mkatana
2258

Zakończenie - Jeszcze stoi góra Synaj!

inShare

Kazania biskupa TIHAMERA TOTHA
Kochani Bracia w Chrystusie!
W piwnicy u jednego gospodarza stała olbrzymia beczka, napełniona wybornym starym winem. Gospodarz z dumą pokazywał beczkę, mówiąc: dziesięć silnych obręczy tak ściśle trzyma klepki, że ani kropla wina nie wycieknie na zewnątrz.
Goście długo podziwiali i wychwalali wspaniałe wino, które w końcu stało się zarozumiałe zaczęło się buntować, myśląc: ”Jestem jedynym skarbem w całej piwnicy! Czuję w sobie musującą siłę i prawdziwą moc! Ja mogę wszystkich obdarzyć dobrym humorem, ale niestety wszystko idzie na marne, bo dziesięć żelaznych obręczy krępują mnie jak więzy niewolnika, nie pozwalając rosnąć, rozwijać się i żyć na wolności!” Z każdym dniem stawało się stare wino coraz bardziej zarozumiałe i niezadowolone. Zaczęło próbować swoich sił, by wyzwolić się z twardych obręczy. Z początku wątpiło, czy mu się to uda. Później, kiedy obręcz jedna po drugiej popuszczała, uczuło, że otwierają się drzwi więzienia. Jeszcze bardziej wytężyło siły i przerwało obręcz. Hurra! Naprzód! Dało się unieść fali powodzenia. Teraz zaświtał mój dzień! Idzie wolność! Obręcz za obręczą padała z beczki. Kiedy już pękła ostatnia, klepki się rozsypały i po błotnistej ziemi rozlało się stare wino.
Bracia! Moje opowiadanie nie jest tylko pustą bajką, ale symbolem, który często spotyka się na ścianach starych klasztorów. Pod nim jest zwykle napis: „Libertate periit – zeszło na marne z powodu wolności”.
Czy to jest tylko symbol? Gdzie tam! Rzeczywistość! Rzeczywistość, która powtarza się niezliczoną ilość razy w życiu jednostki, narodów, jak i całej ludzkości. Patrząc na rozwój cywilizacji, ludzie unoszą się pychą, zdaje się im, że już nie potrzebują dziesięciu obręczy – Bożych Przykazań, które niegdyś utrzymywały w porządku wszelkie dążenia; zdaje się im, że Przykazania są przeszkodą do dalszego postępu i odrzucają je precz. „Moje stosunki gospodarcze i handlowe są tak zawiłe, moje życie moralne, rodzinne, tak się zmieniło, że owe dziesięć obręczy tylko mi przeszkadzają!” – mówi i rozrywa je, łamiąc dziesięć Praw. Próbuje bez nich żyć. Próbuje – ale ginie.
I. Jak ginie człowiek bez dziesięciorga Bożych Przykazań? i II. Co robić , żebyśmy nie zginęli? – oto dwa punkty, co do których chciałbym wyciągnąć wniosek z cyklu kazań, jakie rozpocząłem przed dwoma laty.
Pierwsze pytanie brzmi:

I.
Jak ginie człowiek bez dziesięciorga Bożych Przykazań?

We wszystkich przejawach współczesnego życia mamy tysiące niewidzialnych pomników Lucyfera, Kaina i Judasza, a miliony ludzi biją przed nimi czołem.

Chcecie wiedzieć, co przez to rozumiem? Przede wszystkim grzech Lucyfera; dumę i nieograniczoną pychę. Wiedza jest darem bożym, technika jest dobrodziejstwem dla ludzkości, ale gdy się im ufa bezgranicznie, to wtenczas stają się naszą zgubą. A więc nie należy się uczyć, ani badać? Bynajmniej! Uczmy się jak najwięcej, badajmy prawa natury, ale nie zapominajmy skłonić głowę przed Stwórcą natury, przed Bogiem! Grzech Lucyfera, grzech pysznego przywódcy, to choroba mózgu, która przecież jest zasłabnięciem śmiertelnym.

Istnieje również grzech Kaina: gniew, zazdrość, nienawiść, posuwające się aż do bratobójstwa. Czy nie widzicie jak wielu posągom Kaina kłania się ludzkość? Jeśli się komuś trochę lepiej powodzi, to go nienawidzi biedniejszy, kto więcej umie, tego nienawidzi nieuk, pracownik fizyczny nienawidzi pracownika umysłowego, jedna klasa społeczna – drugiej, jeden naród – drugiego narodu.

