Rozwody

Rozwody Ks. Kazimierz Naskręcki "Co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza" (Mt. 19, 6). Małżeństwo chrześcijańskie jest zarazem umową i Sakramentem. Jest ono umową, więc przy jego zawarciu, …Więcej
Rozwody
Ks. Kazimierz Naskręcki
"Co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza" (Mt. 19, 6).
Małżeństwo chrześcijańskie jest zarazem umową i Sakramentem. Jest ono umową, więc przy jego zawarciu, jak przy każdej umowie, aby była ważną, muszą być zachowane pewne warunki; jest też Sakramentem, stąd do Kościoła tylko należy określenie owych warunków, które mają o ważności małżeńskiej umowy stanowić.
Może się zdarzyć, że jakaś para chrześcijańska zawrze między sobą małżeństwo nieważnie, gdyż już przed ślubem istnieje do tego przeszkoda, wówczas, po stwierdzeniu takiego faktu przez Kościół, mniemani małżonkowie, nie tylko mogą się rozejść, ale mają prawo na zawarcie związku z inną osobą, gdyż ich pierwszy związek był tylko pozornym.
Ale, skoro czyjeś małżeństwo zostanie i ważnie zawarte, i przez wspólne pożycie dopełnione, wówczas już przez żadną władzę rozerwane być nie może; w Kościele Chrystusowym rozwodów nie ma.
Że wrogowie religii, o poglądach materialistycznych, występują ostro przeciw …Więcej
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU
..
.
I jeżeli kogo z was
nierozerwalność małżeńska postawi czasem w bolesnym położeniu, szukajcie do dźwigania swego krzyża pomocy w łasce Bożej!
.
a gdyby czasem komu nasuwała się pokusa zerwać z Kościołem i skorzystać z
cywilnego prawodawstwa, taki niech wspomni, że
.

"Bóg nie będzie nas sądził wedle prawa, które daje Państwo, ale wedle prawa, które On Sam daje" (św. Jan Złotousty).
.
...
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU
...
anna.maria udostępnia to
1164
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU
.
"Co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza"
(Mt. 19, 6).
.
Więcej
.

"Co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza"
(Mt. 19, 6).
.
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU udostępnia to
343
1. NIE BĘDZIESZ MIAŁ BOGÓW CUDZYCH PRZEDE MNĄ.
Objawienia w Siekierkach w 1943 roku odnoszące się do Powstania Warszawskiego
.
Masoni zdawali sobie sprawę z tego, że aby osiągnąć powszechne rozluźnienie obyczajów potrzebna jest demoralizacja.
Starali się, aby romanse i rozwody sławnych ludzi były nagłaśniane w bulwarowej prasie tak, by te niemoralne zachowania przestały bulwersować, by spowszedniały i powoli stały się obowiązującą normą. …
Więcej
Objawienia w Siekierkach w 1943 roku odnoszące się do Powstania Warszawskiego

.
Masoni zdawali sobie sprawę z tego, że aby osiągnąć powszechne rozluźnienie obyczajów potrzebna jest demoralizacja.

Starali się, aby romanse i rozwody sławnych ludzi były nagłaśniane w bulwarowej prasie tak, by te niemoralne zachowania przestały bulwersować, by spowszedniały i powoli stały się obowiązującą normą.

Postarali się także, by swobodę obyczajów lansowali pisarze i dziennikarze, sami żyjący według tego wzorca, tak długo, aż stanie się ona normą i nastąpi wyparcie z powszechnej świadomości zarówno pojęcia grzechu, jak i jego skutków [w książce autorzy zamieścili m. in. cytaty z autobiografii Ireny Krzywickiej, o znamiennym tytule: Wyznania Gorszycielki, gdzie bez żenady opowiada o sobie (pisarce, matce dwóch synów), mężu (znanym warszawskim adwokacie Jerzym Krzywickim) i... wieloletnim kochanku, żonatym pisarzu i krytyku teatralnym Tadeuszu Boyu-Żeleńskim]. świadectwa rozwiązłości znajdziemy nie tylko we wspomnieniach Krzywickiej.

