22Cecylia
3207K

Ściek w pigułce, czyli coś o „tranie”

Brudna prawda o „czystym norweskim tranie” i jego genialnym polskim zamienniku niszczonym przez zachodnie koncerny i polską biurokrację.

Łykałem kapsułki z „tranem” jak cała masa ludzi. Jak się okazuje, łykałem przy okazji jedną wielką ściemę z domieszką najprawdziwszego złocistego syfu… Nie wiedziałbym o „tranie” pewnie nic nadzwyczajnego, gdyby nie przypadek.
A zaczęło się to tak…
Pewnego dnia mój wieloletni kolega zaprosił mnie na spotkanie, by poprosić mnie o pomoc w ponownym wprowadzeniu na rynek polskiego przełomowego preparatu – opowiedział mi o polskim patencie, dzięki któremu uzyskano najlepszą na świecie, najczystszą esencję kwasów Omega-3 z oleju lnianego. I choć deklasuje wszystko, co istnieje w sprzedaży, za cholerę nie może przebić się na rynku przez mur lobby tranowego oraz ludzkiej niewiedzy i naiwności.
– Jakiej niewiedzy?! Jakiej naiwności?! Tran, to tran! Ryby są zdrowe! Sam jem i biorę! Ludzie piją go od zawsze i działa. O co Ci chodzi? – zapytałem.
Popatrzył na mnie, jak na idiotę. A później zaczął mówić…
…a im więcej mówił, tym szerzej otwierały mi się oczy. Później zacząłem czytać. I jeszcze więcej czytać. Dotarłem też do filmów dokumentalnych obnażających ten temat.
Z zebranych informacji wyłonił się obraz światowego gigabiznesu wartego ponad dwadzieścia miliardów dolarów rocznie (sama Omega z oleju rybiego), który ma tyle wspólnego ze zdrowiem, co z ekologią.
To, co kiedyś nazywane było tranem (zgodnie z definicją – olej z wątroby dorsza i ryb dorszowatych), dziś w 79% jest substancją będącą efektem zmielenia i chemicznego oczyszczenia sardeli poławianych w Peru i Chile, z wód bardziej przypominających kanały ściekowe, niż czyste wody Norwegii.
– No, ale przecież tran jest z Norwegii?!!
Też tak sądziłem… W nazwie „Tran Norweski” nie ma nawet połowy prawdy, a i ta mała część budzi wielkie wątpliwości. Największe fabryki przetwarzające sardele właśnie w Peru, takie jak Copeinca czy Austral, to własność Norwegów. Jest to więc produkt „norweski”, co nie znaczy, że pochodzi z Norwegii. I na pewno nie jest to tran, który znamy z dzieciństwa!
Ale po kolei…
Może warto zacząć od ryb, jako takich. I to najlepiej właśnie tych norweskich. Bo przecież zdrowych i w ogóle…
Kiedyś, gdy morza i oceany były czyste, a ryby poławiano – nie hodowano, stanowiły one nieocenione źródło pożywienia, ale również niezbędnych kwasów Omega-3 i witamin rozpuszczanych w tłuszczach.
To jednak już przeszłość. Historia, którą możemy wspominać jedynie z sentymentem. Dziś 60-70% ryb (dorsze, łososie) sprzedawanych w sklepach pochodzi z hodowli. Reszta to odłowione przetrzebione resztki z często skrajnie zanieczyszczonych wód przybrzeżnych.
Norweskie wody wciąż należą do jednych z najczystszych, jednak to właśnie norweskie hodowle zaopatrują europejski rynek w ryby tak złej jakości, że przez niektórych naukowców nazywane są najbardziej toksycznym pokarmem na Ziemi!

