Sługa Prawdy
23,2 tys.

Największy prezent wigilijny - prawdziwa historia /Alias Syn Marnotrawny w spódnicy/

Zredagowany przez Kamil Horal
Największy prezent wigilijny - prawdziwa historia

/Alias Syn Marnotrawny w spódnicy/

Mąż i żona w średnim wieku Jan i Anna mieli 2 synów 7 i 9 letnich inteligentnych chłopców-Petek i Palka.Rodzina była religijna,wypełniała swoje podstawowe,chrześcijańskie obowiązki i prowadziła chłopców do wiary i życia religijnego.Ojciec Jano był prostym,pracowitym,skromnym człowiekiem,ciężko pracował w tartaku,chodził na dorywcze prace aby zarobić trochę grosza dla rodziny,zbudował też mały domek dla rodziny. Poświęcił się rodzinie,czasem poszedł do pubu na piwo i pogadać z chłopakami.Hodowali kury,króliki,świnie jak to na wsi bywa.Anna pracowała w jednej firmie,gdzie zajmowała się zakupem towarów,więc miała dużo kontaktów z producentami i dystrybutorami-dystrybutorami.Anna,choć pochodziła ze skromnych warunków,widziała jak działa świat,poprzez sprzedawców,którzy opowiadali o super słodkim życiu w wielkim mieście i korzystaniu z życia. Anna zaczęła być niezadowolona,dealerzy powiedzieli jej...taką inteligentną i ładną dziewczynę można zatrudnić na wyższych i lepiej płatnych stanowiskach,a nie gnić gdzieś zapomniana na odludziu ze zwykłym facetem i przeciążona troskami o rodzinę i gospodarstwo.Anna zaczęła krytykować w domu swojego męża Jana.... mogliśmy mieć lepsze rzeczy, mogliśmy mieć samochód, mogliśmy pojechać na drogie wakacje, mogliśmy mieć domek, mogłam mieć nowe futro, piękne ubrania, biżuterię, a tu muszę się martwić o pranie, gotowanie, sprzątanie, dzieci i gospodarstwo, i muszę słuchać teściowej, jak powinnam to wszystko robić, to działa mi na nerwy.Jano słuchał lamentów, ale wolał wyjeżdżać do pracy i ciągnąć nadgodziny, żeby nie musieć tego słuchać w domu.

