V.R.S.
241,6 tys.

Kontekst gietrzwałdzki - historia i objawienia

„Teraz przed końcem świata szatan obchodzi ziemię jak zgłodniały pies, aby pożreć ludzi.”

Rok 1877 to okres nasilenia wielkiej wojny Kościoła z „Synagogą Szatana", jak nazwał masonerię i inne tajne, antychrześcijańskie stowarzyszenia w roku 1873, w encyklice Etsi multa Ojciec Święty Pius IX. Przypominjmy że dwa lata wcześniej, 6 sierpnia 1875 roku zamordowano prezydenta Ekwadoru Garcię Moreno, który postanowił położyć tamę zalewowi masońskiemu w Ameryce Łacińskiej. W samym roku 1877, jak pisze Biskup Józef Pelczar w swojej biografii Piusa IX: w Kolumbii mistrz tamtejszego Wielkiego Wschodu Mosquera został przewodniczącym senatu a do parlamentu wniesiono projekt wygnania z kraju biskupów i innych duchownych. We wspomnianym Ekwadorze, w grudniu 1876 roku doszedł do władzy stronnik masonerii generał Ventimilla, zaś w Wielki Piątek, 30 marca roku 1877 otruto Ks. Arcybiskupa Quito Józefa Ignacego Checę, który zaprotestował przeciw próbom masońskiego rządu zamknięcia ust tamtejszym biskupom. Jego kielich mszalny wysmarowano strychniną. Morderców nie ukarano. Wikariusz diecezji ks. Arsenio Andrade obłożył stolicę kraju interdyktem. Rankiem 26 czerwca 1877 roku, dzień przed rozpoczęciem objawień w Gietrzwałdzie, zatrzęsła się ziemia w Ekwadorze, zaś wulkan Cotopaxi wybuchnął gwałtowną erupcją. Obłoki gazów i pyłu oraz strumienie lawy i lawiny błotne niszczyły wioski i miasteczka. Samo Quito, choć nie zniszczone, zostało pogrążone w egipskich ciemnościach i pokryte pyłem wulkanicznym. W wyniku erupcji zginęło co najmniej tysiąc osób. Kataklizm uznano za karę Bożą. 12 kwietnia 1877 roku w Paragwaju zamordowano prezydenta Jana Baptystę Gill. W Brazylii loże masońskie opanowywały bractwa świeckich katolików, a nawet niektóre kościoły. W roku 1877 doszło do skandalicznej sytuacji w Para, dokąd powrócił uprzednio skazany na więzienie Biskup Antoni Macedo Costa. Masoni zajęli kościół Najświętszej Marii Panny, zaś na sąsiednim placu odprawiali podczas głównego odpustu gorszące widowiska. Biskup kazał kościół zamknąć, ale, jak pisze Biskup Pelczar, „masoni wybili drzwi, pozapalali świece na ołtarzach i bez księdza odśpiewali litanię, po czym ohydne orgie trwały do północy”.

We Włoszech, po zbrojnym zajęciu Rzymu podczas Soboru Watykańskiego, masoneria przystąpiła do ofensywy m.in. w szkolnictwie, podejmując działania celem usunięcia ze szkół religii (w roku 1877 zlikwidowano posadę katechety – „dyrektora duchownego” w szkołach) oraz sekularyzacji rzymskich uczelni. W Rzymie otwarto „świątynię masońską”, a roku 1877 odbył się tam zjazd masonerii włoskiej. Wspierano też powstawanie w Wiecznym Mieście zborów protestanckich. W roku 1874 w Palermo zaczął ukazywać się periofyk Discepoli di satana (tj. Uczniowie szatana). W roku 1877, w Turynie powstała loża Propaganda massonica, późniejsza Propaganda Due. Szczególna nienawiść była skierowana przeciw Najświętszej Marii Pannie. 8 grudnia roku 1870, w święto Niepokalanego Poczęcia na wychodzących z bazyliki św. Piotra napadł uzbrojony motłoch, raniąc kilka osób. W roku 1874 z Koloseum usunięto krzyż i stację Męki Pańskiej. Utrudniano kult w kościołach, np. zlecając roboty drogowe w dzień Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny przed bazyliką Santa Maria Maggiore, w roku 1876 zakazano procesji i uroczystych oznak noszonego chorym Wiatyku. Jednocześnie, organizowano świeckie uroczystości i procesje, jak np. po śmierci Giuseppe Mazziniego w marcu roku 1872, czy podczas powitania Garibaldiego w Rzymie, w styczniu roku 1875. 29 maja 1876 roku, w 700-lecie zwycięstwa pod Legnano nad Fryderykiem Barbarossą, Pius IX tak przemawiał o zagrożeniach czasów:

