Aby nawracać, musisz używać słów

autor: David Gordon

Ewangelizacja odbywa się poprzez głoszenie Słowa Bożego
Wszyscy, niestety, słyszeli bezsensowne słowa: „Głoście Ewangelię; ale tylko w razie potrzeby używajcie słów”. Ta trująca bryłka zwodniczej mądrości, często fałszywie przypisywana św. Franciszkowi z Asyżu, była przez dziesięciolecia hojnie wykorzystywana przez letnich katolików, aby usprawiedliwić ich upartą odmowę podporządkowania się powszechnie obowiązującemu Wielkiemu Nakazowi Chrystusa: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata" .

Popularyzacja tego stereotypu miała katastrofalne konsekwencje: skutecznie zaślepiła pokolenia współczesnych katolików na ich obowiązek głoszenia Ewangelii z energią i pilnością. Pozwoliło wielu uwierzyć, że można być odpowiednim chrześcijaninem, po prostu prowadząc, obojętną, mierną, wygodną egzystencję i będąc naprawdę miłym dla ludzi. Pozwólcie, że wyjdę z tej wygodnej, światowej mrzonki: nie możesz. Gorzka ironia w przypisywaniu św. Franciszkowi powyższych słów, polega na tym, że dobry święty, nie tylko nigdy nie wypowiedział takich bezbożnych słów, ale cała jego publiczna posługa była ich żywym przeciwieństwem. Św. Franciszek wyraźnie pragnął umrzeć męczeńską śmiercią za nauczanie o wierze.

W rzeczywistości, podczas piątej krucjaty przeszedł na terytorium wroga i głosił ewangelię muzułmańskiemu sułtanowi Egiptu i towarzyszącym mu duchownym, a następnie wyzywając ich na „proces ogniowy”, w którym Franciszek zaproponował udowodnienie prawdziwości tego, co uczył o "depositum fidei" , przechodząc przez palące płomienie. Sułtan odrzucił ofertę, ale według św. Bonawentury później nawrócił się na chrześcijaństwo i został ochrzczony. Nie zniesławiajmy zatem pamięci św. Franciszka, przypisując mu wiotką filozofię ewangelizacji gnuśnych posoborowych "ciepłych kluseczek".

Czy to z jastrzębiej powściągliwości, by nie zrazić do siebie swoich pogańskich przyjaciół i krewnych, którzy byliby „zgorszeni” słysząc słowa wiecznego zbawienia, czy z tchórzliwego strachu przed odwetem ze strony bezbożnych ludzi, którzy dzierżą wodze władzy na tym świecie, czy czy z powodu złośliwej obojętności wywodzącej się z ukrytego uniwersalizmu ( heretyckiej idei, że wyznawcy wszystkich religii mogą zostać zbawieni), ogromna większość współczesnych katolików po prostu tego nie robi i nie chce głosić Ewangelię. Wielu pragnie zaszczytu tytułu chrześcijańskiego; niewielu chce pracować, aby na to zarobić. ( inne religie oddalają od Boga, jednak każdy indywidualnie może być zbawiony, jeśli nie odrzuci Chrystusa, czy to w chwili śmierci, czy w czyśćcu - gdyż tylko w Chrystusie jest zbawienie. Nie wolno mówić że wyznawcy innych religii są potępieni. Tylko Bóg jest od sądzenia, kto innych osądza, potępia- przejmuje rolę Boga , dopow.)

Ale nie pomyl się: jeśli porzucisz obowiązek głoszenia ewangelii - słowami - nie jesteś uczniem Chrystusa. Jeśli kochamy Chrystusa, to na najwyższym autorytecie mamy obowiązek przestrzegać Jego przykazań - nawet jeśli są niewygodne, nawet jeśli stanowią trudności. W religii chrześcijańskiej nie ma miejsca na bycie letnim, ani na tchórzostwo.
Rodowód chrześcijański to cierpienie i męczeństwo. Powstający Kościół został założony na męczonych , przebitych ciałach bohaterskich męczenników i został spajany zaprawą ich krwi. Odmowa śmiałej ewangelizacji w epoce nowożytnej (epoce, w której na Zachodzie faktycznie rozkoszujemy się prawną ochroną przed brutalną zemstą za nasze przemówienia religijne) jest zdradą i kpiną z naszych nieustraszonych przodków. Jak może „umiarkowany chrześcijanin”, który jest niewiele więcej niż zwykłym żółtym brzuchem, który dzieli wieczność na wybrańców, którzy oddali wszystko dla sprawy, skoro nie zrezygnował z niczego?

Wielu, chcąc usprawiedliwić swoje lenistwo, wskazuje na niesławnego „ducha Soboru Watykańskiego II” i twierdzi, że zwalnia on świeckich z obowiązków ewangelizacji i katechezy. Jednak wyraźne słowa dokumentów soboru odrzucają takie antychrześcijańskie gadanie. Dekret Soboru Watykańskiego II Apostolicam Actuositatem o apostolacie świeckich stwierdza, że ewangelizacja:

Nie polega tylko na dawaniu świadectwa o swoim stylu życia ; prawdziwy apostoł szuka okazji do głoszenia Chrystusa słowami skierowanymi albo do niewierzących w celu wprowadzenia ich do wiary, albo do wiernych w celu pouczenia, wzmocnienia i zachęty do bardziej gorliwego życia. [ Apostolicam Actuositatem , § 6].