Hodowle

To ogrodzone baseny z siatki zanurzone w morzach norweskich fiordów. Hodowane tam ryby żyją w wielkim zagęszczeniu, przez co łatwo chorują i wzajemnie zarażają się bakteriami i pasożytami.
By temu zapobiec, na przemysłową skalę „zasila” się te otwarte baseny w płynne pestycydy (difluorobenzuron) przeciwko pasożytom, takim jak wesz łososiowa.
Rzecz w tym, że poza ich zdolnością do eliminowania pasożytów charakteryzują się one niezwykle silnym działaniem neurotoksycznym. Nie wypłukują się z organizmów ryb, więc zjadając je przyjmujemy wraz z mięsem czy tłuszczem również pestycydy oddziałujące bezpośrednio na nasz układ nerwowy.
Źródło zdjęcia: alexandramorton.typepad.com/guide_to_safe_salmon/
Na dnie morza pod hodowlami znajdują się warstwy szlamu złożone z karmy, odchodów i środków chemicznych grube na 15 metrów. To istna bomba chemiczna o ogromnej toksyczności.
Najwięcej toksyn zawierają jednak nie same pestycydy podawane łososiom bezpośrednio do wody, ale pasza, którą są tuczone.
Jérôme Ruzzin z uniwersytetu w Bergen zbadał te pasze i wnioski płynące z jego analiz są zatrważające – granulaty będące pokarmem łososi hodowlanych zawierają dioksyny, dieldrynę, PCB, aldrynę i toksafen. Niektóre wspomniane pestycydy, czy PCB nie rozkładają się, dlatego nazywane są Trwałymi Zanieczyszczeniami Organicznymi.
Do paszy dodaje się również etoksykinę, jako przeciwutleniacz – to pestycyd wyprodukowany przez Monsanto pierwotnie do ochrony drzew kauczukowych. Norma w żywności dla człowieka to 50 mikrogramów na kilogram – w łososiach hodowlanych jej stężenie sięgnęło już nawet 1000 mikrogramów!
Według badań innej uczonej z Bergen – Victorii Bohne etoksykina może przekraczać barierę krew-mózg, co samo w sobie jest już bardzo niebezpieczne. Etoksykina po dotarciu do mózgu podejrzewana jest bowiem o działanie silnie rakotwórcze. Po ogłoszeniu tego odkrycia pani Bohne nagle straciła pracę na uczelni i status uczonego, co zaskutkowało zakazem publikowania przez nią badań naukowych.
Na skrajną toksyczność paszy wpływa również jej częściowe pochodzenie. Pasza dla łososi w 20% składa się z ryb wyłowionych z Bałtyku, które jest jednym z najbardziej toksycznych mórz świata. W Szwecji ostrzega się klientów w sklepach przed spożywaniem ryb z Bałtyku częściej niż raz w tygodniu, a kobietom w ciąży i dzieciom całkowicie odradza się ich spożywania. Już mała ilość toksyn znajdujących się w bałtyckich rybach może zachwiać pracą układu hormonalnego i powodować raka. Kobiety planujące zajść w ciążę powinny ograniczyć spożywanie śledzia i łososia z Morza Bałtyckiego. Wskazane roczne spożycie to dwie, trzy ryby w roku (!!!) – ogłosiła w komunikacie szwedzka Agencja ds. Żywności, o czym polski konsument naturalnie nie jest informowany.
W efekcie takiego karmienia i takiego sposobu hodowli połowa dorszy ma widoczne mutacje genetyczne – zniekształcone szczęki, które nie dają się zamknąć. Poza tym cierpią one na krwawe wybroczyny skórne i zniekształcenia szkieletu. Również ich mięso ma inną, łamliwą strukturę w porównaniu z rybami dziko żyjącymi. Nie widać tego rzecz jasna kupując filet z dorsza norweskiego. Podobnych mutacji u łososia również nie widać, gdy kupujemy jego cienkie wędzone plastry. Osobniki niezmutowane trafiają do sklepów w całości na otwarte lady z lodem, jako dowód jakości ryby.
Dziki łosoś ma 5-7% tłuszczu, a hodowlany od 15 do 34% – toksyny natomiast gromadzą się właśnie w tłuszczu. Badania na myszach wykazały, że te którym dodawano do karmy łososia hodowlanego cierpiały na znaczną otyłość i cukrzyce. Toksyny zawarte w tłuszczu tych ryb powodują odkładanie się tłuszczu i zaburzenia hormonalne u organizmów, które je spożywają.
Źródło zdjęcia: foodnetworkworld.blogspot.com/…/wild-vs-farmed-…
Jérôme Ruzzin zbadał zatem również toksyczność samego mięsa ryb z norweskich hodowli – według jego badań są one pięciokrotnie bardziej toksyczne, niż jakiekolwiek inne produkty, które możemy znaleźć w supermarketach!