„Powstała tedy sekta, czarna z imienia (Carbonari), lecz czarniejsza z czynów; rozpowszechniła ona się w tym pięknym kraju, wciskając się z wolna w wiele miejsc. Później ukazała się inna, która chciała nazywać się młodą , lecz która w istocie była starą w złości i nieprawości. Z tymi dwoma połączyły się jeszcze inne, aż wszystkie zlały swe mętne i błotniste strumienie w obszerne bagno masonerii. Z tego bagna wychodzą dziś zaraźliwe wyziewy, które się rozchodzą na wszystkie strony świata (…) Rewolucja jednak pożera swoich synów, a pierwszą próbą dzikiego jej charakteru było skierowanie jej wściekłości przeciw temu, co przez próżność lub ambicję stanął na czele wielkiego przewrotu. Jesteśmy tu widzami tego opłakanego’ tryumfu, nie tylko widzami, lecz ofiarami twardych jego następstw. Widzimy teraz coraz jaśniej obłudę owego Hosanna, poprzedzającego tyranię, grabieże, niesprawiedliwości, jakimi ugodziła w Kościół i jego prawa. (…)

Wszyscy przywleczeni zostaną przed Krzyż tryumfujący, że stawią się wszyscy, chcąc lub nie chcąc, pełni trwogi i przerażenia, wobec tego znaku chwały. Krzyż będzie ich potępieniem, i krzyż będzie naszym wzmocnieniem i radością. Równie pewnym jest, ze Bóg postanowił zbawić Kościół i przywrócić mu pokój na tej nawet ziemi i to przez moc krzyża. Pod tym znakiem nie przestawajcie, najdrożsi synowie, walczyć i potykać się za sprawiedliwość; jeżeli on dla nas służy za sztandar walki, będzie on także chorągwią zwycięstwa. A kiedy mówię, że nie należy zaprzestawać walki pod tym szlachetnym sztandarem, chcę przez to jasno dać poznać, że nie może być walki bez boju, bez znużenia, bez oporu. Lecz z krzyżem przed oczyma możemy walce przeciwstawić stanowczość, znużeniu wytrwałość, uciskowi męstwo, a we wszystkich twardych okolicznościach cierpliwość. Słowem, stanie się, że krzyżem Kościół odniesie zwycięstwo. In hoc signo vinces. Ten rozkaz Opatrzności, tak jasny dla nas, jest dla nieprzyjaciół naszych ciemnością, a często przedmiotem szyderstw i żartów. Lecz umiejmy się wznieść ponad to wszystko, aby się wzmocnić w wierze i czynić dobrze.

Niechaj nieprzyjaciele Kościoła będą przedmiotem naszej miłości i naszych ustawicznych modłów; lecz modląc się za nimi, potępiajmy ich błędy i fałszywe zasady. Odwracajmy się od ich stowarzyszeń sekciarskich, więcej niż ze wstrętem i oburzeniem, i radźmy młodzieży, aby ich unikała, jak jadowitej żmii. Ich usiłowaniom w złem umiejmy przeciwstawić usiłowania nasze w dobrem. Chcą oni nauki, utworzonej wychowaniem antykatolickim, czyńmy wszystko, co jest w naszej mocy, aby pomnożyć nauczycieli zdrowych doktryn. Ludzie ci chcą samowoli, a my walczmy (powiedzmy to głośno), walczmy za wolność, lecz za wolność, która idzie w parze ze sprawiedliwością. Oni chcą psuć, a my starajmy się leczyć. W szczególności misja, jaką spełnić winni dobrzy katolicy, jak wy, zależy na położeniu tamy strumieniowi nieprawości, który rozlewa i rozszerza co dzień więcej swoje wody. (…) Wreszcie zwróćmy się do Boga i prośmy Go, aby mocą Krzyża św. oswobodził nas od nieprzyjaciół naszych i rozprószył ich : „Per signum Crucis de immicis nostris liberet nos Dominus Deus nostet“. A ponieważ krzyż jest obecnie godłem walki, będzie on rękojmią zwycięstwa i tryumfu. In hoc signo vinces. (…)”


17 czerwca 1877 roku Pius IX na konsystorzu tak przemawiał do kardynałów: „rewolucjoniści są dwojakiego rodzaju: jedni z nich wymyślili i wykonali przewrót, drudzy zgodzili się nań, marząc o szczęściu, o postępie, i już nie wiem o jakim raju ziemskim, niezdolni zrozumieć, iż zbierali same głogi, ciernie i nędzę wszelką. (…)Żądają pokoju, żądają rozejmu, żądają, mamże powiedzieć, modus vivendi. Jestże możebnym modus vivendi [tymczasowe ułożenie stosunków bez rozwiązywania kwestii spornych, dosł. „sposób/praktyka życia” – przyp. wł.] z przeciwnikiem, który nieustannie dzierży w ręku m o d u s nocendi [„praktyka krzywdy” – przyp. wł.], m o d u s auferendi [dosł. „praktyka zaboru” – przyp. wł.], m o d u s destruendi [„praktyka niszczenia” – przyp. wł.], m o d u s occidendi [„praktyka zabijania – przyp. wł.]? Jest że to możebnym, aby spokojna cisza zawierała przymierze z burzą, kiedy ta huczy i szumi, wywracając, wyrywając, pustosząc wszystko, co napotka?“