Potem idzie grzech Judasza: niewierność, zdrada, bałwochwalcza cześć dla pieniądza. Współczesnemu światu, który gotów jest za pieniądze oddać wszystko, zasady, moralność, ojczyznę, wiarę, trzeba krzyknąć: Pieniądz jest potrzebny, bez niego nie można żyć, ale droższe nad złoto, karierę i znaczenie są: dusza i honor!

1)
Bracia! W życiu coraz więcej idei pogańskich, ale czy dzięki nim człowiek stał się lepszym, szczęśliwszym, bardziej zadowolonym? Czy może ktoś to potwierdzić? Czy dzisiejszy człowiek nie ugania się za ułudą, poszukując ziemskiego dobrobytu i przyjemności, tak jak charty za elektrycznym zającem, i nie może jej złowić?
Co to za elektryczny zając? Otóż jest to dziwny wynalazek, który bawi ludzi, mających dużo wolnego czasu. Już dawniej znano polowanie z chartami, ale ono dzisiejszemu człowiekowi nie wystarcza. Żaden szybkonogi szarak nie umknie przed dobrym chartem, a więc co wymyślono? Na boisku puszcza się elektryczną maszynę w kształcie zająca, a w ślad za nim stado chartów myśliwskich. Zając ucieka, charty zapamiętale gonią. Już niemal go mają, a wtenczas wypuszcza się silniejszy prąd, zając biegnie coraz prędzej… charty za nim. Jeszcze silniejszy prąd, zając szybszym staje się niż wiatr… charty bez opamiętania pędzą za nim. Nic nie widzą, nic nie słyszą. Język im zwisa, ciało pokrywa pot dyszą ciężko – a zająca chwycić nie mogą…
Chwycić zająca nie mogą… tak jak człowiek dzisiejszy szczęścia! Czy nie taki widok przedstawia wielu dzisiejszych ludzi? Zjawia się przed nim kuszący obraz szczęścia, pieniądza, przyjemności – hurra za nim! Kiedy niemal są pewni, że go już chwycili, wymyka się im z rąk. Więc pędzą dalej za nim! Nic nie widzą, nie słyszą. Nie widzą, ilu bliźnich tratują na śmierć w szalonej pogoni za mamoną. Nie czują, jak zakażają swą krew, jak ściera się ich mózg w orgiach zmysłowych. Nie słyszą głosu sumienia. Tylko naprzód, hurra! A jaki koniec? Zamiast u mety, stają nad grobem! Zmęczyli się śmiertelnie w pogoni za szczęściem, a jednak go nie osiągnęli.

Jeśli kogoś ani miłość Boga, ani groźna błyskawicami góra Synaj nie zmusza do zachowana dziesięciorga Bożych Przykazań, tego zmusi własne smutne doświadczenie; wielka nauka życia wykaże: Że jeszcze stoi góra Synaj! Że bez dziesięciorga Bożych Przykazań człowiek nie może istnieć!
Jeszcze stoi góra Synaj, z ukrytego we mgle szczytu słychać nakazujący głos Pana: Twoje ziemskie posłannictwo nie jest zabawką – traktuj je poważnie! Imię Boga nie jest zabawką – wymawiaj je z szacunkiem. Idea powagi nie jest igraszką – poddaj się jej! Życie ludzkie nie jest fraszką – szanuj je! Twoje ciało ma warto – nie nadużywaj go! Język twój, to nie zabawka – więc go nie plam!

