BRACTWO FSSPX ?!
![](https://seedus0275.gloriatv.net/storage1/9kixbxv0rsfkt6gp5r4y2d2rxnelzvo3bvp05l8.webp?scale=on&secure=oea38K27PaBpiGomShTKTA&expires=1720902057)
Swiadectwo dreczen demonicznych
Brak statusu kanonicznego statusem Bractwa
Konsekwencje moralne nieregularnosci kanonicznej i inne ciemne strony Bractwa...
Wszyscy prowadzący jako tako zaawansowane życie duchowe zdają sobie sprawę zarówno z wszechobecności złego ducha jak i z tego, że „szatan podaje się za anioła światłości” (2 Kor 11,14). Oczywiście wszechobecności złego nie należy mylić ze wszechmocą, gdyż diabeł nie jest w stanie uczynić nam niczego więcej, na co nie pozwoliłby mu Bóg (por. Hiob 1,12; 2,6). Człowiek trwający w jedności z Bogiem staje się groźny dla demonów, nie one dla niego, czego dowodzą życiorysy świętych. Tak na przykład jeden z tytułów świętego Józefa brzmi „postrach duchów piekielnych” (terror daemonum)1, o świętym Antonim Pustelniku († 356) opowiadano, że samo wezwanie jego imienia działało jak egzorcyzm2, a świętą Katarzynę Sieneńską († 1380) wzywano do egzorcyzmów, przy których zawodzili kapłani3. O ile o zmaganiach świętego Józefa z demonami wiadomo niewiele, to ataki na świętego Antoniego i świętą Katarzynę ze Sienny są dobrze udokumentowane. Istnieje ciekawa prawidłowość polegająca na tym, iż ludzie bardzo przez demony dręczeni odniósłszy nad nimi zwycięstwo okazują się później bardzo skuteczni przy zwalczaniu złowrogich mocy. Potwierdzają to przypadki świętych Ignacego Loyoli († 1556), Jana Vianneya († 1859) czy Ojca Pio († 1968) za ich życia oraz doświadczenia egzorcystów i egzorcyzmowanych także dzisiaj potwierdzające skuteczne antydemoniczne działanie wspomnianych świętych.
Wszystkich wyżej wymienionych świętych cechowała, oprócz innych heroicznych cnót, jedność z hierarchicznym, regularnym kanonicznie, rzymskim i tym „realnie istniejącym” Kościołem. Owa cnota posłuszeństwa hierarchicznemu Kościołowi zasługuje tym bardziej na podziw i pochwałę, jeśli uświadomimy sobie czasy kryzysu Kościoła, w których wspomniani święci żyli i działali. Działalność św. Antoniego przypadła na okres kryzysu ariańskiego (318-381), w którym większość hierarchii odpadła od wiary katolickiej przyjmując poglądy ariańskie popierane przez sprzyjających tej herezji cesarzy, którzy popierając ją politycznie liczyli na dominację w Kościele. Tam bowiem, gdzie panował arianizm znaleźć można było stanowiska, zaszczyty, pieniądze i wpływy polityczne, stanowiące dla wielu duchownych pokusę nie do odparcia. Idący za tym upadek moralny i doktrynalny wielu kleryków wygnał niejako pobożnych katolików na pustynię, którzy porzucając w dosłowny sposób świat mieli nadzieję ocalić swoją duszę. Podobny schemat upadku Kościoła zaobserwować było można na życia św. Katarzyny Sieneńskiej (1347-1380), która działała w okresie wczesnego Renesansu i Wielkiej Schizmy Zachodniej (1378-1417). W czasach tych aż trzech hierarchów podawało się za prawdziwego papieża, a rozstrzygnięcie tego, kto jest papieżem a kto antypapą było trudne nie tylko dla wiernych, dla duchowieństwa, lecz nawet dla świętych. Renesansowy kult antyku i człowieka, upadek teologii scholastycznej, polityczne wpływy Francji oraz Niewola Awiniońska (1309-1377) papieża – wszystko to przyczyniało się do kryzysu moralnego duchowieństwa, nad którym, na skutek fizycznej lub formalnej nieobecności papieża, hierarchia straciła doktrynalny i dyscyplinarny wpływ. Podobny zamęt panował w okresie kryzysu reformacji, w którym przypadło działać św. Ignacemu Loyoli (1491-1556). W czasach tych rozróżnienie tego, co katolickie, a co protestanckie nastręczało wiernym, duchownym i teologom nie lada trudności, nie wspominając o wieloletnim rozkładzie moralnym duchowieństwa, który popychał byłych katolików do zasilania szeregów protestantów. Z rozkładem moralnym doktryny, duchowieństwa oraz swoich własnych parafian spotkał się także św. Jan Vianney (1786-1859), któremu przyszło działać w porewolucyjnej Francji, w kraju, w którym spora część księży i biskupów wypowiedziawszy posłuszeństwo papieżowi przeszła na stronę i żołd rewolucji odpowiednio modyfikując katolicką doktrynę. W dobę modernistycznego i posoborowego kryzysu, w którym nie wierzono ni w znaki ni w cuda oraz odrzucano wszystko, co dawne, przypadła działalność św. Ojca Pio (1887-1968), którego nienowoczesna pobożność, jego cuda i stygmaty zdawały się, zdaniem wielu, nie pasować do XX wieku.
