Aborcja Felka w Oleśnicy: prokuratura umarza śledztwo. Twierdzi, że to nie zabójstwo!
Jednak zastrzyk wykonany przez Gizelę Jagielską nie był de facto aborcją, ale zabiciem dziecka jeszcze PRZED przerwaniem ciąży. Przerwaniem ciąży, czyli właściwą aborcją, było wywołanie porodu, które nastąpiło dopiero później! Odpowiedź prokuratury to zatem ominięcie głównego zarzutu w sprawie Felka. Bo nie chodziło o to, czy ktoś naciskał na zabicie go, czy nie. Chodziło o to, czy jeśli matka sobie tego życzy, to państwo ma przestać chronić prawnie życie dziecka i rękami zatrudnionych przez siebie ginekologów dokonać na dziecku morderstwa.
Dziecko zabite w 9 miesiącu ciąży – na pewno nie po to, by oszczędzić mu cierpienia
W październiku 2024 roku w Powiatowym Zespole Szpitali w Oleśnicy Gizela Jagielska (wówczas zastępca dyrektora ds. medycznych) zabiła zastrzykiem dosercowym z chlorku potasu dziecko w 36. tygodniu od poczęcia. W przypadku wcześniejszego porodu byłoby ono już zdolne do życia poza organizmem matki. Po wykonaniu śmiercionośnego zastrzyku ginekolog wywołała poród – martwego już – dziecka. Zabicia dziecka nie podjął się żaden inny szpital, na dzieciobójstwo zgodziła się tylko Jagielska w Oleśnicy.
Felek (bo tak dała na imię martwemu już chłopcu jego matka) był najprawdopodobniej chory na wrodzoną łamliwość kości typu 2. A to, jak twierdzą środowiska proaborcyjne, miało uzasadniać decyzję o zabiciu go. By dziecko „nie cierpiało”. Jest to jednak tok myślenia całkowicie sprzeczny z logiką, gdyż to właśnie zastrzyk z chlorku potasu, który podano maluchowi, wywołał u niego potworny ból. Przypomnijmy: chlorek potasu to substancja, której nie wolno podawać bez znieczulenia nawet zwierzętom. Jego producenci odradzają stosowanie go do egzekucji więźniów skazanych na śmierć – właśnie z przyczyn humanitarnych. A został podany maleńkiemu dziecku!
Współczesna medycyna oferuje szerokie możliwości łagodzenia bólu i profesjonalnej opieki poporodowej, nawet nad bardzo ciężko chorym dzieckiem. Felek mógł się urodzić i żyć – może tylko kilka tygodni lub miesięcy (wówczas umarłby jednak z godnością, bez bólu i tam, gdzie powinien być – w ramionach mamy), a może żyłby i całe lata. Nie dano mu jednak takiej szansy. Umarł samotnie i w ogromnych cierpieniach, nie ujrzawszy nawet twarzy swojej mamy.
Zabójstwo w szpitalu w Oleśnicy – zawiadomienie do Prokuratury
Inne placówki medyczne proponowały matce Felka cesarskie cięcie. Próbowano też otoczyć p. Anitę opieką psychiatryczną i namówić ją, by oddała dziecko do adopcji, zamiast je zabijać. Matka koniecznie chciała jednak uśmiercić malucha. I z pomocą organizacji aborcyjnych dopięła swego. Gizela Jagielska, która była wówczas zastępcą dyrektora ds. medycznych Zespołu Szpitali w Oleśnicy, zgodziła się wykonać aborcję ze względu na rzekome zagrożenie zdrowia psychicznego matki.
Po ujawnieniu sprawy do Prokuratury trafiły liczne zawiadomienia. Szpital i Gizela Jagielska powinni odpowiedzieć za okrutne i bezprawne zabicie dziecka. Tak się jednak nie stanie – wiadomo już, że Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy umorzyła postępowanie w tej sprawie.
Prokuratura o aborcji Felka: „brak znamion czynu zabronionego”.
Według Prokuratury Szpital w Oleśnicy nie złamał prawa, zabijając dziecko zaledwie na parę dni przed naturalnym porodem. W uzasadnieniu decyzji o umorzeniu śledztwa czytamy, że przecież nikt pani Anity do tego nie zmuszał: „Fakt stwierdzenia zagrożenia dla życia matki otwiera jej drogę do skorzystania z możliwości przerwania ciąży, nie rodzi takiego obowiązku, jest uprawnieniem dla kobiety, z którego ostatecznie nie musi skorzystać”.
Prokuratura stwierdziła też, że „zabieg” przeprowadzony był nie ze względu na stan dziecka, ale stan psychiczny matki, który był potraktowany jako zagrożenie dla jej życia i zdrowia. „Pomimo braku możliwości przewidzenia, czy wybór innej metody wpłynąłby bardziej korzystnie na stan zdrowia psychicznego pacjentki, uznać należy, że wybrana przez nią decyzja była przemyślana, konsekwentna i nie pogarszała jej stanu” – czytamy w uzasadnieniu.
Skoro jednak matka była w na tyle złym stanie psychicznym, by nie móc być w ciąży kilka dni lub tygodni dłużej, jak mogła podjąć przemyślaną i konsekwentną decyzję? I jak można twierdzić, że zabicie własnego dziecka nie pogorszy stanu matki? To tylko jedno z wielu pytań, jakie narzucają się przy lekturze uzasadnienia podanego przez Prokuraturę.
Zabójstwo przed samym przerwaniem ciąży to nie jest aborcja
Śledztwo w Oleśnicy nie dotyczyło tak naprawdę tego, czy Gizela Jagielska lub ktokolwiek inny w oleśnickim szpitalu zmanipulował matkę Felka lub zmusił ją do aborcji. Chodziło o to, czy szpital miał prawo uznać, że na życzenie matki można dziecko zabić przed aborcją. Bo podanie trucizny do serca malucha już zdolnego do życia poza organizmem matki nie jest aborcją, czyli przerwaniem ciąży. Przerwaniem ciąży byłoby wywołanie porodu – które nastąpiło, ale dopiero po uśmierceniu dziecka.
Prokuratura uciekła w wątek o metodach aborcji, skupiając się na tym, że każda jest możliwa, i oceniając, że nikt do niej pani Anity nie zmuszał. To jest przejście obok głównego zarzutu w sprawie Felka!
Gizela Jagielska powinna siedzieć w więzieniu. Wszystko wskazuje na to, że nie zostanie ukarana przez sąd. Ale przynajmniej wiadomo już, że nie będzie więcej zabijać w oleśnickim szpitalu, gdyż została stamtąd zwolniona – 9. grudnia poinformowała o tym na swoich mediach społecznościowych. A dzięki reportażowi Fundacji Życie i Rodzina "Oleśnica . Śledztwo w sprawie zbrodni już wkrótce cała Polska dowie się, co działo się pod jej rządami na oddziale ginekologiczno-położniczym – z pierwszej ręki, od świadków!
Tekst: Anna Nowak