sługa Boży
12,4 tys.

PRZED CHWILĄ WRÓCIŁEM Z PRZEJAŻDŻKI, PO DOLINIE CIENI...

Wybrałem się na rowerową przejażdżkę po mieście
- w słoneczny "piękny" dzień.
Tocząc się z wolna jego ulicami mijałem widma...
Miałem nieodparte wrażenie,
że znalazłem się w centrum programu "ukrytej kamery",
a jej tematem przewodnim było:
"konkurs na najsmutniejszą twarz".
Z oczu mijanych cieni wylewała się ciemność,
wymieszana z brunatnym bólem, rozcieńczanym żalem...
Jedni tę mieszaninę bólu, rozpaczy i czarnej jak smoła pustki
wychlapywali z siebie na wprost, liniowo
- jakby nie przed siebie patrzyli ale daleko dalej,
jakby tam, gdzie nikt poza nimi spojrzeć nie potrafi.
Inni jakby wewnątrz siebie spoglądając
i dławiąc się niczym wymiocinami nie wytrzymywali...
Jeszcze inni rozrzucali ją chaotycznie, nerwicowo większymi chlapnięciami
rzucali ją to na lewo, to pod nogi, to znów wzwyż,
jak w traumie wojennej rozglądający się za snajperami...
Wczoraj widziałem nauczycielkę, z czasów mojej podstawówki...
Grzebała w koszu na śmieci przy jednym ze sklepów...
Widziałem dziś kolegę, którego praca to operowanie
zestawem narzędzi, co pracuje w przygarbieniu i na kolanach,
kolegę, który po przysiadzie z wielkim trudem i bólem prostuje się,
który ma też problem z sercem.
Po 10u min. spotykam znajomą, którą właśnie za jakąś
błahostkę po siedmiu latach pracy wyrzucono jak zużytą szmatę...
A chciałem tylko pojeździć, by nie zwariować w nacisku ciężaru
który życie z każdą chwilą dokłada...
Kolega od kluczy powiedział mi, że cieszy się wiosną
i że nie martwi się już tak bardzo że mu odcięli prąd,
bo zaczyna się sezon i może ciężko pracując będzie
mógł spłacić zaległości, by znów mu go podłączyli...
I znów te je*_ne słońce świeci mi prosto w oczy,
na zakręcie dziurawej drogi...

- kiedy źli i podli ludzie cieszą się powodzeniem.
V.R.S.
Dziękuję za ten wpis. Właśnie miałem trochę ponarzekać, ale przywrócił mnie do pionu.