Wszyscy wspomniani święci, t.j. św. Antoni Pustelnik, św. Katarzyna Sieneńska, św. Ignacy z Loyoli, św. Jan Vianney i św. Ojciec Pio, napotykali trzy okoliczności charakterystyczne dla każdego, dogłębnego kryzysu Kościoła:
1. Zapaść prawowiernego nauczania, a co za tym idzie nierozróżnianie prawdy od fałszu;
2. Niski stan moralny kleru;
3. Nieposłuszeństwo części hierarchii papieżowi prowadzący do otwartej lub ukrytej schizmy.
Ponieważ misja Kościoła polega na 1. nauczaniu, 2. uświęcaniu i 3. strukturalnym posłuszeństwie, dlatego też załamanie się tych wszystkich trzech fundamentów prowadzi do zapaści ziemskiego i widzialnego Kościoła. Współzależność wszystkich trzech punktów jest wielka, gdyż amoralny duchowny głoszący prawowierne poglądy osłabia ich oddziaływanie, skoro na niego samego nie mają one wpływu. Z drugiej strony duchowny odznaczający się wysoką moralnością a głoszący herezje uprawdopodabnia je popychając wierzących mu wiernych w ich kierunku. Natomiast trwanie w konflikcie z własnym przełożonym prowadzi do osłabienia całości hierarchicznej struktury Kościoła, który jako całość działa na każdą swoją część. Zwykle jednak herezje prowadzą do niemoralności i vice versa, co z kolei wiedzie do indywidualnego nieposłuszeństwa jednostek lub strukturalnego nieposłuszeństwa całych konferencji episkopatów. To ostatnie pogłębia herezje, niemoralność i prowadzi do jeszcze głębszego nieposłuszeństwa nakręcając w ten sposób spiralę dekadencji. Wspomniany rozwój zaobserwować możemy nie tylko w ciągu ostatnich 50 lat, lecz także za życia wspomnianych świętych. Dla każdego z nich stan Kościoła ich czasów musiał przywoływać myśli o bliskim końcu świata i rychłym nadejściu Antychrysta, przy czym powodzenie ich własnej misji było niepewne, a wizja własnej kanonizacji odległa. Mówiąc kolokwialnie nie wiedzieli, czy ich życie im się pod jakimkolwiek względem, doczesnym i wiecznym, opłaci. Mimo to nikt z nich nie założył ani swojej hierarchii, ani swojego Kościoła uzasadniając ten krok ogólnym „kryzysem”. Nikt z nich nie wypowiedział posłuszeństwa papieżowi ani swoim przełożonym jakimikolwiek by nie byli. Powodem owego „trzymania z Kościołem hierarchicznym”, jak określił to św. Ignacy z Loyoli sugerując tym samym, że istnieje także Kościół niehierarchiczny, była nie tylko głęboka miłość do Kościoła, lecz także zabezpieczenie się przed wpływami diabła, który nie cierpi posłuszeństwa i pokory, bez której nie ma posłuszeństwa. Na temat roli posłuszeństwa jako muru zabezpieczającego przed pokusami szatana pisze św. Jan od Krzyża w sposób następujący:
„Każdy, kto pragnie doskonałości, powinien ściśle zachować […] podane niżej przestrogi, aby uchronić się od szatana […]. Należy tu zauważyć, że spośród wielu podstępów, jakich szatan używa, by zwieść ludzi duchowych, ten bywa najczęstszy, że nie kusi wprost do złego, ale usiłuje wprowadzić ich w błąd pozorem dobra, ponieważ wie, że za jawnym złem nie pójdą tak łatwo. Dlatego trzeba ci się zawsze obawiać, nawet w rzeczach, które wydają ci się dobre, zwłaszcza gdy nie wypływają z posłuszeństwa. Pewność i bezpieczeństwo znajdziesz pod tym względem, zasięgając rady u tego, do kogo należy ci jej udzielić. Pierwsza przestroga jest ta, byś nigdy, poza tym, do czego jesteś obowiązany, nie podejmował bez nakazu posłuszeństwa żadnej czynności, choćby ci się dobrą i pełną miłości zdawała […]. Jeśli tego nie zachowasz, tak w małych jak i w wielkich rzeczach, niechybnie mniej lub więcej oszuka cię szatan, choćbyś z całą pewnością sądził, że dobrze postępujesz. […] Druga przestroga jest ta, byś widział w przełożonym tylko Boga, którego przełożony ci zastępuje, bez względu na to, jakim on jest osobiście. […]”
Działanie szatana polega głównie na tym, by działać z ukrycia inspirując pewne poczynania, które człowiek uważa za Boże lub swoje, a które naprawdę pochodzą od złego. Otwieranie się na złego, głównie przez grzech, powoduje zaciemnianie umysłu, rozbudzenie emocji, wywołuje złudzenia uznawane za prawdę, powoduje problemy moralne oraz prowadzi często do demonicznych dręczeń. Wielu świętych porównywało diabła do psa na łańcuchu, który nie może nam zrobić nic, jeśli się do niego nie zbliżamy. Owym łańcuchem obronnym jest nie tylko wystrzeganie się grzechu i życie modlitewne, lecz w przypadku osób duchownych lub dusz wybranych także posłuszeństwo, dodatkowo zabezpieczające przed ułudami wroga. Dlatego już pierwsi pustelnicy poddawali się przewodnictwu starszych, z czasem tworzyli wspólnoty, później zakony. Natomiast kapłani diecezjalni polegali biskupom, ci metropolitom, a ci papieżowi. Ów łańcuch zabezpieczeń ma znaczenie nie tylko praktyczno-hierarchiczne, lecz także antydemoniczno-duchowe. Określenie clericus vagans – „błąkający się duchowny” oznaczające duchownego pozbawionego formalnej przynależności do diecezji, t.j. nie inkardynowanego, było i jest pejoratywne.