Pewien handlarz rozpoczął bardziej intymną relację z Anną,któremu pomogła zwiększyć obrót towaru,więc nagradzał ją na różne sposoby.Zapraszał ją na wycieczki i do siebie do dużego miasta,żeby mogła się zabawić.W końcu diler powiedział jej wprost,rzuć swoje gówno. Zamieszkaj ze mną,w wielkim mieście,mam piękne,duże mieszkanie,drogi samochód,co chwile jestem na drogich wakacjach...Tatry,Austria,Szwajcaria na nartach w zimie...Dubaj,Wyspy Kanaryjskie,Ameryka w lecie.Dealer ma dla mnie duże mieszkanie,ja mam piękne,duże mieszkanie od zagranicznej firmy w której pracuję. Anna uległa pokusom.Przyjechała do domu gdy chłopcy byli w szkole a Jano w pracy,spakowała swoje rzeczy,napisała kartkę ...Odchodzę od Ciebie do lepszego życia,zajmij się chłopcami...nie szukaj mnie...Anna.Wsiadła do drogiego samochodu i odjechała do wielkiego miasta po piękne życie.Chęć korzystania z życia,bycia bogatym i szanowanym.... zagłuszało ją sumienie...pytając...co powiedzą chłopcy, gdy nie będzie mamy...Piotruś i Palko będą płakać...nikt ich już nie przytuli, nie pocałuje, nie upiecze im dobrego ciasta, nie przyjdzie się z nimi pobawić.Jana odłożyła to na bok...ale niech już tak zostanie...mógł mi w tym czasie zapewnić lepsze życie, a nie kopać w chlewie ze świnią i kurami.
I tak było...Jano przeczytał kartkę od Anny, nie rozumiał co się dzieje...chłopcy płakali...gdzie jest mama, kiedy przyjdzie.Babcia przyszła, mój Boże, co ta Hana robi...mówiłam ci kiedyś...nie żeń się z nią...jest bardzo miła...ale nie posłuchałeś i teraz cię to czeka. Jano poszedł do pubu i upił się,aby na chwilę zapomnieć o strasznym ciosie.Nie mógł gotować,prać,sprzątać,układać rzeczy,chodzić do szkoły z powodu chłopców.Chłopcy pytali,gdzie poszła mama,dlaczego nie ma jej w domu,co się stało?Jano szedł do pracy w tartaku, jakby nie miał duszy.Rano miał mnóstwo zmartwień i obowiązków, wstawał o wpół do czwartej, robił chłopcom posiłki, szykował się do szkoły, zajmował się gospodarstwem, a potem sprintem szedł do tartaku na szóstą rano. Koledzy wyśmiewali się z niego...hej Jano...gdzie jest twoje poroże,czyżbyś je zapomniał? Chłopaki zachichotali...Musisz jakieś znaleźć...aż zapomnisz,że nadal jesteś facetem...chłopaki rechotali...Jano nic nie mówił...nawet nie zwracał już na nich uwagi. Ale najgorsze były pracownice w tartaku...Jano musi być strasznym człowiekiem, skoro jego Hana go zostawiła i uciekła z chłopakiem... Pewna gorąca wdowa dokuczała mu...Janko...zastąpiłbym Hanę raz czy dwa...kobiety podawały mu przekąski i plotkowały. ...Ta Hana to porządna, niedojedzona krowa...zostawić takiego mądrego i przystojnego faceta jak strzykwę...i pracowity, opiekuńczy, nie pijany...naprawdę przystojny, mężczyzna jak przystało na dobrego człowieka...prawdziwa kozucha, wystarczy skopać jej tyłek...będzie dobrze.... Panie, nie nabijajcie się z niego, ma wystarczająco dużo zmartwień...bądźcie rozsądne...widzicie jak to go dołowało...musicie przyznać co zrobi człowiek z małymi dziećmi, domem i gospodarstwem...a Jano naprawdę dba i troszczy się o siebie...nawet inna kobieta by tego nie zrobiła.... powiedziała starsza kobieta.No, a co tam...musi się martwić...i zawsze tak było, że dobry człowiek dostaje jakąś pretensjonalną ci..ę, ch..a, który nie docenia tego, co dobre...Więc tak to już jest...przytaknęły kobiety. Jest jeszcze młody, mądry i przystojny, na pewno się ożeni, nie będzie sam...A jego szlachetna wariatka, szalona Hanna, też się pomyli...to prawda...kobiety powiedziały.Bóg nie jest rychliwy, ale jest sprawiedliwy...
Jano wiedział, że chłopcy dowiedzą się w szkole nieprzyjemnych rzeczy o matce, bo po wsi rozeszła się wieść, że jego żona uciekła z facetem.Dostał telefon ze szkoły, że chłopcy się nie uczą, że ich oceny są złe, że on się nimi nie interesuje.Jano ze smutkiem powiedział nauczycielom, dlaczego się nie uczą...że cierpią, gdy ich matka odeszła, a on nie wystarcza na wszystko..... Wziął więc chłopców na ręce i na kolana i zaczął im opowiadać...Zdarza się, że tata /ojciec/ odchodzi od rodziny..od dzieci i mamy...Nie jest szczęśliwy w domu,albo idzie do nowej mamy.... Ale bywa też tak, że mama wyjeżdża...zostawia dzieci i tatę samych i już nie wraca...Chłopcy od razu zapytali, dlaczego nasza mama wyjechała.Nie słuchaliśmy jej...prawda, więc przestała nas lubić ? Dlatego mama nie odjechała..powiedział smutno Jano a dlaczego w takim razie powiedz nam tato...zapytali chłopcy...od Jano...Mama nadal was kocha...na pewno...pamięta...ale teraz już jej nie ma...Czasami mama jest nieszczęśliwa w domu,ma dużo pracy,martwi się...w pracy i w domu o ciebie i o mnie. Jest zbyt zmęczona i nie ma siły tak dalej...Znajduje kogoś na miejsce taty i jest z nim szczęśliwa...Mama odeszła, bo była nieszczęśliwa w domu i uważała, że nie kochamy jej wystarczająco...Chciała mieć lepsze życie i więcej pieniędzy niż zarabiała tutaj.... Mama o nas zapomniała...ale my nie zapomnieliśmy,codziennie modlimy się,aby Pan Jezus zesłał do mamy anioła i powiedział,że na nią czekamy...chłopcy powiedzieli ze łzami.... Ona nie zapomniała,tylko zaślepił ją blask innego życia,lepszego niż to,które miała tutaj...Ale przypomni sobie i kiedyś wróci...Obiecuję Ci...wróci...Ona nadal nas kocha...Tylko teraz o tym nie wie...Kiedy się dowie,przypomni sobie i wróci....Ale gdyby nas lubiła, to by kiedyś przyszła...Chłopcy płakali...Chcielibyśmy do niej pojechać, ale nie wiemy, gdzie mieszka...Czy kiedyś jeszcze do nas wróci? Myślę, że kiedyś...Musicie się pogodzić z tym, że teraz macie tylko mnie i babcię...I nie oddacie nas? W szkole powiedzieli, że trzeba nas oddać do zakładu...Nie,nie oddam was...dopóki będę żył tak jak teraz, będziemy razem jak najczęściej...Jano powiedział...chłopcy przytulili się do niego i płakali...dobrze, że nas nie oddasz....
Chłopcy zaczęli się źle uczyć.Jano nie mógł już tego znieść.Pomogła mu matka,na szczęście ją miał,inaczej musiałby oddać chłopców do zakładu.Tak więc matka przejęła opiekę nad rodziną,ale była już stara i schorowana,więc wszystko mogło się szybko zmienić. Jano nie wiedział co ma zrobić.Nie myślał o rozwodzie,ani nie szukał nowej dziewczyny,jak radzili mu ludzie.Nie odzywał się do Anny,nic,nie wiedział gdzie jest,jak żyje.Chłopcy bardzo potrzebowali matki,płakali,szukali jej...Więcej nie wiedzieli...

