V.R.S.
262.8K

Katolicyzm kremówkowy (1)

"Im głupszy był mój program tym wy czuliście się mądrzejsi i o to dokładnie chodziło. Z (...) chaosu wybieracie prawdy, które uznacie za wygodne, przyswajacie sobie tylko to co utwierdza was w przekonaniu że bierność jest cnotą i koniecznością, bo to jest właśnie to w co chcecie wierzyć. Płaczecie i użalacie się nad sobą i co wtedy? Siadacie przed telewizorem, czujecie się rozgrzeszeni, bardziej ludzcy od tych, na których patrzycie (...)".

Może niektórzy odświeżyli sobie przy okazji trwającej pandemii sanitaryzmu czy też sanitazizmu te słowa filmowego Irona Idema z "Wojny światów" P. Szulkina skierowane do ówczesnych i dzisiejszych "Januszy" i "Grażyn", "Poliniaków" par excellence. Pandemii, podczas której tak łatwo zamknięto kościoły na największe święto roku liturgicznego, tak łatwo nałożono obecnym w nich przypominające praktyki animistyczne i ich fetysze maski na twarz, tak łatwo wodę błogosławioną zastąpiono dozownikami z płynem chemicznym niewiadomego pochodzenia i o niewiadomym bliżej składzie, którym "lud Boży" tak chętnie zaczął się spryskiwać, wchodząc do "domu Bożego". Tak chętnie uwierzono że wirus - jak podawano oficjalnie - z rodziny koronawirusów czyli wg teorii naukowych wirusów wywołujących przeziębienie oraz infekcje grypopodobne zabija i jest śmiertelnie groźny nawet, gdy nie powoduje u człowieka kompletnie żadnych objawów. Tak łatwo na podstawie loterii PCR czyli testów, których twórca sam stwierdził że są nieprzydatne diagnostycznie, co w grudniu ub. r. potwierdziła nawet mainstreamowa CDC" duchowni szli na kwarantanny, zamykano duszpasterstwa, odmawiano Sakramentów Świętych.

Jednak problem jest głębszy i nie zaczął się bynajmniej kilkanaście miesięcy temu. Kilkanaście miesięcy temu ujawnił się jedynie w całej swej okazałości a mimo to niektórzy wielbiciele pana Idema i mu podobnych dalej śpią w najlepsze. Kilkanaście miesięcy temu uruchomiono jedynie zakład zamknięty – dom wariatów dla uprzednio uformowanych i ukształtowanych wariatów, którzy dali się w tymże zakładzie zamknąć. Nie było by to możliwe, przynajmniej na taką skalę, bez pewnych, długotrwałych zmian w przeszłości.

A ponieważ fundamentem „starej normalności” jest Bóg i prawda o Bogu, wiara w Boga i jej Strażnik Kościół Katolicki, to po skutecznym uderzeniu w wiarę i jej strażnika, upada także moralność i upada rozum a wraz z nim zdolność do rozeznawania prawa naturalnego. Diagnozowanie źródeł problemu w upadku obyczajów jest jak diagnozowanie istoty złamania nogi w jej obrzęku.

Sytuacja przypomina powieść Chestertona, która rozpoczyna się od starcia profesora Lucyfera i mnicha Michała o priorytet tj. Krzyż czy Kula. Mówiąc inaczej i używając słów Gaudium et spes (12): czy „wedle niemal zgodnego zapatrywania wierzących i niewierzących wszystkie rzeczy, które są na ziemi, należy skierować ku człowiekowi, który stanowi ich ośrodek i szczyt”? Michał mający świadomość, że najnowsze herezje mają znacznie bardziej starożytne korzenie niż wydaje się to ich prorokom, przestrzega, że ci którzy stawiają kulę na piedestał i niszczą Krzyż, kończą na zniszczeniu wszystkiego zaś postawienie Kuli nad Krzyżem, nawet patrząc rozumowo, może spowodować jedynie jej upadek. Michała umieszczają jednak w domu dla obłąkanych, gdzie na koniec książki, przed happy endem, który ma miejsce jedynie wskutek nadprzyrodzonej interwencji i w ostatniej chwili, trafiają również wszyscy normalni. Podsumowując, schowanie krzyża i eksponowanie kuli kończy się fatalnie. I uściślając: majstrowanie przy Krzyżu, przy wierze, przy podstawach egzystencji człowieka stworzonego ad maiorem Dei gloriam, przy podstawach cywilizacji, kończy się fatalnie.