DRĘCZENIE DEMONICZNE PO MSZACH TRYDENCKICH W BRACTWIE
1. Pojęcie dręczeń demonicznych
Jeśli przyjmiemy zasadność owego zabezpieczającego „łańcucha posłuszeństwa”, który istniał od zarania Kościoła i służył przekazywaniu prawdy, świętości oraz chronił przed atakami złego ducha, to przyjąć należy, iż porzucenie posłuszeństwa musi zaowocować problemami duchowymi z dręczeniem demonicznym włącznie.
W tym miejscu przypomnieć trzeba, iż określenie „dręczenie demoniczne” (vexatio, impugnatio, obsessio daemonica) jest terminem technicznym teologii ascetycznej i oznacza „zewnętrzny wpływ złego ducha na człowieka poprzez natrętne myśli, stany niezrównoważenia psychicznego, bezsenność, choroby, tendencje samobójcze, ciąg niepowodzeń życiowych lub doświadczanie fenomenów paranormalnych takich jak słyszenie głosów czy odczuwania czyjejś obecności”5. W odróżnieniu od opętania (posessio daemonica) człowiek doświadczający dręczeń ma kontrolę nad swoim ciałem, nie cierpi na zaniki świadomości, a stopień i ilość doświadczeń paranormalnych jest ograniczony. Prawdą jest także, iż prawie wszystkie oznaki dręczeń odnaleźć można także u osób zaburzonych lub chorych psychicznie. Dlatego odróżnienie jednego od drugiego bywa niekiedy trudne tym bardziej, że bywają osoby zarówno dręczone jak i psychicznie chore. Dręczenie demoniczne wyróżnia się jednak tym, że prowadzi dręczonego do awersji do świętości (niechęć do modlitwy, sakramentów, przedstawicieli Kościoła etc.). W przeciwieństwie do choroby psychicznej dręczenie może być zlikwidowane poprzez środki duchowe (egzorcyzm, spowiedź, modlitwa) nie przez terapie lub leki. Inaczej niż choroba psychiczna symptomy dręczeń (np. zaburzenia emocji, bezsenność, depresja) nie są trwałe, lecz nasilają się lub słabną w zależności od życia duchowego danej osoby, na zasadzie, im bliżej do Boga, tym, do pewnego stopnia świętości, więcej dręczeń. Przyczyną dręczeń jest najczęściej swego rodzaju zainfekowanie się złem powiązane z nieposłuszeństwem Pierwszemu Przykazaniu poprzez uczestnictwo w praktykach okultystycznych czy pogańskich lub życie w długotrwałym grzechu ciężkim6. W rzadkich przypadkach jest ono niezawinione i pochodzi z dopustu Boga.
Świadectwo dręczeń demonicznych
O ile na katolickich portalach odnaleźć można mnóstwo świadectw dręczeń związanych z szeroko rozumianą przeszłością okultystyczną, to świadectwo dręczeń po uczestnictwie w Mszach Trydenckich Bractwa św. Piusa X jest dużą rzadkością. Mimo to potwierdza ono naszą tezę, że diabeł nie śpi, kusi wszystkich i wszędzie przemieniając się w tradycjonalistycznego anioła światłości. Oto napotkane świadectwo:
„Szczęść Boże. Na wstępie proszę użytkowników forum aby moja wypowiedź nie została odebrana jako prowokacyjna. Kierują mną wątpliwości związane ze zdarzeniami w życiu mojego przyjaciela. Otóż jego ojciec zapoznał go z X., który sam o sobie mówi, że jest biskupem i katolikiem obrządku starosłowiańskiego. Był on związany z Bractwem i jak wynika ze słów mojego przyjaciela nadal z nim sympatyzuje. Za jego namowami zaczął uczestniczyć w Mszach Trydenckich raz celebrowanych za pozwoleniem biskupa a raz w kaplicy Bractwa. Otóż zaczął on na tych drugich przeżywać „doświadczenia mistyczne” czuł się jak w ekstazie. Na Mszach „nie-bractwa” nic takiego nie miało miejsca. Dostał on z zakrystii Bractwa modlitewnik jak mu powiedział X. „święcony przez nich i przez nich rozprowadzany”. Nie wiem dokładnie, ale są tam modlitwy w języku polskim i łacińskim oraz różaniec bez tajemnicy światła. Mój przyjaciel zaczął się z jego pomocą modlić, lecz w niedługim czasie zaczął napotykać opory / problemy z modlitwą, musiał się wysilać, żeby uklęknąć, a gdy odmawiał różaniec czuł jakby ktoś za nim stał i szyderczo się naśmiewał. Odczucie to zniknęło po odmówieniu przez niego egzorcyzmu do Św. Michała Archanioła. Odczuwa także często niepokój, ma problemy ze snem. Na domiar złego ten modlitewnik zaczął być gorący „jakby go ktoś z pieca przed chwilą wyciągnął,” czego doświadczył i on sam jak i jego siostra. Nie wie co o tym myśleć, boi się i chce wyrzucić ten modlitewnik jednak „rzeczy poświęconych nie można ot tak wyrzucać na śmietnik”. Poradziłem mu aby skontaktował się z egzorcystą, podałem mu numer do Archidiecezji aby tam poprosił o numer do księdza egzorcysty. W trakcie rozmowy przyjaciel wyjawił również, że kiedyś jego dom był „egzorcyzmowany” przez X., który według informacji przeze mnie znalezionych nie jest księdzem. Swoje informacje o tym człowieku zaczerpnąłem ze strony y. Sam również jestem zakłopotany tą sytuacją, szczególnie modlitewnikiem Bractwa, którego pojawienie się w domu odciągnęło mojego przyjaciela od modlitwy i jak on sam mówi „zobojętniał na sprawy wiary”. Również intrygująca jest różnica między Mszą Trydencką Bractwa a z polecenia biskupa. Przepraszam za zawiły styl, pewnie sporo wymieszałem.“