We Francji, po ciosach zadanych przez wojska niemieckie i upadku masońskiego rządu „obrony narodowej” oraz zawierusze Paryskiej Komuny, podczas której, pod koniec maja 1871 roku, wymordowano arcybiskupa Paryża oraz wielu tamtejszych księży diecezjalnych i zakonników, wydawało się że przyjdzie opamiętanie – wówczas powstała bazylika Najświętszego Serca Jezusowego na wzgórzu Montmartre, której budowę uchwalono 24 lipca roku 1873, do Chartres i Paray de Monial ciągnęły pielgrzymki, zaś 2 lipca 1876 roku, w obecności ponad 30 biskupów, konsekrowano bazylikę w Lourdes. Jednakże rozwijał się socjalizm oraz bojówki masońskie do walki z „klerykalizmem”. W grudniu roku 1876 premierem został mason Jules Simon. I już w styczniu roku 1877 pojawiły się w parlamencie wnioski o ponowne wypędzenie jezuitów, zniesienie kapelanów katolickich w wojsku oraz inne kroki przeciw Kościołowi. Wkrótce, w tym samym roku, do władzy miał dojść zajadły wróg Kościoła Gambetta.

W Niemczech trwał Kulturkampf i próba podporządkowania Kościoła Państwu. Bismarck nosił się z zamiarem wydalenia niepokornych księży i biskupów, do których zaliczał się aresztowany w lutym roku 1874 arcybiskup Ledóchowski, ale również m.in. arcybiskup Kolonii Melchers, sufragan poznański Janiszewski, ordynariusz Trewiru Eberhard czy biskup Paderbornu Martin. Przejmowano kościoły i oddawano je wspieranym przez rząd „katolikom narodowym” – starokatolikom, nakazano usunięcie zakonów i kongregacji duchownych (w roku 1872 jezuitów, w roku 1875 – pozostałych zgromadzeń). W czerwcu 1875 roku zmieniono konstytucję, usuwając zapisy o wolności działania Kościoła. Naukę religii w szkołach oddawano księżom „patriotom” albo świeckim nauczycielom, jednocześnie zabraniano nauki religii poza szkołami. Jak pisał Bp Pelczar o roku 1876 w Niemczech „Kiedy duchowieństwo chciało poza szkołą i w godzinach nieszkolnych wykładać religię, wzbroniono mu tego i karano tak księży jak dzieci, snadź z tej wychodząc zasady, że w Prusach nauka religii jest monopolem rządowym.” Państwo przyznało sobie prawo do obsadzania stanowisk kościelnych, począwszy od szczebla parafialnego. Złożono z urzędu biskupów wrocławskiego, kolońskiego, muensterskiego i limburskiego oraz wygnano arcybiskupa Ledóchowskiego i biskupa Janiszewskiego, duchownych więziono też bądź skazywano na wysokie grzywny. Jak pisze Bp Pelczar „jednego tylko biskupa trewirskiego zasądzono na zapłacenie 91.350 marek (1876) (…)Do roku 1881 ubyło we wszystkich diecezjach 1770 kapłanów (od r. 1873), tak że 601 parafii było całkowicie, 584 na pół osieroconych i zdawało się, że wkrótce nie będzie w Prusach ni biskupa, ni kapłana, tym więcej, że i śmierć nie przerwała swego żniwa.” Przykłady działań władz niemieckich na Warmii opisuje J. Jasiński w: Polityczna i religijna rola ośrodka gietrzwałdzkiego w latach 1877-1914, wskazując że funkcje inspektorów szkolnych powierzane były luteranom – wprost luterańskim teologom: „W Barczewie inspektorem powiatowym został teolog ewangelicki Vigoraux, w Dobrym Mieście teolog Bartsch, w Braniewie teolog Tietz, w Lidzbarku – starokatolik Seemann. (…) W samym Olsztynie inspektorem był już wcześniej mianowany pastor Albert Sapatka.” W szkołach, w których większość uczniów stanowiły dzieci katolickie zatrudniano coraz więcej nauczycieli luterańskich, luteran stawiano też na czele szkół (np. we Fromborku czy Pieniężnie). Protesty rodziców brutalnie tłumiono. Również na Warmii dochodziło do więzienia duchownych, np. jedna trzecia parafii na Warmii południowej, gdzie znajduje się Gietrzwałd, została pozbawiona proboszczów. Kapłanów, np. ks. Walentego Winkla z Barczewka, pozbawiano możliwości publicznego odprawiania Mszy, głoszenia kazać czy udzielania sakramentaliów.