Z długiej listy książek lansujących "nowy moralny ład" wybija się książka Tadeusza Wittlina Pieśniarka Warszawy. Biografia. Hanna Ordonówna i jej świat (Wydawnictwo POLONIA, Warszawa 1990). Jej autor na 300 stronach (małym drukiem!) relacjonuje życie gwiazdy, tzn. omawia trwające do ostatnich miesięcy życia romanse zamężnej artystki, podając bardzo szczegółowo źródła każdej informacji (por. także: Magdalena Samozwaniec, Maria i Magdalena. Z pamiętnika niemłodej już mężatki, W.A.B. 2009; Sławomir Koper, Życie prywatne elit drugiej Rzeczypospolitej, Bellona Warszawa 2009

Dzięki aktywnym propagatorkom wolności seksualnej masoni stopniowo osiągnęli cel, jakim było doprowadzenie do tego, że większa część społeczeństwa polskiego odrzuci chrześcijańskie zasady moralne, tj. prawa Dekalogu. Masoni przyjęli roztropną taktykę: "wyciszenia religii katolickiej nie rozumowaniem, ale psuciem obyczajów".
1. NIE BĘDZIESZ MIAŁ BOGÓW CUDZYCH PRZEDE MNĄ.
"ktobykolwiek opuścił żonę swą, a pojąłby inną, cudzołóstwa się dopuszcza przeciwko niej. A jeśliby żona opuściła męża swojego, a szłaby za drugiego,cudzołoży" (Mk 10, 11-12).
W tych słowach Zbawiciel ogłosił jasno nierozerwalność węzła małżeńskiego.
Dopóki przeto prawowita żona żyje, nie wolno mężowi chrześcijańskiemu pod żadnym warunkiem brać innej; tak samo, jak długo mąż prawy żyje …
Więcej
"ktobykolwiek opuścił żonę swą, a pojąłby inną, cudzołóstwa się dopuszcza przeciwko niej. A jeśliby żona opuściła męża swojego, a szłaby za drugiego,cudzołoży" (Mk 10, 11-12).

W tych słowach Zbawiciel ogłosił jasno nierozerwalność węzła małżeńskiego.

Dopóki przeto prawowita żona żyje, nie wolno mężowi chrześcijańskiemu pod żadnym warunkiem brać innej; tak samo, jak długo mąż prawy żyje, chrześcijańska żona nie może wyjść za innego. Inaczej, byliby winnymi zbrodni cudzołóstwa, zbrodni wielożeństwa i wielomęstwa i tym samym musieliby być wyłączeni z pośród wiernych Chrystusowych.

Takie jest prawo przez Boga ogłoszone, taka jest Wola Boża, i Kościół w żaden sposób zmienić jej nie może.
Rafał_Ovile udostępnia to
5
Rozwody - brama do piekła
1. NIE BĘDZIESZ MIAŁ BOGÓW CUDZYCH PRZEDE MNĄ.
W Kościele Chrystusowym rozwodów nie ma.
Że wrogowie religii, o poglądach materialistycznych, występują ostro przeciw nierozwiązalności chrześcijańskiego Małżeństwa, temu się nie dziwmy, ale smutnym jest, gdy katolicy, którzy głoszą się za wierzących, nie rozumieją, dlaczego Kościół na rozwody nie zezwala.
Więcej
W Kościele Chrystusowym rozwodów nie ma.

Że wrogowie religii, o poglądach materialistycznych, występują ostro przeciw nierozwiązalności chrześcijańskiego Małżeństwa, temu się nie dziwmy, ale smutnym jest, gdy katolicy, którzy głoszą się za wierzących, nie rozumieją, dlaczego Kościół na rozwody nie zezwala.
1. NIE BĘDZIESZ MIAŁ BOGÓW CUDZYCH PRZEDE MNĄ.
Rozwód rodziców gorszy niż ich śmierć
Bogna Białecka

www.pch24.pl/rozwod-gorszy-n…
Czy rozwód zawsze jest złem? Czy nie lepiej się rozwieść niż do końca życia trwać w nieszczęśliwym małżeństwie „dla dobra dzieci”, które potem wypomną rodzicom, że zamiast się rozstać, męczyli się ze sobą? Czy można „dobrze” się rozwieść – tak, aby otoczyć dziecko, mimo rozstania, pełnią miłości mamy i taty?Więcej
Rozwód rodziców gorszy niż ich śmierć

Bogna Białecka


www.pch24.pl/rozwod-gorszy-n…

Czy rozwód zawsze jest złem? Czy nie lepiej się rozwieść niż do końca życia trwać w nieszczęśliwym małżeństwie „dla dobra dzieci”, które potem wypomną rodzicom, że zamiast się rozstać, męczyli się ze sobą? Czy można „dobrze” się rozwieść – tak, aby otoczyć dziecko, mimo rozstania, pełnią miłości mamy i taty?