Wykluczamy w tym przypadku chorobę psychiczną i przyjmujemy prawdziwość tego świadectwa zakładając, iż opisuje ono rzeczywiste doświadczenia, a nie tworzy internetowej fikcji literackiej. Za wiarygodnością świadectwa przemawia jego rzeczowy styl oraz wyraźne zakłopotanie autora przedstawianą sytuacją. Świadectwo to tak dalece przypomina relacje przeżyć okultystycznych lub wizyt bioenergoterapeutów w domu energetyzujących różnorakie przedmioty, które potem zaczynają zachowywać się dziwnie, iż zasługuje na wiarę. Zdziwienie budzi jedynie fakt, iż tego rodzaju fenomeny, mające wszystkie cechy działania złego ducha, takie jak: ekstazy, trudności z modlitwą, słyszenie głosów, niepokój, bezsenność, gorąc przedmiotu, obojętność w sprawach wiary, występują po kontaktach z niekanonicznymi tradycjonalistami czyli panem lub księdzem X. oraz z Bractwem św. Piusa, których zaliczyć trzeba do kategorii clericus vagans. Doświadczenie dręczeń po zetknięciu z niekanonicznymi tradycjonalistami jest jednak możliwe z przyczyn teologicznych, które przedstawimy poniżej oraz z przyczyn faktycznych, gdyż wspomniane dręczenia występują także u innych ludzi mającymi kontakty z FSSPX. Dysponujemy bowiem relacjami osób, które także do Bractwa uczęszczały i podobnych fenomenów, chociaż w mniejszym natężeniu, doświadczały.
STATUS KANONICZNY BRACTWA A „NIEREGULARNOŚĆ KANONICZNA”
Brak statusu kanonicznego statusem Bractwa
Niebezpieczeństwo kontaktów z kanonicznie nieregularnymi osobami lub stowarzyszeniami polega na tym, iż osoby będące nadal katolikami, trwające jednak poza posłuszeństwem znajdują się tym samym poza murem ochronnym Kościoła. Kościół Katolicki, wbrew wszystkim spirytualistycznym ruchom od montanistów począwszy aż na Bractwie św. Piusa skończywszy, zawsze kładł nacisk na faktyczną i prawną zależność kapłanów od hierarchii kościelnej. Mówiąc inaczej: rzymscy katolicy poza realnie istniejącym tu i teraz Kościołem Rzymsko-Katolickim nie istnieją. O tym, że tożsamość katolicka w kanonicznym oderwaniu od Kościoła długo się nie zachowa, świadczą losy kościołów: Staro-Katolickiego powstałego w Europie po 1871, kościoła Polskokatolickiego, powstałego w USA w latach 1897-1904 na skutek kłótni z amerykańskimi biskupami oraz kościoła Mariawickiego, powstałego w Polsce w roku 1906 na skutek fałszywych objawień prywatnych. Chociaż wszystkie te grupy uważały się za bardziej katolickie od tzw. katolików zwyczajnych, wszystkie dosyć szybko zrezygnowały z celibatu księży oraz popadły w różne błędy doktrynalne. Ich znaczenie na tle liczebności i znaczenia całego Kościoła jest marginalne. Bractwo, nie prezentuje niestety 100 % poprawnej doktryny katolickiej i to nie tylko odnośnie Soboru Watykańskiego II, lecz także w innych dosyć delikatnych kwestiach teologicznych.
Na skutek suspensy arcybiskupa Lefebvra z 22. lipca 1976 oraz, co za tym idzie, suspensy całego Bractwa kapłani FSSPX są ważnie wyświęceni, ale suspendowani.12 Z tego względu FSSPX jako takie cechuje nieregularność kanoniczna (irregularitas canonica).Termin ten, którego obecna wersja polska brzmi „nieprawidłowość kanoniczna”, dawniej mówiono o „niezdolności kanonicznej”13, jest terminem technicznym prawa kanonicznego i oznacza:
„Przeszkodę trwałą (por. kan. 1040 CIC 1983), ustanowioną prawem kościelnym ze względu na godność posługiwania, a zabraniającą w pierwszym rzędzie przyjmowania święceń, w konsekwencji zaś także ich wykonywania.”
Bractwo jako takie znajduje się zatem w stanie nieprawidłowości (irregularitas)kanonicznej, a jego duchowni są nadal suspendowani czyli „nie pełnią w sposób uprawniony żadnej posługi w Kościele”, o czym Komisja Ecclesia Dei przypomina ostatnio w cytowanym już piśmie z 1. 10. 2012 roku.15
Jeśli zatem kapłani Bractwa „nie pełnią w sposób uprawniony żadnej posługi w Kościele”, a co najwyżej w sposób nieuprawniony, to znajdują się oni, co do swojej funkcji, poza hierarchicznymi strukturami Kościoła. Bractwo twierdzi co prawda coś innego, mówiąc mniej więcej, że prawo kanoniczne i struktury to jedno, a Kościół i jego kryzys to drugie, ale raczej na ten temat milczy. Ponieważ kwestia własnej nieprawidłowości (irregularitas) kanonicznej, jest w FSSPX pilnie przemilczana, dlatego wymaga ona kilku słów wyjaśnienia. Podręcznik prawa kanonicznego ks. prof. Sztafrowskiego określa nieprawidłowość (irregularitas) w sposób następujący:
„Mając na uwadze wykluczenie od święceń lub ich wykonywania wszystkich, którzy – czy to z własnej winy, czy też bez własnej winy – nie mogą godnie lub bezpiecznie sprawować funkcji związanych ze święceniami, zostały już dawno określone w prawie tzw. nieprawidłowości (irregularitates) oraz zwykłe przeszkody (impedimenta). Nieprawidłowość (irregularitas) oznacza przeszkodę trwałą (impedimentum perpetuum) (por. kan. 1040), ustanowioną prawem kościelnym ze względu na godność posługiwania, a zabraniającą w pierwszym rzędzie przyjmowania święceń w konsekwencji zaś także ich wykonywania. Przeszkoda zwykła (impedimentum simplex), w przeciwieństwie do nieprawidłowości (irregularitas), jest okolicznością, która jedynie przejściowo powoduje te same skutki.