W roku 1877 Ks. Mieczysław Kardynał Ledóchowski, prześladowany przez rząd niemiecki przebywał w Rzymie. 26 maja 1877 roku został skazany zaocznie przez Prusaków na siedem miesięcy więzienia, przebywał zatem razem z „więźniem Watykanu” – Papieżem Piusem IX. 30 maja 1877 roku polska pielgrzymka z ziem zaboru pruskiego i austriackiego w liczbie prawie 600 pątników przybyła do Rzymu i 6 czerwca odprawiono dla nich Mszę Świętą w bazylice św. Piotra. Pius IX przemówił wówczas do Polaków m.in. tymi słowami (cyt. za Bp J. Pelczarem): „Znajdują się w waszym narodzie tacy, którzy by utrzymywali, że do tych trzech cnót dodać trzeba czwartą: siłę, siłę przeciwko sile, siłę przeciwko uciskowi. Nie, synowi moi, ja wam przypomnę przykład Namiestnika Chrystusowego, Piotra św., który chcąc bronić Pana swego mieczem, usłyszał od niego te słowa: mitte gladium tuum in vaginam. Nie siłą więc wam odpierać dzisiejsze prześladowanie, lecz siłą Kościoła, to jest, modlitwą i tymi środkami, które nakazuje roztropność. Jeżeli nawet modlitwa nie nawróci prześladowców, to stanie się na ich głowy węglem żarzącym. Ja więc w tym celu za was modlić się będę i błogosławię polskiej Koronie. (…) Otóż ja wam daję błogosławieństwo na dusze wasze i na ciało wasze, na mienie i prace wasze, na życie i na śmierć. I daję wam błogosławieństwo na to, by ustały te powody prześladowania, o których mi mówił wasz jenerał, to jest te, które są w was: własne grzechy wasze, i na przypomnienie prześladowcom, że jeżeli Bóg jest długo cierpliwym i miłosiernym, to przychodzi czas, w którym się staje nieubłaganym.”

Sytuację w Niemczech komentował już wcześniej, m.in. 13 maja roku 1875, dając za wzór prześladowanym katolikom XVII-wiecznego męczennika Moraw z rąk protestantów Jana Sarkandra, a w styczniu roku 1876, wspominając m.in. bunt Lutra i sprzeniewierzenie się Niemców Kościołowi wskutek kłamstwa, pychy i chciwości, tak napominał: „Pamiętajcie, że Kościół jest wodą, która, im więcej ciśniesz, tym wyżej się podnosi — plus pressa, plus surgit. Obejmijcie krzyż wasz z odwagą, pogardźcie pogróżkami waszych nieprzyjaciół i nie lękajcie się bronić praw Kościoła, a wtedy ujrzycie niebawem, że po dzielnej walce Bóg wam da zwycięstwo i ustanie chłosta, bo Bóg nie tylko jest sprawiedliwym, ale także Ojcem miłosierdzia. A teraz błogosławię was. Błogosławię was w imię Ojca wszechpotężnego, ażeby wam udzielił nieco z swej potęgi dla pozyskania wielu dusz Bogu. Błogosławię was w imię Syna odwiecznego, aby wam udzielił iskierkę ze swej mądrości. Błogosławię was w imię Ducha św., Ducha miłości, ażebyście zawsze byli zjednoczeni i nie naśladowali waszych nieprzyjaciół, którzy chcą, jak się zdaje, zbudować nowy Babel. Bóg przyjdzie i pomiesza ich języki. Przyjdzie On i pohańbi waszych nieprzyjaciół i nieprzyjaciół swojego Kościoła. (…)”

17 maja 1877 Papież tak mówił, odnosząc się najwyraźniej do Bismarcka ” Ten nowy Attyla myślał, że niszczy, że burzy, a tymczasem odbudował. Ten nowy Attyla, który pracował nad wykorzenieniem i poniżenia imienia Chrystusa Pana, odrodził was i umocnił w wierze. Wasi pasterze niezłomni przemówili, jak św. Bonifacy na zjeździe biskupów: „Nie jesteśmy psy milczące, walczymy w imię Pana naszego i umrzemy, jeżeli potrzeba światu świadectwa wiary ojców naszych. My bronimy praw Bożych Stolicy św., my gotowi jesteśmy na prześladowanie, na kary i wyroki, ale stałymi pozostaniemy w wypełnianiu naszych obowiązków”. I widzieliśmy własnymi oczyma biskupów złożonych z urzędu, uwięzionych, wygnańców, świeckich noszących kajdany, ludzi przywiązanych do wiary wydanych na prześladowanie i pośmiewisko potężnych tego świata. Ale Kościół, zbudowany na skale, nie boi się wstrząśnień, nie lęka się upadku. Skała czasami się zanieczyści i zaplami, ale burze i huragany, uderzające o nią bałwanami morskimi, wybielają ją i nowego dodają jej blasku. Skała jednak stoi nieporuszona, i niezachwiany, nieporuszony stoi na niej Kościół. Teraz właśnie, moi drodzy, pośród was to samo się stało, na moją i waszych pasterzy wielką pociechę, ku umocnieniu słabych i zbudowaniu całego świata.”

Trwającą w roku 1877 wojnę moskiewsko-turecką Pius IX tak 30 kwietnia skomentował, przyjmując pielgrzymów z Sabaudii (wszystkie cytaty za Bp J. Pelczarem: Pius IX i Jego Pontyfikat):

„W tych dniach, w chwili, kiedy to mówię, wielkie mocarstwo heretyckie wyprowadziło w pole liczne armie, uzbrojone w straszliwą artylerię, i oto w tym celu, aby ukarać inne mocarstwo niewierne, któremu zarzuca, że rządzi niesprawiedliwie i uciska bardzo swych poddanych, którzy należą do tej samej heretyckiej religii. Bój już się rozpoczął i nie wiem, które z tych dwóch mocarstw zwycięży. To wiem tylko, że na jednym z tych mocarstw, które się nazywa prawosławnym, a które jest schizmatyckim, ciąży straszliwa ręka sprawiedliwości Bożej, wskutek srogiego prześladowania katolików, które rozpoczęło się od tylu lat, a do tej chwili jeszcze nie zaprzestało.” Miał tu Pius IX oczywiście na myśli prześladowania tak katolików rytu rzymskiego, jak i unitów na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej.