Zatem biorąc za pewnik, że "duch" Soboru Watykańskiego II jest sprzeczny z faktycznymi słowami Ojców Soboru Watykańskiego II, pielęgnujmy spychanie tego "ducha" na śmietnik historii, do którego należy, wraz z wszystkimi innymi nieudanymi filozofiami pochodzenia ludzkiego i lucyferiańskiego. Podstawowym przykazaniem religii chrześcijańskiej pozostaje głoszenie Ewangelii słowami.

W rzeczywistości to oszałamiająco idiotyczne wierzyć, że można odnieść sukces w głoszeniu ewangelii bez słów. Jeśli porzucisz swój obowiązek głoszenia ewangelii - słowami - nie jesteś uczniem Chrystusa.

Nawet zakładając, że ktoś jest wyszkolony w pantominie , który ma łatwość w przekazywaniu idei i koncepcji poprzez ruchy ciała, to w imię wszystkiego, co dobre i święte, jest jedno - bez uciekania się do słów - trudno jest uczyć niekościelnych i bezbożnych o wysokich dogmatach Trójcy Świętej, o prawdziwej obecności Chrystusa w Eucharystii czy o Unii Hipostatycznej?
W rzeczywistości jest to komicznie nierozwinięta linia rozumowania. Ponieważ akty intelektu poprzedzają akty woli, po prostu nie jest możliwe, bez użycia werbalnej artykulacji i argumentacji, przekonanie kogoś o zaletach twojego światopoglądu. Co więcej, nawet zakładając argument, że ktoś zmieniłby religię po prostu z chęci naśladowania dobrej duszy we wszystkim, każdy tak podatny na wpływy , aby nawrócić się na określoną religię, ponieważ spotka się z życzliwym wyznawcą tej religii, szybko odpadnie i odejdzie, gdy spotyka jeszcze milszego wyznawcę innej religii!

w swoim programie Life is Worth Living. Inny punkt widzenia mantry „głoście Ewangelię; używajcie słów, tylko jeśli to konieczne”, która nie powinna uciec przed naszą kpiną jest taka: musisz być klinicznym narcyzem, aby naprawdę wierzyć, że jesteś tak dobry i święty, że wszystko, czego ludzie będą potrzebować w podjęciu decyzji odmieniającej życie, aby zmienić religię lub znaleźć Boga, oznacza zobaczyć; jak żyjesz swoim codziennym życiem lub porozmawiać z tobą w sprawie jakiejś bzdury. Nieświadoma arogancja wyrażana przez zwolenników banalności, której nie trzeba mówić, aby ewangelizować, jest bezkonkurencyjna. Co więcej, mówiąc anegdotycznie, nigdy nie spotkałem ani jednego apologety ani zwolennika stereotypu, który faktycznie prowadził to, co uważam za życie pełne heroicznej cnoty. Prawdę mówiąc, w moich kontaktach z tymi ludźmi nigdy nie spotkałem kogoś, kogo uważam za mającego zadowalającą cnotę. Z taką postawą spotkałem się tylko u kulturowych katolików, którzy są albo członkami umierającego pokolenia, którzy są uważani za synonim oziębłości, albo którzy nie zostali nasyceni szkodliwą fałszywą mądrością tego pokolenia.

To wszystko nie oznacza, że chrześcijańska ewangelizacja nie jest najskuteczniejsza w połączeniu z autentycznie chrześcijańskim życiem: z pewnością tak jest. Czyny, jak mówią, często mówią głośniej niż słowa. Często można ocenić, czy dana osoba wierzy własnej retoryce, rozeznając, czy retoryka danej osoby jest zgodna z jej zachowaniem. Jeśli życie człowieka nie jest w rzeczywistości kształtowane przez wyznawane przez niego ideały, to naturalne jest, że obserwator zastanawia się, jaką wadę widzi w swoich własnych ideałach, co sprawia, że nie chce ich naśladować.

Studenci argumentacji powinni pamiętać, że poruszający argument można wyprowadzić po prostu na podstawie logiki; jednak mocniej argumentuje się łącząc logikę z etosem - ze świadectwem życia i stanowiska. I odwrotnie, nie można w ogóle argumentować na podstawie samego etosu. Logos jest filarem wszelkiej argumentacji; jest to podstawowa broń pedagoga. Dlatego jest niezbędna w przekazywaniu prawdziwej wiary.

Więc idźcie i głoście ewangelię w jedyny sposób, w jaki można ją głosić - słowami. Ale uważaj, aby nie popaść w hipokryzję. Czyniąc to (będąc hipokrytą), nie tylko stracisz swoją duszę, ale także postawisz przeszkody na drodze nawrócenia innych, ponieważ będą się zastanawiać, dlaczego chrześcijanie nie potrafią dokładnie zrozumieć orędzia zbawienia, któremu sami zaprzeczają swoimi czynami . żródło - churchmilitant.com /davidgordonchurchmilitant.com

więcej tego autora;

Ucisk świata i intronizacja Pachamamy - churchmilitant.com/…rath-for-amazon-synod-idolatry
GEJOWSKA TĘCZA JEST ZNAKIEM BESTII - churchmilitant.com/…rainbow-is-a-mark-of-the-beast
--rN-- udostępnia to
5
jansprawiedliwy
myślą wierzy się ku usprawiedliwieniu a słowem ku zbawieniu