Anna w tym czasie odżyła,zaczęła żyć pełnią życia z nowym chłopakiem,stała się wielką,klasową damą.Praca,negocjacje,telefony,sprawunki.Luksusowe mieszkanie,luksusowy apartament,super chalet w górach,wakacje na nartach w Austrii,podróże po świecie...USA,Kanada,Australia,Egipt,plaże i kurorty. Luksusowe życie i korzystanie z życia zmieniło Annę całkowicie.Po nocach z nowym towarzyszem odwiedzali podejrzane bary,drogi alkohol,rozwiązły seks i seksualne perwersje,przyjemności,próbowała nawet narkotyków,aby urozmaicić swoje życie.Tak to trwało przez 3 lata...rozpusta i przyjemności...drogie ubrania,biżuteria,masaże....

Czasami przychodziły niemiłe wspomnienia,ból w duszy,wyrzuty sumienia..ale zagłuszał je dziki styl życia i korzystanie z przyjemności.Po 3 latach luksusu przyszły gorsze czasy,biznes nie był już tak dobry,sytuacja się zmieniała,była silniejsza konkurencja.Musieli sprzedać mieszkanie i samochód i zamieszkać w podnajmie.Chłopak nie był już taki jak kiedyś.... Był zimny i ciągle odchodził.W końcu Anna straciła pracę i przyłapała swojego chłopaka z młodą dziewczyną.W końcu dowiedziała się, że zdradzał ją od dłuższego czasu i to nie tylko z jedną kobietą, ale z kilkoma, ale ona nie chciała nic wiedzieć.Doszło do kłótni i chłopak wyrzucił ją na ulicę...mówiąc, że jest stara i zużyta, a on chce młodych, świeżych dziewczyn....Anna była zdesperowana, pomyślała.., że nie przeżyje, że skoczy pod pociąg.Sprzedała wszystko co miało wartość, kupiła rzeczy od pucybuta, żeby nie zostać bez ubrania.Nie miała gdzie mieszkać.I choć nie chciała się do tego przyznać, lubiła pić alkohol, żeby zapomnieć i kupować narkotyki...W końcu nie miała co jeść...i została bezdomną w wielkim mieście. Dzwoniła i chodziła do dawnych znajomych,błagając o pracę i pomoc,ale gdy znajomi zobaczyli jak się zmieniła,udawali,że jej nie znają.Anna z zadbanej,ładnej pani w średnim wieku zmieniła się w brzydką staruszkę,jakby miała 80 lat.Życie na ulicy i mieszkanie w ruderach,pod mostem,zmieniło ją nie do poznania. Były też choróbska,ale nie miała pieniędzy na leki,nie płaciła ubezpieczalni...Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia - 3 lata od opuszczenia rodziny.Jano przygotował wszystko w domu,posprzątał,zrobił choinkę,ugotował i przygotował z mamą kolację wigilijną...Chłopcy pomogli,nauczyli się robić wszystko co przyszło. Jak co roku pisali pod choinką w kopercie co chcą dostać na Mikołaja...ale zawsze była prośba...oprócz zabawek...żeby Mikołaj przyniósł im ich mamę.Nadeszła Wigilia,na dworze padał śnieg i był mróz.Robiło się ciemno a oni szykowali się do świątecznej kolacji i czekali na przyjście Mikołaja...Choinka była ładnie przystrojona i świeciła przez okno w zimną noc.

