V.R.S.
6984

Manifest ekumeniczny Episkopatu Polski – list pasterski z 1968

(…) Każda jednak epoka dziejów ludzkich musi szukać właściwych sobie metod i środków dla przeprowadzenia swych celów. Tak jest i ze współczesnym dążeniem ekumenicznym, które jest dążeniem do jedności chrześcijan. (…) W epoce technicznej cywilizacji i szerzącego się ateizmu należy w tym widzieć, jak stwierdził ojciec św. Jan XXIII, tchnienie Ducha Świętego, napominającego rozdzielonych braci do wierności dla Prawy i Miłości Chrystusowej. Współczesny ruch ekumeniczny, zapoczątkowany blisko 60 lat temu, obejmował stopniowo swymi wpływami społeczności religijne protestanckie, prawosławne i Kościół katolicki. W rozwoju działalności ekumenicznej nie tylko Kościół katolicki, ale całe chrześcijaństwo zawdzięcza niezmiernie wiele dwom ostatnim papieżom. Pełen miłości i dobroci dla każdego człowieka Jan XXIII otworzył „erę ekumeniczną” w Kościele katolickim, powołał do życia Sekretariat dla Spraw Jedności Chrześcijan, zwołał Sobór Powszechny i jako jedno z zadań wyznaczył mu cel ekumeniczny: zjednoczenie chrześcijan (…) Dzieło Jana XXIII prowadził dalej papież Paweł VI. (…)

I my, biskupi polscy (…) niejednokrotnie dawaliśmy wyraz naszej troski o tę tak ważną sprawę. Czyniliśmy to w słowie z okazji nabożeństw ekumenicznych, czy w organizowaniu i popieraniu różnego rodzaju inicjatyw, zmierzających do rozpowszechnienia idei zjednoczenia chrześcijan, czy wreszcie przez ustanowienie Komisji Ekumenicznej Episkopatu Polski. Jej celem jest prowadzenie prac do zjednoczenia wszystkich wierzących w Chrystusa.

Tym zaś słowem pasterskim pragniemy dać wyraz naszej wspólnej troski, aby w Kościele świętym w naszej Ojczyźnie szerzył się duch ekumeniczny, biła do nieba żarliwa modlitwa o jedność chrześcijan, wzrastała życzliwość, zrozumienie i miłość pomiędzy wszystkimi chrześcijanami, zbliżał się upragniony dzień pojednania. (…) Choć wszyscy jesteśmy odrodzeni z wody i Ducha Świętego, choć wszyscy nosimy chwalebne imię wyznawców Chrystusa, nie tworzymy jednej rodziny Bożej i nawet Tysiąclecie chrześcijaństwa w Polsce przeżywaliśmy w rozłące. Wprawdzie w porównaniu z katolikami liczba chrześcijan prawosławnych, ewangelików i innych wspólnot chrześcijańskich jest w naszej ojczyźnie procentowo niewielka, ale Bóg nie mierzy serc ludzkich liczbami, lecz miarą wiary, nadziei i miłości. Wierność dla Chrystusa zobowiązuje nas do starań o zaprowadzenie jedności chrześcijan w naszym kraju. (…)

Wewnętrzna przemiana serca musi ukazać się w prawdziwie braterskim stosunku do braci chrześcijan prawosławnych, ewangelików i innych wspólnot chrześcijańskich. Nie może być miejsca w naszych sercach dla uprzedzeń, dla powierzchownych i krzywdzących sądów, dla obojętności wobec wartości duchowych i religijnych u nich przechowywanych. Miłość do Kościoła katolickiego i wiara w jego prawdziwość pozwala nam tym śmielej uznać w innych społecznościach chrześcijańskich to, co należy do wspólnej spuścizny chrześcijańskiej. Szczególnie należy okazywać cześć i szacunek dla miejsc kultu: świątyń i cmentarzy, w których gromadzą się nasi bracia na modlitwę społeczną. Ta miłość do naszych braci w Chrystusie powinna przejawiać się przy każdej okazji: na terenie wspólnego zamieszkania, przy pracy, w czasie odpoczynku, a szczególnie podczas wspólnych modlitw. (…)

