Bergoglio nie jest papieżem, Benedykt XVI jest ostatnim Papieżem
![](https://seedus4268.gloriatv.net/storage1/towfl6dx9ld8xkncl0vt6rjv5ussmbxu6z3h9tf.webp?scale=on&secure=1F6474nouNlY-ywYf4sYmg&expires=1720294411)
Chciałbym, aby czytelnicy wypowiedzieli się na temat swoich doświadczeń. Duch Święty nie pozostawia nas zdezorientowanych, a pokornym i prostym mówi do serca i potwierdza prawdę, prowadzi nas do pełnej Prawdy, a także ostrzega przed niebezpieczeństwami i wrogami. Wiele razy różni ludzie mówili mi: "Ten moment był dla mnie decydujący... Zobaczyłem go wyraźnie, gdy...". Na wiele sposobów Pan wyraźnie umieścił w sercach swoich wiernych zrozumienie prawdy, o której świadczy Duch Święty. I to jest bardzo budujące. Ponieważ Bóg jest obecny w swoim Kościele, budujemy się nawzajem, dzieląc się tym, co On nam daje i co w nas czyni: Jego Słowem i świadectwem.
Przedstawiam moje doświadczenie "kiedy stałem się świadomy", aby zachęcić także czytelników.
Malachiasza i w Garabandal ostrzegali , że zbliża się szczególny czas, w którym może przyjść "zły papież", "głupi pasterz" (z Zachariasza 11), uzurpator, który będzie fałszywym prorokiem, o którym mówi Nowy Testament. Uważam Benedykta XVI za ostatniego papieża i katejona, który musiałby zostać "usunięty", odsunięty w jakiś sposób, zanim umrze, aby tajemnica nieprawości mogła się rozwinąć/ujawnić. Stałem się tego coraz bardziej świadomy, zwłaszcza od 2010 roku. Jednak wszystko nadal pozostawało hipotezą, którą należało zweryfikować za pomocą faktów, ponieważ interpretacja proroctw mogła być różna. Kiedy dowiedziałam się o rezygnacji, byłam w szoku: w tym momencie nie pamiętałam tych kłótni, zapomniałam o wszystkim, było to po prostu poczucie osierocenia, bezradności, ogromny ból i wielka niepewność, co będzie dalej.
Nadeszło konklawe i przybył Bergoglio. Dla mojej matki ostatecznym znakiem, kiedy zrozumiała, że nie jest on papieżem, było zrzeczenie się przez niego czerwonych butów: dzięki łasce zrozumiała, że ten człowiek nie zgodził się służyć Panu aż do oddania życia, ale że był wrogiem Chrystusa.
Pierwszych doniesień, dotyczących jego pochodzenia z Buenos Aires, należało się obawiać. Ponadto szybko pojawiły się argumenty podważające ważność wyrzeczenia, np. wskazujące na rażące błędy w sformułowaniach tekstu łacińskiego. Dowody wskazywały na ten kierunek. Musieliśmy jednak poczekać na wydarzenia, które wszystko potwierdzą (lub nie). A dla mnie momentem, w którym powiedziałem: "to jest to, nie czekam na więcej, to koniec, on nie jest papieżem i jest też wrogiem Chrystusa", był dwa miesiące później, kiedy 16 maja 2013 r. wygłosił przemówienie do przedstawicieli Caritas, przyjmując Komitet Wykonawczy Caritas Internationalis z jego przewodniczącym, kardynałem Óscarem Andrésem Rodríguezem Maradiagą.
Po raz pierwszy zaprzeczył rozmnożeniu bochenków. Ale nie tylko to - dokładnie przestudiowałem to przemówienie i wszystko było tak pogmatwane, jego myślenie tak pokrętne, tak mroczne, że mogło pochodzić tylko z przedpotopowo zaciemnionego umysłu, wroga nie tylko Chrystusa, ale całej prawdy, a nawet logiki.
Znalazłem w tym przemówieniu bardzo mocne rzeczy:
Sześć razy wyraźnie zaprzeczył słowu Bożemu (dwa razy powiedział "nie, nie, nie").
Sprowadzał transcendencję i moc Bożą do magii, podobnie jak ci, którzy w jego czasach nie wierzyli w Chrystusa, oskarżając go o wypędzanie demonów mocą Belzebuba.
Zaatakował Kościół, Ciało Chrystusa, zrównując go z ciałem społecznym sieci finansowych, które spowodowały kryzysy gospodarcze.
Bronił radykalnego immanentyzmu, traktując tylko problemy ludzkie jako jedyne problemy, a eliminując problemy duchowe, będące głęboką i prawdziwą przyczyną tych pierwszych.
Zaprzeczając przyczynie, zaprzeczał również właściwemu środkowi zaradczemu: rozwiązaniem koniecznym do rozwiązania problemów była według niego "nasza wola i nasza pieszczota" (pelagianizm i emotywizm sentymentalny).
Zaprzeczała Bożej Opatrzności i prowadziła do polegania wyłącznie na ludzkiej pomocy (przez co zasługiwała na przekleństwo z Księgi Jeremiasza 17, 5).