Parafia w Gietrzwałdzie (niem. Dittrichswalde) liczyła wówczas około 2000 wiernych. Sama wioska była oddalona o ok. 4 kilometry od stacji Biesal na linii kolejowej Toruń – Iława – Olsztyn, oraz około 16 kilometrów od samego Olsztyna. Miejscowy proboszcz, ks. Weichsel tak o niej pisał: „Gietrzwałd ma obecnie 400 mieszkańców, wszyscy są katolikami oprócz rodziny żandarma i 2 mężczyzn, których rodziny są katolickie. Do parafii należy 8 wsi, mianowicie: Gietrzwałd, Woryty, Biesal, Nowy Młyn, Naglady, Penglity, Tomaryny i Łajsy. Z wyjątkiem właściciela majątku Łajsy, w innych wsiach mieszkają tylko katolicy. Żydów nie ma żadnych.” W gietrzwałdzkim kościele, murowanym, z drewnianą wieżą od strony Biesala, którego główny ołtarz konsekrował w roku 1589 Biskup Marcin Kromer, czczony był od stuleci obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, ukoronowany w roku 1717 papieskimi koronami przez Biskupa Szembeka. Kościół gietrzwałdzki miał za patronów świętych Apostołów Piotra i Pawła. Opis samego terenu kościoła z okresu tuż po objawieniach wygląda następująco: „Dokoła otacza kościół cmentarz niezwykle wielkich rozmiarów. Od wschodu graniczy z kilku sadami; z południowej zaś strony, gdzie chaty o górę się opierają! od zachodu, gdzie od drogi prowadzi ścieżka do świątyni, dość stromy tworzy spadek. W stronie północnej położona jest plebania, a przed nią mały ogródek do kwiatów. W tym właśnie ogródku w północnozachodnim kierunku, tuż przy cmentarzu i drodze, stoi wysoki klon. Drzewo to, którego wiek obliczają na jakie 200 lat, wypuściło 12 stóp ponad ziemią konar rozłożysty, który jednak, ponieważ groził zupełnym z czasem zasłonięciem okien probostwa, przed 6 laty ścięty został, tak że krótki tylko trzon z niego pozostał. Kilka stóp wyżej dzieli się klon na 2 potężne odnogi, których korony sięgały daleko ponad dach probostwa, a nawet i kościoła. Konar południowy grubszy, który jako jedyny główny konar pozostał, wysyła mniej więcej 10 stóp ponad wspomnianym trzonem ku południowi długą gałąź suchą. J to właśnie miejsce tymi dwoma gałęziami suchymi ograniczone zwróciło na się w ostatnich miesiącach uwagę tysięcy ludzi z daleka i z bliska, i dziś jeszcze zajmuje.” [Objawienia Matki Boskiej w Gietrzwałdzie dla ludu katolickiego podług urzędowych dokumentów spisane, Frauenburg 1877, za wyd. polskim – Brunsberga 1883, pisownię uwspółcześniono]

Ów klon miał zatem dwieście lat i pamiętał być może śluby króla Jana Kazimierza powierzające Królestwo Polskie opiece Najświętszej Marii Panny. Osobami widzącymi z Gietrzwałdu były przede wszystkim dwójka dzieci – córka młynarza z pobliskiego Nowego Młyna, 13-letnia Justyna Szafryńska, osierocona przez ojca 10 lat wcześniej oraz córka chłopa z oddalonych o około 2 kilometry na północny zachód Worytów – 12-letnia Barbara Samulowska. Oprócz nich w centrum wydarzeń gietrzwałdzkich znalazły się dwie niewiasty: 46-letnia wdowa Elżbieta Bilitewska z Woryt oraz 23-letnia Katarzyna Wieczorkówna z Gietrzwałdu, córka luteranina i katoliczki, której ojciec dwa lata wcześniej utopił się przy młynie, które jednakże następnie ustalono, udawały do roku 1879 objawienia Najświętszej Marii Panny i św. Józefa. Gietrzwałd stanowi też zatem ostrzeżenie przed fałszywymi objawieniami.

Gietrzwałd posiada również inną specyfikę – objawienia mają miejsce nie w ustronnym miejscu – na pastwisku, alpejskiej hali czy oddalonej od miasta grocie, lecz na terenie przykościelnym, co oznacza że już od początku, od pierwszej wizji przygotowującej się do Pierwszej Komunii Świętej – Justyny Szafryńskiej, w dniu 27 czerwca 1877 roku, wie o nich i jest przy nich 47-letni proboszcz, znający język polski Niemiec – ks. Augustyn Weichsel. Wizja ma miejsce tuż po tym jak w Gietrzwałdzkim kościele odzywa się dzwon na wieczorny Anioł Pański. Ksiądz Proboszcz podczas wizji, radzi dziecku odmówić Zdrowaś Mario, a gdy Justyna je odmawia przy pięknej Dziewicy nagle widzi zstępujące z nieba dzieciątko ze złotymi skrzydełkami, oddające Jej pokłon. Ksiądz Weichsel radzi dziewczynce przy nazajutrz przyszła ponownie pod kościół i odmówiła Różaniec.