A teraz niech nam wolno będzie wyrazić Wam, Bracia, aczkolwiek nie jesteśmy zjednoczeni nasze uczucia słowami św. Pawła apostoła: dzięki składamy Bogu zawsze za was wszystkich, wspominając was nieustannie w modlitwach naszych i pamiętając przed Bogiem i Ojcem naszym o dziele waszej wiary i wysiłku miłości, i wytrwaniu w nadziei Pana naszego Jezusa Chrystusa (1 Tes, 2-3). Starać się będziemy czynić to sami, jak również uczyć będziemy wszystkich synów i córki Kościoła katolickiego, aby o Was myśleć, mówić czy pisać z szacunkiem, życzliwością, miłością i prawdą (…)

W postawie Kościoła katolickiego nie ma, wbrew szerzonym nieraz posądzeniom, żadnej chęci panowania i narzucania swej woli innym. (…) Do dawnych zaś niezałatwionych dotychczas spraw spornych podchodzimy w duchu obopólnej lojalności, zrozumienia i chęci zgody. W ten sposób, przy pomocy łaski Bożej, przezwyciężać będziemy stopniowo atmosferę nieufności, oddalenia i nieżyczliwości, co umożliwi podjęcie bliższych kontaktów religijno-kościelnych i nawiązanie owocnego dialogu. (…)

Warszawa, 23.10.1968

Tak zaczynał się w Polsce - kraju z minimalnymi mniejszościami wyznaniowymi - ekumenizm. Potem nadszedł czas na dialog z islamem, którego nieomal w Polsce nie było oraz żydami oczywiście.

podobne tematy:
Diamentowe gody (2): Unitatis redintegratio
Ojciec polskiej ekumenii
Z Regulaminu Komisji KEP ds. Ekumenizmu
Matka polskiej ekumenii
Ekumeniczna rywalizacja Krakowa z Warszawą
Jan Paweł II: Ut unum sint czyli “Kościół posoborowy” par excellence
Edgar71
Przypomniał mi się filmik na YT gdzie bp Nosol stwierdził wprost, że odrzucanie ekumenizmu jest grzechem.
V.R.S.
Bp Nossol to znany kombatant tej dziedziny życia posoborowego. Napisał m.in. Ekumenizm jako imperatyw chrześcijańskiego sumienia
V.R.S.
No i jest autorem również tego bon motu:
"Marcin Luter tak bardzo się swoją ideą reformy przejął, że w sposobie jej realizacji niejednokrotnie mógł siebie zaskoczyć. Jedno jest pewne: on chciał Kościoła w pełni Chrystusowego"
Chciał Kościoła w pełni Chrystusowego
Walczyć o prawdę
To jakby zaprzeczenie słowom Chrystusa: ,,idźcie i nauczajcie,, a także sprowadzenie istoty katolicyzmu do poprawności politycznej oraz dobrych układów społecznych.
Andreios
No właśnie to początek wydawania zgniłych owoców Soboru Watykańskiego II !!!
V.R.S.
Tyle że w PL, wbrew mitom, że to myśmy niby cnotę tradycji zachowali, nasiona "nowej teologii" padły na podatny grunt - przygotowany przez resentymenty do "złotego wieku" XVI (kiedy to Polska była ściekiem herezji, nawet tych najbardziej ekstremalnych), do romantycznej gnozy i fałszywego mesjanizmu XIX w. oraz przez rzeź elit w okresie zaborów, II wojny światowej i sowieckiego "aswabażdienia". …Więcej
Tyle że w PL, wbrew mitom, że to myśmy niby cnotę tradycji zachowali, nasiona "nowej teologii" padły na podatny grunt - przygotowany przez resentymenty do "złotego wieku" XVI (kiedy to Polska była ściekiem herezji, nawet tych najbardziej ekstremalnych), do romantycznej gnozy i fałszywego mesjanizmu XIX w. oraz przez rzeź elit w okresie zaborów, II wojny światowej i sowieckiego "aswabażdienia". W kolejnym wpisie podam przykład takiego "stachanowca" a właściwie "stachanowców" z jednej z diecezji.