Zaprzeczał rzeczywistości, a potwierdzał mit (w dobrej idealistycznej logice): zaprzeczał cudowi dokonanemu przez Chrystusa w rozmnożeniu, ale podawał mityczne wyjaśnienie: po prostu "nie zabraknie" nam chleba, kiedy "chcemy". Wyciągając konsekwencje, zgodnie z intencją Chrystusa w tym cudzie, Bergoglio skłania do zaprzeczenia rzeczywistości cudu transsubstancjacji, aby potwierdzić mit: Chrystus nie byłby rzeczywiście i substancjalnie obecny w Eucharystii, ale obecny w sposób rozproszony lub symboliczny, "jeśli chcemy".
Nie tylko zaprzecza interwencji Boga, ale nie ma w nim żadnej wzmianki o Jezusie Chrystusie i zbawieniu. Pokazuje to, że nie jest on poruszony przez Ducha Świętego, który prowadzi do wyznania Jezusa Chrystusa jako Pana (por. 1 Kor 12, 3), ale że jest antychrystem, który zaprzecza Jezusowi Chrystusowi (por. 1 J 4, 3; 2, 22). Jak można wyjaśnić fragment o rozmnożeniu chleba i ryb bez odniesienia do Chrystusa i Jego odkupieńczej misji?
Zwykłym celem, jaki nakreśla, jest promocja człowieka, bez jakiegokolwiek odniesienia do potrzeby nawrócenia ludzi, aby mogli być naprawdę "promowani". Tworzy to horyzontalną "duchowość" oddawania się bliźniemu, bez odniesienia do Chrystusa. Swoją siłę znajduje w człowieku, w "uczuciu pieszczoty", a nie w Duchu Świętym, co jest sprzeczne z Pismem Świętym (por. Zach 4, 6; Ps 20, 7).
Unieważnia Ewangelię, sprowadzając ją do dwóch fragmentów, które przekręca w humanistycznej, progresywno-modernistycznej interpretacji: przypowieść o dobrym Samarytaninie z Łk 10 i Eschatologiczny sąd w Mt 25. Tak właśnie postępowcy z lat 70. i 80. w swoim chaosie umysłowym i kościelnym zrobili, gdy w wielu miejscach zmienili czytania mszalne, unieważniając Stary Testament i zastępując go indiańskimi lub chińskimi opowieściami albo bajkami dowolnego rodzaju, a także zastępując Ewangelię dnia jednym z tych dwóch tekstów.
Dla niego obraz Boży w człowieku musi wzrastać poprzez rozwój ludzki i społeczny. To wszystko. Innymi słowy: transcendencja jest naładowana, zarówno jeśli chodzi o źródło, jak i o cel. Tu i teraz, na sposób ludzki. Oczywiście, w tym kontekście nie jest szokujące, że mówi: "Chciałbym, abyśmy musieli wykończyć [zdemontować, sprzedać, zdesakralizować, porzucić] kościoły, aby nakarmić ubogich". Oczywiście, po co są kościoły?
Dla niego prawda jest tym, czym zajmują się teologowie (a nie Magisterium, i proszę pamiętać, że dla tych z nas, którzy nie są teologami, jest ono bardzo odległe). Miłość natomiast jest tym, czym zajmuje się Caritas (nie Kościół, proszę pamiętać). A Kościół popadał w herezję (Kościół święty, Kościół, który ma pomoc Ducha Świętego) za każdym razem, gdy porzucał "uczucie pieszczoty" lub "czułości" i "stawał się zbyt poważny" (sic). Jak to się stało, że stał się zbyt poważny, broniąc prawdy? Prawda jest wrogiem miłości, a herezja nie leży w doktrynie, lecz w braku czułości lub pieszczoty?
Ponieważ "Ciałem Chrystusa", według niego, jest margines, chory, imigrant na łodzi, etc., zrozumiałe jest to, co zrobił chwilę wcześniej na Lampedusie: odprawił Mszę św. z kielichem wykonanym z drewnianej łodzi. Nigdy nie mówił o sobie jako o papieżu, ale jako o biskupie Rzymu. I nie czuje się papieżem, ani nie mówi w ten sposób, ponieważ mówi: "my, w Buenos Aires, mamy...". Benedykt XVI nigdy nie powiedziałby: my w Niemczech, a Jan Paweł II: my w Polsce... Papież jest uniwersalny i identyfikuje się ze wszystkimi.
Było to przemówienie ustne, nie czytane, a więc bardziej osobiste, nie pisane przez osoby trzecie. Było to jego pierwsze przemówienie, które poddałem dogłębnej analizie, i ostatnie. Nie zdołałem nawet dokończyć analizy, nie dotarłem do końca, bo "za bardzo bolały mnie neurony" od obcowania z tak złowrogą "forma mentis", będącą przeciwieństwem umysłu Chrystusa. To były dla mnie tortury. Ale wniosek, jaki wyciągnąłem, był jasny.
Zachęcam czytelników do pozostawienia w komentarzach swoich doświadczeń związanych z tym, "kiedy zdali sobie z tego sprawę". Bardzo dziękuję. Zjednoczeni w prawdzie i miłości, zjednoczeni w Chrystusie i w Jego Kościele, zjednoczeni z Wikariuszem Chrystusa, Benedyktem XVI. Pokój Ducha Świętego i moje kapłańskie błogosławieństwo dla was wszystkich +.
¿Cuándo te diste cuenta de que Bergoglio no era Papa? - Como Vara de Almendro