Olej rybi zwany przekornie tranem

Gdyby więc nawet to, co sprzedawane jest jako tran norweski było pozyskiwane z norweskich dorszy hodowlanych, siłą rzeczy zawierałoby cały ten syf, który się w nich znajduje.
Tak jednak nie jest. Tylko 7% sprzedawanego oleju rybiego pochodzi z dorsza.
60-70% światowej produkcji oleju rybiego pochodzi z Peru i Chile, gdzie na gigantyczną skalę trzebi się zdziesiątkowaną już populację nie dorsza, a sardeli, z których uzyskuje się blisko 80% światowej produkcji oleju rybiego.
Śledztwo norweskich dziennikarzy z 2012r., z Marit Higraff na czele udokumentowane w filmie „Omega 3 – Czyim kosztem” ukazuje kulisy tej branży.
Chimbote w Peru, to miasto skupiające 50 fabryk oleju rybiego, z czego znaczna część należy do Norwegów, jest aglomeracją gdzie produkuje się najwięcej oleju rybiego na świecie. To tu swój początek ma większość „Tranu Norweskiego”.
Skażenie środowiska w tym mieście jest tak potworne, że znaczna część mieszkańców cierpi na choroby oczu, układu oddechowego (astma) i silne alergie skórne – pryszcze na rękach i wysypkę na głowie. Dzieci z Chimbote charakteryzują duże czerwone plamy na policzkach – to trwałe wysypki wywołane grzybicą.
Ścieki przemysłowe z fabryk, w tym silne kwasy i soda kaustyczna używane do odtłuszczania linii produkcyjnej spuszczane są wprost do morza – tego samego, z którego później poławia się sardele do produkcji oleju.
Źródło zdjęcia: shopconscious.org/fishy-news-3%E2…
Kutry łowiące sardele są w morzu często po 30h, a w związku z brakiem chłodni bywa, że ryby docierają do fabryk już w stanie wstępnego rozkładu. Powstały z nich zepsuty olej musi zostać „uzdatniony” przez konserwanty, przeciwutleniacze, a często również antybiotyki.
Ze śledztwa wynika, że pomimo tych działań olej potrafi dotrzeć do Europy już w stanie wstępnego rozkładu. Czeka go więc kolejna obróbka już na miejscu.
Na dnie morza w okolicach Chimbote zalegają 53 miliony metrów sześciennych (!!!) szlamu z fabryk z odpadami chemicznymi i organicznymi – to równowartość przekraczająca objętość 14.000 olimpijskich basenów…
Skażenie środowiska jest totalne, a to tam poławia się ryby na olej, zwany u nas najczęściej „Tranem Norweskim”.
Na peruwiańskim wybrzeżu zdziesiątkowanie sardeli spowodowało wyniszczenie całego łańcucha pokarmowego. Na niektórych obszarach populacja ptaków zmniejszyła się już o 90%.
Ryby ze skrajnie zanieczyszczonych i toksycznych wód lub ich resztki, które są niczym innym jak odpadem, wrzucane są do wielkiego, przemysłowego blendera, którego zawartość oczyszcza się z resztek ości, kości, części mięsistych, a następnie poddaje całemu szeregowi kolejnych procesów technologicznych z użyciem wszelkiego rodzaju chemii.
Proces ten jest na tyle agresywny, że giną w nim często nawet witaminy. Witamina D3, którą szczycą się producenci olejów rybich jest najczęściej dodawana sztucznie na końcowym etapie produkcji, a jej rolą jest, co ciekawe, działanie konserwujące.
Malejące populacje ryb na świecie zmuszają producentów do szukania oleju już nawet w ich ościach i kręgosłupach, którzy wyciskają zeń wszystko co się da. Mieszanie go w produkcie końcowym z olejami roślinnymi dla zwiększenia objętości jest tajemnicą poliszynela. Efektem jest niewielka zawartość kwasów Omega-3 w produkcie końcowym, mniejsza niż deklarowana na opakowaniach. Dotyczy to aż 70% produktów na rynku, zgodnie z wynikiem badania przeprowadzonego przez Purdue University w USA w 2015r.
Oleju rybiego zaczyna zwyczajnie brakować, a zapotrzebowanie wciąż rośnie. Nic więc dziwnego, że jakość spada, a w niektórych przypadkach sięgnęła już dna pełnego chemicznego szlamu.
Producenci na opakowaniach „tranu” nie podają składu, a jedynie zawartość kwasów Omega-3 i witamin.
To niezwykłe w kontekście restrykcyjnego prawa rządzącego rynkiem suplementów diety, leków i produktów spożywczych specjalnego przeznaczenia. Jest to jeden z dowodów na ogromną siłę tej branży.