W roku 2000 ukazała się książka Judith S. Wallerstein zatytułowana The Unexpected Legacy of Divorce, the 25 year landmark study (Nieoczekiwane dziedzictwo rozwodu – 25 lat przełomowych studiów). Profesor Wallerstein to postać o tyle niezwykła, że jest ona ekspertem pomagającym ludziom „dobrze się rozwieść”. Od kilkudziesięciu lat pracuje z rozwodzącymi się małżonkami i ich rodzinami. Prowadzi nawet wielkie centrum mediacji rozwodowych. W latach siedemdziesiątych postanowiła raz na zawsze naukowo udowodnić swoje racje i dowieść, że dobrze przeprowadzony rozwód nie jest groźniejszy w skutkach dla dziecka niż na przykład złamana ręka. Trochę boli, nawet mocno, ale potem czas leczy rany i wszystko wraca do normy. Dlatego objęła badaniem kilkaset dzieci osób, które przewinęły się przez jej centrum mediacji (a zatem doznały wszelkiej pomocy w jak najłagodniejszym przeprowadzeniu rozwodu). W kilkuletnich odstępach z każdym z dzieci prowadziła pogłębiony wywiad dotyczący ich relacji, osiągnięć szkolnych, wykształcenia, rodzicielstwa, pracy i tym podobnych.

W roku 2000 opublikowała kompletne wyniki swoich badań, które można streścić w jednym zdaniu: Rozwód jest najgorszą krzywdą, jaką możecie wyrządzić swojemu dziecku. I za to właśnie Judith S. Wallerstein zasługuje na szacunek. W przeciwieństwie do ideologów, mimo że wyniki badań zaprzeczyły jej założeniom, opublikowała prawdę.

Dzieci z rozbitych domów cierpią na więcej zaburzeń psychicznych, zdobywają gorsze wykształcenie, częściej popadają w nałogi, rzadziej zawierają związek małżeński i częściej rozwodzą się niż dzieci z rodzin pełnych. Co więcej, Wallerstein wykazała, że nawet śmierć rodziców jest mniej tragiczna w skutkach dla rozwoju dziecka niż ich rozwód.
Inaczej niż dzieci, które straciły rodziców wskutek choroby, wypadku lub wojny, dzieci z rozbitych domów, ze względu na porażkę rodziców, tracą potrzebny im wzorzec rodziny. Rozwodzący się rodzice mogą uznawać decyzję o zakończeniu małżeństwa za mądrą i odważną, za najlepsze lekarstwo dla swojego poczucia nieszczęścia (i tak może być), lecz dla dziecka rozwód ma jedno przesłanie: rodzice ponieśli porażkę w jednym z centralnych zadań dorosłości.

Czy społeczna akceptacja rozwodów zmienia cokolwiek?

Jak wyniki badań prowadzonych od lat siedemdziesiątych do roku 2000 mają się do dzisiejszej sytuacji rozwodników? Dziś powszechnie akceptuje się rozwód jako uzasadniony sposób poradzenia sobie z kryzysem małżeńskim. Istnieją już w tej chwili klasy złożone w przeważającej liczbie z dzieci z rozbitych domów. Rozwód jest normą, a dzieci rozwodników nie doświadczają społecznego ostracyzmu. A zatem można by się spodziewać, że negatywne skutki rozwodu powinny złagodnieć.

Pamiętajmy jednak, że w Stanach Zjednoczonych – miejscu przeprowadzenia badań – „rozkwit” liczby rozwodów zaczął się już pod koniec lat sześćdziesiątych. Co ważniejsze, badaczka wykazała, że nie tyle reakcja otoczenia, co sam fakt rozbicia rodziny wypala na dzieciach piętno. Świadomość, że w podobnej sytuacji są tysiące innych ludzi – nic nie zmienia. W dziecku zostaje zburzone zaufanie do rodziców, wiara w ich bezwarunkową miłość, zniweczone zostaje poczucie bezpieczeństwa. Znajoma Amerykanka, która jako dziecko przeszła specjalne warsztaty pomagające dzieciom w pogodzeniu się z rozwodem rodziców, ujęła to następująco: Wychodziliśmy z sali z uśmiechem, śpiewając piosenki, że rodzice nas kochają, a potem płakaliśmy w poduszkę, świadomi, że gdyby rodzice naprawdę nas kochali, to by się nie rozwiedli.

