O tym, jak diabeł zezłościł się na św. Dominika
aleteia.orgO tym, jak diabeł zezłościł się na św. Dominika
„No, nie, Dominiku! Dajże spać!” Na pewno któryś z pierwszych współbraci św. Dominika tak właśnie pomyślał, kiedy jęki i krzyki świętego założyciela Zakonu Kaznodziejskiego po raz kolejny w środku nocy wybiły go ze snu w dormitorium klasztoru św. Sabiny w Rzymie. Ale jeśli zwlekł się z posłania i wyjrzał przez okienko, które wciąż jak przed wiekami wychodzi na kościół odwiedzany przez papieży w Środę Popielcową, musiał przetrzeć oczy ze zdumienia.
Dominik tak bardzo zatracił się w intymnej rozmowie z Bogiem, że rozciągnięty na posadzce płakał rzewnymi łzami nad losem grzeszników, błagając Najwyższego, by miał dla nich litość. „Miłosierdzia! Cóż dzieje się z grzesznikami?” – krzyczał brat de Guzmán. Rozmowa „w cztery oczy” z Wszechmogącym tak go pochłonęła, że nawet diabeł nie był w stanie go od niej oderwać.
Legenda głosi, że rozwścieczony własną niemocą Zły Duch próbował zabić modlącego się Dominika, rzucając w niego potężnym odłamkiem czarnego bazaltu. Kamień z …
W obecnych czasach diabeł nie ma się o co złości, wiele w świecie idzie po jego myśli. To dramat.