Konsekwencji moralne nieregularności kanonicznej
Zakładając zgodnie z nauką Kościoła, iż prawo kanoniczne służy zachowaniu doktryny, ta natomiast służy przekazowi prawd moralnych i duchowych, przyjąć trzeba, iż przebywanie w statusie nieregularności kanonicznej czyli kościelnej nielegalności prędzej czy później musi wpłynąć na życie moralne i duchowe osób, które się w takim stanie znajdują. Stawiając pytanie wprost: „Czy świadome i dobrowolne trwanie w nieregularności i suspensie jest grzechem?” Odpowiedzieć trzeba: „Jest i to ciężkim.”
Ponieważ posoborowe podręczniki teologii moralnej kwestię grzeszności suspensy raczej omijają, a przedstawiciele i zwolennicy Bractwa posoborowych dzieł raczej nie uznają, dlatego posłużymy się w naszych wywodach dziełem kardynała Gousseta (1792-1866), przedstawiciela zdecydowanie przedsoborowej teologii moralnej. Kardynał relacjonując naukę Kościoła stwierdza, iż zarówno przyjęcie nieregularnych święceń jak i korzystanie z władzy święceń w stanie nieregularności stanowi grzech ciężki:
„Główne skutki nieprawidłowości (irregularitas) są: 1) Czyni niegodnym święceń kapłańskich, a nawet tonsury: kto sądząc się niegodnym miałby płochość przystępować do nich, grzeszyłby śmiertelnie. 2) Pozbawia władzy wykonywania święceń już pierwej otrzymanych: kapłan, dyakon, prosty kleryk, zostawszy niezdolnym, grzeszy spełniając obowiązki swojego stopnia, a grzech jego jest śmiertelny; chyba że się znajdzie w przypadku koniecznej potrzeby.”
Zastosowane tu określenie „konieczna potrzeba” oznacza zagrożenie życia wiernego, który nie mogąc zwrócić się do innego, regularnego kanonicznie, księdza, może w tak skrajnym przypadku przyjąć sakramenty (Ostatnie Namaszczenie, Spowiedź i Komunię) z rąk kapłana znajdującego się w stanie nieprawidłowości. Jedynie w takiej sytuacji ma zastosowanie zasada Ecclesia supplet (t.j. Kościół uzupełnia), o której będzie jeszcze mowa. Także spełnianie posług kapłańskich w stanie suspensy, jest, zdaniem kardynała Gousseta i nie tyko jego, grzechem śmiertelnym:
„Kto będąc w zawieszeniu (in suspensione) wykonywa uroczyście swoje obowiązki, obrządek święty, grzeszy śmiertelnie i ściąga na siebie niezdolność, chyba że się znajduje w konieczności ich wykonywania. Czyny jego wszakże są ważne, nawet w przedmiocie jurydykcyi, wtedy gdy jest tolerowany. Wcale co innego byłoby z czynami jurydykcyi, gdyby był imiennie ogłoszony: byłyby żadne, wyjąwszy przypadek niezbędnej konieczności, gdyby nie było innego księdza dla rozgrzeszenia umierającego.”
Suspensa nie jest tożsama z nieprawidłowością kanoniczną, gdyż ktoś będąc, jak np. ks. Natanek, regularnie wyświęcony, może w suspensę popaść. W długiej historii Kościoła bywało i tak, że ktoś znajdujący się faktycznie w stanie suspensy mógł nadal sprawować swoje czynności kapłańskie, także te podpadające pod przedmiot jurysdykcji jak spowiedź lub błogosławienie małżeństw. Możliwość ta istniała wówczas, jeśli suspensa tego kapłana nie została podana do wiadomości publicznej, a przez co on sam był de facto tolerowany. Natomiast w przypadku „imiennego ogłoszenia” czyjejś suspensy jego czyny podpadające pod przedmiot jurysdykcji stają się, z wyjątkiem niebezpieczeństwa śmierci, nieważne.
Jednak nie tylko sprawowanie czynności kapłańskich w stanie nieregularności lub suspensy jest grzechem śmiertelnym danego kapłana, grzechem śmiertelnym jest także korzystanie z posługi zasuspendowanego kapłana przez wiernych.
„Rada Stała, w oparciu o analizę sytuacji dotyczącej działalności suspendowanego ks. Piotra Natanka, stanowczo przestrzega katolików przed gromadzeniem się wokół jego osoby i popieraniem głoszonych przez niego idei. […] Rada zwraca uwagę, że Msze św. sprawowane przez suspendowanego kapłana są niegodziwe i świętokradzkie, a udzielane rozgrzeszenia – nieważne.