Tu wracamy do kolejnego zdania z cytowanego na wstępie przemówienia filmowego pana Idema: "Telewizja jest stworzona na wasze podobieństwo". Można je sparafrazować w następujący sposób: „nowa wiara jest stworzona na wasze podobieństwo”. Żeby potwierdzić, że nie są gołe słowa odwołajmy się do cytatów z dwóch wzorców duszpasterskich, którymi, jak przyznawał potem, kierował się młody ksiądz Karol Wojtyła. Oba teksty pochodzą z okresu tuż po II wojnie światowej (lata 40-te XX wieku) to jest okresu formacji ks. Karola Wojtyły.

Najpierw ks. G. Michonneau i jego Rewolucja w miejskiej parafii:
„Naszą troską jest stała niezdolność do wyjścia naprzeciw zwykłym ludziom, rozmowy z nimi, sprawienia że poczują się w domu, w Kościele ‘katolickim’ jaki reprezentujemy. Nawet kiedy próbujemy się z nimi kontaktować używamy terminologii całkowicie obcej zwykłemu robotnikowi, co więcej, przyjmujemy za pewnik że zaakceptował on podstawowe idee chrześcijaństwa, choć tak nie jest. (…) Żyjemy w innym świecie, czystym, klerykalnym i filozoficznym świecie. Czas zejść na ziemię!”
„Nasza kultura jest całkowicie obca wobec niego [tj. przeciętnego członka klasy pracującej], tak bardzo że jej nie ufa. Naszkicujemy tu pokrótce kilka bardziej oczywistych różnic między naszym światem i jego światem. Ludzie kultury, ludzie wykształceni przemyśliwują swoje działania i żyją stosownie do zbioru zasad, które przyjął ich intelekt. Z drugiej strony, zwykły człowiek, działa na podstawie uczuć lub stosownie do zasad przyjętych przez swoich sąsiadów. Większość tych zasad działania można zredukować do przeważająco praktycznych i całkowicie materialistycznych maksym (…) Kolejna różnica dotyczy krytycznego ducha ludzi wykształconych. Będą dyskutowali i analizowali wszystko co im się przedstawi, czasem, dla zasady, z niechęci do instynktów stadnych. I znów, masy są tego przeciwieństwem. Biorą za swą własną opinię większości i działają wspólnie na podstawie tej opinii. Nie jest to wynik braku osobistej odwagi, lecz raczej ubóstwa idei. (…) Osobowość jest pochłaniana przez grupę. Tego rodzaju ludzie będą wystarczająco stanowczy w wyrażaniu swych opinii, lecz nie zauważają że ich wnioski nie są ich własnymi. Ludzie kulturalni opierają swe osądy na pewnych kryteriach zewnętrznych, lecz standard zwykłego robotnika jest mniej wymagający – zwykle zadowala się credo rozpoczynającym się od słów: ‘to wszystko kwestia opinii’. (…) Jego zdolność do osądu zostaje pochłonięta przez wspólne podejście jego klasy.”
„Nasze intelektualne podejście do rzeczy Bożych jest obce zarówno naszemu ludowi, jak i Ewangelii, którą mamy głosić i zawodzimy oba te elementy. Uważamy że lud odrzuca Chrystusa, podczas gdy często odrzuca nasze beznamiętne i nierzeczywiste jego przedstawienie. Nasze mowy i kazania mogą być perfekcyjnie wycyzelowane gramatycznie i opracowane na podstawie najbardziej ortodoksyjnych źródeł, lecz nic nie znaczą dla naszych słuchaczy. Potrzebny nam jest dar języków. Poza tym potrzebujemy zdolności słuchania i musimy pozwolić by inni mówili do nas o swoich duchowych odkryciach: możemy i powinniśmy wiedzieć więcej o teologii niż nasi parafianie, lecz wielu z nich może nas nauczać o Bogu i tym jak go przedstawiać naszej owczarni. To jedna z najlepszych cech klubów dyskusyjnych – każdy ma szansę mówić a potem musimy słuchać. Skutek jest dobry dla nich i dla nas. Jest bardziej rzeczywistą rzeczą słuchanie mężczyzny czy kobiety jak opowiada o swojej relacji z Bogiem niż słuchanie logicznej, lecz nierealistycznej przemowy opartej na scholastycznych sylogizmach.”