Następnego dnia przypadała Wigilia uroczystości Świętych Apostołów Piotra i Pawła oraz parafialnego odpustu, gdy Kościół czyta podczas Mszy scenę z Ewangelii według świętego Jana – trzykrotne pytanie Chrystusa skierowane do Piotra nad Jeziorem Tyberiadzkim: Szymonie, czy mnie miłujesz? – mające zmazać trzykrotne zaparcie się Piotra w Wielki Piątek. Powyższy rozkład wydarzeń jest kolejną cechą charakterystyczną gietrzwałdzkiego objawienia. Rozpoczyna się ono przy kościele, tuż przed jednym z dwóch odpustów parafialnych w roku – co sprawia że mogą się o nim dowiedzieć ludzie nie tylko z Gietrzwałdu i okolic, ale i przybywający na odpust pątnicy z innych, warmińskich parafii. 28 czerwca Justyna z grupą dzieci przybyła pod kościół i rozpoczęła odmawianie piętnastu tajemnic Różańca. I znów – wizja rozpoczęła się przy dzwonieniu na Anioł Pański oraz odmawianiu Różańca. Tym razem tronującej pięknej Pani w asyście aniołów towarzyszyło Dzieciątko z królewskim jabłkiem zwieńczonym krzyżem. Nad głową Dziewicy dwaj aniołowie umieścili koronę, zaś kolejny podał Jej różdżkę Aronową ze ślicznym złotym kwiatem na końcu. Na koniec z nieba spłynął krzyż bez postaci Chrystusa i zawisł na jasnych obłokach. Po odmówieniu całości Różańca wizja zniknęła.

29 czerwca, w piątek po uroczystościach odpustowych, ponownie podczas wieczornego dzwonienia na Anioł Pański powtarza się podczas Różańca dzieci wizja z Wigilii Dnia Świętych Apostołów. Ks. Weichsel zdumiony wydarzeniami powiedział Justynie by, jeśli widzenie się powtórzy, zapytała się czego żąda. Okazało się również że piękną Panią widzi również rok młodsza od Justyny Barbara Samulowska, jednak ks. proboszcz powątpiewał czy nie powtarza po Justynie zasłyszanych wizji. W sobotę, 30 czerwca Justyna ujrzała tym razem samą piękną Panią i zadała jej, oczywiście po polsku, pytanie, o które prosił ją ks. Proboszcz. Padła odpowiedź, również w języku polskim: „abyście codziennie odmawiali Różaniec.”

W dzień następny wypadała niedziela, ustanowione przez Piusa IX święto Najdroższej Krwi Chrystusowej, dzień Pierwszej Komunii Świętej Justyny i jej koleżanek. Wieczorem, podczas modlitwy pod klonem Justyna odważyła się zadać pytanie kim jest Pani. Usłyszała odpowiedź: „Jam jest Najświętsza Maria Panna, Niepokalanie Poczęta.” W dzień kolejny, poniedziałek 2 lipca 1877 roku, przypadał dzień Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny, święto związane z hymnem pochwalno-dziękczynnym Magnificat. Barbara Samulowska oznajmiła swojej matce że widziała Najświętszą Pannę w swej izdebce, przy swoim łóżku. Matka poleciła jej zdać relację ks. Weichslowi, który zarządził oddzielenie obu dziewczynek tak aby odmawiały oddzielnie Różaniec a następnie osobno relacjonowały mu przebieg wizji.

3 lipca, we wspomnienie św. Ireneusza z Lyonu, piękna Pani, która określiła się jako Najświętsza Maria Panna na pytanie dzieci odpowiedziała że pozostanie w Gietrzwałdzie jeszcze dwa miesiące. Ponieważ na miejscu objawień zaczęli pojawiać się chorzy, prosząc o uzdrowienie dzieci pytały czy zostaną uleczeni i co mają czynić by tak się stało. Padła odpowiedź by odmawiali Różaniec. W kolejnych dniach dzieci, pytając się o to czego jeszcze piękna Pani żąda usłyszały że na miejscu objawień ma zostać postawiony murowany krzyż i figura Niepokalanej, a u jej stóp kładzione płótno w celu uzdrowienia chorych. Tymczasem, na wieść o objawieniach napływało coraz więcej pątników, nie tylko z Warmii i Prus, ale również Wielkopolski i zaboru moskiewskiego. Gromadnie odmawiano Różaniec – pod koniec lipca już trzykrotnie, po każdym dzwonieniu na Anioł Pański. Ks. Wiechsel uporządkował również sposób modlitwy, co zakończyło chaos wywołany napływaniem coraz większej liczby przyjeżdżających osób. 23 lipca dzieci zapytały czy Papież doczeka się jeszcze triumfu Kościoła i otrzymały odpowiedź twierdzącą.