Świadomość
Kolejnym dowodem na potęgę branży olejów rybich jest powszechny społeczny brak wiedzy o kulisach jej działania.
Założę się, że 95% osób czytających ten tekst zderza się z tą brudną prawdą o rybach i „tranie” po raz pierwszy. I pewnie ma równie szeroko otwarte oczy jak ja, gdy dowiedziałem się o tym na wspomnianym spotkaniu.
Naszą „wiedzę” o kwasach Omega czerpiemy z licznych artykułów, programów telewizyjnych i reklam sponsorowanych w większości przez producentów suplementów nazywanych tranem, bądź przez organizacje zrzeszające rybaków. Na „fachowych” stronach internetowych o zdrowiu, jako prawdy objawione, wklejane są całe artykuły żywcem skopiowane ze strony Mollersa czy innych producentów.
Przez lata w świadomości konsumentów zdołano tak głęboko zaszczepić aksjomat wspaniałości tranu, że gdy mowa jest o kwasach Omega-3 słowo „tran” nasuwa się na myśl jako pierwsze. Gdy mówimy rybach to z kolei „zdrowie” jest pierwszym skojarzeniem. No w końcu „ryba wpływa na wszystko”…
A gdy już pojawiają się produkcje, takie jak „Omega 3 – Czyim kosztem?”, czy „Cała prawda o rybach”, to przechodzą one bez echa emitowane w godzinach pracy nocnych stróżów.
Raptem kilka procent Polaków ma świadomość szkodliwości ryb hodowlanych i morskich oraz oleju rybiego i szuka zastępstwa w produktach pochodzenia roślinnego, a i tu zaczyna wkradać się celowa dezinformacja.
Lobby i polskie piekiełko
I tu dochodzimy w wspomnianego na wstępie polskiego wynalazku, z którym przyszedł do mnie mój kolega. Do produktu, który przez wzgląd na swoją unikatową specyfikację i właściwości powinien być wizytówką Polski na świecie i powszechnie znanym towarem eksportowym – jak szwajcarska czekolada, czy francuskie sery! Zamiast tego jednak, w chwilę po pojawieniu się w nielicznych aptekach, został zmarginalizowany i zepchnięty w niebyt przez bliżej nieokreślone siły rządzące polskimi sieciami aptecznej sprzedaży.
Polskim naukowcom udało się wyestryfikować olej lniany, dzięki czemu pozbyli się wszystkiego co w nim tuczące i trujące. Okazuje się bowiem, że len zawiera naturalnie występujące cyjanogeny, które przy długim przyjmowaniu niszczą nerki i wątrobę. Z tego powodu w kilku europejskich krajach sprzedaż oleju lnianego jest zakazana lub bardzo mocno ograniczona, jednak nie w Polsce.
Dzięki polskiej opatentowanej technologii uzyskano monoestry kwasów Omega – esencję kwasów o absolutnie niespotykanych dotąd właściwościach prozdrowotnych, która bije na łeb wszystko co jest znane na świecie. Najczystsza, najbardziej skondensowana, najlepiej przyswajalna i najdłużej działająca w organizmie, nietucząca, wegańska Omega, którą mogą przyjmować nawet kobiety w ciąży i niemowlęta. Produkowana z najlepszego polskiego lnu, kompletnie niezależna od czystości mórz czy populacji ryb. Produkt w żaden sposób nie niszczący środowiska, mający wyłącznie zalety. Produkt który potrafi ratować zdrowie, a nawet życie.
I choć w rękach polskich profesorów znajdowało się prawdziwe żywe złoto, kolejne firmy dystrybucyjne i sieci aptek po pierwszym spontanicznym zachwycie, już po kilku dniach odmawiały przyjęcia towaru pod pretekstem podpisanych umów na wyłączność z „innymi producentami”. Choć produkt sprzedawał się nawet bez specjalnej promocji, kolejne sieciowe apteki rezygnowały z ponownego przyjęcia go do sprzedaży.
I choć był on doceniany na kolejnych konkursach, targach, sympozjach lekarskich i kongresach medycznych, ani Państwo Polskie, ani żadna państwowa instytucja (poza współtworzącymi produkt uniwersytetami) nie zrobiły nic, by Polacy mogli być zdrowsi, a Polska rozsławiona na świecie dzięki rodzimej myśli naukowej.
Produkt zniknął w końcu z aptek i potrzebnych było kilka kolejnych lat ciężkiej i kosztownej walki z wszelkimi przeciwnościami, by pod nową nazwą (essentiALA) na nowo spróbował zaistnieć na rynku i w świadomości konsumentów. Walka z blokadami rynku to jedno, ale wrogość polskiej administracji to coś zupełnie innego.
Z rozmów z właścicielami produktu wynika, że uzyskanie od Państwa należnych dokumentów graniczy z cudem i trwa całe miesiące, a wydawane opinie, mające przełożenie na cenę i konkurencyjność, uderzają w ten produkt z całą zaciętością i absurdalnością znaną z filmów Barei. Przykładem może być kwalifikowana stawka VAT – choć oleje rybie zachodnich producentów bez przeszkód mogą posługiwać się stawkami 5% VAT, według polskich urzędów ten po stokroć lepszy lokalny ich zamiennik miałby być klasyfikowany jako napoje bezalkoholowe i powinien już być opodatkowany stawką 23%… Mogłoby się zdawać, że aby coś zostało nazwane napojem, (czyli miało zdolność napojenia) powinno zawierać choćby 1% wody. essentiALA wody nie zawiera, co nie przeszkadza Wojewódzkiemu Urzędowi Statystycznemu w Łodzi mieć o niej takie właśnie zdanie. Walka o finalne ustanowienie klasyfikacji zgodnej z prawdą i prawem trwa, ale jej finał wcale nie jest przesądzony. Proponowana przez Urząd Statystyczny klasyfikacja podnosi oczywiście cenę produktu na półce, a tym samym obniża jego atrakcyjność w oczach konsumenta, lub zmusza producenta do rezygnacji ze swojej marży.
Podobnych przykładów można mnożyć dziesiątki.
Jednocześnie z ekranów telewizorów blask kolejnych kolorowych reklam „Tranu Norweskiego” ogrzewa wnętrza naszych domów, a kolejni „eksperci” rozpisują się o nim w poradnikach dla kobiet. Kolejne pokolenia wychowywane są na micie zdrowego i „naturalnego oleju z wątroby dorsza lub rekina”, a kolejne młode mamy, w najlepszej wierze, podają swoim dzieciom pochodną peruwiańskiego ścieku.