2)
Jeszcze stoi góra Synaj!
Dziś po całym świecie panuje wśród ludzi mniemanie, że „dziesięć Przykazań są przestarzałe, że nie można na nich zbudować dzisiejszego życia”, „Dziesięcioro Bożych Przykazań trzeba zreformować ”.
a) Są państwa, gdzie je rzeczywiście już zreformowano.
Zreformowano pierwsze Przykazanie: „Jam jest Pan Bóg twój” – nie pozwalając uczyć w szkołach uwielbienia dla Tego Boga. Są państwa, gdzie zreformowano szóste Przykazanie: „Nie cudzołóż!” – pozwala się na rozwody i na powtórne zawieranie małżeństw, co Pismo Święte określa mianem rozpusty. Są państwa, które chcą zreformować piąte Przykazanie: „Nie zabijaj!” – i na pastwę ludzkiego okrucieństwa chcą wydać życie jeszcze niezrodzonych na świat dzieci!
Nie oszukujmy samych siebie; prawda, że dużo wśród nas jest zła, ale dziesięciorga Bożych Przykazań nie trzeba reformować, lecz je zachowywać! Nie w Dekalogu jest wada, ale w tym, że go nie zachowujemy! Natychmiast życie stałoby się bardziej ludzkie, uporządkowane, szczęśliwsze, gdyby większy był na świecie szacunek dla czwartego Przykazania i własności cudzej w myśl siódmego Przykazania i należyte używanie własności prywatnej w duchu dziesiątego Przykazania; gdybyśmy więcej cenili życie według piątego i honor bliźniego według ósmego Przykazania, gdyby moralniejsze było życie młodzieży i czystsze życie małżonków, jak się domaga szóste i dziewiąte Przykazanie.

Trzeba reformować Dekalog? O, tego nie wolno człowiekowi uczynić! O Dekalogu mówi Pan Jezus: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić.” (Mt 5, 17).

Więc Pan Jezus nie zniósł dziesięciorga Przykazań, więc idąc Jego śladami, jeszcze skrupulatniej trzeba je zachowywać, a On doda nam sił do wytrwania. Dlatego mówi jeszcze: „Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie” (Mt 5, 18).
Czy więc wolno reformować? Oto, co mówi dalej Pan: „Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim.” (Mt 5, 19).
b) Reformować dziesięć Bożych Przykazań? O, gdyby je powierzono człowiekowi, chętnie by reformował! Chwała Bogu, że tego nie wolno nam czynić. Konieczne są moralne przepisy, które nie od nos pochodzą, z którymi nie możemy się targować, których ani na włos nie wolno zmieniać!
Kiedy człowiek wprowadził metr, jako miarę długości, i ustalił, że metr ma być 40 – milionową częścią obwodu ziemi, powstała kwestia, z jakiej materii zrobić ten wzorowy metr. Dziś ten metr, na którym wszystkie metry powinny być wzorowane, przechowują w Paryżu. Ile obliczeń, ile eksperymentów było trzeba, zanim ustalono, z jakiej materii ma być zrobiony, żeby temperatura i ciśnienie powietrza, jak najmniejszy wywierały na niego wpływ. Bo byłoby źle i mogłoby to spowodować niesłychany zamęt w życiu ludzkim, gdyby metr był raz krótszy, drugi raz dłuższy, zależnie od temperatury, od większego, lub mniejszego ciśnienia. Otóż, Bracia, stokroć większy byłby zamęt i niebezpieczeństwo, gdyby miarę życia moralnego, prawa moralne wolno było naciągać i rozszerzać, stosowne do gorącego, lub zimnego temperamentu poszczególnych ludzi, według większego, lub mniejszego ciśnienia pokus.
c) Prawda, że dziesięć Bożych Przykazań często wymagają dużego poświecenia, często trudno je zachować – jednak powinniśmy być za nie wdzięczni: bo są, jak się wyraża święty Paweł, naszymi wychowawcami, którzy prowadzą nas do Chrystusa (Ga3, 24).
Zamożne rodziny rzymskie miały osobnych niewolników do dzieci, których zadaniem było odprowadzać je do nauczyciela – stąd nazywano ich: paedagogus (prowadzący dziecko), poza tym mieli obowiązek i w domu doglądać dzieci, srogo karcić wszelkie nieposłuszeństwo i lenistwo. W ten sposób kształcili Rzymianie od małego twarde charaktery w swych chłopcach. Święty Paweł mówi, że i prawa bo że są takimi pedagogami, wprawdzie srogimi względem nas, ale dlatego, żeby naszą niedorozwiniętą duszę wykształcić i zaprowadzić do Boga.
Jeśli więc widzimy, że bez dziesięciorga Bożych Przykazań na obliczu ludzkości widać ślady zniszczenia i spustoszenia, to rodzi się pytanie:

II.
Co należy robić, żebyśmy nie zginęli?

Pliniusz tak pisze do Trajana o chrześcijanach pierwszych wieków: „Chrześcijanie są to ludzie, którzy dobrowolnie zobowiązują się, że będą unikali wszystkich złych czynów; że nigdy nie popełnią kradzieży, wiarołomstwa małżeńskiego, fałszywej przysięgi, że zawsze dotrzymają danego słowa i nie przywłaszczą sobie cudzego mienia”.
Co za wspaniała pochwała z ust poganina! Ale jakie to jest smutne, jeśli ją porównamy z dzisiejszymi stosunkami lekkomyślnego świata!

