Edward7
2470

Czy magnetyczny hydrożel może wyjaśnić zjawisko magnetyzmu szczepionek covid?

Czy postęp w dziedzinie hydrożelu magnetycznego mógłby wyjaśnić zjawisko magnesu wirusowego szczepionek COVID, zwłaszcza że badania potwierdzają, że może on być aktywowany magnetycznie i zdalnie …Więcej
Czy postęp w dziedzinie hydrożelu magnetycznego mógłby wyjaśnić zjawisko magnesu wirusowego szczepionek COVID, zwłaszcza że badania potwierdzają, że może on być aktywowany magnetycznie i zdalnie sterowany za pośrednictwem inteligentnej sieci?
Może postęp w dziedzinie magnetycznego hydrożelu, był przyczyną dziwacznego zjawiska magnesu wirusowego COVID ? To zjawisko jest bardzo dobrze udokumentowane, a liczne osoby zaszczepione szczepionkami COVID na całym świecie pokazują na wideo, że magnes przyczepia się do ich ramienia w miejscu wstrzyknięcia, ale nigdzie indziej na ich ciele. TimTruth.com wydało kolejną kompilację, tym razem 47-minutową wersję z ludźmi w każdym wieku i kultury, pokazujący, co się dzieje. Stanowi on przytłaczający dowód na to, że jest to prawdziwe zjawisko, pomimo tego, co twierdzą zdesperowani obalacze i apologeci szczepionek, chociaż apologeci szczepionek nie są dla nich dobrym określeniem, ponieważ ten zastrzyk chemicznego koktajlu nie jest szczepionką . W …Więcej
Piotr Paweł Pa
Jak to udowodnić :)?
Edward7
Lurki! Stało się! Zaszczepiłem się! Moja żona i czteroletni synek też!
Koniec z tym kowidłem, chcemy normalności! To już druga dawka. Razem z synem przyjęliśmy pierwszą dawkę w lewe ramię i druga w prawe. Po bolesnym ropniu został nam tylko mały strupek. Żona szczepiła się kilka dni później i stwierdziła że ona nie chce mieć blizna na ramionach, więc zapytała się pielęgniarki czy może przyjąć …
Więcej
Lurki! Stało się! Zaszczepiłem się! Moja żona i czteroletni synek też!
Koniec z tym kowidłem, chcemy normalności! To już druga dawka. Razem z synem przyjęliśmy pierwszą dawkę w lewe ramię i druga w prawe. Po bolesnym ropniu został nam tylko mały strupek. Żona szczepiła się kilka dni później i stwierdziła że ona nie chce mieć blizna na ramionach, więc zapytała się pielęgniarki czy może przyjąć szczepienie w pośladek, pielęgniarka się zgodziła. Żona mów że pierwsza szczepionka całkiem normalnie, ale że przy drugiej to już ją piekło.


ŻARTUJE! Jedyne co jest nie prawdą to to że się zaszczepiliśmy. O nie, nie, nie... po prostu daliśmy w łapę konowałom i nasze szpryce poszły do śmietnika.
Dostaliśmy nawet tym czasowe PDN - Paszport dla Normalnych, które miałem odebrać w poniedziałek.
Stwierdziliśmy że można wziąć kilka dni wolnego i gdzieś polecieć, wygrzać kości. Padło na tydzień w Grecji. Bilety kupione, odebrałem paszporty, więc można pomalutku zacząć się pakować... dzień wyjazdu, złotówa zamówiony na 8:00, wylot 10:30. 8:00 Złotówa w punkt, ale z tekstem do nas że bez maseczek to on nas nie zabierze. Mówimy że jesteśmy po szczepieniu, że czujemy się świetnie, że polecamy i właśnie lecimy na mini wakacje. Taksiarz nadal łypie na nas z pod łba, żonę olśniło, PASZPORTY! Wyjmuje, pokazuje złotówie, po czym filmowym gestem bez słowa zaprasza nas na pokład. Nawet mam ważenie że aż mu się uśmiech pojawił na wąsatej twarzy, wystającej z pod jego kolorowej maseczki - reakcja syna: Świń Pep. O czym mówisz?... kolorowa maseczka Pana taksówkarza. No tak. Podróż na Okęcie poszła w miarę gładko, jakieś mini korki na S8, ale taksiarz nie dawał się nam nudzić, cały czas coś opowiadał. Nie chcąc być nieuprzejmym też zagadałem, to Pana auto to jakieś takie długie, nietypowe ale fajnie wygląda.
Na co kierowca odparł: ze stanów ściągnął mi szwagier tylko trzeba było uszczelkę pod głowicą wymienić i z tyłu poprzerabiać. Poprzerabiać? Prowadnice usunąć i wstawić siedzenie na których obecnie państwo siedzą. Prowadnice? Tak, takie do suwania trumien, bo to karawan był. Żona na mnie ja na żonę... wymownie nas wp***doliło. Jak struś łeb w piach. Na szczęście dojechaliśmy, podziękowaliśmy karawaniarzowi i udaliśmy się pod pierwsze bramki. Ale tu nowość, nowe bramki przed wejściem: "Zeskanuj Paszport PDN". Żona nas odklikała, można iść dalej.
W ogóle to jakoś dziwnie na tym Okęciu, pusto, ludzi jak na lekarstwo, gdyby nie grupka uradowanych, roztańczonych, śpiewających ubranych w czarne stroje osób to czułbym się jak w grobie. To chyba jakaś wycieczka księży, bo na tablicach widniał jeszcze przylot z Watykanu. Ciekawe co tacy szczęśliwi, Papieża wybrali, czy co? Pewnie będą o tym mówić w TV bo ktoś stał na balkonie z kamera i kręcił z góry.
Kolejne bramki, klik, klik, klik poszło szybko, aż zaczęliśmy żałować że przyjechaliśmy tak wcześnie. Ahh jakby człowiek wiedział że tu takie pustki panują... . Przy odprawie celnej jednak jakaś kolejeczka się skumulowała, no ale nic czekamy... synek siku!... musiał sikać do butelki, której jeszcze na szczęście nie wyrzuciliśmy. Nasza kolej, kobiety i dzieci przodem, zapraszam.
PIK!!! PIK!!! Co jest!? Służba Graniczna prosi żonę z synkiem na bok. Przechodzę, PIK!!! WTF?!
Pan z tą panią? Tak. Zapraszamy tutaj, do pokoju. O co chodzi przecież wszystko co metalowe zdjęliśmy... Strażnik wyciągnął coś co przypominało "lizak policyjny" tyle że ten był cały czarny z zielonym oczkiem po środku. Przyłożył najpierw do mojego lewego, później prawego ranienia, to samo powtórzył z synkiem i żoną. Po czym stwierdził: Państwa czipy RFID nie działają!!!

Czipy?!!! Jakie czipy?!!!
lurker.land/post/DUOXgH1-S