Czy każdy tran jest takim syfem? Zapewne nie! Te z najwyższej półki są nie tylko bardziej pewnego pochodzenia, ale również zadbano przy ich produkcji o właściwe oczyszczenie z całej niebezpiecznej chemii i metali ciężkich. Pewności jednak nie ma, bo producenci nie mają obowiązku podawania dokładnego składu.
Większość jednak olejowych produktów pochodzenia rybiego, przebyło brudną drogę opisaną wyżej.


Polska może być Omegową światową potęgą, o ile uda się przełamać gigantyczny opór zachodnich koncernów. Pierwszym krokiem jest zwiększenie świadomości. Ostatnim będzie bojkot wszystkiego, co kłamliwe i szkodliwe na rzecz tego, co zwyczajnie najlepsze i najbardziej korzystne – dla naszego zdrowia i dla NASZEJ gospodarki.
NIEPOPRAWNIPOLITYCZNIE.COM
pawellos shares this
18
rozaniec.
prawdaMore
rozaniec.

prawda
22Cecylia
Tu można się zaopatrzyć w rewelacyjny, polski.
essentiala3.pl/…/43More
Tu można się zaopatrzyć w rewelacyjny, polski.

essentiala3.pl/…/43
Bóg jest Miłością
@22Cecylia , dzięki za artykuł. O toksyczności hodowlanych dorszy i łososi wiedziałem. O "tranie" - dla mnie nowe informacje.
Reluli shares this
8
To trzeba przeczytać
22Cecylia
Jérôme Ruzzin zbadał zatem również toksyczność samego mięsa ryb z norweskich hodowli – według jego badań są one pięciokrotnie bardziej toksyczne, niż jakiekolwiek inne produkty, które możemy znaleźć w supermarketach!
Olej rybi zwany przekornie tranem

Gdyby więc nawet to, co sprzedawane jest jako tran norweski było pozyskiwane z norweskich dorszy hodowlanych, siłą rzeczy zawierałoby cały ten …More
Jérôme Ruzzin zbadał zatem również toksyczność samego mięsa ryb z norweskich hodowli – według jego badań są one pięciokrotnie bardziej toksyczne, niż jakiekolwiek inne produkty, które możemy znaleźć w supermarketach!