Wallerstein powtarza wielokrotnie na kartach książki: nie jest ważne, jak rozwód postrzegają dorośli. Nawet w środowiskach, w których rozwód jest normą, dzieci uważają rozpad małżeństwa rodziców za porażkę. Nie zmieniają tego nawet specjalnie przygotowane warsztaty, na których dowiadują się, że to powszechne doświadczenie, że miliony dzieci są w tej samej sytuacji. Dzieci z rozbitych domów mają wskutek tego wspólne (czasem odrzucane i głęboko ukryte) przekonanie: Nie ma czegoś takiego jak trwałe małżeństwo – porażka jest nieunikniona. Jak przyznaje autorka, niektórym osobom udaje się w końcu uwierzyć w możliwość stworzenia trwałego związku, najczęściej jednak dzieje się to po wielu latach, często po szeregu konkubinatów, czasem dopiero w drugim lub trzecim małżeństwie.

Fałszywe przekonania dotyczące rozwodu

Judith Wallerstein pisze: Dwa fałszywe założenia stanowią fundament naszych obecnych postaw wobec rozwodów. Pierwsze zakłada, że jeśli rodzice są szczęśliwsi, dzieci też będą szczęśliwsze. Nawet jeśli dzieci są zestresowane rozwodem, kryzys będzie przejściowy, ponieważ dzieci są elastyczne i zaradne, więc szybko się z tego otrząsną. O dzieciach nie myśli się w oderwaniu od rodziców; ich potrzeby, a nawet myśli są podporządkowane agendzie dorosłych. (…) Drugi mit opiera się na założeniu, że rozwód stanowi przejściowy kryzys, którego najbardziej raniące efekty ujawniają się w momencie zerwania. (…) Dorosłe dzieci z rozbitych rodzin mówią głośno i wyraźnie, że złość rodziców w momencie rozwodu nie była tym, co najbardziej zaważyło na ich życiu. O ile nie było przemocy, wysokiego poziomu konfliktu, mają tylko zamglone wspomnienia tego teoretycznie krytycznego momentu (…) Znaczące było wiele lat życia w porozwodowej lub wtórnej rodzinie – to poczucie smutku, samotności i złości w okresie dzieciństwa…

Przypomnijmy sobie, że „kulturalnie” przeprowadzony rozwód jest rzadkością. Regułę stanowi agresja wobec eks-małżonka, która może się ciągnąć latami. Jednak nawet jeśli rodzicom udaje się ułożyć opiekę nad wspólnym dzieckiem w przyjaznej atmosferze – według badań Wallerstein – niewiele to pomaga. Dzieci zwyczajnie schodzą na drugi plan. Rodzice muszą ułożyć sobie na nowo życie i nie są w stanie, mimo najlepszych chęci, zapewnić dziecku dobrych warunków rozwoju. Sytuacja, gdy jedno lub oboje rodziców wchodzi w kolejny związek, przynosi dodatkowe obciążenie dla dziecka. Rozwodnikom zależy, by drugi związek się nie rozpadł. Nie chcą przechodzić tego samego cierpienia po raz drugi. Okazuje się, że w stosunku do nowego partnera/partnerki są skłonni do o wiele dalej idących kompromisów niż wobec pierwszej żony/męża. W rezultacie, gdy powstaje konflikt między potrzebami dziecka z pierwszego małżeństwa a potrzebami nowego partnera lub dzieci z nowego związku – z reguły wygrywa nowa rodzina.

Jakie możemy z tego wysnuć wnioski? Przede wszystkim takie, że jeśli ktoś kocha swoje dzieci, powinien zrobić wszystko, by ocalić małżeństwo w kryzysie. Problem polega na tym, że gdy emocje zaćmiewają rozum, gdy na pierwsze miejsce u osób w kryzysie wychodzi podsycane przez współczesną kulturę przekonanie, że przede wszystkim trzeba zadbać o własne potrzeby, dzieci – wbrew deklaracjom – przestają być ważne. A zatem chyba jedyny logiczny wniosek to: dbać o małżeństwo od samego początku, by do kryzysu nie doszło.

Bogna Białecka – psycholog, stały współpracownik „Polonia Christiana”, redaktor portalu pytam.edu.pl.