[…] Osoby współpracujące z suspendowanym ks. Piotrem Natankiem przyczyniają się do rozłamu wspólnoty wierzących. Współdziałając w niszczeniu jedności Kościoła, popełniają grzech, z którego mają obowiązek oczyścić się w sakramencie pokuty. Warunkiem natomiast otrzymania rozgrzeszenia jest odstąpienie od wspierania rozłamu w Kościele i gotowość naprawienia wyrządzonego zła.”
Ponieważ zgodnie z nauką katolicką konieczność spowiedzi zachodzi jedynie przy grzechu ciężkim (KKK 1446), nie lekkim, dlatego przyjąć należy, iż także dzisiaj korzystanie z posługi duszpasterskiej zasuspendowanych księży jest grzechem śmiertelnym. Ponieważ do popełnienia grzechu ciężkiego konieczna jest świadomość i dobrowolność (KKK 1857, 1859, 1860), toteż osoba korzystająca z takiej posługi musi przynajmniej ogólnie wiedzieć (1) czym suspensa jest, (2) dlaczego jest zabroniona oraz (3) być poinformowana o samym fakcie suspensy danego księdza. W związku z tym każda decyzja o suspensie podawana jest przez kompetentną władzę kościelną do wiadomości publicznej.
W świetle przedstawionej powyżej nauki stwierdzić trzeba, iż kapłani Bractwa popełniają, o ile czynią to świadomie i dobrowolnie, trzykrotny grzech ciężki:
Chociaż powyższe argumenty kanoniczno-moralne są w Bractwie znane, to jednak, nie ukrywając własnego statusu braku statusu, FSSPX argumentuje kryzysem Kościoła, a całość jego argumentacji sprowadzić można do następującego twierdzenia: „Jesteśmy świadomi, że sytuacja kanoniczna jest na piśmie taka a nie inna, ale na skutek niesprawiedliwej decyzji i kryzysu Kościoła nie akceptujemy ich i dlatego nie mogą się one do nas odnosić.”
Niestety zarówno w prawie karnym jak i kanonicznym akceptacja przepisu prawnego przez jednostkę nie odgrywa przy kwalifikacji karnej żadnej roli. W prawie kanonicznym, podobnie jak w innych systemach prawnych, obowiązuje zasada ignorantia iuris nocet(nieznajomość prawa szkodzi), wedle której ten, kto dopuszcza się jakiegoś zakazanego czynu podlega karze nawet wtedy, gdy jest tej karalności nieświadomy. Podobnie stanowi kanon 1045 (CIC 1983) lub kanon 988 (CIC 1917) stwierdzając, iż „nieznajomość (ignorantia) nieprawidłowości oraz przeszkód nie uwalnia od nich.” Oznacza to, że nawet ci członkowie Bractwa, którzy o swojej nieregularności nie wiedzą (jeśli tacy istnieją) mimo wszystko jej podlegają.
Natomiast z punktu widzenia teologii moralnej świadomość lub nieświadomość przy kwalifikacji moralnej czynu odgrywa olbrzymią rolę. Chodzi jednak o świadomość faktu, nie o jego akceptację: Czy wiem, że trwanie w nieregularności i suspensie jest grzechem? Nie liczy się to, czy ja ten stan rzeczy akceptuję. Liczy się natomiast to, czy ja, posiadając tę świadomość, dobrowolnie moim czynem przeciwko zakazowi trwania w nieregularności i suspensie występuję. Podobnie w przypadku małżonków liczy się świadomość grzeszności cudzołóstwa, nie zaś fakt, czy ktoś teoretycznie wie, że cudzołóstwo jest grzechem, ale przesłanki tej konkretnie w swoim przypadku nie akceptuje. Co prawda mało kto grzeszność cudzołóstwa jako taką kwestionuje, to jednak osoby cudzołożące kwestionują zwykle to, iż ta konkretna forma cudzołóstwa (na wakacjach, zagranicą, na konferencji, bo żona bywa trudna, bo tyle kobiet jest nieszczęśliwych etc.) pod kwalifikację cudzołóstwa podpada. A ponieważ tak naprawdę, ich zdaniem, nie podpada, dlatego też grzechem nie jest. Stosując ten przykład do sytuacji Bractwa rzec trzeba, iż FSSPX wie, iż trwanie w nieposłuszeństwie jest grzechem, ale ponieważ odnosi się ono do posoborowej hierarchii to tak naprawdę grzechem nie jest.