25 lipca, w dzień św. Jakuba Apostoła, ks. Weichsel, przepytując dzieci wychwycił różnicę między ich relacjami i w konsekwencji, podejrzewając zmowę między nimi, zabronił dalszych modlitw. Jednakże na prośby parafian, którzy zaoferowali się starannie pilnować dzieci by wykluczyć możliwość wszelkiego uzgadniania między nimi treści wizji, zmienił zdanie. 27 lipca Barbara Samulowska usłyszała że „dobrze jest, jeśli do klasztoru idzie tyle osób, ile może.” 28 lipca rozmowa dzieci schodzi na kwestie krzywoprzysięstwa. Dostają odpowiedź że krzywoprzysięzca działa z namowy złego ducha i nie jest godzien by dostać się do nieba. Dzieci pytają dlaczego wielu ludzi składa fałszywą przysięgę. Pada przejmująca odpowiedź: „Szatan chodzi teraz przed końcem świata, jak pies zgłodniały, aby pożerać dusze”. 1 sierpnia Barbara Samulowska zapytała czy parafie, których pozbawiono kapłanów, otrzymają ich, na co otrzymała odpowiedź: „jeśli ludzie gorliwie będą się modlić.” Analogiczna odpowiedź padła 5 sierpnia na pytanie czy znów zostanie otwarty klasztor w Łąkach.

7 sierpnia ukończono żądaną przez Piękną Panią Bożą Mękę. 10 sierpnia, gdy w dzień świętego Wawrzyńca, Justyna po porannym Różańcu wracała do domu gospodarza, który ją pod pieczę przyjął, zatrzymała się w domu szwaczki Katarzyny Hennig, gdzie Justyna, a dzień później Justyna i Barbara miały dziwne widzenia oraz polecenia by odtąd mimo zakazów tam właśnie chodziły. Proboszcz zakazał im jednak tam zachodzić, a kolejne widzenie na terenie przykościelnym potwierdziło że mają się go słuchać. 11 sierpnia dzieci otrzymały odpowiedź twierdzącą na pytanie czy Kościół w Polsce zostanie oswobodzony. 13 sierpnia na pytanie o zdrowie Buchholza z Ornety i jego żony dzieci otrzymały odpowiedź piętnującą pijaństwo. 14 sierpnia, na pytanie Barbary Samulowskiej o nawrócenie pewnego luteranina, padła odpowiedź: „On powinien tu przyjść i nauczyć się modlić na Różańcu.” 3 września na podobne pytanie – co czynić by nawróciła się luteranka – odpowiedziano: „trzeba dać na Mszę Świętą” W wizjach padały zapowiedzi kary nie tylko dla krzywoprzysięzców, ale i pijaków, i zepsutych dziewcząt, oraz osób, które nie chciały „modlić się do klonu”. Zapowiadano także prześladowania księży.

16 i 17 sierpnia dzieci otrzymały przekaz że widzenie w domu szwaczki pochodziło od złego ducha. Tego ostatniego dnia, podczas wizji na terenie cmentarza, dla pewności pokropiono klon święconą wodą, lecz widzenie stało się jeszcze wyraźniejsze. W ten sam dzień dzieci zapytały czym można lud odstraszyć od złego. „Modlitwą” – padła odpowiedź. 20 sierpnia Justyna Szafryńska, pytając o odmawianie Różańca przed Mszą Św., uzyskała odpowiedź „Najpierw wysłuchać Mszę Św., a potem odmówić różaniec, ponieważ tamta jest ważniejsza od tego”. 7 września na pytanie o to jak mają zachowywać się kapłani dzieci otrzymały odpowiedź: „Kapłani powinni gorliwie modlić się do Najświętszej Panny, wtedy Ona zawsze będzie przy nich.”