1) Kochani Bracia, dotknęliśmy teraz największego współczesnego problemu! Wiecie jakiego? Oto czy potrafimy być głębszymi, szczerszymi i konsekwentniejszymi chrześcijanami, aniżeli dotychczas? Oto największe zadanie dzisiejszej ludzkości, oto jedyny, współczesny wielki problem! Mów to z głębokim przekonaniem, a nie jako sługa Kościoła, o którym można by bez wahania powiedzieć: Naturalnie, że tak musi mówić!
Nie! Jako jeden ze stu milionów ludzi siadam przy drodze, przy drodze życia: patrzę i słucham. Patrzę na samochody, które wiozą delegatów Ligi Narodów do Genewy, patrzę od lat na łunę rudych płomieni na wschodnim horyzoncie, widzę, jak oczy ludzkie płoną rozgoryczeniem. Słyszę zgrzyt maszyn po fabrykach, warkot samolotów, przysłuchuję się podziemnym pomrukom nienawiści. –– Co to będzie, Bracia, co nas jeszcze czeka?
Przychodzą źli ludzie, którzy z triumfem mówią: Oto bankructwa chrześcijaństwa! Należy je zreformować!
Zreformować chrześcijaństwo? O, nie! Ale należy zreformować tych, którzy siebie nazywają chrześcijanami, a nimi nie są!
Gubi nas to, że nie widzimy sił, które podkopują i niszczą gmach życia społecznego. Wielu ludzi za najniebezpieczniejszą rzecz uważa tylko agitację przeciwko własności prywatnej, rodzinie, ziemi, fabrykom, podjudzanie klasy biedniejszej przeciwko możnym. Oczywiście, i to jest niebezpieczeństwem!
Ale nie bądźmy krótkowzroczni! Jeśli niebezpieczna jest dla społeczeństwa agitacja, która występuje przeciwko własności prywatnej, to stokroć niebezpieczniejsza jest ta, która godzi w wiarę, w podstawy moralności, w nierozerwalność i czystość małżeństwa. Pod tylu względem ponoszą odpowiedzialność i ci, których nie można nazwać komunistami, ani anarchistami. Po faryzejsku postępuje ten, kto powołuje się na Przykazania Boskie, gdy mowa o jego pieniądzach, ale poza tym cała wiara nic go nie obchodzi! Kto chce szczerze przeciwdziałać rewolucji, niech staje w obronie życia religijnego i moralności!

2) Jeszcze może nigdy nie spotykało się tyle skarg, co dzisiaj, że żyjemy w złych czasach, że ludzie są źli! Skarżą się jedni na drugich. Robotnicy na pracodawców, pracodawcy na robotników, rodzice na dzieci, dzieci na rodziców, nauczyciel na uczniów, sługa na pana, wieśniak na mieszczanina, każdy mówi: źle jest na świecie!
a) Źle jest na świecie! Wszystko jedno! Nie należy się tylko skarżyć i trwać w smutku i bierności, ale trzeba się starać poprawi ć zło tego ś wiata!
Co? Poprawić świat? Żeby się ośmieszyć? „Reformatorzy świata”, którzy ze wszystkiego są niezadowoleni, wszystko krytykują! Nie, nie! Zacznijmy reformować świat od nas samych! Należy zreformować własne życie, otoczenie, własną rodzinę, biuro, w którym się pracuje, miasto, gdzie się żyje, ojczyznę.
„Reformować świat przez zreformowanie własnej osoby!” – oto prawdziwie chrześcijańskie zadanie! Zrobić wielkie odkrycia we własnej duszy: że mało w niej zasad moralnych, poczucia obowiązku, miłości bliźniego, wyrozumiałości dla drugich! A potem załamać ręce: ach, myślałem, że jestem dobrym chrześcijaninem, a jednak tak mało cech chrześcijańskich w sobie odnalazłem!
Ale nie wystarcza tylko załamywać ręce, trzeba postanowić, że odtąd będzie inaczej! Reformowanie świata zacznę od samego siebie!
Na nas ciąży olbrzymi obowiązek: wskrzesić w dzisiejszym, do gruntu zepsutym, nowoczesnym pogaństwie, na nowo idee Chrystusowe. Jedyna jest tutaj droga – zburzyć wpierw w sobie ukryte posągi Lucyfera, Kaina i Judasza.
b) „Źle jest na świecie!” Trudno! Trudno nam uciec ze ś wiata!
Na miejscu zroszonym krwią męczenników paryskich, na Montmartre, z daleka widnieje przepiękny kościół Serca Jezusowego. Przenajświętszy Sakrament dniem i nocą jest tam adorowany, co noc przychodzi tam 40, 50 – 100 mężczyzn, adorując Boga. To ofiarne, wspaniałe miejsce, bazylikę na Montmartre dzieli tylko parę kroków od centrum rozpustnej Sodomy i Gomory. Z jednej strony strzela ku niebu wspaniała wieża, a niedaleko od niej, w powodzi czerwonego światła kręcą się skrzydła Moulin – Rouge, a pod jego osłoną hulają wielkomiejskie wyrzutki. Jaki to potężny symbol! Bracia! Wśród powodzi grzechu ku niebiosom wznosi się kościół, jak olbrzymi wykrzyknik! Wykrzyknik – a jednocześnie i znak ufności!