Olej rybi zwany przekornie tranem

Gdyby więc nawet to, co sprzedawane jest jako tran norweski było pozyskiwane z norweskich dorszy hodowlanych, siłą rzeczy zawierałoby cały ten syf, który się w nich znajduje.
Tak jednak nie jest. Tylko 7% sprzedawanego oleju rybiego pochodzi z dorsza.
60-70% światowej produkcji oleju rybiego pochodzi z Peru i Chile, gdzie na gigantyczną skalę trzebi się zdziesiątkowaną już populację nie dorsza, a sardeli, z których uzyskuje się blisko 80% światowej produkcji oleju rybiego.

Śledztwo norweskich dziennikarzy z 2012r., z Marit Higraff na czele udokumentowane w filmie „Omega 3 – Czyim kosztem” ukazuje kulisy tej branży.
Chimbote w Peru, to miasto skupiające 50 fabryk oleju rybiego, z czego znaczna część należy do Norwegów, jest aglomeracją gdzie produkuje się najwięcej oleju rybiego na świecie. To tu swój początek ma większość „Tranu Norweskiego”.
Skażenie środowiska w tym mieście jest tak potworne, że znaczna część mieszkańców cierpi na choroby oczu, układu oddechowego (astma) i silne alergie skórne – pryszcze na rękach i wysypkę na głowie. Dzieci z Chimbote charakteryzują duże czerwone plamy na policzkach – to trwałe wysypki wywołane grzybicą.
Ścieki przemysłowe z fabryk, w tym silne kwasy i soda kaustyczna używane do odtłuszczania linii produkcyjnej spuszczane są wprost do morza – tego samego, z którego później poławia się sardele do produkcji oleju.
wacula25wp.pl
mariba OKY chyba trzeba nam tego .....
mariba
wacula25@wp.pl - no comment !!! Odpocznij sobie!
wacula25wp.pl
mariba widzę że się pogubiliśmy w różnych tematach
mariba
wacula25@wp.pl - naćpałaś się??? Czy leków zapomniałaś zażyć??? O co ci biega??? To tylko dwa pytania i proste odpowiedzi!!!
wacula25wp.pl
mariba Pytasz [ oczywistości że Polska to kraj socjalistyczny] Otóż nie tyle że ta partia socjalistyczna upadła bo kaczyński aby wygrać wybory przywłaszczył sobie te hasła komunistów a ludowi to gra tylko nikt nie mówi że te obietnice kosztują ale wtedy ich nie będzie u władzy już a kasę zarobią a my będziemy latami spłacać te hasła
mariba
wacula25@wp.pl - powtórzę dwa pytania - bo nie dociera do twojego spranego propagandą mózgu ----
1. Czyżbyś przeczyła oczywistej oczywistości że Polska to kraj socjalistyczny?
2. Czy przeczytałaś powyższy artykuł?
--------------------------------------------------------------
Bo jeśli nie przeczytałaś to co tu mieszasz jak judaszowski agent!!! Jeśli przeczytałaś to odnieś się do niego merytorycznie …More
wacula25@wp.pl - powtórzę dwa pytania - bo nie dociera do twojego spranego propagandą mózgu ----
1. Czyżbyś przeczyła oczywistej oczywistości że Polska to kraj socjalistyczny?
2. Czy przeczytałaś powyższy artykuł?
--------------------------------------------------------------
Bo jeśli nie przeczytałaś to co tu mieszasz jak judaszowski agent!!! Jeśli przeczytałaś to odnieś się do niego merytorycznie, a nie próbuj wyzwiskami zakrzyczeć prawdy!!!
wacula25wp.pl
mariba NIE ZMYŚLAJ rynek i klijent decyduje a nie ty i polityka weź to pod uwagę tak było i jest i dziś lepszy towar to biorą ludzie ten lepszy żadna filozofia i polityka myśl troszeczkę i ty też tak robisz
mariba
wacula25@wp.pl - masz jakieś argumenty lub coś sensownego do napisania? Czy tylko leninowsko-goebelsowską regułę - plujcie, bez ustanku plujcie, coś z tego na pewno zostanie??? Jesteś naprawdę takim zniewolonym umysłem, czy tylko udajesz???