O ile korzystanie z posługi duszpasterskiej zasuspendowanych, aczkolwiek normalnie wyświęconych, księży jest grzechem śmiertelnym, to założyć trzeba, iż grzeszność ta pogłębia się w przypadku księży wyświęconych i trwających w trwałym stanie nieregularności. Dlatego też przyjąć należy, iż (1) świadome i (2) dobrowolne korzystanie z posługi duszpasterskiej Bractwa stanowi również grzech śmiertelny. Zachodzi on wówczas, gdy wierny jest (1) świadomy tego, że grzeszy, a mianowicie wtedy, jeśli zdaje on sobie w pełni sprawę z ciężaru gatunkowego, który niesie z sobą nieregularność i suspensa od strony kanonicznej oraz ich konsekwencje od strony moralnej. Oprócz świadomości grzech śmiertelny cechuje także dobrowolność, która zachodzi wtedy, gdy wierny dobrowolnie wybiera Mszę Trydencką w Bractwie, chociaż mógłby uczestniczyć w niej w regularnym kanonicznie Kościele. Zważając na fakt, iż wieloletni wierni FSSPX, na skutek przemilczania lub niewłaściwego przedstawiania tych kwestii w Bractwie, raczej pełnej świadomości moralnej odnośnie wyżej wymienionych kwestii nie mają, dlatego przyjąć trzeba, iż w ich przypadku grzech śmiertelny nie zachodzi. Zachodzi natomiast grzech lekki, co sugerują ostatnie wypowiedzi KomisjiEcclesia Dei. Analogicznie ma się sprawa z dobrowolnością uczestnictwa w posługach Bractwa. Zważywszy na fakt, iż w wielu krajach świata postanowienia Summorum Pontificum nie są realizowane, a msze posoborowe cechują nadużycia i skandale liturgiczne, toteż założyć trzeba, iż wierny pragnący obcować z Mszą Wszechczasów, do której przynajmniej od Summorum Pontificum ma prawo, a w której uczestniczyć gdzie indziej nie może, uczestnicząc we mszy w Bractwie nie grzeszy ciężko, chociaż powiedzieć nie można, iż nie grzeszy on wcale. Dlaczego zatem grzeszy w ogóle? Ponieważ korzystając z posługi nieregularnie wyświęconych i zasuspendowanych księży przyczynia się do rozbicia widzialnego Kościoła, a opuszczając struktury posłuszeństwa otwiera się na działania złego. W ostatnim czasie dwóch biskupów jeden argentyński, jeden włoski ekskomunikowało de facto tych wiernych swoich diecezji, którzy uczęszczają do kaplic Bractwa.
Życie w długotrwałym grzechu, a szczególnie w grzechu ciężkim, bardzo zdecydowanie przyczynia się zarówno do osłabienia postrzegania prawdy Bożej jak i do osłabienia woli. Dlatego z reguły jeden grzech rodzi następny. Teologia mówi o „zaślepieniu umysłu” (caecitas mentis), które, zdaniem św. Tomasza z Akwinu (Summ. Theol. IIª-IIae q. 15 a. 1), ma miejsce nie tylko w odniesieniu do nadprzyrodzonych prawd Bożych, lecz także w odniesieniu do poznania naturalnego. Pismo Święte mówi: „Własna złość ich zaślepiła” (Mdr 2,21), a mówiąc bardziej kolokwialnie: „Człowiek żyjący w grzechu głupieje”. Dzieje się tak dlatego, ponieważ odpadłszy od Boga przechodzi on pod wpływ diabła, który ukazuje mu jedynie ten wycinek rzeczywistości, który chce mu pokazać, oczywiście na szkodę człowieka. Czasami zastanawiamy się, dlaczego ktoś działa tak nieracjonalnie i na własną szkodę. Właśnie dlatego.
Słuchając wypowiedzi i kazań Bractwa, czytając jego publikacje oraz spotykając się z poglądami jego wiernych odnieść można wrażenie, iż FSSPX stanowi „szczepionkę na bolączki chorego Kościoła”, a czyni to dlatego, ponieważ charakteryzuje się wysoką integralnością moralną i świętością. Jeśli niezbadaną wolą Bożą byłoby rzeczywiście dokonanie odnowy Kościoła za pomocą Bractwa znajdującego się poza kanonicznymi strukturami Kościoła, to w takim wypadku Bractwo musiałaby charakteryzować ta sama strukturalna świętość jaka cechowała wszystkich odnowicieli Kościoła, np. opactwo w Cluny – remedium na kryzys X wieku, pierwotny zakon franciszkański i dominikański – remedium na kryzys XIII wieku, pierwszych jezuitów, karmelitów– remedium na kryzys XVI wieku etc. Oprócz tego, że wszystkie te zakony znajdowały się w łączności z Kościołem hierarchicznym to odznaczały się one również wysokim stopniem świętości, który stwierdzał każdy, kto się z nimi zetknął, a która przyczyniała się do ich dalszego rozwoju.
W dotychczasowej historii Kościoła żadna wspólnota znajdująca się w nieregularności i suspensie nie przyczyniła się do odnowy Kościoła, a co najwyżej przyczyniła się do swojego własnego rozwoju. Zważywszy jednak na 40 lat działalności, rozwój Bractwa nie jest aż tak imponujący. Według swoich własnych danych z lipca 2014 FSSPX liczy ca. 600 000 wiernych (w grudniu 2012 było ich jeszcze 650 000) w 65 krajach oraz posiada 589 księży. Jest to rozmiar międzynarodowego zakonu średniej wielkości, ale zważając na miliard dwieście czternaście milionów katolików i 413.418 księży, wedle ostatnich danych z 2011 roku, nie jest to liczba aż tak imponująca. Jeśli wierni Bractwa stanowią jedynie 0,05% czyli pół promila wszystkich wiernych Kościoła to albo blask prawdy i katolicyzmu przez Bractwo proponowany nie ma aż takiej siły przyciągania, albo też zrządzeniem Boskiej Opatrzności do większego rozmnożenia nie doszło.
W świetle udokumentowanych poglądów Bractwa Komisja Ecclesia Dei może rzeczywiście mówić o jego „mentalności schizmatyckiej”.
Niestety FSSPX nie mówi swoim wiernym całej prawdy, iż:
1. sakramenty Bractwa są co najwyżej ważne, lecz niegodziwe;
2. niektóre sakramenty są nieważne;
3. Bractwo trwa w nieregularności kanonicznej, która jest stanem grzesznym;
4. kapłani Bractwa trwają w suspensie, która jest stanem grzesznym;
5. wierni korzystając w posługi Bractwa w bardziej rygorystycznym ujęciu grzeszą, a na pewno oddalają się od regularnego kanonicznie Kościoła i rzeczywiście popadają w „schizmatycką mentalność”.