Czy już zupełnie zachmurzył się nad nami błękit? Czy już do gruntu zepsuta jest ludzkość? Nie! Trzeba się tylko przyjrzeć wspaniałym objawom prawdziwego życia moralnego. Dawni Francuzi mieli bardzo ciekawe przysłowie: Chociaż chmury są na niebie, to jeśli tylko widać taki kawałek błękitu, z którego dałoby się zrobić płaszcz Najświętszej Panny, to jeszcze można mieć nadzieję. Przypatrzmy się błękitowi, który widnieje na naszym zachmurzonym niebie: ukrytym wysiłkom bohaterów, uwieńczonych laurami bojowników czystości, ofiarnych stróżów dziesięciorga Bożych Przykazań!

Pamiętajmy i miejmy tę świadomość, że wszyscy, którzy zachowują prawa boże i żyją konsekwentnie według nich, są bohaterami, olbrzymami, silnymi filarami ludzkości. Nie czempioni sportu, nie gwiazdy ekranu, nie ci, którzy spędzają noce na zabawach, nie samolubni bogacze, ale cisi wykonawcy codziennych obowiązków, zapomniani przez wszystkich, o których tylko pamięta Bóg; matki pracujące w cichości, cierpiące i uśmiechnięte; młodzieńcy żyjący w śnieżnobiałej czystości; obarczeni trudami, ale zawsze pogodni ojcowie rodzin, wszyscy, którzy nie tknęli cudzej własności, ale gotowi są do ofiar; wszyscy, którzy uderzeni w prawy policzek, nadstawiają drugi; wszyscy, którzy podani do sądu, raczej wolą oskarżycielowi oddać swoje dobro, niźli się prawować; każdy jest bohaterem, kto zmuszony iść z kimś tysiąc metrów, przejdzie dwa razy więcej (Mt 5, 39, 41); kto jest chory, a nie narzeka, kto cierpi, a modli się. Bracia, na takich ludziach opiera się społeczeństwo!

Na tych, dla których dziesięcioro Bożych Przykazań jest wyzwoleniem z jarzma materii. Na tych, dla których dziesięcioro Bożych Przykazań jest energią: siłą wiodącą na wyżyny. Na tych, dla których dziesięcioro Bożych Przykazań stanowią stopnie wiodące do nieba. Na tych, których dziesięcioro Bożych Przykazań podnosi z nizin ziemskich instynktów, zwierzęcości i zmysłowości. Na tych – co powiedzieć jeszcze? – na tych, o których powiedział Pan Jezus: „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje.” (J 14, 21).
Więc nic więcej już nie dodam, tylko to, co powiedział Mojżesz do ludu, ogłaszając Dekalog: „Widzicie, ja kładę dziś przed wami błogosławieństwo i przekleństwo. Błogosławieństwo, jeśli usłuchacie poleceń Pana, waszego Boga, które ja wam dzisiaj daję – przekleństwo, jeśli nie usłuchacie poleceń Pana, waszego Boga, jeśli odstąpicie od drogi, którą ja wam dzisiaj wskazuję” (Pwt 11, 26 – 28). „Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie.” (Pwt 30, 19)
Bracia, obierzcie sobie życie!