Annę czekały bolesne święta...nie chcieli jej w organizacji charytatywnej...bo też się upiła i zabrudziła łóżko...nie mogła się powstrzymać...czy naprawdę skoczyła pod ten pociąg? Jej życie i tak nie było warte życia...szatan kusił ją...skocz, a wszystko się skończy i będziesz miała spokój...i tak nikt cię nie chce i nie oczekuje...bądź posłuszna...zabij się...szatan szeptał do niej...kto by ją już chciał taką i po co? Ona jest już bezwartościową,śmierdzącą,zużytą szmatą.Kiedyś zbierała po śmietnikach i jadła stare resztki jedzenia,które znalazła,żeby mieć coś do jedzenia.Kiedyś była chora,wymiotowała,bo szczury lub myszy skubały te resztki jedzenia. ..Próbowała też żebrać, ale to nic nie dało, bo ludzie nie patrzyli już na przeludnionych żebraków i byli uczuleni.Nic jej już nie przeszkadzało, chodziła obdarta, brudna, głodna.... Ale ta Wigilia była dla niej bardzo bolesna,wróciły wspomnienia o domu i rodzinie...o kolacji wigilijnej i choince,o dzieciach przytulających ją i Jano całującym ją...płakała,lamentowała...wszystko minęło...utracone na zawsze....