Owa rewolucja w parafii i odwrócenie się przodem do ludu miało dotyczyć, rzecz, jasna także liturgii:
„Nasza liturgia musi być wspólnotowa (…) Może to wyglądać na pierwszy rzut oka na truizm, lecz jest to klucz do rewolucji w parafii. (…) Nabożeństwa w kościele mają być modlitwami grupowymi (…) Drugą zasadą jest to że liturgię należy poddawać adaptacji. (…) Dopóki są jeszcze sprawowane Msze recytowane takie jak obecnie, naszym zadaniem jest dopilnowanie by ludzie brali udział w jak najwyższym stopniu, w sposób odpowiadający ich mentalności: to co robi kapłan musi być czytelne a relacja tego do ich życia musi być jasna. (…)Ten kto się obawia pobłażliwości władz kościelnych jeśli chodzi o dopuszczanie adaptacji w celu uczynienia liturgii bardziej zrozumiałą powinien się raczej zdumiewać że te same władze uczyniły tak niewiele by zapobiec opisanemu wyżej dramatowi. Wydaje się nam że te „okropne” adaptacje są dużo, dużo lepsze. Dokonując ich musimy dopilnować by przenikały wszystko co związane z Kościołem – hymny, modlitwy, tłumaczenia. Musimy dopilnować by coś znaczyły dla ludzi, do których są skierowane. (…) Marzeniem, którego nie byliśmy w stanie dotychczas zrealizować jest czytanie Lekcji i Ewangelii w języku ludowym. Pewnego dnia ten dzień nadejdzie i pomogą nam wyszkoleni w tym celu świeccy.”

J. Cardijn ujmował rewolucję przetworzenia Kościoła na obraz i podobieństwo mas pracujących i widzów Irona Idema następująco:
„Naszym zadaniem jest położenie kresu wielkiemu skandalowi XIX wieku – utracie mas przez Kościół. (…) Jeśli Kościół utraci to co czyni go Kościołem mas, przestanie być Kościołem Chrystusowym (…) Wieczna godność i osobiste powołanie [robotników] jest nadprzyrodzone i boskie, sprawiając że każdy młody robotnik ma udział w życiu Ojca, Syna i Ducha Świętego, znajdujący swój coraz większy wyraz w klasie pracującej jutra w życiu eucharystycznym, liturgicznym maryjnym. Żadnej pod-religii, żadnej religii drugorzędnej dla klas pracujących. Nie będziemy mieli tego rodzaju faryzeizmu (…) Miałem spotkania z komunistami i nigdy nie kpili z tego ideału, byli od tego dalecy. Czułem że ich chwyciłem ich kiedy im powiedziałem, że tym co powoduje wielkość młodego robotnika jest jego godność jako syna Bożego, jego boskie pochodzenie (…) Ideał życia i środowiska: fabryka nie jako burdel lecz świątynia. Stanowisko pracy, tokarka staje się ołtarzem, na którym to świeckie kapłaństwo stanowi przedłużenie ofiary Mszy. Przyjmując Hostię, którą składamy w ofierze, konsekrujemy, przemieniamy w samego Zbawiciela klasy pracującej, wszyscy robotnicy łączą się z Nim aby stworzyć w swym środowisku pracy mistycznego Chrystusa, który, przez Jego trudy i ofiary, kontynuuje dzieło odkupienia”.