***
A teraz na zakończenie cyklu moich dwuletnich kazań o Dekalogu opowiem piękną legendę.
Na wysokiej górze wznosiła się bardzo stara wieża kościelna. Przyległe zabudowania klasztorne już dawno uległy zniszczeniu, zakonnicy od lat wymarli, tylko wieża opierała się jeszcze wichrom i burzom. Oplatał ją bluszcz i pokrywał pył, wydawało się wprost nieprawdopodobnym, że kiedyś brzmiały z niej dumne dźwięki dzwonu, głosząc chwałę bożą.

Pewnego razu turysta zabłąkał się pod starą dzwonnicę i powziął dziwną myśl: uderzyć w dzwony i zobaczyć, co się stanie?

Chwycił za powróz i silnie pociągnął – zabrzmiał głos dzwonu. Uderzył raz, drugi, trzeci… powstał dziwny zamęt na wieży. Krzykliwe wróble i inne przestraszone ptactwo, które z dawien dawna, przez dziesiątki lat spokojnie gnieździło się na wieży brudząc i śmiecąc zaczęło uciekać w popłochu, co widząc turysta, rozochocił się jeszcze bardziej! Chwycił w obie ręce powróz i ciągnął z całej siły – wzmógł się hałas! Wszystkie ptaki, które przez wiele lat ukrywały się w potężnej niegdyś wieży, zaczęły uciekać: zerwały się puchacze, sowy, wróble, nietoperze i wszystkie gatunki nocnego ptactwa, rozlatując się w tysiącznych kierunkach, a stara dzwonnica uwolniona od nocnych pasożytów, stała znowu dumna w blaskach słońca…

Bracia! Ja również przez dwa lata dzwoniłem z tej ambony, dzwoniłem na alarm, przypominając dziesięcioro Bożych Przykazań i dziękuję Bogu, że na głos Jego dzwonu z wielu dusz wyleciało ptactwo ciemności, grzechu i namiętności.

Przestanę dzwonić, ale nie zrobię tak, jak ów turysta, bo zaraz opowiem do końca tę historię. Zaledwie ucichł głos dzwonu, zaledwie odszedł turysta, znów koło wieży zaczęło krążyć ptactwo, pierwszy powrócił ćwierkający wróbel, później przyleciał nietoperz, i znowu tak jak dawniej, pełno było skrzydlatych mieszkańców.

Kochani Bracia! Chyba nie tak będzie z nami. Powiedzcie, że nie tak!
Ale, w takim razie, czy wiecie, co należy robić?
Dwa lata staliśmy na górze Synaj, przez dwa lata wśród błyskawic mówił do nas Pan. Ale ustawicznie nie możemy przebywać na górze Synaj! Musimy przejść w inne miejsce.
Nie wystarczy i znać prawo, ale trzeba się go trzymać! A kto da nam na to sił?
Życie nasze jest nieustanną walką dobra i zła, lenistwa i obowiązku, ciała i ducha, cnoty i grzechu. Kto nam da sił do tej walki? Jest góra, która jeszcze j dziś wysoko wznosi się ponad mętne fale: góra Kalwarii. Stamtąd tryska kryształowe źródło, z którego pijąc, każdy potrafi się oprzeć tysiącznym pokusom, nawet, jeśli dotknęła go fala brudu, to potrafi się znów oczyścić.
Z Krzyża płynie wszelka moc, Bracia, toczy się powódź grzechu… zdaje się, że wszystkie tamy są przerwane… świat tonie i rozpada się w powodzi plugastwa…, ale triumfalnie wznosi się krzyż Chrystusa Pana, który zwyciężył świat.

O, Krzyżu święty, bądź wsparciem w moich trudach, w walce z grzechem! O, Krzyżu Święty, kiedy zalśnisz na niebie w dzień sądu ostatecznego, stań się nieskończoną zapłatą za moje walki!
Bracia Uklęknijmy teraz pod krzyżem i z pokorą odmówmy słowa Wieszcza:
Z Tobą ja gadam, co królujesz w niebie,
A razem gościsz w domu mego ducha;
Gdy północ wszystko w ciemnościach zagrzebie,
I czuwa tylko zgryzota i skrucha,
Z Tobą ja gadam! Słów nie mam dla Ciebie;


Myśl Twoja każdej myśli mej wysłucha; Najdalej władasz i służysz w pobliżu, Król na niebiosach, w sercu mym na krzyżu!