Nie miała odwagi pomyśleć o powrocie.Ludzie pluli na nią...taka świętoszka,suka...miała odwagę pokazać się ludziom w domu!!!Wiedziała o tym bardzo dobrze.W końcu powiedziała sobie,nie mam już nic do stracenia...spróbuję wrócić...jeśli mnie wyrzucą...to pójdę czekać na szynach na swój ostatni pociąg,który zakończy moje marne życie. ...Błagała kierowcę autobusu, aby zabrał ją bez pieniędzy, płacząc, że nie ma ani grosza, gdyby miała, dałaby mu go.Kierowca wyrzucił ją...co za uciążliwość, zadzwoni na policję, jeśli nie wysiądzie...W końcu znalazły się 2 pasażerki, które zobaczyły zdesperowaną, płaczącą, pozbawioną środków do życia kobietę, błagającą o darmowy przejazd i zapłaciły jej za przejazd.... Ania podziękowała im i tak usiadła w ciepłym autobusie i po 3 latach wróciła do domu.Dotarła do swojego małego miasteczka,było już ciemno,wszędzie świeciły choinki,skądś rozbrzmiewały kolędy,wszędzie śnieg i mróz...jeszcze trzeba było dojechać do wsi...więc poszukała taksówki,ale nie powiedziała,że nie ma czym zapłacić...taksówkarz podwiózł ją,przed jej dom. Anna wysiadła i powiedziała taksówkarzowi,że nie ma przy sobie pieniędzy...ale jak poczeka to przyniesie jakieś z domu...wściekły taksówkarz przeklinał...Annę,i siebie...co za dupek,powinienem od razu poprosić o pieniądze...ta dziwna istota nic mi nie da...Anna po cichu otworzyła bramę,wybiegł ich pies,obwąchał ją i rozpoznał,skakał z radości,latał wokół niej cały podekscytowany. Anna weszła po schodach na ganek...serce jej waliło i mdlała, trzęsła się ze wstydu i zimna.Chłopcy wraz z ojcem właśnie zaczęli się modlić przed świąteczną kolacją...nagle zadzwonił dzwonek do drzwi...kto to może być?...Chyba babcia wybiegła,powiedział do siebie Jano i poszedł otworzyć drzwi...Przed drzwiami stała pochylona, dziwna osoba...starsza kobieta.... Jano przyjrzał się lepiej...możliwe, że to była Anna...ale ta staruszka była jakoś inna...ale miała rysy Anny...Twarz była sina, oczy zapadnięte, mętne, duże kręgi pod oczami, skóra pomarszczona, skurczona od zimna...Czego chcesz pani i kogo szukasz? Jano zapytał ze zdziwieniem...Postać w przyczepie na schodach stała niema...Jestem Anna...nie znasz mnie? Kolana Jano się ugięły...był zszokowany...że nie może nic powiedzieć...Czy wpuścisz mnie do środka,proszę...Jano zamarł...to musi być Anna...był zszokowany,jakby wyszedł z kostnicy. ...Na zewnątrz trąbił taksówkarz...Jano proszę wyjdź i zapłać taksówkarzowi, który mnie przywiózł, nie mam ani grosza, a potem wejdziemy do środka...Jano wszedł do salonu jak we śnie i przyniósł portfel i poszedł zapłacić taksówkarzowi. ..Dał mu jeszcze więcej,bo taksówkarz strasznie go przeklinał,co robi do cholery..jak jeździ za darmo i jeździł za darmo...Jano wszedł do środka,nie dałby sobie uciąć krwi,nie wiedział czy zasnął,czy to było prawdziwe...nie mógł rozpoznać Anny.... była strasznie zmieniona,jak szary trup wyciągnięty z grobu,szara,popielata,pomarszczona twarz,wychudzona do kości i skóry,białe włosy...poszarpane ubranie...drżała z zimna.Poszły więc do kuchni,gdzie chłopcy czekali niecierpliwie z kolacją. Jedno krzesło było puste...to było krzesło mamy...Chłopcy byli przerażeni....it nie mógł być diabeł...Św. Mikołaj już tam był...a może to była spóźniona Łucja,jak duch ???Drżąca Anna powiedziała...Pietia i Palko...Jestem waszą mamą...Jestem waszą mamą. czy mnie nie poznajesz? Chłopcy podbiegli do ojca i mocno się go trzymali...ta straszna istota chce ich gdzieś porwać...Tata nie oddawaj nas...płakali...Usiądź, a zjesz z nami obiad...powiedział Jano.Chłopcy zapytali ojca...czy ona naprawdę jest naszą matką. ...Czy ona ma sto lat? Nasza mama była inna, ładna, miła, pięknie ubrana...Będzie...powiedział Jano...nie martw się, wyzdrowieje i będzie taka jak dawniej...Ania nie mogła już wytrzymać...uklękła przed Jano...i szlochała. ..Janko...na miłość boską...jeśli możesz, wybacz mi...wiem, że nie zasługuję na to i nie zasługuję na bycie matką,bo odrzuciłam moje cenne dzieci...porzuciłam je, gdy najbardziej mnie potrzebowały...ale jeśli chcesz, odejdę i nigdy nie wrócę.... Skoczę pod pociąg,albo się utopię - pomyślała Anna.
Wybaczyłem ci już dawno temu, modliłem się, żebyś znalazł drogę do domu.Rozumiem też, że odszedłeś, bo nie było ci tu dobrze - powiedział Jano.
Ludzie popełniają w życiu wiele błędów i złych decyzji, ale ważne jest to, żeby je naprawić, żeby się podnieść, nauczyć i dobrze przeżyć swoje życie, żeby kiedyś na końcu nie żałować, że źle się żyło i poszło złą drogą. A Ty wyciągnąłeś wnioski,znalazłeś siłę,żeby wrócić i wszystko naprawić.Bałem się,że znajdziesz drogę do domu,że nie zrobisz czegoś,czego nie da się cofnąć...Wstałaś i chcesz zmienić złe na dobre...Masz dla kogo żyć...masz swoich chłopców i mnie....
Do oczu Jana napłynęły łzy,widział morze nieszczęść jakie zgotowała mu Anna,cały ból i rozczarowanie jakie mu sprawiła,ale przede wszystkim chłopcom,gdy nagle zostali bez matki...ale to wszystko zdawało się rozpływać....