wacula25wp.pl
mariba ATY chcesz wszystko zamienić w politykę nawet cegłę robisz tak jak Kaczyński on nie zna się na polityce a ty na biznesie czyli jak OJCIEC r YDZYK kompletne dno ?
mariba
wacula25@wp.pl - mądryjole - przeczytałaś ty powyższy artykuł ??? Czyżbyś była żywą apologetką Sorosa - Balcerowicza ? Może winnaś zmienić portal z katolickiego na izraelski !!! W socjalizmie to Urząd decyduje o rynku, a nie klient !!! Bo ten NIGDY nie kupiłby takiego gówna jak powyższy tran czy ceramika niemiecka !!!
wacula25wp.pl
mariba NIE ZMYŚLAJ rynek i klijent decyduje a nie ty i polityka
mariba
wacula25@wp.pl - więc kupuj dalej - głupich nie sieją bo się sami rodzą!!! Ceramika niemiecka jest ładniejsza ale nie lepsza, lecz znacznie gorsza. Zawiera odpady poprzemysłowe, w tym także z elektrowni dzięki którym ma właśnie taki wygląd jaki ma. To kolejny twój wpis dowodzący że znasz się na wszystkim tylko do prawdy ci daleko. Czy nienawiść tak cię zniewoliła że już logicznie myśleć nie …More
wacula25@wp.pl - więc kupuj dalej - głupich nie sieją bo się sami rodzą!!! Ceramika niemiecka jest ładniejsza ale nie lepsza, lecz znacznie gorsza. Zawiera odpady poprzemysłowe, w tym także z elektrowni dzięki którym ma właśnie taki wygląd jaki ma. To kolejny twój wpis dowodzący że znasz się na wszystkim tylko do prawdy ci daleko. Czy nienawiść tak cię zniewoliła że już logicznie myśleć nie potrafisz? Kogo tu bronisz? Jedynym Polakiem przez 25 lat mającym jakąkolwiek szansę na konkurencję z koncernami był Roman Kluska - i zrobili z nim co zrobili - i to kto? Polacy ??? na urzędach !!! A ty kim jesteś skoro tak zaciekle bronisz kłamców, złodziei i morderców ???
wacula25wp.pl
mariba Piszesz [wprowadzaniu na rynek budowlanej ceramiki niemieckiej itd ] piszesz bzdury i nie znasz się wprowadzasz nas w błąd . A jest odwrotnie towary budowlanej ceramiki niemieckiej i inne są lepsze dlatego na wolnym rynku EWG są częściej kupowane ja sam kupowałem i nadal kupuję z innymi
mariba
nie wiem jak teraz, ale za czasów AWS i SLD ustawa sejmowa kosztowała ok 1,5 mln USD. Byłem świadkiem tego przekrętu demonicznie wybranych posłów (z których większość do dziś zasiada w sejmie jako patriotyczny PIS) przy wprowadzaniu na rynek budowlanej ceramiki niemieckiej (głównie cegły, ale i inne) mającej dwu-trzy i więcej -krotnie większy współczynnik przenikania ciepła. Nasze cegielnie …More
nie wiem jak teraz, ale za czasów AWS i SLD ustawa sejmowa kosztowała ok 1,5 mln USD. Byłem świadkiem tego przekrętu demonicznie wybranych posłów (z których większość do dziś zasiada w sejmie jako patriotyczny PIS) przy wprowadzaniu na rynek budowlanej ceramiki niemieckiej (głównie cegły, ale i inne) mającej dwu-trzy i więcej -krotnie większy współczynnik przenikania ciepła. Nasze cegielnie w 9O % zbankrutowały, a niemiecka wata szklana i inne izolatory wyrównują energocieplność naszych domów. Ale co tam - bogaty Polak płaci niemieckim biedakom, a teraz to już i islamskim uchodźcom. Bilans handlu z Rzeszą Niemiecką jest porażający - Polacy zarobili ok. 200 mln EURO !!! W tym czasie Niemcy wywieźli z Polski ok 200 MILIARDÓW EURO. A nasi patriotyczni posłowie z PIS zrobili sobie szopkę z aborcją dla rozgrzania nastrojów i zatwierdzili prawo zrównujące koncerny pracujące dla zysku nielicznych z Państwem mającym służyć wszystkim !!! Rola tzw. Episkopatu w tym przekręcie jest nieoceniona - dla koncernów oczywiście !!!