1
2
Wiesiek M.
324
Patriotym czy prywata? Zebrane przez Sławomira Cenkiewicza i Piotra Woyciechowskiego dokumenty (“Glaukopis” -“Szkic do biografii Sławomira Petelickiego 1946-2012”) dowodzą, iż ten wykreowany niemal …Więcej
Patriotym czy prywata?

Zebrane przez Sławomira Cenkiewicza i Piotra Woyciechowskiego dokumenty (“Glaukopis” -“Szkic do biografii Sławomira Petelickiego 1946-2012”) dowodzą, iż ten wykreowany niemal na “bohatera” narodowego generał, był średnio zdolnym (na studia nie zdał, pomógł tatuś - pułkownik LWP; “jechał” na samych dostatecznych, rok powtarzał) komunistycznym milicjantem - “wywiadowcą” (żołnierzem stał się nagle, z zaliczeniem stopnia z MO, w 1990 r.). Ów generał - nie tyle z Bożej łaski, co swych układów w SB - na skutek zawirowań i kłótni w firmach, w których robił za “konsultanta”, zaczął - tak nagle, jak stał się żołnierzem - autokreację na “narodowca”, krytyka ekipy PO, “patriotę”, któremu na sercu leży dobro Polski. To oczywista nieprawda i próba uczynienia z siebie gwiazdy, ale... oryginalnej, odmiennej niż wszystkie farbowane lisy, głoszące “patriotyzm”. Krytyka Petelickiego - rozszarpującej Polskę na strzępy kamaryli firmowanej oficjalnie przez Tuska i Komorowskiego - to jedynie chęć odegrania się na tym towarzystwie, które najwyraźniej nadepnęło mu na odcisk lub miało inne interesy. Nieistotne w tym miejscu, jakie były przyczyny jego śmierci - samobójstwo spowodowane impasem życiowym, szantażem, czy też likwidacja “niebezpiecznego publicysty” na zlecenie, bo zaczął w odwecie o wiele za dużo publicznie gadać.
Całe życie był wierny PZPR-owi, sowieckim mocodawcom, komunizmowi. Typowy aparatczyk, zwalczający w kraju i za granicą jakąkolwiek reakcję i opozycję. Tacy ludzie się nie zmieniają, oni się tylko dostosowują do nowych okoliczności, grając różne role. Niech nikogo nie zwiodą (a zwiodły nawet TV-Trwam) “patriotyczne” deklaracje Petelickiego i jemu podobnych.

Przez inny nieco pryzmat, aczkolwiek w analogicznym kontekście, spojrzeć trzeba na sylwetkę Bohdana Poręby. Miałem okazję poznania go na Zjeździe USOPAŁ-u, a potem podjęcia polemiki, skończonej wymianą wzajemnych nieuprzejmości. Na tych łamach kilka lat temu drukowaliśmy bardzo ciekawy wywiad - rzekę z tym niewątpliwie zdolnym reżyserem wielu podnoszących na duchu filmów. Pamiętam, jak twórca “Hubala” brylował jako pierwszy głos, gdy w kaplicy Jana Kobylańskiego śpiewaliśmy “Boże coś Polskę”.
Dopiero potem poznałem bliżej jego przeszłość. Wilnianin z urodzenia, syn oficera AK, wstąpił do partii komunistycznej już w 1969 roku. Jak podaje wikipedia: “działał w Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Jako jeden z nielicznych głosował na ostatnim Zjeździe PZPR przeciwko jej rozwiązaniu”.
Ten ostatni fakt wiele o tym człowieku mówi. Indagowany o swą PZPR-owską przeszłość tłumaczył mi, że była to wówczas jedyna i słuszna alternatywa.
Ach - byłbym zapomniał... Podczas gdy po wprowadzeniu stanu wojennego - np. taki ja - “działacz” opozycyjny głównie z poparcia, wtedy studencina - pomagałem krakowskiej opozycji, organizując “mieszkania kontaktowe”, pan Bohdan poszedł jedynie słuszną drogą. Od razu przyłączył się do Patriotycznego (a jakże, przecież do dziś jest patriotą) Ruchu Odrodzenia Narodowego (niesławnego PRON). Dla przypomnienia: była to organizacja utworzona w okresie stanu wojennego przez PZPR i podporządkowane jej stronnictwa polityczne oraz zależne od władz organizacje katolickie w celu propagandowego wykazania poparcia społeczeństwa dla polityki partii, a w szczególności wprowadzenia stanu wojennego.
Poręba do dziś uważa, iż postępował “właściwie”, niczym Kordian, siejąc “patriotyczne” ziarno w komunistycznym aparacie władzy. Moje całkowicie inne zdanie na ten temat, zakończyło świeżą znajomość.
Wspólną cechą osobowości obu tych panów: Petelickiego i Poręby, mimo wiadomych różnic i uwarunkowań wyniesionych z domu, jest - nazwijmy to - “słabość charakteru”, polegająca na lgnięciu do aktualnego... “żłobu”. Pan Bohdan chyba nie ma złudzeń, iż ktoś uwierzy, że wraz z podobnymi mu Kordianami, był na prostej drodze do transformacji PZPR-u w stronnictwo patriotyczne, które pod jego wpływem odłączy się od totalitarnego opiekuna - ZSRS i rozpisze wolne wybory, oddając władzę bez zastrzeżeń i “zabezpieczeń”.
Owszem, komuniści byli później zmuszeni to zrobić, bo cały system kompletnie się załamał. A do jego upadku przy-czyniło się tysiące opozycjonistów i krytyków sowieckiego i pzpr-owskiego zniewolenia. Pan - towarzysz Poręba zaś - nawet gdy egzekutywa rozwiązywała partię, zapewniwszy sobie w Magdalence synekury i nietykalność do końca życia - zapragnął ją ocalić. Niektóre filmy zrobił znakomite - promieniuje z nich, wprost ujmuje postawa “narodowa” i “patriotyczna”. Tylko jak to oceniać w kontekście wspomnianych postaw w PRL-u i u jego końca?
Czy tych dwóch ludzi, i wielu im podobnych, należy zatem definitywnie potępić i skazać na ostracyzm? Jakkolwiek mam poważne wątpliwości czy patriotyczne, niezależne media powinny lansować “przebudzenie” Petelickiego, to talenty znanego filmowca możnaby wykorzystać. Nie mam wszak wątpliwości, że pod jednym warunkiem - gdyby okazał skruchę i przyznał, iż jego czapkowanie PZPR-owi i komunistom do …