Zostaniesz tu z nami w domu...masz tu swój dom... nie będziesz już nigdzie chodzić i błądzić...-powiedział zapłakany Jano...Anna szlochała nie mogła uwierzyć,że znalazła przebaczenie,bała się,że Jano ją odrzuci i już nigdy nie będzie chciał jej widzieć...Zrozumiała całkowicie,że Jano był największym szczęściem jakie otrzymała w życiu,a ona tego nie doceniła i na to szczęście też nie zasłużyła. ...Gdyby mogła, urwała by jej głowę, jak mogła nabrać się na obietnice i zabić w ten sposób swoje życiowe szczęście...Anna wreszcie znalazła przebaczenie i spokój dla swojej nieszczęsnej grzesznej duszy....

No to zacznijmy w końcu obiad...mamy wszystko zrobione...powiedział Jano i przez kuchnię...zabrzmiało Ojcze Nasz...odpuść nam nasze winy...jak i my odpuszczamy nasze winy....

To była wyjątkowa Wigilia...byli już razem.Ciemność i zło zostało przerwane przez ten tajemniczy wieczór,Pan Jezus przyniósł też największy dar- zagubioną matkę....

Minęło trochę czasu, zanim chłopcy przyzwyczaili się do przemienionej postaci matki i ponownie jej zaufali...Długo trwało, zanim Anna odzyskała zdrowie i ogólny stan zdrowia.Była już nad grobem...Powrót biednej Anny zrobił we wsi furorę, kobiety ukradkiem na nią patrzyły, wszędzie o niej plotkowano...Mieliście swoją królową...przyszła królowa... Ta suka miała jeszcze odwagę wrócić...ten Jano to prawdziwy głupek, że nie wyrzucił jej z domu...posh madam jest już w domu...jest jak martwy trup.... tego właśnie potrzebowała, gdy miała dość pieniędzy...ma dość i ma odwagę wrócić...ma dość swojej sławy...ludzie mówili sobie...i mówili żałuj....

Annie już nie zależało...niech ją ukrzyżują albo zakopią żywcem...wystarczyło, że miała swojego Jana i swoich chłopców...niech cały świat ją zabije...zasłużyłam na to...mówiła w myślach.... Ale z czasem to się zmyło,przyszły inne,rzeczywiste plotki i przyzwyczaili się do Anny...Życie toczyło się dalej.Stopniowo pozbierała się,znalazła pracę...co prawda jako sprzątaczka,ale cieszyła się,że coś ma....

Nigdy nie pomyślałaby, że Jano tak bardzo ją kocha..rozumiała, że prawdziwa miłość często ukryta jest w prostocie,w wykonywaniu obowiązków i uczciwej pracy. A ta fałszywa miłość potrzebuje pieniędzy,seksu,majątku,luksusu,przesadnego luksusu,zdrady i niewierności oraz strasznego spustoszenia w duszy i sumieniu,nad którym unosi się ciemna,ognista istota ze swoją straszną retoryką...Zagubiona,zagubiona owca została odnaleziona przez swojego dobrego Pasterza i uratowana od zguby.
I to już koniec prawdziwej historii o Największym Darze Wigilii...
Wigilia to czas pojednania przebaczajmy i kochajmy
Andre Ob
Posoborowe absurdy !!! nie szalej jest czas Świąt Bożego Narodzenia i więcej wyrozumiałości dla wszystkich ignorantów
Posoborowe absurdy
@Rocky Balboa Znów nawiedzony protestant bapstysta szaleje na katolickiej Glorii . PONIŻEJ . Sam jesteś poganinem i heretykiem. "Kult Słońca" w Katolicyzmie to Jezus Chrystus, który przyszedł na na świat w ubożuchnej stajence.