Grzechy ekonomiczne Bractwa, które na podstawie internetu oraz naszych własnych źródeł można dobrze udokumentować, polegają na użytkowaniu spadków, stanowiących lwią część dochodów Bractwa, często niezgodnie z wolą testatorów oraz na prowadzeniu wysoce ryzykownej, by nie rzec „awanturniczej” polityki finansowej. Odsyłając zainteresowanych do różnych publikacji na ten temat stwierdzić można, że są to działania na granicy legalności utrzymujące się, jak na razie, w obrębie prawa. Jednak jeśli tego rodzaju machinacje dotarły do opinii publicznej, to domniemywać można, iż doniesienia te stanowią wierzchołek góry lodowej, pod którą kryją się jeszcze inne, poważniejsze sprawy, które prędzej czy później wypłyną na powierzchnię. Oczywiście Bractwo może dysponować swoimi finansami jak tylko uważa za stosowne, jednak uprawianie „żonglerki finansowej” nigdy nie świadczy dobrze o rozeznaniu duchowym i o zdrowym rozsądku przełożonych. Jak dowodzi bowiem bliższa i dalsza historia Kościoła postępowanie tego rodzaju doprowadziło niejednokrotnie całe diecezje, zgromadzenia lub prowincje do bankructwa. Jak potwierdzają to liczne przykłady duchowemu zaślepieniu umysłu (caecitas mentis) towarzyszy zwykle megalomania lub gigantomania objawiająca się budowaniem sobie pomników za życia. Projekt budowy nowego seminarium Bractwa w USA za szacowane 40 milionów dolarów, (o którym informacje zniknęły ostatnio z oficjalnych portali Bractwa) każe wielu członkom i zwolennikom FSSPX postawić pytanie, czy budowa nowego seminarium w Virginii przypominającego wielkością i rozmachem największe twierdze Średniowiecza, a zwanego przez złośliwych „katolickim Disneylandem”, jest rzeczywiście konieczna, zważywszy na fakt, iż stare seminarium w Winona ewentualnie wymagało dobudowy jednego skrzydła. Powstaje również pytanie o źródła finansowania tego przedsięwzięcia, skoro w ostatnich latach Bractwo opuściło prawie 10 % jego księży odchodzących wraz z grupą finansujących ich wiernych. Część z nich zasiliła szeregi sedewakantystów, inni tworzą wokół bp. Williamsona Neo-Bractwo, a część znajduje się poza jakąkolwiek strukturą kanoniczną lub niekanoniczną. Zważając na fakt rozłamu Bractwa, który, w miarę zbliżania się do Rzymu, z pewnością będzie się pogłębiać, jak i na minimalny napływ nowych członków, należy przypuszczać, iż rozłożenie obciążenia finansowego na malejącą grupę wiernych stanowić będzie coraz większy problem, chyba że FSSPX uda się pozyskać nowych, zamożnych sponsorów. Natomiast w przypadku regulacji kanonicznej i rekoncyliacji z Rzymem budowa własnego super-seminarium konieczna nie będzie, gdyż Bractwo z pewnością będzie mogło przejąć lub odkupić jedno z licznych pusto stojących seminariów w USA lub w innych krajach.
![](https://seedus6826.gloriatv.net/storage1/94uckm200yes5601k0t52m8q5z20ttkazslq8d4.webp?scale=on&secure=LCUtUH5eaNpAhPAPMH5Jng&expires=1720967032)
Konsekwencje duchowe nieregularności kanonicznej
Życie w długotrwałym grzechu osłabia nie tylko zdolności intelektualne i moralne, ale także duchowe. Tak jak przy braku higieny, właściwego odżywiania, ruchu i wypoczynku dochodzi do choroby ciała, tak też trwanie w grzechu, który zawsze prowadzi do zdziwaczałej duchowości i vice versa, prowadzi do chorób duszy.
DO FSSPX NIE CHODZIĆ
Wobec przedstawionych powyżej faktów, nauk i wniosków możemy jedynie zdecydowanie odradzać od chodzenia na msze św. do Bractwa oraz od korzystania z ich posług duszpasterskich. Katolicy, którzy się do tych przestróg nie stosują, narażają się na skrupuły, wątpliwości i inne konflikty sumień, których nieuczęszczając tam, gdzie nie ma pełnej jedności z hierarchicznym Kościołem, można łatwo uniknąć. Powstawanie lub pogłębianie się „mentalności schizmatyckiej”, nawet bez formalnej schizmy, jest niestety faktem u zwolenników FSSPX faktem, o czym osobiście mogliśmy się przekonać.
........Chociaż modlimy się o rekoncyliację odnowionego i oczyszczonego Bractwa z Kościołem oraz rozumiemy walkę wszystkich o Mszę Wszechczasów jak i o prezentację nieskróconej prawdy religii katolickiej, to ostrzegamy wszystkich przed drogą na skróty, która zawsze okazuje się dużo dłuższa. Zalecamy do chodzenia na Mszę Trydencką do wspólnot Ecclesia Dei lub do tych celebrowanych za zgodą ordynariuszy miejsca czyli biskupów. Jesteśmy przekonani, że Msza Wszechczasów, będąca przez prawie dwa tysiące lat, do roku 1970 oficjalną liturgią Kościoła, powróciwszy do niego, nawet jako Forma Nadzwyczajna, przyczyni się do przejrzenia duchowego wielu oraz do ich uświęcenia. Ponieważ nie ma uświęcenia poza świętością, dlatego od Mszy Trydenckich w Bractwie św. Piusa X odradzamy.