18 sierpnia biskup warmiński Filip Krementz wyznaczył komisję, która miała zbadać wydarzenia gietrzwałdzkie. 31 sierpnia dwaj wyznaczeni księża sporządzili raport, w którym pisali m.in. o dziewczynkach „Na stawiane im pytania odpowiadają wprawdzie cokolwiek bojaźliwie, szczególniej, gdy po raz pierwszy kogoś ujrzą, ale jednak bez wahania się i stanowczo, tak iż już z tego wnosić można, iż to, o czym mówią, rzeczywiście miały przed oczyma. Nad objawieniami, które miewają, nie zastanawiają się, lecz biorą je po prostu tak, jak się im podają. Podczas ekstazy oko ich nieruchomie ku objawieniu jest zwrócone; różne doświadczenia czynione za pomocą ściskania rąk, zasłaniania oczu, kłucia igłą, nie wywoływały żadnego na nich wrażenia. Zresztą twarz i postawa ich wcale się nie zmieniają. (…) Wszystko to razem wzięte każe wnosić, że dzieci nie chcą oszukiwać, że ich zeznania w ogóle są prawdziwe, a zapominanie zadanych im pytań, niektóre różnice w odpowiedziach, które miały otrzymać, na karb słabego ich pojęcia i słabych zdolności policzyć należy. Zdanie, jakoby skądinąd namawiane były, jakoby się między sobą co do odpowiedzi porozumiewały lub odpowiedzi same sobie wymyślały, nie ma najmniejszej podstawy. (…)Co się tyczy słów, które widzące osoby od Matki Boskiej słyszeć miały, to przede wszystkim i w ogóle godnym jest uwagi, że rzekome objawienie w dawanych odpowiedziach zawsze zaleca pewne ćwiczenia pobożne, poprawę życia i wzywa do bojaźni Bożej. (…) Żąda, ażeby ludzie co dzień odmawiali Różaniec. Chorym, którzy wiele pytań stawiają, w ogóle zachwala i nakazuje modlitwę, tylko kilka razy z dodatkiem, ażeby używali pobłogosławionej wody i płótna, i aby wódki nie pili. Osierocone parafie zachęca do gorliwej modlitwy, że wtedy otrzymają pasterzy i odzyskają swe kościoły; że ustawiczna modlitwa przyspieszy zwycięstwo prawdy, powstrzyma dalsze udręczenia, odstraszy lud od złego. Za umarłych żąda również modlitwy z dołączeniem Mszy św.; Msza św. nie ma być z powodu szkoły zaniedbywaną; skrupulatka ma słuchać swego spowiednika; dzieci mają być posłuszne swemu proboszczowi. Krzywoprzysięzcom, pijakom i wszetecznikom grozi karami; życie zakonne zowie dobrem i zbawiennym.” Księża zauważają że niektórzy, mimo owoców wiary, powątpiewają w objawienia „z tej przyczyny, iż dotychczas żadnym jawnym, niezaprzeczonym cudem lub uzdrowieniem nie zostały potwierdzone”. W ocenie nich samych „objawienia w Gietrzwałdzie muszą mieć realną podstawę”. 4 września sam biskup odwiedził Gietrzwałd. Oficjalnego sądu o objawieniach nie wydał, zezwolił jednak w listopadzie 1877 roku na wydanie relacji z objawień. Sam ks. Weichsel zanotował „Często mnie niepokoi, że tu na miejscu nie zachodzą nagłe uzdrowienia, jak to się dzieje w Lourdes” (cyt. za Bp J. Obłąk: Objawienia Matki Boskiej w Gietrzwałdzie w stulecie objawień, Studia Warmińskie nr 14, 1977).

22 sierpnia dzieci otrzymały zapowiedź że Najświętsza Panna po raz ostatni ukaże się im w sobotę, wieczór, święto Jej Narodzenia (8 września). W ową sobotę do Gietrzwałdu przybyło około 50 tysięcy pielgrzymów, głównie Polaków. Wieczorem, zebrano się najpierw przy miejscowym źródle, gdzie, wedle relacji dziewczynek, Matka Boża je pobłogosławiła, a następnie wszyscy przeszli pod przykościelny klon, gdzie rozpoczęto Różaniec. W pewnym momencie, gdy dziewczynki trwały w ekstazie, tłum ogarnął dziwny niepokój, niemal panika. Słyszano w powietrzu hałasy oraz poryw wichru, co później interpretowano jako próbę przeszkodzenia przez nieprzyjaciela w modlitwie. W nocy z 8 na 9 września jedna z odnóg klonu złamała się i zawaliła na niedawno wybudowaną kapliczkę, uszkadzając krzyż. Objawienia pojawiały się przez osiem dni od uroczystości Narodzenia Maryi. Ostatnie miało miejsce 16 września, podczas poświęcenia figury ustawionej na ich miejscu. Ostatnie przesłanie, jakie otrzymały dzieci brzmiało: „odmawiajcie gorliwie Różaniec.”

24 października 1877 r. sąd pruski skazał członków gietrzwałdzkiej rady parafialnej na grzywnę w wysokości 15 marek za zbiórkę pieniędzy na budowę kapliczki na miejscu objawień. Samegok ks. Weichsla 70 razy wzywano na policję i przed sądy, a gdy 12 listopada 1877 r. odmówił zeznań w sprawie kapłanów posługujących w Gietrzwałdzie, został uwięziony. Zwolniono go 17 listopada tegoż roku. Ogólnie musiał zapłacić 1000 marek różnych grzywien.


Matka Boża Gietrzwałdzka (XVI w.)
Geminiano Secundo
Dobór materiałów źródłowych i samo opracowanie świetne.
V.R.S.
Polecam biografię Piusa IX pióra Bp Józefa Pelczara - naświetla wiele rzeczy z epoki.
V.R.S. udostępnia to
367
O objawieniach w Gietrzwałdzie - kontekst historyczny.
Tadeusz Kaktus
Bardzo piękny, bogaty wpis.
Quas Primas udostępnia to
128
GIETRZWAŁD.
MadaK
Dziękuję za przypomnienie pięknego zwycięstwa Maryi nad Gietrzwałdem i Polską .To szczególne miejsce na dzisiejsze czasy!!!Módlmy się tam szczególnie za duchowieństwo i Zwycięstwo nad złem dla nas wszystkich ! Maryja nadal jest tam obecna i zaprasza!!!!