako żona żydowskiego policjanta nie zostanie wysłana wraz z całym transportem otwockich żydów do Treblinki. Żonę wraz córeczką zapakowano do bydlęcego wagonu i wysłano w podróż bez powrotu, do Treblinki, by zmienić je na nawóz w formie popiołu. Nawóz, o którym Calek Perechodnik pisze w swym pamiętniku, że być może, użyźnił on glebę, na której wyrosły kartofle, które on właśnie je.
„Spowiedź” Calek Perechodnika to książka wstrząsająca, jedna z najbardziej wstrząsających jakie przeczytałem w swoim długim już życiu. To jest opowieść człowieka, który ma świadomość swojego udziału w tych strasznych rzeczach, których jest świadkiem ale i uczestnikiem, człowieka, któremu zawalił się wraz ze śmiercią żony i córki świat, człowieka wrażliwego i refleksyjnego, czerpiącego z polskiej ale światowej literatury i kultury. Żyda i Polaka, widzącego okrucieństwo Niemców, podłość Polaków i tchórzostwo Żydów.
Jako przykład jego wrażliwości, przenikliwości i trafności sądu niech świadczy jego lista warunków jakie oprawcy, mordercy niemieccy, stworzyli – i które pozwoliły im wymordować wszystkich Żydów cudzymi rękami. Czasem rękami samych Żydów, często rękami Ukraińców… Przy biernym, ale i czynnym udziale Polaków.
Oto ta lista:
żeby Żydzi nie zorientowali się, ze zapadł na nich wyrok śmierci
żeby się nie bronili
żeby jak najmniej Niemców zmobilizować w tym celu
żeby sami Żydzi pomogli Niemcom wykonać tę brudną robotę
żeby getta opuszczone przez Żydów przez innych zostały sprzątnięte
żeby trupy żydowskie chowane były przez Żydów
żeby cały majątek ruchomy, złoto, dolary, biżuteria, wpadł w ręce Niemców
żeby każde miasto żydowskie było pewne, że jego to nie dotyczy
żeby każdy Żyd wpływowy i bogaty był przekonany, że jego to nie dotyczy
żeby nie uciekał, tylko sam czekał aż przyjdzie na niego kolej
żeby wymienieni Żydzi nie zorientowali się, ze wiozą ich na śmierć
żeby w momencie śmierci nie wpadli w furię, pozostali w nieświadomości do ostatniej chwili
żeby ciała trzech milionów ludzi zużyć jako drogocenny surowiec
żeby uniemożliwić Żydom ratunek w polskiej dzielnicy
Wszystkie te warunki zostały spełnione! Naprawdę, trudno o lepszy dowód na geniusz narodu niemieckiego– tak, jak widział to Calek Perechodnik.
Książka Perechodnika to pamiętnik, zapis kolejnych dni, które przeżywał jako żydowski policjant w getcie w Otwocku, żydowski robotnik, sypiący wały ziemne wzdłuż rzeki, Żyd ukrywający w mieszkaniu Polki. Za pieniądze, zawsze za pieniądze, wszystko za pieniądze.
Czasy okupacji niemieckiej, czas Zagłady, to czas robienia interesów. Interesów robionych przez wszystkich z wszystkimi. Ci, co nie byli w stanie robić interesów, ci co nic nie mieli, nie mieli pieniędzy, złota, nieruchomości – umierali. Umierali szybko i na ogół bezgłośnie. Aby żyć – trzeba było przedstawiać jakąś wartość; a co najmniej trzeba było być użytecznym dla kogoś, kto miał pieniądze.
Książka Perechodnika to zapis postaw ludzkich, zachowań w sytuacjach ostatecznych. To lepsze niż wszystkie podręcznikowe teorie, jakie psychologowie – a zwłaszcza psychologowie społeczni – wymyślili, i które głoszą. To zapis prawdziwych czynów i myśli, to prawda o człowieku.
Zderzenie tych dwóch książek daje więcej niż lektura każdej z nich oddzielnie. Przeczytajcie to łącznie, najpierw profesorskie zapiski a potem, bezpośrednio potem, krzyk rozpaczy człowieka, który stracił wszystko, życie na końcu, po powstaniu warszawskim, w którym walczył jako żołnierz Armii Krajowej.
Przyjemnej lektury!
Zbigniew Szczypiński
Gdańsk
studioopinii.pl/archiwa/186590
Jota-jotka
Niestety nie czytałam tego Pani Medalik ,dlatego tak ogólnie jak to widzę.
Podważa się świętość zwykłych ludzi szydząc ....a tą ( wiarę ) zna Maryja i to ONA z chwilą ŚMIERCI przyjdzie po duszę ludzka albo pozostawi ją na poszarpanie tym z którymi współpracowali i komu służyli...sprawiedliwe ?
MEDALIK ŚW. BENEDYKTA udostępnia to
955
megur udostępnia to
39
MEDALIK ŚW. BENEDYKTA
,,Książka Leociaka to historia rozdźwięku i obojętności, napisana z mocnym, emocjonalnym zaangażowaniem. Niech za przykład posłuży wojenny Cud różańcowy w Garnku.
W skrócie: cały świat się pali, Niemcy mordują miliony, a w Garnku, jako że dzień w dzień odbywa się modlitwa różańcowa przed Najświętszym Sakramentem, nie ginie nikt. Niemcy nawet nie wchodzą do wioski. Powołani do wojska wracają …
Więcej
,,Książka Leociaka to historia rozdźwięku i obojętności, napisana z mocnym, emocjonalnym zaangażowaniem. Niech za przykład posłuży wojenny Cud różańcowy w Garnku.
W skrócie: cały świat się pali, Niemcy mordują miliony, a w Garnku, jako że dzień w dzień odbywa się modlitwa różańcowa przed Najświętszym Sakramentem, nie ginie nikt. Niemcy nawet nie wchodzą do wioski. Powołani do wojska wracają cało. Żadnej tragedii, nieszczęścia żadnego. Koniec historii.

[Na marginesie warto wspomnieć, że początkowo ludzi na modlitwie było niewielu. Dopiero z czasem kościół się zapełnił. Rodzi się pytanie, czy zapełniony kościół w Garnku pomieścił siedem tysięcy mieszkańców? Raczej nie. A jednak nikomu krzywda się nie stała – ani dbającym, ani niedbającym o modlitwę.]
W opisie tego cudu – zauważa Leociak – zapomina się o kilku elementach. Obóz przemysłowej zagłady Żydów Treblinka II znajdował się około osiem kilometrów w linii prostej od Garnka. Akcja likwidacyjna Żydów w tamtej okolicy przebiegała niezwykle brutalnie. Mieszkańcy wsi leżących nieopodal Treblinki opowiadali o ogromnym smrodzie palonych ciał.
Dziedzic wsi oddalonej o sześć kilometrów od Garnka przyznał, że sprzedał Niemcom drewno, które posłużyło do zbudowania komór gazowych. A później objeżdżał odżydzoną okolicę i cieszył się, że jeden okupant sprzątnął z powierzchni ziemi drugiego okupanta. Tego w opisie cudu nie ma. A w parafii Garnek, po sąsiedzku, w pięknym już, niczym niezeszpeconym polskim krajobrazie trwała adoracja Najświętszego Sakramentu. Codziennie przez wszystkie dni okupacji. I w Garnku nikomu nic złego się nie stało. Czy to nie cud prawdziwy?''