I każda dobra myśl, jak promień wraca Znowu do Ciebie, do źródła, do słońca, I nazad płynąc, znowu mię ozłaca, Śle blask, blask biorę i blask mam za gońca, I każda dobra chęć Ciebie wzbogaca, I znowu za nią płacisz mi bez końca. Jak Ty na niebie, Twój sługa, Twe dziecię, Niech się tak cieszy, tak błyszczy na świecie.

Tyś Król, o cuda! i Tyś mój poddany! Każda myśl podła, jako włócznia nowa, Otwiera Twoje niezgojone rany; I każda chęć zła jest gąbką octową, Którą do ust Twych zbliżam, zagniewany, Póki Cię moja złość w grobie nie schowa, Cierpisz, jak sługa, panu zaprzedany. Jak Ty na krzyżu, mój Pan, Twoje dziecię Niechaj tak cierpi i kocha na świecie.
Amen.
malgorzata__13
Dawni Francuzi mieli bardzo ciekawe przysłowie: Chociaż chmury są na niebie, to jeśli tylko widać taki kawałek błękitu, z którego dałoby się zrobić płaszcz Najświętszej Panny, to jeszcze można mieć nadzieję.
Nie czempioni sportu, nie gwiazdy ekranu, nie ci, którzy spędzają noce na zabawach, nie samolubni bogacze, ale cisi wykonawcy codziennych obowiązków, zapomniani przez wszystkich, o których …
Więcej
Dawni Francuzi mieli bardzo ciekawe przysłowie: Chociaż chmury są na niebie, to jeśli tylko widać taki kawałek błękitu, z którego dałoby się zrobić płaszcz Najświętszej Panny, to jeszcze można mieć nadzieję.

Nie czempioni sportu, nie gwiazdy ekranu, nie ci, którzy spędzają noce na zabawach, nie samolubni bogacze, ale cisi wykonawcy codziennych obowiązków, zapomniani przez wszystkich, o których tylko pamięta Bóg; matki pracujące w cichości, cierpiące i uśmiechnięte; młodzieńcy żyjący w śnieżnobiałej czystości; obarczeni trudami, ale zawsze pogodni ojcowie rodzin, wszyscy, którzy nie tknęli cudzej własności, ale gotowi są do ofiar; wszyscy, którzy uderzeni w prawy policzek, nadstawiają drugi; wszyscy, którzy podani do sądu, raczej wolą oskarżycielowi oddać swoje dobro, niźli się prawować; każdy jest bohaterem, kto zmuszony iść z kimś tysiąc metrów, przejdzie dwa razy więcej (Mt 5, 39, 41); kto jest chory, a nie narzeka, kto cierpi, a modli się. Bracia, na takich ludziach opiera się społeczeństwo!
mkatana
Jeśli kogoś ani miłość Boga, ani groźna błyskawicami góra Synaj nie zmusza do zachowana dziesięciorga Bożych Przykazań, tego zmusi własne smutne doświadczenie; wielka nauka życia wykaże: Że jeszcze stoi góra Synaj! Że bez dziesięciorga Bożych Przykazań człowiek nie może istnieć!
Jeszcze stoi góra Synaj, z ukrytego we mgle szczytu słychać nakazujący głos Pana: Twoje ziemskie posłannictwo nie …
Więcej
Jeśli kogoś ani miłość Boga, ani groźna błyskawicami góra Synaj nie zmusza do zachowana dziesięciorga Bożych Przykazań, tego zmusi własne smutne doświadczenie; wielka nauka życia wykaże: Że jeszcze stoi góra Synaj! Że bez dziesięciorga Bożych Przykazań człowiek nie może istnieć!
Jeszcze stoi góra Synaj, z ukrytego we mgle szczytu słychać nakazujący głos Pana: Twoje ziemskie posłannictwo nie jest zabawką – traktuj je poważnie! Imię Boga nie jest zabawką – wymawiaj je z szacunkiem. Idea powagi nie jest igraszką – poddaj się jej! Życie ludzkie nie jest fraszką – szanuj je! Twoje ciało ma wartośc – nie nadużywaj go! Język twój, to nie zabawka – więc go nie plam!