J. Cardijn pisze dalej że formacja mas „musi być przede wszystkim apostolska, rozumiejąca prawdziwe potrzeby i dlatego nigdy nie może być antykomunistyczna, antysocjalistyczna, nie może nigdy zostać oskarżona o bycie religią, która dzieli, oddziela, przeciwstawia się, lecz religią, która łączy, która jest braterska, która jest podstawą jedności mas pracujących (…)Jutro, kiedy masy pracujące spotkają Chrystusa, przez Kościół i przede wszystkim przez świecki apostolat, przez jeszcze więcej świeckiego apostolatu, kiedy nastąpi to spotkanie, komunizm przegra”.

Były to zatem założenia wstępne wprowadzenia nowej pop-religii – na obraz i podobieństwo mas.

CIĄG DALSZY:
Katolicyzm kremówkowy (2)


Jan Paweł II w Brescii, 1982 (proszę powiększyć obrazek)
V.R.S. shares this
61.6K
Ideał życia i środowiska: fabryka nie jako burdel lecz świątynia. Stanowisko pracy, tokarka staje się ołtarzem, na którym to świeckie kapłaństwo stanowi przedłużenie ofiary Mszy. Przyjmując Hostię, którą składamy w ofierze, konsekrujemy, przemieniamy w samego Zbawiciela klasy pracującej, wszyscy robotnicy łączą się z Nim aby stworzyć w swym środowisku pracy mistycznego Chrystusa, który, przez …More
Ideał życia i środowiska: fabryka nie jako burdel lecz świątynia. Stanowisko pracy, tokarka staje się ołtarzem, na którym to świeckie kapłaństwo stanowi przedłużenie ofiary Mszy. Przyjmując Hostię, którą składamy w ofierze, konsekrujemy, przemieniamy w samego Zbawiciela klasy pracującej, wszyscy robotnicy łączą się z Nim aby stworzyć w swym środowisku pracy mistycznego Chrystusa, który, przez Jego trudy i ofiary, kontynuuje dzieło odkupienia.
jac05
Kapłani muszą uważać na każde słowo. Gdyby nasz papież powiedział, że lubi kawę z pianką to Polacy zaraz by taką robili i kupowali ekspresy do kawy. Ks. Józef Witko przyznał raz, że jego ulubionym napojem jest metaxa. Można domyślać się, że nastąpił wzrost popularności tego alkoholu.
V.R.S.
@jac05
"Kapłani muszą uważać na każde słowo."
---
Jan Paweł II bardziej dbał o formę wypowiedzi (m.in. tembr głosu) niż o treść. Dlatego pozwolił sobie mówić o talmudystach, że to "starsi bracia w wierze", o Koranie że to "księga święta" a o sektach heretyckich że to wspólnoty w "niedoskonałej komunii" otwierające ludziom "drogę do komunii świętych". Wreszcie by "św. Jan Chrzciciel chronił …More
@jac05
"Kapłani muszą uważać na każde słowo."
---
Jan Paweł II bardziej dbał o formę wypowiedzi (m.in. tembr głosu) niż o treść. Dlatego pozwolił sobie mówić o talmudystach, że to "starsi bracia w wierze", o Koranie że to "księga święta" a o sektach heretyckich że to wspólnoty w "niedoskonałej komunii" otwierające ludziom "drogę do komunii świętych". Wreszcie by "św. Jan Chrzciciel chronił islam". Dla każdego było coś miłego w tych czasach.
Oprócz katolików, którzy chcieli zachować wiarę i sakramenty - oczywiście.
jac05
🥺 🙏
Walczyć o prawdę
Mam osobiste przeświadczenie, że Jan Paweł II często schlebiał słuchającym go ludziom, może to też jedno ze źródeł jego popularności.
Frank Columbo
Przecież to jest wypisz-wymaluj jak z najniebezpieczniejszego z modernistów (jak twierdzi prof. Karas), heretyka de Chardina (którym nota bene interesował się lub nawet fascynował Karol Wojtyła, patrz np. książka "Znak sprzeciwu").
Frank Columbo
No nie, jest różnica między Cardijnem a de Chardinem, ale jakoś skojarzyło mi się z teilhardowskim "zbawieniem przez technikę" (mój termin) z pracy "The Divine Milieu" ("Środowisko Boskie").
332
" Były to zatem założenia wstępne wprowadzenia nowej pop-religii – na obraz i podobieństwo mas.!"